wtorek, 8 sierpnia 2017

Rozdział 28

Miałam opublikować ten rozdział dopiero rano, ale jakoś nie mogłam się powstrzymać, dlatego też macie rozdział 28 już teraz.
Przeczytałam wszystkie poprzednie rozdziały i znalazłam tyle błędów... nie tylko językowych, gramatycznych czy nawet ortograficznych. Ale też błędy logiczne! Ugh... No ale cóż, tak to już bywa gdy się pisze w taki sposób jak ja... pewnie gdybym napisała wszystko w mniej niż rok nie byłoby problemu. Najgorsze było to, że podczas czytania przyszło mi do głowy mnóstwo pomysłów, jednak znając życie zapomniałam już o połowie z nich.
Później uświadomiłam sobie, że wymyśliłam intrygę, w której sama muszę się połapać i razem z Hermioną odkryć co się stało w związku z Pierwotnym Pierścieniem. W sensie coś więcej o Poszukiwaczach i ich metodach... Ehhh nieważne...

Co do samego rozdziału:
Choć jest to bal mało w nim tańca. I ogólnie jest jakiś taki suchy. Ale chyba chciałam żeby taki był. Zawarłam to co miało być i tyle... więcej akcji wkrótce.
Jest niepoprawiony, jedynie przeze mnie, tak jak się udało, jeśli pamiętacie to już nie mam bety... Taaaa... wiele rzeczy się wydarzyło...
Przestanę nawijać, po prostu zapraszam do czytania i komentowania! Wiecie jak przykro się zrobiło gdy zobaczyłam, że ponad 80 osób wyświetliło rozdział i nikt nic nie powiedział? Jak jesteście na mnie źli z powodu tak ogromnego przestoju to spoko, ale możecie to wyrazić w komentarzu! Tylko bez przekleństw proszę ;P
Enjoy!




***
Ginny
Walc na rozpoczęcie każdego balu w świecie czarodziejów może i był dość monotonny. Za każdym razem robiło się to samo. Jednak kultywowanie tej tradycji i odkrywanie w niej za każdym razem czegoś nowego, było czymś co fascynowało wszystkich. Przynajmniej tak mi się wydawało.
Taniec z Blaise’em był bajeczny. Oczywiście nie powiedziałabym mu tego w twarz. Ale sposób w jaki prowadził był niezwykły. Większość chłopaków czy nawet mężczyzn odtwarza dany schemat, jeśli już w ogóle tańczą, co już jest nie lada wyczynem. Ślizgon był pewny w tym co robił, poruszał się z gracją i nawet nie musiałam się zastanawiać jaki powinien być następny krok- on mnie po prostu prowadził. Tańczyłam wiele razy i zawsze było tak, że musiałam pomagać partnerowi- szczególnie moim braciom, którzy jako tako tańczyli, lecz nie radzili sobie do końca.
Oprócz pewności jego ruchów była jeszcze ta magia, która wirowała koło nas. Każdy jego dotyk, ruch, oddech na moim policzku sprawiał, że w moim brzuchu tańczyły motyle, a umysł miałam dziwnie zamglony. Czas nie grał żadnej roli- nie wiedziałam czy minęła sekunda, minuta czy godzina. Moim życzeniem było żeby to trwało wiecznie.
Niestety wszystko musi mieć swój koniec.
Rozbrzmiały ostatnie nuty utworu i musieliśmy się zatrzymać. Mieliśmy lekko przyspieszone oddechy. Jednak dopiero po walcu zaczęła się zabawa- Fatalne Jędze wkroczyły na scenę.
-Jesteś zmęczona?- zapytał mój partner.
-Nie- uśmiechnęłam się szeroko i spojrzałam mu w oczy, w których zabłysły wesołe iskierki.
-To bardzo dobrze- po tych słowach porwał mnie do tańca.
Poznałam nowe obroty, figury i „triki”. Sprawiało mi to ogromną przyjemność, ponieważ w tym tańcu, tak jak w tańcach tradycyjnych, Blaise był pewny siebie i potrafił mnie poprowadzić. Umiałby zatańczyć z każdą dziewczyną na tej sali tak, że wyglądaliby jakby ćwiczyli razem tygodniami i rozumieli się bez słów. Przynajmniej tak zawsze było podczas wcześniejszych imprez.
