Rozdział dedykuje Schabowi (tak to się odmienia? xD). Dziękuję za to, że w ogóle to przeczytałeś i za to, że mnie wspierasz i możesz znaleźć czas na poprawianie tego beznadziejnego czegoś :D
Co do rozdziału- nawet mi się podoba chociaż narracja z Annie znowu mi nie wyszła, ale cóż, postaram się następnym razem poprawić. Za zakończenie najprawdopodobniej mnie zabijecie, ale po coś musicie tutaj wrócić, prawda?
Przestanę nawijać. Zapraszam do czytania i bardzo proszę o szczere komentarze pod rozdziałem ;)
***
Luna
-Mam nowe informacje o Pierwotnym Pierścieniu- powiedziała wydra.-
Spotkajmy się w bibliotece. Wszystko ci opowiem.- Po tych słowach zwierzątko
rozpłynęło się w powietrzu.
Nie zwracając na nic uwagi poszłam w stronę biblioteki. Wiedziałam, że
witrażki sagesowe* w końcu Mionie pomogą. Te małe stworzonka często potrafią
pomóc przy łamigłówkach lub lekcjach. Pierwszego witrażka widziałam kiedy
miałam dziewięć lat. Poszliśmy z tatą do Esów i Floresów, ponieważ mieszkają
one w bibliotekach. Są malutkie i wyglądają jak kolorowe szkiełka. Potem
widziałam je tu w Hogwarcie. Zawsze były chętne do pomocy, kiedy nie mogłam
znaleźć jakiejś książki, a widziałam, że pani Pince jest zajęta.
Właśnie miałam zejść na piąte piętro kiedy coś stanęło mi na drodze, ale
niestety nie zdążyłam wyhamować i walnęłam z całej siły w przeszkodę.
Spodziewałam się bolesnego upadku, ale nic takiego nie nastąpiło.
-Uważaj jak chodzisz Lovegood- usłyszałam zimny głos osoby, która uratowała
mnie przed spotkaniem z podłogą. Odchyliłam głowę i zobaczyłam stalowoszare
tęczówki, kojarzące mi się z futerkiem ględatka pospolitego.
-Ty też mógłbyś czasem uważać Malfoy- odparłam.- Te gnębiwtryski pomieszały
ci jeszcze bardziej w głowie- powiedziałam, a on tylko przewrócił oczami. Nie
miałam co prawda przy sobie swoich okularów, ale kiedy je miałam na początku
roku, zauważyłam, że wokół tego ślizgona było ich pełno. Gnębiwtryski gromadzą
się tak tylko przy osobie zakochanej, dlatego tacy ludzie są zawsze roztargnieni.
-Tak, tak, Lovegood- pomógł mi normalnie stanąć na nogach i się ode mnie
odsunął.- Czy widziałaś gdzieś może Hermionę?- spojrzałam na niego zdziwiona.-
No wiesz, taka gryfonka, przyjaciółka Pottera…- zaczął tłumaczyć takim tonem,
jakby mówił do dziecka.
-Przecież wiem o kogo ci chodzi- machnęłam leniwie ręką.- Po prostu
zastanawiałam się po co jej szukasz. Na razie nie będziesz mógł z nią
porozmawiać bo się ze mną umówiła, a to bardzo ważne. Jak skończymy rozmawiać
to ją do ciebie przyślę.
-Dobra. Powiedz jej, że będę w naszym pokoju wspólnym- powiedział i
odwrócił się w stronę korytarza na piątym piętrze, a ja zwyczajnie poszłam do
biblioteki.
Usiadłam przy dziale z magicznymi stworzeniami i wybrałam dosyć gruby tom,
żeby się nie nudzić. Hermiona powinna niedługo przyjść, ale stwierdziłam, że
trochę zdążę przeczytać.
Zaczęłam przeglądać księgę. Na początku autor opisał podstawowe stworzenia,
takie jak hipogryf, gnom czy akromantula. Chyba nie miał zbyt wielkiej wiedzy
na ich temat. Przecież akromantule są takie urocze i potrafią nam wskazać drogę
jeśli się zgubimy, a on opisał je jako niebezpieczne i krwiożercze bestie. Jad
gnomów potrafi czynić cuda. Jeden z nich ugryzł mnie na ślubie Billa i Fleur.
Potem bardzo dużo malowałam i całkiem nieźle mi to wychodziło.
Oderwałam się na chwilę od lektury i spojrzałam za okno. Niebo robiło się
już pomarańczowe, a Miona nadal nie przyszła.
