poniedziałek, 29 grudnia 2014

Szczęśliwego Nowego Roku!

Kochani, najpewniej już nie wejdę na bloga w tym roku, ze względu na jutrzejsze urodziny. Chciałam Wam życzyć na następny rok wszystkiego co najlepsze, żeby ten był lepszy niż 2014 i żeby się spełniły Wasze marzenia. Oczywiście, szalonego sylwestra ;)
Krótka notka, ale niestety nie umiem składać życzeń czy świątecznych, czy noworocznych, czy też urodzinowych. Tak już niestety mam, ale wiedzcie, że naprawdę życzę Wam jak najlepiej ;)

SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU! ;)

Hermiona :*

Rozdział 19

No i tak jak obiecałam- rozdział 19. Tym razem nie betowała Monia, lecz mój kolega- Schab ze śliwką (myślę, że osoby czytające komentarze, wiedzą o kogo chodzi ;) ). Bardzo ci za to dziękuję :D. Na razie on będzie poprawiał, ponieważ Monia ma zaległości z innymi rozdziałami a poza tym... no nie ważne. Przepraszam cię Moniu :/
Rozdział dedykuje Schabowi (tak to się odmienia? xD). Dziękuję za to, że w ogóle to przeczytałeś i za to, że mnie wspierasz i możesz znaleźć czas na poprawianie tego beznadziejnego czegoś :D
Co do rozdziału- nawet mi się podoba chociaż narracja z Annie znowu mi nie wyszła, ale cóż, postaram się następnym razem poprawić. Za zakończenie najprawdopodobniej mnie zabijecie, ale po coś musicie tutaj wrócić, prawda?
Przestanę nawijać. Zapraszam do czytania i bardzo proszę o szczere komentarze pod rozdziałem ;)



***
Luna
-Mam nowe informacje o Pierwotnym Pierścieniu- powiedziała wydra.- Spotkajmy się w bibliotece. Wszystko ci opowiem.- Po tych słowach zwierzątko rozpłynęło się w powietrzu.
Nie zwracając na nic uwagi poszłam w stronę biblioteki. Wiedziałam, że witrażki sagesowe* w końcu Mionie pomogą. Te małe stworzonka często potrafią pomóc przy łamigłówkach lub lekcjach. Pierwszego witrażka widziałam kiedy miałam dziewięć lat. Poszliśmy z tatą do Esów i Floresów, ponieważ mieszkają one w bibliotekach. Są malutkie i wyglądają jak kolorowe szkiełka. Potem widziałam je tu w Hogwarcie. Zawsze były chętne do pomocy, kiedy nie mogłam znaleźć jakiejś książki, a widziałam, że pani Pince jest zajęta.
Właśnie miałam zejść na piąte piętro kiedy coś stanęło mi na drodze, ale niestety nie zdążyłam wyhamować i walnęłam z całej siły w przeszkodę. Spodziewałam się bolesnego upadku, ale nic takiego nie nastąpiło.
-Uważaj jak chodzisz Lovegood- usłyszałam zimny głos osoby, która uratowała mnie przed spotkaniem z podłogą. Odchyliłam głowę i zobaczyłam stalowoszare tęczówki, kojarzące mi się z futerkiem ględatka pospolitego.
-Ty też mógłbyś czasem uważać Malfoy- odparłam.- Te gnębiwtryski pomieszały ci jeszcze bardziej w głowie- powiedziałam, a on tylko przewrócił oczami. Nie miałam co prawda przy sobie swoich okularów, ale kiedy je miałam na początku roku, zauważyłam, że wokół tego ślizgona było ich pełno. Gnębiwtryski gromadzą się tak tylko przy osobie zakochanej, dlatego tacy ludzie są zawsze roztargnieni.
-Tak, tak, Lovegood- pomógł mi normalnie stanąć na nogach i się ode mnie odsunął.- Czy widziałaś gdzieś może Hermionę?- spojrzałam na niego zdziwiona.- No wiesz, taka gryfonka, przyjaciółka Pottera…- zaczął tłumaczyć takim tonem, jakby mówił do dziecka.
-Przecież wiem o kogo ci chodzi- machnęłam leniwie ręką.- Po prostu zastanawiałam się po co jej szukasz. Na razie nie będziesz mógł z nią porozmawiać bo się ze mną umówiła, a to bardzo ważne. Jak skończymy rozmawiać to ją do ciebie przyślę.
-Dobra. Powiedz jej, że będę w naszym pokoju wspólnym- powiedział i odwrócił się w stronę korytarza na piątym piętrze, a ja zwyczajnie poszłam do biblioteki.
Usiadłam przy dziale z magicznymi stworzeniami i wybrałam dosyć gruby tom, żeby się nie nudzić. Hermiona powinna niedługo przyjść, ale stwierdziłam, że trochę zdążę przeczytać.
Zaczęłam przeglądać księgę. Na początku autor opisał podstawowe stworzenia, takie jak hipogryf, gnom czy akromantula. Chyba nie miał zbyt wielkiej wiedzy na ich temat. Przecież akromantule są takie urocze i potrafią nam wskazać drogę jeśli się zgubimy, a on opisał je jako niebezpieczne i krwiożercze bestie. Jad gnomów potrafi czynić cuda. Jeden z nich ugryzł mnie na ślubie Billa i Fleur. Potem bardzo dużo malowałam i całkiem nieźle mi to wychodziło.
Oderwałam się na chwilę od lektury i spojrzałam za okno. Niebo robiło się już pomarańczowe, a Miona nadal nie przyszła.
Zatrzasnęłam księgę, odłożyłam na półkę i ruszyłam na poszukiwanie Hermiony. Nie wiedziałam od czego bym mogła zacząć, więc skierowałam się do Wieży Gryffindoru. Może akurat spotkam Neville’a, Ginny albo Harry’ego i powiedzą mi czy jest w środku.
Kiedy dotarłam przed portret Grubej Damy, był tam tylko Seamus.
-Hej Seamus, czy Miona jest może u was?- zapytałam chłopaka.
-Nie widziałem jej, ale poczekaj tu chwilę- powiedział i zniknął na chwilę za portretem.- Nie ma- wychylił się zza ramy.
-Dobra, dzięki- pożegnałam się i zaczęłam odczuwać niepokój. Coś musiało się stać.
Zaczęłam krążyć w tę i z powrotem. Gdzie mogłabym jej szukać? W bibliotece jej nie ma. W Wieży Gryffindoru też nie. Potem jednak przypomniałam sobie, że Ginny wspominała mi, iż Hermiona szuka informacji o Pierwotnym Pierścieniu w Pokoju Życzeń.
Pobiegłam szybko w tamtym kierunku wyciągając po drodze różdżkę. Na pewno musiało się coś stać. Gdyby nie mogła teraz ze mną rozmawiać na pewno by się ze mną nie umawiała.
Wyszłam zza rogu i pierwszym co zobaczyłam było bezwładne ciało gryfonki na posadzce.
-Hermiona!- podbiegłam do nieprzytomnej dziewczyny i ukucnęłam przy niej. Była okropnie blada, obok leżały jej rzeczy. Sprawdziłam puls i odetchnęłam z ulgą. Żyła.
W otwartym składzie na miotły leżała jeszcze jedna osoba- Hanna Abbott.
Podniosłam różdżkę i torbę należącą do Hermiony. Potem wstałam i z pomocą zaklęć przetransportowałam je do Skrzydła Szpitalnego.