Podczas tańca z Zabinim rozglądałam się dookoła. Dostrzegłam Harry’ego z Pansy, którzy rozmawiali ze sobą podczas tańca. Musiałam przyznać, że Potter dużo się nauczył od urodzin Hermiony. Roześmiałam się w duchu na myśl o naszym wcześniejszym związku. Jak mogłam nie dostrzec, że to nigdy nie miało przyszłości? Pasowali z Mopsem do siebie. Swoją drogą, miałam zamiar zamordować ją w najbliższej przyszłości za nie powiedzenie mi o swoim partnerze. Czemu to była tak wielka tajemnica? Ale stwierdziłam, że to nie jest dobry moment. Gdy zobaczyłam uśmiechy na ich twarzach pomyślałam, że było warto i że jeśli to pomogło ślizgonce być pewniejszą- może lepiej, że nam nie powiedziała.
Po drugiej stronie zobaczyłam Hermionę tańczącą z Fretką. Na mojej twarzy wykwitł szeroki uśmiech.
-Pasują do siebie, prawda?- szepnął mi Blaise do ucha. Poleciała jakaś wolniejsza piosenka dzięki czemu mogliśmy trochę odpocząć w tańcu i lepiej się przyjrzeć innym.- O wiele lepiej wyglądają, są tacy zrelaksowani. Przez ostatnie miesiące oboje chodzili tacy spięci.
Musiałam mu przyznać rację. Na twarzy Hermiony znowu mogłam zobaczyć szczęście i beztroskę- coś co widziałam ostatnio bardzo dawno temu. Uśmiechała się szeroko, a w jej oczach mogłam dostrzec miłość do blondyna, z którym tańczyła. Była zrelaksowana co od razu sprawiło, że wydawała się zdrowsza i radośniejsza. Cieszyłam się, że ma kogoś takiego u swego boku. Koniec końców, Malfoy nie był takim idiotą.
Potem przypomniałam sobie wszystkie sytuacje, przez które moja przyjaciółka musiała ostatnio przejść. Od tych paru miesięcy, o których wspomniał Blaise, gryfonka miała podkrążone oczy, była zmartwiona i zestresowana.
-Niedziwne biorąc pod uwagę to co się dzieje- mruknęłam z lekkim smutkiem.
-Hej nie zamartwiaj się- Blaise uniósł lekko mój podbródek.- Na pewno nie dzisiaj.
Kiedy wypowiedział te słowa zauważyłam, że byliśmy bardzo blisko siebie, nawet biorąc pod uwagę fakt, że tańczyliśmy. Mogłam poczuć jego oddech na moich policzkach i przyjrzeć się z bliska jego oczom. Były ciepłe jak gorąca czekolada, a przy źrenicy było kilka ciemniejszych plamek.
Przysunął się trochę bliżej, a ja wstrzymałam oddech i przymknęłam lekko oczy w oczekiwaniu. Poczułam jego oddech na moich ustach. Po chwili świat się zatrzymał i nie istniało już nic innego oprócz niego. Blaise’a Zabiniego.
***
Hermiona
Choć nie byłam zbyt dobrze nastawiona do tego balu, musiałam przyznać, że coś takiego było mi potrzebne. Po takiej ilości stresu wspaniały wieczór spędzony z Draco, był tym czego mi potrzeba.
Tańczyliśmy do jakiejś wolnej piosenki, kiedy dostrzegłam jak Ginny całuje się z Diabłem! No nareszcie!
-Zobacz- szepnęłam do blondyna i zachichotałam cicho.
-Wreszcie- mruknął chłopak i uśmiechnął się szeroko.- Blaise powoli wariował, mówię ci.
-Ona też- zaśmiałam się znowu.
-Chodźmy się czegoś napić- zaproponował ślizgon i wyciągnął ramię, które bez wahania przyjęłam.
Przechodziliśmy między parami i witaliśmy się z co drugim spotkanym czarodziejem. Jako prefekci naczelni musieliśmy godnie reprezentować szkołę. Z jednej strony mnie to cieszyło, zawsze chciałam być prefekt naczelną, jednak po którejś rozmowie byłam lekko zmęczona. Najgorsze było to, że te rozmowy były o wszystkim i o niczym. Gdyby mieli konkretny cel, wtedy może nie miałabym poczucia, że nie robię nic istotnego. Oczywiście było to ważne, ale chyba po prostu to długotrwałe zmęczenie tak na mnie wpływało. Porozmawialiśmy chwilę z Kingsleyem, który jeszcze raz nas zapewnił o ochronie aurorów podczas Balu. Potem minęliśmy się z profesor McGonagall, która pogratulowała nam wspaniałego przemówienia. Byłam bardzo zdziwiona gdy okazało się, że przyszła na tę uroczystość z Aberforthem Dumbledore’em. Ich stosunki wydawały się bardzo oficjalne, jednak w ruchach dyrektorki mogłam dostrzec coś, czego nie potrafiłam określić, ale intuicja podpowiadała mi, że za tym kryje się coś więcej. Chociaż może się myliłam?