Zatrzasnęłam księgę, odłożyłam na półkę i ruszyłam na poszukiwanie
Hermiony. Nie wiedziałam od czego bym mogła zacząć, więc skierowałam się do
Wieży Gryffindoru. Może akurat spotkam Neville’a, Ginny albo Harry’ego i
powiedzą mi czy jest w środku.
Kiedy dotarłam przed portret Grubej Damy, był tam tylko Seamus.
-Hej Seamus, czy Miona jest może u was?- zapytałam chłopaka.
-Nie widziałem jej, ale poczekaj tu chwilę- powiedział i zniknął na chwilę
za portretem.- Nie ma- wychylił się zza ramy.
-Dobra, dzięki- pożegnałam się i zaczęłam odczuwać niepokój. Coś musiało
się stać.
Zaczęłam krążyć w tę i z powrotem. Gdzie mogłabym jej szukać? W bibliotece
jej nie ma. W Wieży Gryffindoru też nie. Potem jednak przypomniałam sobie, że
Ginny wspominała mi, iż Hermiona szuka informacji o Pierwotnym Pierścieniu w
Pokoju Życzeń.
Pobiegłam szybko w tamtym kierunku wyciągając po drodze różdżkę. Na pewno
musiało się coś stać. Gdyby nie mogła teraz ze mną rozmawiać na pewno by się ze
mną nie umawiała.
Wyszłam zza rogu i pierwszym co zobaczyłam było bezwładne ciało gryfonki na
posadzce.
-Hermiona!- podbiegłam do nieprzytomnej dziewczyny i ukucnęłam przy niej.
Była okropnie blada, obok leżały jej rzeczy. Sprawdziłam puls i odetchnęłam z
ulgą. Żyła.
W otwartym składzie na miotły leżała jeszcze jedna osoba- Hanna Abbott.
Podniosłam różdżkę i torbę należącą do Hermiony. Potem wstałam i z pomocą
zaklęć przetransportowałam je do Skrzydła Szpitalnego.
***
Hermiona
Cisza, ciemność, ból. Czułam się tak, jakbym znajdowała się w jakimś
czarnym dole. Żadnej osoby, która mogłaby mi pomóc załagodzić cierpienie. Nie
wiedziałam ile to trwa. Straciłam poczucie czasu. Chciałam jak najszybciej się
z tego wyrwać. Jak długo mogę tak leżeć? Co mnie w ogóle trafiło? Aha, już
wiem, jakiś fioletowy grot. Chwila, on był niebieski. Chyba coś o tym zaklęciu
czytałam. Osoba trafiona takim czymś była jak w zamknięciu lub klatce, z której
nie da się wyjść. Tylko cisza, ciemność,ból. Ale gdzie ja to czytałam? To było
chyba coś z czarnej magii, a takie książki czytałam tylko przed wyprawą w
poszukiwaniu horkruksów. Wiem!„Tajemnice
najczarniejszej magii” z gabinetu Dumbledore’a. Z tego dziwnego transu może
mnie wybudzić tylko przerobiony eliksir Squintella, wynaleziony przez Henryka
Devillon. Miejmy nadzieję, że Slughorn ma go w magazynie, nie mogę wytrzymać
tego bólu. A jeśli pani Pomfrey nie rozpozna mojej przypadłości? To zaklęcie
jest bardzo stare i bardzo, ale to bardzo złe. Jak nie ona to ktoś inny,
przecież w szkole roi się od dzieci byłych śmierciożerców, chociażby taki
Draco. Myśl o nim trochę złagodziła ból. Zaczęłam myśleć o nim, moich
rodzicach, o Ginny, Harrym i Annie, a mój ból stał się do zniesienia.
Wreszcie poczułam jakiś ostry zapach, a na języku poczułam ciepłą
substancję. Nareszcie! Poczułam jak eliksir zaczął kojąco działać na mój
organizm. Ból powoli ustawał i zaczęłam słyszeć różne rzeczy.
-…dziękujemy profesorze Slughorn- usłyszałam obok swojego łóżka. Był to
głos, który bardzo dobrze mi się kojarzył. A no tak, to był Draco.
-Na merlina, miejmy nadzieję, że zadziała- usłyszałam płaczliwy głos Annie.
Było w nim tyle smutku, że chciałam od razu zerwać się z łóżka i przytulić ją
mocno do siebie, ale byłam sparaliżowana.