***
Hermiona
Cisza, ciemność, ból. Czułam się tak, jakbym znajdowała się w jakimś czarnym dole. Żadnej osoby, która mogłaby mi pomóc załagodzić cierpienie. Nie wiedziałam ile to trwa. Straciłam poczucie czasu. Chciałam jak najszybciej się z tego wyrwać. Jak długo mogę tak leżeć? Co mnie w ogóle trafiło? Aha, już wiem, jakiś fioletowy grot. Chwila, on był niebieski. Chyba coś o tym zaklęciu czytałam. Osoba trafiona takim czymś była jak w zamknięciu lub klatce, z której nie da się wyjść. Tylko cisza, ciemność,ból. Ale gdzie ja to czytałam? To było chyba coś z czarnej magii, a takie książki czytałam tylko przed wyprawą w poszukiwaniu horkruksów. Wiem!„Tajemnice najczarniejszej magii” z gabinetu Dumbledore’a. Z tego dziwnego transu może mnie wybudzić tylko przerobiony eliksir Squintella, wynaleziony przez Henryka Devillon. Miejmy nadzieję, że Slughorn ma go w magazynie, nie mogę wytrzymać tego bólu. A jeśli pani Pomfrey nie rozpozna mojej przypadłości? To zaklęcie jest bardzo stare i bardzo, ale to bardzo złe. Jak nie ona to ktoś inny, przecież w szkole roi się od dzieci byłych śmierciożerców, chociażby taki Draco. Myśl o nim trochę złagodziła ból. Zaczęłam myśleć o nim, moich rodzicach, o Ginny, Harrym i Annie, a mój ból stał się do zniesienia. 
Wreszcie poczułam jakiś ostry zapach, a na języku poczułam ciepłą substancję. Nareszcie! Poczułam jak eliksir zaczął kojąco działać na mój organizm. Ból powoli ustawał i zaczęłam słyszeć różne rzeczy.
-…dziękujemy profesorze Slughorn- usłyszałam obok swojego łóżka. Był to głos, który bardzo dobrze mi się kojarzył. A no tak, to był Draco.
-Na merlina, miejmy nadzieję, że zadziała- usłyszałam płaczliwy głos Annie. Było w nim tyle smutku, że chciałam od razu zerwać się z łóżka i przytulić ją mocno do siebie, ale byłam sparaliżowana.
-Oczywiście, że zadziała- powiedziała Ginny. Po jej głosie wiedziałam, że długo płakała.- Dobrze, że wiedziałeś co to jest, Malfoy. Nie wiedziałam, że kiedykolwiek to zrobię, ale dzięki fretko.
-Koniec odwiedzin- usłyszałam gdzieś po prawej stronie głos pielęgniarki.- Na razie się nie obudzi, a wy też musicie odpocząć.
-Ale proszę pani…- zaczął Harry. No tak, zawsze chce zostać i walczyć.
-Nie ma dyskusji- skończyła ostro pani Pomfrey.
Po tej krótkiej wymianie zdań wszyscy zaczęli się ze mną żegnać.
-Do zobaczenia Mionka- powiedziała najpierw Annie i przytuliła się do mnie mocno zostawiając na moim policzku parę łez.
-Wracaj do nas szybko- usłyszałam Ginny i poczułam jak mnie na chwilę obejmuje.
-Przepraszam Hermiono- powiedziała cicho Luna, a jedna z jej łez skapnęła na moje nieruchome ramię.
-Pa Mionka- tym razem Harry podszedł do mojego łóżka i tylko uścisnął moją rękę.
-Pa- obecność Rona mnie zdziwiła, ale nie miałam czasu nad tym rozmyślać.
Później wszyscy wyszli. Miałam ochotę zapewnić ich, że wszystko ze mną dobrze i przytulić po kolei. Nigdy nie lubiłam patrzeć na smutek innych, szczególnie jeśli byli to moi przyjaciele.
Pani Pomfrey poszła do swojego pokoju i zapadła cisza. Po chwili jednak usłyszałam ciche kroki i poczułam, że ktoś siada obok mnie.
-Cześć Miona- usłyszałam głęboki głos ślizgona.- Pomyślałem, że tu z tobą zostanę, bo z doświadczenia wiem, że osoba po zażyciu eliksiru strasznie się nudzi- powiedział i objął moją dłoń. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego jakie mam zimne ręce.- Kiedyś dostałem tym od mojej uroczej cioci Bellatrix- powiedział ironicznie.- Ojciec nie miał eliksiru i musiałem siedzieć w tej czarnej pułapce o wiele dłużej niż ty. Czas się dla mnie zatrzymał i nie wiedziałem ile tak leżałem. Potem mama mi powiedziała, że dwa tygodnie byłem…- jego historia zaczęła mnie usypiać. Nie ma to jak zasnąć w śnie.

***
Draco
Pierwszym co poczułem po przebudzeniu, był okropny ból pleców. Najwyraźniej zasnąłem, kiedy patrzyłem wczoraj jak Hermiona śpi. Wyprostowałem się i przeczesałem palcami włosy.
-Dzień dobry Miona- szepnąłem do dziewczyny, a ona lekko się poruszyła.
-Dzień dobry Draco- powiedziała chrapliwym głosem i ścisnęła moją dłoń. No tak, eliksir już zrobił to co trzeba.- Zostałeś?- powiedziała z niedowierzaniem.
-Jasne- odpowiedziałem.
Przeciągnęła się i otworzyła powoli swoje orzechowe oczy. Chciała się od razu podnieść, ale ją powstrzymałem.
-Nie przemęczaj się na razie. Też tak miałem i uwierz mi, jeśli się podniesiesz, to ból rozsadzi ci czaszkę- po moich słowach przewróciła oczami i z powrotem opadła na poduszki.
-Nienawidzę bezczynności- burknęła.- O merlinie!- krzyknęła i spojrzała na mnie.- Jak długo spałam? Co dzisiaj mamy? A lekcje? Notatki?
-Spokojnie, nie przejmuj się- zaśmiałem się cicho.- Ja ci pożyczę swoje notatki. A odpowiadając na wcześniejsze pytanie, mamy piątek. Spałaś tylko cztery dni.
-Panie Malfoy- usłyszałem za sobą krzyk Pomfrey.- Proszę iść na lekcje! Przecież wie pan, że o tej godzinie nie można odwiedzać pacjentów.
-Dobrze zaraz pójdę, proszę pani- powiedziałem i przytuliłem Hermionę.
-Jak ci się udało tutaj zostać?- szepnęła mi do ucha.
-Zaklęcie Kameleona- odszepnąłem, a potem poszedłem na lekcje.

***
Annie
-Obudziła się?- zapytałam od razu Dracona Malfoya. Kiedy wszedł do Wielkiej Sali od razu do niego podbiegłam.
-Skąd mam wiedzieć?- zapytał.
-Widziałam jak używasz Zaklęcia Kameleona i zostajesz w Skrzydle Szpitalnym- powiedziałam i się uśmiechnęłam triumfalnie.- Obudziła się?
-Tak- powiedział cicho Malfoy i zanim zdążył zareagować uwiesiłam się na jego szyi.
-Dziękuję, dziękuję, dziękuję- przez cały czas powtarzałam.
-No już, spokojnie- powiedział i objął mnie na chwilę.- Ale idź do niej po lekcjach, inaczej Gryffindor straci punkty.- Chciałam od razu zaprotestować, ale od razu ugryzłam się w język. Mógłby mi odjąć punkty za pyskowanie prefektowi naczelnemu.
-Jeszcze raz dziękuję- powiedziałam tylko i poszłam w stronę Daniela.
Poszliśmy na transmutację. Polubiłam profesora Dumbledore’a. Jest bardzo miły, choć dosyć surowy. Robiłam starannie notatki pierwszy raz w Hogwarcie, chciałam, żeby lekcje jak najszybciej się skończyły.
Na innych lekcjach ćwiczyliśmy rzeczy, które miałam już perfekcyjnie opanowane i zdobyłam czterdzieści punktów dla Gryffindoru.
-Możecie już wychodzić- powiedział na ostatniej lekcji profesor Flitwick. Spakowałam szybko książki do torby i, wyjątkowo, jako pierwsza wyszłam z klasy i popędziłam do Skrzydła Szpitalnego.
Hermiona właśnie siedziała i czytała książkę, jakżeby inaczej.
-Miona!- krzyknęłam i rzuciłam się jej na szyję.- Tak się o ciebie martwiłam! Gdyby nie Draco Malfoy…- nie powiedziałam już nic więcej, bo zaczęłam płakać ze szczęścia i nie mogłam już wykrztusić z siebie ani słowa.
-Cii, spokojnie- objęła mnie i zaczęła nami kołysać w przód i w tył.- Nigdzie się na razie nie wybieram, nie martw się.
-I bardzo dobrze- usłyszałam za sobą głos Harry’ego Pottera.- Jak się czujesz Mionka?
-Nie najgorzej- odpowiedziała nadal mnie tuląc.- Jeśli wszystko będzie dobrze to będę mogła już dzisiaj wieczorem wrócić do swojego dormitorium- bardzo się ucieszyłam słysząc tę wiadomość i mocniej się do niej przytuliłam.- Właśnie, Annie- powiedziała, a ja podniosłam głowę, żeby na nią spojrzeć.- pamiętaj, że jutro idziemy na mecz quidditcha.
-Ale jesteś pewna?- zapytałam z lekkim wahaniem. Mimo wszystko Miona dostała niedawno czarnomagicznym zaklęciem i chyba nie powinna się za bardzo przemęczać.
-Na sto procent- odparła i uśmiechnęła się do mnie ciepło.
-Dziękuję- powiedziałam już chyba po raz setny dzisiaj.
-Dobra mała, bo ją udusisz- odezwał się Chłopiec-Który-Przeżył. Oderwałam się od Hermiony i stanęłam obok jej łóżka.
-Annie?
-Tak, Miona?
-Zrobiłaś lekcje?- kiedy się mnie o to zapytała stanęłam jak wryta. Pierwszy raz nie zrobiłam od razu zadania domowego.
Bez słowa poleciałam od razu do biblioteki, słysząc za sobą ciche śmiechy.