-Oczywiście, że zadziała- powiedziała Ginny. Po jej głosie wiedziałam, że
długo płakała.- Dobrze, że wiedziałeś co to jest, Malfoy. Nie wiedziałam, że
kiedykolwiek to zrobię, ale dzięki fretko.
-Koniec odwiedzin- usłyszałam gdzieś po prawej stronie głos pielęgniarki.-
Na razie się nie obudzi, a wy też musicie odpocząć.
-Ale proszę pani…- zaczął Harry. No tak, zawsze chce zostać i walczyć.
-Nie ma dyskusji- skończyła ostro pani Pomfrey.
Po tej krótkiej wymianie zdań wszyscy zaczęli się ze mną żegnać.
-Do zobaczenia Mionka- powiedziała najpierw Annie i przytuliła się do mnie
mocno zostawiając na moim policzku parę łez.
-Wracaj do nas szybko- usłyszałam Ginny i poczułam jak mnie na chwilę
obejmuje.
-Przepraszam Hermiono- powiedziała cicho Luna, a jedna z jej łez skapnęła
na moje nieruchome ramię.
-Pa Mionka- tym razem Harry podszedł do mojego łóżka i tylko uścisnął moją
rękę.
-Pa- obecność Rona mnie zdziwiła, ale nie miałam czasu nad tym rozmyślać.
Później wszyscy wyszli. Miałam ochotę zapewnić ich, że wszystko ze mną
dobrze i przytulić po kolei. Nigdy nie lubiłam patrzeć na smutek innych,
szczególnie jeśli byli to moi przyjaciele.
Pani Pomfrey poszła do swojego pokoju i zapadła cisza. Po chwili jednak
usłyszałam ciche kroki i poczułam, że ktoś siada obok mnie.
-Cześć Miona- usłyszałam głęboki głos ślizgona.- Pomyślałem, że tu z tobą
zostanę, bo z doświadczenia wiem, że osoba po zażyciu eliksiru strasznie się
nudzi- powiedział i objął moją dłoń. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego
jakie mam zimne ręce.- Kiedyś dostałem tym od mojej uroczej cioci Bellatrix-
powiedział ironicznie.- Ojciec nie miał eliksiru i musiałem siedzieć w tej
czarnej pułapce o wiele dłużej niż ty. Czas się dla mnie zatrzymał i nie
wiedziałem ile tak leżałem. Potem mama mi powiedziała, że dwa tygodnie byłem…-
jego historia zaczęła mnie usypiać. Nie ma to jak zasnąć w śnie.
***
Draco
Pierwszym co poczułem po przebudzeniu, był okropny ból pleców. Najwyraźniej
zasnąłem, kiedy patrzyłem wczoraj jak Hermiona śpi. Wyprostowałem się i
przeczesałem palcami włosy.
-Dzień dobry Miona- szepnąłem do dziewczyny, a ona lekko się poruszyła.
-Dzień dobry Draco- powiedziała chrapliwym głosem i ścisnęła moją dłoń. No
tak, eliksir już zrobił to co trzeba.- Zostałeś?- powiedziała z
niedowierzaniem.
-Jasne- odpowiedziałem.
Przeciągnęła się i otworzyła powoli swoje orzechowe oczy. Chciała się od
razu podnieść, ale ją powstrzymałem.
-Nie przemęczaj się na razie. Też tak miałem i uwierz mi, jeśli się
podniesiesz, to ból rozsadzi ci czaszkę- po moich słowach przewróciła oczami i
z powrotem opadła na poduszki.
-Nienawidzę bezczynności- burknęła.- O merlinie!- krzyknęła i spojrzała na
mnie.- Jak długo spałam? Co dzisiaj mamy? A lekcje? Notatki?
-Spokojnie, nie przejmuj się- zaśmiałem się cicho.- Ja ci pożyczę swoje
notatki. A odpowiadając na wcześniejsze pytanie, mamy piątek. Spałaś tylko
cztery dni.
-Panie Malfoy- usłyszałem za sobą krzyk Pomfrey.- Proszę iść na lekcje!
Przecież wie pan, że o tej godzinie nie można odwiedzać pacjentów.
-Dobrze zaraz pójdę, proszę pani- powiedziałem i przytuliłem Hermionę.
-Jak ci się udało tutaj zostać?- szepnęła mi do ucha.
-Zaklęcie Kameleona- odszepnąłem, a potem poszedłem na lekcje.
***
Annie
-Obudziła się?- zapytałam od razu Dracona Malfoya. Kiedy wszedł do Wielkiej
Sali od razu do niego podbiegłam.