***
Hermiona
-Dziękuję ci- powiedziałam do blondyna i przyjęłam od niego stos papierów.
-Masz szczęście. W tym tygodniu nie robiliśmy nic nowego. Trochę mi ciebie brakowało na eliksirach ale jakoś sobie poradziłem- powiedział i uśmiechnął się do mnie ciepło.
-To dobrze. Przynajmniej nie będę miała aż takiego problemu. - odetchnęłam z ulgą.- A jak się czuje Hanna?- zapytałam. Okazało się, że w tamtym składziku na miotły znaleziono Hannę Abbott. Powiadomił mnie o tym Harry. Jak widać poszukiwacze Pierścienia nie próżnują i szukają nie tylko wśród krukonów.
-Na razie jeszcze się nie obudziła- odpowiedział Draco.- Ale pani Pomfrey mówi, że niedługo powinna się ocknąć- rozejrzał się po skrzydle i podszedł do mnie bliżej.- Poprosiła mnie, żebym pomógł jej zdiagnozować Hannę- zaczął szeptem.- Dostała naprawdę paskudnymi klątwami. Większość była z czarnej magii i to bardzo starej. Ta osoba musiała się nieźle na tym znać- zakończył i odsunął się ode mnie.
-Dziękuję. A teraz jeśli pozwolisz, trochę się pouczę oraz przepiszę notatki- po tych słowach przytuliliśmy się na pożegnanie i poszłam przykryć się kołdrą.
Rozłożyłam notatki,a tuż po tym zaczęłam się uczyć. Po jakichś dwóch godzinach usłyszałam kroki na korytarzu.
-Mionka- usłyszałam głos rudzielca.- Czy możemy porozmawiać?

------------
*Witrażki sagesowe- stworzenia magiczne wymyślone przeze mnie. Są to małe stworzonka wyglądające jak malutkie witraże. Sagesse- we francuskim mądrość, a że nie chciałam nazwać witrażków mądrymi to wymyśliłam sagesowe. Jak zapewne zauważyliście, często zapożyczam słówka z francuskiego (ponieważ sie go uczę :3 ) lub z łaciny (bo lubię ten język i często po prostu mi pasuje, ładnie brzmi i w ogóle).

Tak, oczy Was nie mylą, tutaj jest koniec. Myślę, że chyba nie zamknę opowiadania w trzydziestu rozdziałach, tak szybko się mnie nie pozbędziecie 3:) 
Proszę o komentarze. Bardzo jestem ciekawa Waszych opinii.

Hermiona :*

środa, 24 grudnia 2014

Życzenia świąteczne

Z okazji świąt chciałam życzyć Wam wszystkiego dobrego. Zdrowia na pewno, ponieważ jest najważniejsze ;). Na pewno żebyście spędzili swoje święta w gronie rodzinnym. Dużej ilości prezentów ;* (mam nadzieję, że byliście grzeczni :D). I nie wiem czego jeszcze mogłabym Wam życzyć, nigdy nie byłam dobra w składaniu życzeń :/.

Wasza Hermiona :*

Ps: Rozdział będzie jeszcze przed Nowym rokiem. Życzenia też Wam złoże... Ale raczej 29 grudnia ponieważ 30 mam urodziny i raczej nie wejdę, a 31 też mnie nie będzie ze względu na sylwestra.
Pozdrawiam ;*

piątek, 19 grudnia 2014

Rozdział 18

Moi kochani!
Wreszcie napisałam rozdział 18 :D Jakoś bardzo mi się nie podoba, ale zakończenie jak najbardziej, choć Wam raczej nie. Wyszedł trochę krótki ale trudno :P Znowu niepoprawiony, ponieważ Monia była chora i trochę jej się nazbierało tych rozdziałów. Myślę, że jednak nie jest aż tak źle. Jak coś znajdziecie to napiszcie. Monia postara się do końca przerwy świątecznej poprawić wszystkie ale zobaczymy.
Proszę Was o komentarze. Bardzo mi na nich zależy.
Rozdział dedykowany Wam, moi stali czytelnicy. Jesteście najlepsi i dzięki Wam ten blog jeszcze istnieje :* Szczególne podziękowania ślę do Black Angel, Passiflory, Spetryfkowanej Miony Malfoy, Kanapki z szynką (świetne pseudo <3) i Ravy Malfoy :3
Chciałam też bardzo podziękować Venetti Noks za komentowanie. Jesteś dla mnie naprawdę bardzo ważna i Twoje zdanie wiele dla mnie znaczy. Bardzo Cię podziwiam. Zapewne przeczytasz to dopiero po pewnym czasie ale i tak cieszę się, że w ogóle tutaj weszłaś.
Ostatnią osobą jakiej podziękuję szczególnie jest Megan. Kocham Twoje komentarze :* Mam nadzieję, że będziesz miała czas i jednak dokończysz to opowiadanie i uda Ci się to przeczytać.



***
Ginny
-Felix Felicis- szepnęłam do drzwi i ruszyłam ciemnym przejściem do pokoju wspólnego prefektów naczelnych.
Nie widziałam Hermiony od wczoraj. Po tym jak zaczęła tańczyć walca razem z Draconem i zasłoniły ją inne pary, straciłam ją z oczu. A potem już o niej nie myślałam, ponieważ spędzałam… dosyć ciekawie… ten czas z Harrym.
W zasięgu światła mojej różdżki pojawiły się czarne drzwi. Przyspieszyłam kroku i nacisnęłam na klamkę.
Weszłam do pokoju wspólnego i pierwszą rzeczą jaką zauważyłam była dwójka śpiących ludzi na kanapie.
Malfoy na wpół siedział i obejmował ramieniem moją najlepszą przyjaciółkę, która wtulała się w niego. Mieli na sobie te same stroje co wczoraj. Emanował od nich spokój i nie mogłam się na nich napatrzeć.
Kiedy minął szok musiałam się powstrzymać żeby nie wybuchnąć śmiechem. Zasłoniłam dłonią usta i zagryzłam wargi, żeby ich nie obudzić.
Po pięciu minutach duszonego śmiechu uspokoiłam się i odetchnęłam głęboko. Które z nich obudzić pierwsze?
Pomyślałam, że jeśli obudzę Mionkę, pewnie cała zaczerwieniona wyrwie się z jego objęć i pobiegnie do swojego pokoju, a ślizgon się o niczym nie dowie, bo ona będzie mu wmawiała, że takie coś nie miało w ogóle miejsca. Jeżeli jednak obudzę Dracona… nie wiedziałam co się wtedy dokładnie stanie, ale założyłam, że to będzie ciekawsze.
Na palcach przeszłam obok gryfonki i podeszłam do blondyna.
-Malfoy- syknęłam. Wzdrygnął się, zmarszczył czoło ale potem znowu zaczął zasypiać.- Malfoy, musisz już wstać- szepnęłam a on otworzył leniwie oczy. Poruszył palcami ręki, która obejmowała dziewczynę i podniósł ze zdziwieniem głowę. Spojrzał na swoja dłoń trzymającą kawałek materiału czarnej sukienki a potem na postać, która na nim leżała. W jego oczach dostrzegłam błysk zrozumienia, tak jakby sobie coś przypomniał.
-Która godzina?- szepnął tak, żeby Hermiona go nie usłyszała. Poruszyła się tylko niespokojnie ale potem mocniej wtuliła w koszulę chłopaka.
-Za pięć siódma- odszepnęłam.- Nie będę wnikać co się tu działo, przynajmniej na razie- powiedziałam nadal szeptem i się tajemniczo uśmiechnęłam.- Wiedz, że akceptuję to- powiedziałam ironicznie a on posłał mi spojrzenie, mówiące „I tak bym zrobił to co bym chciał, bez twojego pozwolenia”. Zignorowałam go i dokończyłam swoją wypowiedź.- Za pięć minut ją obudź, inaczej się na ciebie wkurzy. A teraz zostawię was samych- mrugnęłam do niego i cicho pobiegłam w stronę czarnych drzwi.
-Szpon hipogryfa- szepnęłam i nacisnęłam na klamkę, która ustąpiła.
„Oj Mionka, będziesz mi musiała wiele wyjaśnić!”, pomyślałam i zaczęłam się szybciej wspinać do Wieży Gryffindoru.

***
Hermiona
Leżałam na ładnej łące, bardzo przypominającą tę z moich urodzin. Jedyna różnica była taka, że wokół widziałam sosnowe drzewa, których zapach czułam aż tutaj. Był wszędzie.  
-Hermiono, czas wstawać- usłyszałam jakby z oddali. Rozejrzałam się ale nigdzie nie zobaczyłam osoby, do której ten głos należał.- Już siódma- powiedział ktoś znowu i uświadomiłam sobie, że wcale nie jestem na łące. Zerwałam się z… Dracona? To by wyjaśniało ten wspaniały zapach sosen w śnie ale potem pomyślałam: Jak? Jednak szybko sobie przypomniałam dlaczego leżę tutaj, a nie w swoim dormitorium i trochę posmutniałam na wspomnienie Rona, ale po chwili dotarło do mnie to co blondyn przed chwilą powiedział.
-Siódma?- spytałam mając nadzieję, że chłopak sobie tylko ze mnie żartował. Ten jednak kiwnął potwierdzająco głową.
Bez słowa pobiegłam do dormitorium i zaczęłam się szybko szykować do szkoły. Wzięłam szybki prysznic i przebrałam się w szkolne szaty. Zmyłam ostry makijaż z wczorajszego wieczora i zmieniłam go na delikatny. Machnęłam krótko różdżką i moja torba zaczęła zbierać potrzebne na dzisiaj książki. Potem założyłam zegarek od Billa i Fleur. Spojrzałam na niego i zobaczyłam twarz Rona. Przez chwilę zastanawiałam się czy nie usunąć jego wskazówki. Później jednak zdecydowałam, że na razie ją zostawię.
Wyszłam z dormitorium do pokoju wspólnego. Tam czekał już na mnie Draco w swoich szkolnych szatach. Włosy miał w artystycznym nieładzie. Musiałam przyznać, że wyglądał przystojnie.
-Idziemy?- zapytał i podał mi ramię, które przyjęłam.
Szliśmy korytarzami do Wielkiej Sali. Byliśmy już na dole przed drzwiami kiedy zobaczyłam rudą czuprynę Weasleya. Ścisnęłam mocniej ramię ślizgona.
-Spokojnie- szepnął do mnie uspokajająco i spojrzał mi w oczy.- Pamiętaj, ignoruj go i nie daj mu tej satysfakcji.
-Postaram się…- zaczęłam trochę ochrypłym głosem i spuściłam wzrok.
-W razie czego spójrz na mnie- powiedział i uniósł mój podbródek zmuszając mnie do spojrzenia w jego stalowoszare tęczówki.- Będę siedział tam gdzie zwykle. Gotowa?
-Gotowa- powiedziałam cicho i odważnie poszłam w stronę stolika gryfonów. Nie patrzyłam w stronę Ronalda. Nie dam mu tej satysfakcji, powtarzałam sobie w myślach. Usiadłam na swoim zwykłym miejscu i zaczęłam sobie nakładać tosty.
-Miona- powiedział zmęczonym głosem Ron. Nie obdarzyłam go nawet spojrzeniem.- ja nie wiem co się stało wczoraj. Nie wiedziałem co robię- spojrzałam w stronę stołu ślizgonów aby się uspokoić. Od razu wychwyciłam wzrok Malfoya.- Byłem jak w transie i próbowałem przestać ale nie dało się- spojrzałam z błaganiem w stalowoszare tęczówki. Blondyn od razu zrozumiał i wstał od stołu.- Miona- powtórzył Ron ale nadal nie odwróciłam głowy w jego stronę.
-Hermiono- usłyszałam za sobą męski głos. W głębi duszy odetchnęłam z ulgą ale nie dałam po sobie tego poznać i odwróciłam się w stronę chłopaka.
-Tak?- powiedziałam najbardziej zaskoczonym i beztroskim głosem na jaki było mnie stać.
-Sprawy prefektów- powiedział a ja od razu wstałam.
-To teraz jesteście sobie na ty?- zapytał za mną Rudy.
-A żebyś wiedział, Wieprzlej- powiedział Draco na odchodne, objął mnie i poszliśmy do wyjścia nie oglądając się za siebie.
***
Annie
-Możecie już wychodzić- powiedział profesor Dumbledore.
Wzięłam swoje książki i spakowałam je do torby. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w bibliotece i pogadać z Mioną. Wczoraj na balu było wspaniale. Cały czas spędziłam z Danielem. Tamten wieczór był wspaniały. Niestety potem nigdzie nie widziałam starszej gryfonki.
Zastanawiało mnie też dlaczego Hermiona ignorowała dzisiaj rano Ronalda Weasleya. Nigdy za nim nie przepadałam, ale mimo wszystko pomógł Harryemu Potterowi wygrać z Voldemortem.
Przekroczyłam próg biblioteki i skierowałam się do naszego kącika. Na swoim stałym miejscu siedziała pani Prefekt Naczelna. Na jej stole było pełno pergaminów. Nawet nie zauważyła kiedy przyszłam.
-Cześć Miona- powiedziałam i postawiłam torbę obok swojego krzesła.
-O, hej- powiedziała trochę roztargniona.
Jak zwykle zrobiłyśmy lekcje. Zawsze byłam ciekawa czego Hermiona się uczy ale wiedziałam, że póki nie przerobię materiału z następnych lat to o klasie owutemowej mogę zapomnieć. Na razie przerobiłam materiał do trzeciego roku.
Kiedy skończyłyśmy zadania domowe zaczęłam temat który mnie interesował.
-Wczoraj na balu, cały czas spędziłam z Danielem- zaczęłam z uśmiechem.- Tańczyliśmy, śmialiśmy się…- po chwili zauważyłam, że dziewczyna posmutniała.- co ci jest?- zapytałam z troską.
-Mi ten wieczór dobrze nie minął- powiedziała cicho i spojrzała na mnie jakby oceniając czy jestem na pewno na tyle dojrzała, żebym mogła to usłyszeć.- Łagodnie i w skrócie zerwałam z Ronem.
-O Merlinie!- byłam naprawdę zdziwiona i współczułam przyjaciółce.
-Ale wiesz co, ja chyba go po prostu nie kochałam- powiedziała cicho i zaczęła wyłamywać palce.
-To by wyjaśniało dlaczego go dzisiaj ignorowałaś- powiedziałam zamyślona.
-Taa- powiedziała jeszcze ciszej niż wcześniej. Widziałam, że nie chce o tym rozmawiać dlatego postanowiłam zmienić temat.
-W sobotę będzie mecz quidditcha- powiedziałam wesoło.
-Nie lubię za bardzo quidditcha- odparła ale widać było, że była mi wdzięczna za zmianę tematu.
-Ale pójdziesz ze mną, prawda?- zapytałam i spojrzałam na nią „słodkimi oczkami”, które zawsze działały. Uśmiechnęła się i od razu wiedziałam, że i tym razem się udało.
-Dobrze. Spotkamy się o dziesiątej w pokoju wspólnym Gryffindoru.
-Dziękuję- powiedziałam wesoło i ją przytuliłam.
Potem rozmawiałyśmy o nauce. Dzisiaj na eliksirach Miona warzyła razem z Draconem eliksir Squintella, o którym już czytałam. Ich eliksir był już w trzeciej fazie warzenia. Za dwa tygodnie będą go kończyć.
-Annie?- usłyszałam za sobą głos Daniela. Odwróciłam się i szeroko do niego uśmiechnęłam.
-Tak, już idę- powiedziałam i zaczęłam pakować swoje książki. Kiedy na biurku było już czysto odwróciłam się do Hermiony.
-Do jutra- przytuliłam ją mocno na pożegnanie i poszłam za Danielem do Wieży Gryffindoru.
***
Hermiona
Potrzebuję biblioteki, w której znajdę wszystkie odpowiedzi na nurtujące mnie pytania, pomyślałam trzy razy i otworzyłam mahoniowe drzwi, żeby wejść do Pokoju Życzeń.
Postanowiłam wreszcie znaleźć dzisiejszych potomków Roveny Ravenclaw. Byłam już bardzo blisko odkrycia czy Lovegoodowie mieli z nią coś wspólnego.
Usiadłam w granatowym fotelu i zaczęłam szukać dalej. Na razie zatrzymałam się na Fionie McHaendy, która żyła w dziewiętnastym wieku. Nie mogłam znaleźć żadnych informacji o tym za kogo wyszła za mąż.
Odwróciłam głowę od grubych ksiąg i innych papierów, żeby spojrzeć na ciemnogranatową sowę siedzącą na srebrnej żerdzi.
-Pasitheo*- zwróciłam się do niej, a ona od razu podniosła główkę. Jej imię odkryłam niedawno. Było napisane pod godłem Ravenclawu wiszącym na jej szyi. Próbowałam szukać jakiś informacji na jej temat. Okazało się, że kiedyś była ona sową samej Roveny Ravenclaw, która przed swoją śmiercią umieściła ją w Pokoju Życzeń, aby mogła służyć przyszłym pokoleniom. Na początku to się sprawdzało, ale potem wszyscy zapomnieli o Pasithei.
Myślę, że w pewien sposób się zaprzyjaźniłyśmy. Na pewno była bardzo samotna i cieszyła się, że ktoś do niej w końcu przychodzi.
-Potrzebuję informacji na temat Fiony McHaendy- kiedy skończyłam, ona skinęła jedynie głową i poleciała szukać odpowiednich egzemplarzy.
Po chwili przyleciała z kilkoma księgami. Fiona McHaendy nie wyróżniała się jakoś szczególnie wśród innych czarodziejów. Gdyby nie to, że była czystej krwi oraz to, że zdobyła Order Merlina Pierwszej Klasy, na pewno bym nic o niej nie znalazła.
Przewróciłam pożółkłą i szorstką stronę rejestru zdobywców Orderu Merlina i szukałam jej nazwiska. W końcu znalazłam. Była zapisana na samym dole strony.