-Skąd mam wiedzieć?- zapytał.
-Widziałam jak używasz Zaklęcia Kameleona i zostajesz w Skrzydle
Szpitalnym- powiedziałam i się uśmiechnęłam triumfalnie.- Obudziła się?
-Tak- powiedział cicho Malfoy i zanim zdążył zareagować uwiesiłam się na
jego szyi.
-Dziękuję, dziękuję, dziękuję- przez cały czas powtarzałam.
-No już, spokojnie- powiedział i objął mnie na chwilę.- Ale idź do niej po
lekcjach, inaczej Gryffindor straci punkty.- Chciałam od razu zaprotestować,
ale od razu ugryzłam się w język. Mógłby mi odjąć punkty za pyskowanie
prefektowi naczelnemu.
-Jeszcze raz dziękuję- powiedziałam tylko i poszłam w stronę Daniela.
Poszliśmy na transmutację. Polubiłam profesora Dumbledore’a. Jest bardzo
miły, choć dosyć surowy. Robiłam starannie notatki pierwszy raz w Hogwarcie,
chciałam, żeby lekcje jak najszybciej się skończyły.
Na innych lekcjach ćwiczyliśmy rzeczy, które miałam już perfekcyjnie
opanowane i zdobyłam czterdzieści punktów dla Gryffindoru.
-Możecie już wychodzić- powiedział na ostatniej lekcji profesor Flitwick.
Spakowałam szybko książki do torby i, wyjątkowo, jako pierwsza wyszłam z klasy
i popędziłam do Skrzydła Szpitalnego.
Hermiona właśnie siedziała i czytała książkę, jakżeby inaczej.
-Miona!- krzyknęłam i rzuciłam się jej na szyję.- Tak się o ciebie
martwiłam! Gdyby nie Draco Malfoy…- nie powiedziałam już nic więcej, bo
zaczęłam płakać ze szczęścia i nie mogłam już wykrztusić z siebie ani słowa.
-Cii, spokojnie- objęła mnie i zaczęła nami kołysać w przód i w tył.-
Nigdzie się na razie nie wybieram, nie martw się.
-I bardzo dobrze- usłyszałam za sobą głos Harry’ego Pottera.- Jak się
czujesz Mionka?
-Nie najgorzej- odpowiedziała nadal mnie tuląc.- Jeśli wszystko będzie
dobrze to będę mogła już dzisiaj wieczorem wrócić do swojego dormitorium-
bardzo się ucieszyłam słysząc tę wiadomość i mocniej się do niej przytuliłam.-
Właśnie, Annie- powiedziała, a ja podniosłam głowę, żeby na nią spojrzeć.-
pamiętaj, że jutro idziemy na mecz quidditcha.
-Ale jesteś pewna?- zapytałam z lekkim wahaniem. Mimo wszystko Miona dostała
niedawno czarnomagicznym zaklęciem i chyba nie powinna się za bardzo
przemęczać.
-Na sto procent- odparła i uśmiechnęła się do mnie ciepło.
-Dziękuję- powiedziałam już chyba po raz setny dzisiaj.
-Dobra mała, bo ją udusisz- odezwał się Chłopiec-Który-Przeżył. Oderwałam
się od Hermiony i stanęłam obok jej łóżka.
-Annie?
-Tak, Miona?
-Zrobiłaś lekcje?- kiedy się mnie o to zapytała stanęłam jak wryta.
Pierwszy raz nie zrobiłam od razu zadania domowego.
Bez słowa poleciałam od razu do biblioteki, słysząc za sobą ciche śmiechy.
***
Hermiona
-Dziękuję ci- powiedziałam do blondyna i przyjęłam od niego stos papierów.
-Masz szczęście. W tym tygodniu nie robiliśmy nic nowego. Trochę mi ciebie
brakowało na eliksirach ale jakoś sobie poradziłem- powiedział i uśmiechnął się
do mnie ciepło.
-To dobrze. Przynajmniej nie będę miała aż takiego problemu. - odetchnęłam
z ulgą.- A jak się czuje Hanna?- zapytałam. Okazało się, że w tamtym składziku
na miotły znaleziono Hannę Abbott. Powiadomił mnie o tym Harry. Jak widać
poszukiwacze Pierścienia nie próżnują i szukają nie tylko wśród krukonów.