McHaendy Fiona
Czarownica czystej krwi, córka George’a i Leaslie McHaendy, żona Iryniusza Lovegooda.

Kiedy przeczytałam tę informację zatrzasnęłam księgę i spakowałam moje rzeczy do torby.
-Dziękuję ci Pasitheo!- krzyknęłam na odchodne.- Zobaczymy się później!
Wybiegłam z Pokoju Życzeń i rozejrzałam się. Byłam taka szczęśliwa. Musiałam jak najszybciej znaleźć Lunę i jej o tym powiedzieć.
Wyciągnęłam różdżkę i po krótkim machnięciu wyleciała z niej srebrna wydra, która skręciła za rogiem.
Powolnym krokiem skierowałam się w tę stronę. Potem usłyszałam za sobą jakiś huk. Od razu wyciągnęłam różdżkę i wycelowałam nią w stronę składziku na miotły.
Zanim zdążyłam zareagować drzwi szybko się otworzyły a w moim kierunku poleciał jakiś niebieski grot. Potem była już tylko ciemność.

----------
*Pasithea- imię zaczerpnięte z mitologii greckiej. Pasithea była boginią halucynacji :D Nawet mi sie podoba <3 Mam dość specyficzne poczucie humoru, więc raczej nie zrozumiecie.

Tak wiem, "wspaniały" moment żeby przerwać. ale jednak musiałam napisać coś takiego, żebyście ewentualnie tu wrócili ;) o ile ktoś jeszcze tu zagląda. Jak widzicie pojawił się nowy narrator- Annie. Jakoś to mi akurat nie wyszlo, ale nie miejcie mi tego za złe. Najlepiej utożsamiam się z Hermioną więc to z tych fragmentów mogę być dumna, choć chyba nie jest aż tak źle z innymi postaciami. Nastepnym razem jeśli Annie będzie narratorem, to to będzie coś ciekawszego ;)
Dobra już przestanę gadać. Czekam na Wasze komentarze. 
Hermiona :*



sobota, 13 grudnia 2014

Wena, a ja

Kochani, bardzo Was przepraszam. Niestety nie mam rozdziału ponieważ Wena wyjechała, nie wiem na jak długo. Mam nadzieję, ze jeszcze przed świętami wróci. Ale jak nie to nie martwcie się. I tak wpadnę tutaj z życzeniami świątecznymi.
Dziękuję tym osobom, które nadal tutaj wchodzą. Bez Was ten blog już by nie istniał.
Jak zapewne zauważyliście, zawsze staram się odpowiadać na każdy komentarz. Nie miejcie mi za złe, jeśli nie odpowiem. Trochę trudno to ogarnąć. Próbuje też odpowiadać na te stare komentarze albo po prostu takie przy starych notkach. Jak je czytałam to uśmiechałam się jak głupia do monitora, serio.
Jeszcze raz dziękuję Wam bardzo i serdecznie pozdrawiam.
Hermiona :*

sobota, 6 grudnia 2014

Rozdział 17

No nie spodziewałam się, że tak szybko mi pójdzie. Monia jest chora i nie jest w stanie poprawiać ale jestem ciekawa Waszej opinii, więc wstawiłam Wam niezabetowany. Ravy, ten rozdział ci się spodoba (przynajmniej tak myślę :D ). Ten rozdział jest chyba na razie najdłuższy ze wszystkich. Możecie go traktować jako prezent na mikołajki ode mnie :*
Proszę Was o komentowanie. Nie wiedziałam, że będę musiała to zrobić ale... jeśli przynajmniej trzy osoby (oprócz ciebie Ravy, bo ty zawsze mi piszesz na czacie albo mówisz w szkole :p ) nie skomentują, nie wstawię następnego rozdziału. Kochani, dla Was to tylko chwila a dla mnie ogromna przyjemność. Napiszcie chociaż "złe" albo "dobre". Widzę ile jest wyświetleń a ile komentarzy. Proszę Was, skomentujcie.
Czytasz= komentujesz.



***
Ginny
W Hogsmeade było strasznie zimno. Niebo było zakryte szarymi chmurami, lekko kropiło, a wiatr mocno wiał w oczy. Mimo okropnej pogody, większość hogwartckich uczniów szło w kierunku wioski. Było to ostatnie wyjście do niej przed Nocą Duchów. 
-No dalej Miona- popędziłam przyjaciółkę.
Szłyśmy wąską ścieżką w stronę małej wioski. Cudem wyciągnęłam Hermionę z Hogwartu.
-No co ty, w taką pogodę?- zapytała się z niedowierzaniem kiedy powiedziałam, że idziemy kupić sobie sukienki, ponieważ McGonagall postanowiła, że po uczcie będzie coś w stylu balu.- Przecież mogę założyć chociażby tą co miałam na urodzinach. Bardzo ją lubię i nie potrzebuje nowej- próbowała się wyplątać na milion różnych sposobów, jednak po niezliczonych prośbach i groźbach z moim upiorogackiem w roli głównej oraz prośbach Annie, której bardzo spodobał się mój pomysł, uległa.
-No idę, idę- powiedziała teraz zmęczonym głosem.- Dlaczego ty i Annie tak się uparłyście? Mogłabym sobie teraz siedzieć w bibliotece, zająć się Pierwotnym Pierścieniem, pouczyć się do owutemów albo chociażby ćwiczyć początkowe przemówienie, które muszę wygłosić z Draco- uśmiechnęłam się pod nosem tak żeby nie widziała. Już zaczęła go nazywać po imieniu. Trochę źle się czułam, nie mówiąc jej o tym co mi pokazał Harry, ale tak jak powiedział, chyba nie musimy za bardzo mieszać. Ron oddala się od Miony, co widać już na pierwszy rzut oka i ciągle gdzieś znika. Zakładam, że spotyka się z Parvati. No a Hermiona coraz bardziej „przyzwyczaja się” do Malfoya.- Czemu ta McGonagall tak się uparła?- rozpaczała dalej.- Przecież w poprzednich latach prefekci naczelni nie musieli nic mówić.
-Oj, już uspokój się Miona- przewróciłam oczami. Doszłyśmy do punktu aportacyjnego. Wyciągnęłam do niej ramię.- To co, Madame Malkin?
-Wszystko mi jedno- powiedziała zrezygnowana, dotknęła mojego ramienia i od razu przeniosłam nas na Pokątną.
Na Pokątnej lało, było strasznie ślisko i gdyby nie Miona to teraz bym leżała na zimnym bruku. Założyłyśmy kaptury i poszłyśmy do sklepu Madame Malkin. Po drodze spotkałyśmy parę znajomych dziewczyn z naszego rocznika, które też poszły na zakupy.
Weszłyśmy do sklepu i ściągnęłyśmy kaptury. Na szczęście w środku nie było nikogo oprócz właścicielki.
-Witam panie!- powiedziała i od razu do nas podeszła. Wyciągnęłyśmy różdżki i osuszyłyśmy ubranie.
-Szukamy jakichś dwóch sukienek na jutrzejszą Noc Duchów- powiedziałam do wesołej kobiety.
-Trzech- poprawiła mnie Miona a ja spojrzałam na nią ze zdziwieniem. Brązowowłosa machnęła różdżką, a przed nią zmaterializował się manekin.- Annie mnie prosiła, żebym też jej coś kupiła, a że jeszcze nie może nawet wychodzić do Hogsmeade to stworzyłam manekina, który ją odwzoruje- uśmiechnęła się do mnie z zadowoleniem i dumą.- Annie prosiła o jakąś niebiesko-czarną sukienkę- zwróciła się do Madame Malkin.
-To nie będzie trudne- powiedziała wesoło i zniknęła na zapleczu.
-Skąd wiesz, że będzie się jej podobała ta sukienka?- zapytałam cicho przyjaciółkę, kiedy się upewniłam, że sprzedawczyni nas nie usłyszy.
-Ocenę zostawiła tobie- powiedziała Miona. Zdziwiłam się, ale nie mogłam już nic powiedzieć, ponieważ już wróciła właścicielka.
Polubiłam Annie. Była bardzo mądra i oprócz książek, interesowała się też chłopakami i ciuchami, nie to co Hermiona. Była bardzo dojrzała i bardzo lubiłam z nią rozmawiać ale mimo to zdziwiłam się, że wybór zostawiła mnie. Mimo wszystko bardziej przyjaźniła się z Mioną.
-Może coś takiego?- wyrwał mnie z rozmyślań głos Madame Malkin.
Na manekinie zobaczyłam bardzo ładna błękitną sukienkę sięgającą kolan z grubym czarnym paskiem ze złotą klamrą. Na dole widniały czarne wzory układające się w różne kwiaty.
-Myślę, że jest piękna- powiedziała Hermiona.- Ginny?- zwróciła się do mnie.
-Chyba bym zmieniła odcień niebieskiego, żeby ładnie współgrał z oczami Annie. Może ciemny turkus?- zastanowiłam się. Czarownica machnęła różdżką i sukienka przybrała taką barwę jaką sobie wyobrażałam.- Teraz jest dobrze- powiedziałam.- Teraz zajmujemy się nami- powiedziałam i spojrzałam na przyjaciółkę, która chyba liczyła na to, że się jakoś wywinie i będzie mogła wrócić do swojej ukochanej biblioteki.
-No już dobrze- mruknęła. Miała minę obrażonego dziecka i o mało nie wybuchnęłam śmiechem.
Z wyborem mojej sukienki nie było ogromnego problemu, choć wybierałyśmy dosyć długo. Miona nadal była obrażona, ale grzecznie oceniała każdą sukienkę i jak w niej wyglądam. W końcu wybrałyśmy dla mnie krwistoczerwoną rozkloszowaną sukienkę do połowy uda.
-Jest idealna a ty w niej dobrze wyglądasz no i ładnie współgra z twoimi włosami. Jak Harry na ciebie spojrzy, to padnie- powiedziała.
-To teraz ty- powiedziałam a ona od razu zaczęła protestować.- Nie ma żadnego ale!
Kiedy się przebrałam zaczęłyśmy wybierać następną sukienkę. Było to o wiele trudniejsze. Czasem wkładała sukienki, które naprawdę bardzo dobrze by jej pasowały, ale ciągle marudziła, że albo za duży dekolt, albo zbyt duże rozcięcie na plecach, czy też, że jest za krótka.
W końcu wyszła do mnie w ładnej zielonej sukience z czarnym pasem.
-Nieźle, nieźle- usłyszałam za sobą znajomy głos.- Powinnaś wziąć tę sukienkę, Granger.
Odwróciłam się i zobaczyłam trzy osoby.
-Hej Wiewióreczko- odezwał się znowu Blaise, tym razem do mnie.
-Cześć Zabini- powiedziałam i zmroziłam go wzrokiem.
-Blaise ma rację- odezwał się stojący obok niego Malfoy.- Ta sukienka jest niezła i do tego będziesz mogła założyć naszyjnik ode mnie- mrugnął do gryfonki a na jej policzkach od razu pojawiły się rumieńce.
-Dzięki Draco, ale wolę kolor czerwony. Ginny po co kupować nową?- zwróciła się do mnie.- Przecież ta moja…
-Nie Miona. Wiem, że bardzo ją lubisz ale tym razem pójdziesz w nowej.
-Ruda ma rację- odezwał się za mną blondyn.- Ale skoro tak bardzo nie chcesz to dawaj następną- powiedział i usiadł obok mnie. Po drugiej stronie usiadł Blaise, a obok niego trzecia osoba, Pansy Parkinson.- Fajnie by było jakby nasze stroje na przemówieniu do siebie pasowały więc muszę wiedzieć jak będziesz wyglądać.
-Spadaj Malfoy- powiedziała Hermiona, ale tylko przewróciła oczami i wróciła do przebieralni.
-Nie miejcie jej tego za złe- odezwałam się cicho do ślizgonów.- Nienawidzi zakupów. Ledwo ją wyciągnęłam z Hogwartu, już chciała wracać do biblioteki- cała trójka wybuchnęła śmiechem ale od razu się zamknęła.
Z przebieralni wyszła Hermiona. Miała na sobie ładną czarną sukienkę do kolan. Bardzo ładnie w niej wyglądała, lecz jakoś tak nijako.
-Madame Malkin?- zawołałam w przestrzeń a kobieta od razu się pojawiła.- Czy może pani trochę ją… podrasować? Coś ze srebrem- zwróciłam się do niej.
Czarownica zaczęła wykonywać jakieś skomplikowane ruchy różdżką.
Na sukni Miony zaczęły pojawiać się różne wzory. Srebrne rośliny i jakieś runy, których nie umiałam odczytać. Wszystko ze sobą świetnie współgrało. Było takie tajemnicze i piękne. Madame Malkin skończyła wymachiwać różdżką.
-Wyglądasz wspaniale- powiedziałam cicho.- Ten naszyjnik z kotem będzie do tego idealnie pasować- powiedziałam i zobaczyłam, że rzuciła szybkie spojrzenie na Dracona ale on nie zwrócił na to uwagi, ponieważ był zbyt zajęty widokiem gryfonki w tej wspaniałej sukni.
-To prawda- odezwała się Parkinson.- Obróć się- rozkazała, a Miona wykonała powolny obrót.- Super- powiedziała na koniec.
-Jest bardzo ładna- powiedziała dziewczyna gładząc materiał.- Może być. Dziękuję, madame Malkin.
-Nie ma za co- powiedziała kobieta przyglądając się dziewczynie.- Bardzo dobry wybór. Zakładam, że teraz następni?- zwróciła się do ślizgonów.
-Spotkamy się w szkole- zwróciłam się do nich a potem spojrzałam na Mionę.- Choć, pakujemy sukienki i wracamy do zamku.
-Pójdziemy jeszcze do Esów i Floresów?- zapytała z nadzieją w głosie.
-Dobra- roześmiałam się.
Opuściłyśmy sklep Madame Malkin z trzema pięknymi sukienkami i poszłyśmy do księgarni.