-Na razie jeszcze się nie obudziła- odpowiedział Draco.- Ale pani Pomfrey
mówi, że niedługo powinna się ocknąć- rozejrzał się po skrzydle i podszedł do
mnie bliżej.- Poprosiła mnie, żebym pomógł jej zdiagnozować Hannę- zaczął
szeptem.- Dostała naprawdę paskudnymi klątwami. Większość była z czarnej magii
i to bardzo starej. Ta osoba musiała się nieźle na tym znać- zakończył i
odsunął się ode mnie.
-Dziękuję. A teraz jeśli pozwolisz, trochę się pouczę oraz przepiszę
notatki- po tych słowach przytuliliśmy się na pożegnanie i poszłam przykryć się
kołdrą.
Rozłożyłam notatki,a tuż po tym zaczęłam się uczyć. Po jakichś dwóch
godzinach usłyszałam kroki na korytarzu.
-Mionka- usłyszałam głos rudzielca.- Czy możemy porozmawiać?
------------
*Witrażki sagesowe- stworzenia magiczne wymyślone przeze mnie. Są to małe stworzonka wyglądające jak malutkie witraże. Sagesse- we francuskim mądrość, a że nie chciałam nazwać witrażków mądrymi to wymyśliłam sagesowe. Jak zapewne zauważyliście, często zapożyczam słówka z francuskiego (ponieważ sie go uczę :3 ) lub z łaciny (bo lubię ten język i często po prostu mi pasuje, ładnie brzmi i w ogóle).
Tak, oczy Was nie mylą, tutaj jest koniec. Myślę, że chyba nie zamknę opowiadania w trzydziestu rozdziałach, tak szybko się mnie nie pozbędziecie 3:)
Proszę o komentarze. Bardzo jestem ciekawa Waszych opinii.
Hermiona :*
Sliczny rozdzial i widze ze wena wrocila. Ciesze sie z tego powodu fajnie tez ze uchwycilas to wszystko z perspektywy kilku osob czekam na kolejny ❤️
OdpowiedzUsuńA za takie zakonczenie rowniez dziekuje bo jeszcze bardziej chce rozdzial heh :*
UsuńTak wena na razie jest ;) takie zakończenia będą się coraz częściej zdarzały xd
UsuńWiec pewnie bede dusic hehe :* mam nadzieje ze nie bede musiala miesiacami czekac na rozdzial :) ciesze sie na prawde ze wena wrocila i szykuje sie z tego wszystkiego bardzo dlugie opowiadanie ❤️
UsuńWedług mnie narracja ze strony Annie wyszła Ci bez zarzutu i nie mam się do czego przyczepić. Ale ja się chyba nigdy do niczego nie czepiałam :) Podoba mi się (i to nawet bardzo), że dodajesz własne słówka. Trzymaj tak dalej. ~Luna
UsuńDziękuję Luna ;* Miona- na pewno nie zostawię Was na miesiace... musiałoby się coś naprawdę strasznego stać
UsuńSuper. Ciekawe o czym będą rozmawiać Ron i Miona. Czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam! ;*
OdpowiedzUsuńDziękuję :*
UsuńMega fajnie ci wyszla narracja Luny :D Ale za przerywanie w takim momencie powinnas Avadą dostać -,-' ~Ravy Malfoy
OdpowiedzUsuńTak narracja Luny jakoś fajnie mi wyszła, skromnie powiedziawszy xd a co do momentu- też cię kocham Ravy 😘
UsuńNo wiesz co?? W tym momencie? Jak mogłaś? Ja nie wytrzymam do kolejnego rozdziału. A co do rozdziału- jest cudowny. Draco taki uroczy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Angel
Będziesz musiała ;D nwm kiedy kolejny, ale postaram się jak najszybciej ;)
UsuńKto zaatakował Hanne i Hermione ? I to jeszcze starymi czarnomagicznymi zaklęciam. Ja tu chyba zejdę. Ron oczywiście musi się wtrącać. Pewnie każe Hermione uważać na Dracona. Kolejny rozdział proszę jak najszybciej.
OdpowiedzUsuńTen jest bardzo dobry, ale bywały lepsze. Proszę o więcej akcji, a mniej dialogów.Powodzenia.
Passiflora
Akurat w następnym rozdziale nie będzie dużo akcji... ale powolutku... wszystko musi się wyjaśnić, najpierw rozmowa z Ronem ;)
UsuńNo nie. Takie zakończenie, ehh. Rozumiem, rozumiem podtrzymanie napięcia :-)
OdpowiedzUsuńYoshito
Ty się ciesz, że masz ciąg dalszy i nie musisz czekać na wyjaśnienie ;P
UsuńMiona