***
 Hermiona
Szłam szybkim krokiem przez korytarz prowadzący do biblioteki. Chciałam pouczyć się do owutemów lub coś poczytać.
Przekroczyłam próg i wzięłam głęboki wdech, żeby poczuć zapach pergaminu. Skierowałam się do mojego stałego kącika, w którym zwykle przebywałam z Annie.
Ostatni miesiąc wyglądał mniej więcej tak samo. Lekcje, biblioteka, dormitorium, patrol, łóżko. Nauczyciele zaczęli coraz więcej od nas wymagać i było wielu uczniów, którzy po prostu się nie wyrabiali. Zawsze robiłam dokładne notatki, tak jak przez ostatnich siedem lat i robiłam lekcje na bieżąco, wiec nie miałam takiego problemu.
Najbardziej jednak lubiłam przebywać w bibliotece razem z Annie. Najpierw odrabiałyśmy lekcje, a potem rozmawiałyśmy na różne tematy zaczynając od naukowych po towarzyskie. Różnica wieku nam nie przeszkadzała. Często rozmawiałyśmy też o Danielu. Okazało się, że poznała się z nim w łódce, kiedy płynęli do zamku, a Annie się w nim zakochała. Uważałam, że miłość w tym wieku nie ma racji bytu ale skoro ja i Ron też poznaliśmy się w tym wieku, to może coś z tego wyjdzie.
Potem przychodził Daniel i szedł razem z Annie, a ja wracałam do mojego dormitorium. Czasami rozmawiałam z Draco na tematy dotyczące prefektów, ale też inne. Nadal nie wiedziałam jaki mam do niego stosunek.
Jednak często się zdarzało, że rozmawiałam z Ginny. Miałam dziwne wrażenie, że po mojej imprezie urodzinowej, zaczęła coś przede mną ukrywać. Ciągle mnie to niepokoiło, ale kiedy zaczynałam temat, Ginny zawsze jakoś udawało się wymknąć. Czasem do naszych rozmów przyłączała się Annie.
Bywały też takie dni, kiedy nie rozmawiałam ani z Draco, ani z Ginny, tylko zajmowałam się Pierwotnym Pierścieniem. Byłam już bardzo blisko odkrycia współczesnego rodu pochodzącego od Roveny Ravenclaw.
Później szłam na patrole, najczęściej z Draco, ale czasami chodziłam na patrole z Harrym. Po incydencie z Luną, na szczęście nic się nie działo. Tylko raz na jakiś czas, co zdarzało się raczej rzadko, znajdywaliśmy jakąś parę w składziku na miotły. Nienawidziłam takich sytuacji.
Po patrolach zawsze kładłam się spać. Coraz rzadziej śniły mi się złe sny, choć co jakiś czas się zdarzały i stwierdziłam, że do końca życia będę miała jakieś koszmary związane z wojną.
I tak wyglądało codziennie. Teraz usiadłam na krześle tam gdzie zwykle. Już miałam wyciągać książki kiedy coś mnie powstrzymało.
-Nie ma mowy- usłyszałam głos Rudej i podniosłam wzrok. Stała niedaleko z różdżką w ręku. Obok niej zobaczyłam Annie, która patrzyła na mnie w ten sam sposób co Ginny.- Dzisiaj Noc Duchów, a ty wygłaszasz przemówienie.
-Już się go nauczyłam i wychodzi mi dobrze. Nie rozumiem więc o co ci chodzi.
-Musisz wyglądać oszałamiająco- powiedziała Weasley’ówna jakby to była najoczywistsza rzecz pod słońcem, a mała blondynka obok niej tylko potakiwała.- Idziemy się przygotować. Już- spojrzałam na zegarek.
-Dziewczyny mamy jeszcze pięć godzin- mruknęłam ale od razu wiedziałam co będzie. Zawsze kiedy było jakieś większe wydarzenie, Ginny kazała mi się szykować parę godzin wcześniej.
-Nie kłóć się ze mną i choć- już otwierałam usta, żeby się sprzeciwić kiedy odezwała się Annie.
-Proszę cię, Miona- spojrzała na mnie swoimi pięknymi zielonymi oczami i po prostu uległam.
Kiedy już znalazłyśmy się w moim dormitorium, zaczęły się wielkie przygotowania. Najpierw zajęłyśmy się Annie. Czesanie, układanie, makijaż… Zajęło to nam więcej niż godzinę.
-Wyglądasz ślicznie- powiedziałam do niej.- Daniel padnie z zachwytu- machnęłam różdżką i w kącie mojego pokoju zmaterializowało się ogromne lustro w złotej ramie. Dziewczynka obróciła się w tamtą stronę i otworzyła szeroko usta ze zdumienia.
-Czy to na pewno ja?- powiedziała cicho, upewniając się. Miała na sobie sukienkę, którą kupiłyśmy dla niej u Madame Malkin. Włosy zostały spięte dzięki moim czarom w skomplikowanego warkocza, zawiniętego w koka. Przyozdobiłyśmy je wiroczkami turkusowymi*, które wypatrzyłyśmy w jednej z witryn wracając z Esów i Floresów. Twarz dziewczynki umalowałyśmy lekko ale nie zbyt mocno, ponieważ nie było to potrzebne.
-Tak, to ty- roześmiała się Ruda.- Wyglądasz wspaniale.
-Dziękuję wam- powiedziała i rzuciła się na szyję najpierw Rudej, a potem mnie.
Potem zajęłyśmy się Weasley’ówną. Mała blondynka bardzo mi pomogła.
Ginny została przebrana w swoją sukienkę. Postanowiłyśmy nie spinać jej włosów. Były lekko pofalowane i idealnie się układały na jej ramionach.
Potem dziewczyny zajęły się mną. Nie wiedziałam ile to zajęło.
-Gotowe- powiedziała Ruda po jakimś czasie, który dla mnie był wiecznością.
Odwróciłam się w stronę lustra. Miałam na sobie tę samą sukienkę co wczoraj ale wyglądałam zupełnie inaczej. Dziewczyny postanowiły zostawić moje włosy rozpuszczone ale mimo wszystko wpięły w nie srebrną lilię. Byłam umalowana dosyć mocno ale nadal naturalnie. Na szyi miałam wisiorek od Dracona. Nie ściągałam go od wtedy kiedy mi go założył.
-No nieźle dziewczyny- powiedziałam cicho, a one uśmiechnęły się do siebie.- Dziękuję- powiedziałam i przytuliłam je.
Wyszłyśmy z mojego dormitorium. Pożegnałam się z dziewczynami, które poszły przez skrót do Pokoju Wspólnego Gryffindoru. Chwilę potem ze swojego pokoju wyszedł Draco.
Miał na sobie zwykły czarny garnitur, który idealnie kontrastował z jego bladą skórą. Jego koszula była w tym samym kolorze. Jedynie wyróżniała się srebrna lilia w kieszonce jego marynarki.
-Wyglądasz wspaniale- wyrwał mnie z rozmyślań.
-Dziękuję, ty też dobrze wyglądasz- odparłam.- No to chodźmy.
Wzięłam go pod ramię i poszliśmy do Wielkiej Sali.
Pierwszym co zobaczyłam, były ogromne dynie Hagrida latające pod sufitem. Wokół latały nietoperze, a ściany były przyozdobione pajęczynami. Wszędzie było pełno duchów.
-Gotowa?- zapytał szeptem Draco.
-Tak- powiedziałam i razem z nim skierowałam się w stronę stołu.
Wszyscy odwracali głowy i patrzyli na nas z zaciekawieniem. Wiele dziewczyn podziwiało moją sukienkę i patrzyły na mnie z zazdrością, a chłopacy patrzyli na mnie jak w obrazek. Postanowiłam ich wszystkich zignorować i skupić się na mocnym ramieniu Malfoya, który był dla mnie oparciem.
Usiedliśmy obok siebie. Po krótkiej chwili od stołu wstała McGonagall.
-Witam was z okazji dzisiejszej Nocy Duchów!- zaczęła.- Na początku roku szkolnego zapowiadałam, że w właśnie dzisiaj przybędzie nasz nowy nauczyciel transmutacji. Powitajmy gromkimi brawami profesora Aberfortha Dumbledore’a!- od stołu wstał mężczyzna z siwą brodą i przenikliwymi niebieskimi oczami, który bardzo przypominał swojego zmarłego brata. Wszyscy zaczęli klaskać, a ja zaczęłam się zastanawiać, dlaczego Aberforth nie mógł przybyć do szkoły we wrześniu.- Profesor Dumbledore był na ważnej misji, dlatego też nie mógł przybyć do naszej szkoły we wrześniu- powiedziała dyrektorka, jakby czytając mi w myślach.- A teraz, czas na ucztę!- zakończyła swoją przemowę i usiadła.
Na talerzach od razu pojawiły się różne potrawy. Nie jadłam zbyt dużo, zadowoliłam się jedynie kawałkiem puddingu.
-Za chwilę musimy się zbierać- powiedziałam do blondyna.- Przemówienie.
-A, no tak- powiedział i wstaliśmy od stołu.
Skierowaliśmy się na środek Wielkiej Sali. Wszyscy umilkli.
-Witamy was drodzy uczniowie- zaczął Draco.
-Jako prefekci naczelni- powiedziałam.- Chcieliśmy was zaprosić na bal z okazji Nocy Duchów.
-Będzie to pierwszy haloweenowy bal w naszej szkole- powiedział Draco.- Proszę, żeby wszyscy wstali- Wszyscy uczniowie wstali. Wyjęłam różdżkę z tajemniczej kieszonki, którą sobie dorobiłam wczoraj od razu po powrocie do zamku, machnęłam nią i stoliki od razu zniknęły.
-Zapraszamy do zabawy- powiedziałam kończąc i usłyszałam pierwsze nuty walca.
-Chodź, musimy dać przykład- szepnął do mnie Draco i wyciągnął rękę, prosząc mnie do tańca. Przyjęłam ją i wyszliśmy na środek Wielkiej Sali. Bez stolików wydawała się jeszcze większa niż dotychczas.
Zaczęliśmy tańczyć. Po kilku sekundach dołączyły się do nas inne pary aż w końcu wszyscy znajdowali się na parkiecie.
-Dlaczego zawsze tańczymy walca?- zapytałam ślizgona.
-Ponieważ to wspaniały taniec i zawsze nim się rozpoczyna bale w świecie czarodziejów- odpowiedział i spojrzał mi w oczy.
-Ale chodzi mi o to dlaczego zawsze my tańczymy walca.
-Nie mam pojęcia- powiedział i wzruszył ramionami.
Wirowaliśmy tak jeszcze bardzo długo. Ciągle patrzyłam w jego stalowoszare oczy.
-Odbijamy- usłyszałam za sobą głos Rona. Odwróciłam się do swojego chłopaka. Spojrzałam jeszcze przepraszająco w stronę Dracona i poszłam w stronę Weasleya.
Przez cały czas tańczyłam tylko z rudzielcem. Co jakiś czas próbowałam wypatrzyć Malfoya ale nie udawało mi się to. Trochę się zaniepokoiłam, ale doszłam do wniosku, że przecież sobie poradzi.
Zauważyłam Annie i Daniela tańczących razem i uśmiechnęłam się do siebie. Potem wypatrzyłam Ginny z Harrym, a obok nich Blaise’a z Pansy i przypomniała mi się sytuacja z imprezy urodzinowej.
-Ron- powiedziałam po jakimś czasie.- Chcę już iść, jestem zmęczona.
-Dobrze, chodź- objął mnie w talii i wyszliśmy z Wielkiej Sali.
Szliśmy przez ciche korytarze. Słychać było jedynie stukot moich niskich obcasów. Obrazy były wyjątkowo puste i doszłam do wniosku, że pewnie poszli odwiedzić swoich kolegów na dole, popatrzeć na uczniów i po prostu pogadać.
-Chodź- powiedział Ron i wepchnął mnie do jakiejś starej pustej klasy. Wszedł za mną, zamknął za nami drzwi i machnął w tamtą stronę różdżką.
-Ron, ale co ty…- nie zdążyłam dokończyć, ponieważ od razu poczułam jego ciepłe usta na swoich.- Ron- powiedziałam kiedy się na chwilę ode mnie oderwał.- nie teraz. Jestem zmęczona.
Ale on mnie nie słuchał. Pocałował mnie jeszcze raz a ja zaczęłam się cofać, aż w końcu poczułam za plecami ścianę. Coś mi tu nie grało. Poczułam się zagrożona.
-Ron- powiedziałam ostrzegawczo.
-Och, Mionko, tyle na to czekałem- powiedział Weasley a ja zrozumiałam o co mu chodzi.
-Co w ciebie wstąpiło? Ile razy ci mówiłam, że nie chcę- chciałam jeszcze coś powiedzieć ale znowu mnie uciszył pocałunkiem. Zaczęłam się wkurzać.- Ronald, nie chcę- powiedziałam stanowczo. Poczułam jego rękę na moim udzie.- Nie!- chciałam go odepchnąć ale przytrzymał mi ręce z tyłu.
Nie wiedziałam co robić. Dlaczego nie założyłam bransoletki od Ginny? Mogłabym w ten sposób wezwać pomoc. Ale potem sobie uświadomiłam, że ona też jej nie założyła więc nawet gdybym ją miała to to by mi nic nie dało.
Krzyczenie o pomoc też było bezsensowne. Zapewne Weasley rzucił Muffliato.
Gdybym tylko mogła sięgnąć po różdżkę… Jednak ze skrępowanymi rękami nie mogłam nic zrobić, a Ron zaczął sobie pozwalać na zbyt wiele. Zaczęłam myśleć gorączkowo. Postanowiłam zmienić taktykę.
-Ron- powiedziałam najbardziej zmysłowym głosem na jaki było mnie stać. Oderwał się ode mnie na ułamek sekundy i to mi wystarczyło. Zanim zdążył się zorientować sięgnęłam po różdżkę.
-Drętwota!- krzyknęłam a chłopak wylądował na podłodze.
-Jak śmiałeś w ogóle to zrobić?!- wrzasnęłam a po każdym słowie posyłałam w stronę rudzielca czerwony grot.- Czy naprawdę myślałeś, że nie zdołam się obronić?!- kolejna seria promieni z różdżki. W moich oczach zaczęły zbierać się łzy. Jak on mógł? Czy to był na pewno Ron? Przecież on czegoś takiego by nie zrobił.- Petrificus totalus- szepnęłam cicho a chłopak znieruchomiał.- Musisz się nauczyć, że kiedy kobieta mówi nie, to znaczy nie- powiedziałam z bólem. Teraz nie czułam gniewu, lecz smutek.
Czy to naprawdę był mój przyjaciel? Mój chłopak? Czy ja go w ogóle kochałam? Kiedy teraz nad tym myślałam, doszłam do wniosku, że zaczęłam chodzić z Ronem tylko dlatego, że w czasie wojny był dla mnie jedynym oparciem. Oczywiście był jeszcze Harry, ale on zawsze był dla mnie jak brat.
Ja go nie kochałam. Teraz byłam już tego pewna.
-Ron, to jest koniec- szepnęłam ze łzami w oczach i wybiegłam z pustej klasy nie oglądając się za siebie.

***
Draco
-Moi drodzy, koniec zabawy! Wszyscy do łóżek- powiedziała McSztywna i wszyscy zaczęli się zbierać.
Próbowałem wypatrzeć w tłumie Hermionę, ale od naszego walca jej nie widziałem. Łasica też nigdzie nie było widać.
-Panie Malfoy- usłyszałem za sobą głos profesorki.- Dzisiaj patrolem zajmą się nauczyciele. Może pan już iść.
-Dobrze, pani profesor- powiedziałem i poszedłem na piąte piętro.
-Felix Felicis- powiedziałem do obrazu i wszedłem do środka.
W kominku hulał ogień, a na kanapie leżała Hermiona. Płakała.
Nie wiele myśląc usiadłem na skraju kanapy i ją objąłem. Ona od razu wtuliła się we mnie i przez cały czas płakała. Musiało to być coś naprawdę poważnego, ponieważ płakała bardzo długo.
-Co się stało?- zapytałem szeptem. Nadal nie mogła się uspokoić.
-Boo-oo-o Ron próbowa-a-ał… próbował- starała się dokończyć ale ja już wiedziałem o co jej chodzi. Od razu wezbrał we mnie gniew.- Spokojnie- powiedziała od razu, kiedy wyczuła, że się spiąłem. Przełknęła ślinę, żeby zapanować nad głosem- Nic mi się nie stało. Myślisz, że on zdołałby coś takiego zrobić? Mi?- uśmiechnęła się smutno a ja bez słowa ją przytuliłem.- Po prostu nie mogę uwierzyć w to, że Ron próbował coś takiego zrobić. Mówiłam nie, ale mnie nie słuchał- głos jej się załamywał.- Przecież znamy się od lat. Nigdy bym nie pomyślała…
-Cii- uciszyłem ją tylko.- Już ze spokojem. Wychodzi na to, że Łasic jest rzeczywiście taki głupi na jakiego wygląda- podsumowałem a ona spojrzała na mnie karcąco.- No co? Przecież każdy chyba wie co znaczy słowo nie.
-Myślę, że on nie był świadomy tego co robi.
-Niby jak? Hermiono- powiedziałem i poczułem, że wstrząsnął nią dreszcz.- Nikt nie mógłby rzucić Imperiusa w tej szkole. Nie po zabezpieczeniach, które zostały tutaj założone. Poza tym, kto- oprócz mnie choć ja nie jestem takim idiotą, żeby zrobić coś takiego, dodałem w myślach.- Chciałby  was poróżnić?
-Chyba masz rację- powiedziała wciąż niepewna Hermiona.
-Dobra, już o tym nie myśl- powiedziałem i uniosłem jej podbródek tak, żeby spojrzała mi w oczy.- Czy robił to świadomie, czy też nie, nie daj mu satysfakcji. Jutro będziesz go ignorować i będziesz dla niego chłodna, dopóki to się nie wyjaśni, dobrze?- zapytałem a ona kiwnęła na potwierdzenie głową.- I nie płacz już- otarłem samotną łzę, którą miała na policzku. Wokół jej oczu było pełno rozmazanego tuszu. Wyjąłem różdżkę, machnąłem nią i jej makijaż wrócił do poprzedniego stanu.- On nie jest tego wart. Poza tym, taka ładna dziewczyna jak ty nie powinna płakać- spojrzała na mnie oszołomiona. Widocznie nie spodziewała się usłyszeć komplementu od swojego byłego wroga.
Potem jednak się otrząsnęła i oparła głowę na moim ramieniu.
-Dziękuję. Nie wiem co bym bez ciebie zrobiła, Draco- powiedziała a ja się uśmiechnąłem na dźwięk mojego imienia. Tak ładnie brzmiało wypowiedziane przez nią.
W kominku nadal tańczyły płomienie. Oparłem swoją głowę o głowę Hermiony. Ostatnim co pamiętam był słodki cynamonowy zapach.


---------
*Wiroczki turkusowe- magiczne kwiaty wymyślone przeze mnie :D nazwa nie pochodzi z żadnego języka, tylko z mojej głowy ;)
Często w blogach dramione mnie wkurza, że autorzy robią z Hermiony taką bezbronną dziewczynę, która najczęściej zostaje skrzywdzona przez Rona np. właśnie przez gwałt. Jak dla mnie to jest okropne. Przecież Hermiona przeżyła wojnę, jest bardzo mądra i umie się pojedynkować, a ponieważ u mnie Mionka zawsze nosi ze sobą różdżkę, nawet jeśli jest w sukience, to wykorzystałam to :D
Kolejny rozdział nie wiem kiedy się pojawi ale najprawdopodobniej za tydzień. Proszę o SZCZERE opinie. Nawet szczere do bólu.

Pozdrawiam Was,
Hermiona :*