Wreszcie doszliśmy do stołu z różnymi napojami.
-Na co masz ochotę?
-Na coś zimnego- odparłam z uśmiechem, a Draco poszedł coś zorganizować.
Zaczęłam obserwować ludzi wokół mnie. Większość z nich „dyskretnie” odwracała wzrok. Wiedziałam, że to oni się mi przyglądali przez kreację, którą miałam na sobie. Znowu musiałam docenić Alberto. Był geniuszem! Później wyszukałam w bibliotece większość zaklęć, których używał. Oczywiście niektóre z nich były zarezerwowane jedynie dla Mistrzów Magicznego Krawiectwa, ale cieszyłam się i tak z tego co znalazłam. Ten dział nie interesował mnie aż tak jak eliksiry czy transmutacja, ale lubiłam wiedzieć.
Wszyscy goście byli poprzebierani w stroje osiemnastowieczne, co robiło ogromne wrażenie. Oczywiście największą uwagą cieszyły się suknie Ginny, Pansy i moja, lecz inne kreacje także były niczego sobie. Będąc w Wielkiej Sali naprawdę można było odnieść wrażenie, że się cofnęło o kilka wieków wstecz.
Kilka metrów ode mnie dostrzegłam Rona z Parvati, którzy uśmiechnęli się do mnie. W odpowiedzi lekko uniosłam kąciki ust. Pasowali do siebie. Widziałam, że oboje są szczęśliwi.
-Miona, wszystko w porządku?- odwróciłam się gwałtownie by ujrzeć Lunę patrzącą na mnie swoimi wielkimi rozmarzonymi oczami.
Uniosłam brew z niemym pytaniem.
-Wydawałaś się lekko spięta i po prostu tak się zastanawiałam…- obok Neville uśmiechnął się do mnie łagodnie. W wyrazie jego twarzy także mogłam dostrzec troskę.
-Nie, spokojnie- odpowiedziałam delikatnie.- Idźcie się bawić.
-No dobrze. Uważaj na gnębiwtryski- Luna napiła się soku dyniowego, po czym zaciągnęła gryfona na parkiet.
Któżby pomyślał, że ta dwójka kiedyś będzie razem? Cieszyłam się z ich szczęścia. Zależało mi zarówno na Lunie jak i na Neville’u. Oboje bardzo się rozwinęli, potrzebowali siebie, a po wojnie wreszcie mogli poświęcić sobie nawzajem więcej czasu.
Zaczęłam wypatrywać Dracona i dostrzegłam jak idzie w moim kierunku. Nagle pojawiła się za nim Astoria Greengrass.
-Hej, Draco- zamruczała, jak jakaś kocica i położyła rękę na jego ramieniu.
Od razu przypomniała mi się sytuacja z rana. Bardzo mnie ona rozstroiła. Kiedy zaczęła coś insynuować pojawiło się we mnie ziarno niepewności. Było to silniejsze z powodu rozmowy ze ślizgonem poprzedniego wieczoru.
Ufaj mi, czegokolwiek nie usłyszysz, pamiętaj, że to niekoniecznie prawda, usłyszałam głos Malfoy’a w swojej głowie, tak jak podczas rozmowy z Astorią.
-Nie teraz Greengrass- syknął swoim dawnym tonem, a mnie przebiegł po plecach nieprzyjemny dreszcz.- Myśl trochę.
Jakby rozumiejąc jego rozumowanie Astoria spojrzała mi prosto w oczy, po czym jak gdyby nigdy nic pocałowała go w policzek.
-Odezwij się do mnie potem- wymruczała i odeszła od niego irytująco kręcąc biodrami.
-Kiedyś ją zatłukę, przysięgam-mruknął do mnie zirytowany Draco i podał mi kubek z jakimś sokiem. Odruchowo wyjęłam różdżkę, żeby sprawdzić napój.- Sprawdzałem już- powiedział chłopak rozbawiony i uniósł brew.
Natychmiast schowałam różdżkę i upiłam łyk.
-Przepraszam cię za to, szepnął mi do ucha, tak aby nikt nas nie usłyszał.- To część tego co muszę znosić w związku z tym, o czym rozmawialiśmy wczoraj.
-W porządku- odparłam i pogładziłam go po policzku.
Ufałam mu. Poza tym pewnie już przesadzałam i popadałam w paranoję. Tego wieczoru miałam się zrelaksować i bawić. Kingsley zapewniał, że nic nam nie grozi. A Malfoy był ze mną szczery.
Nie było się o co martwić… Prawda?
***
Parvati
-Moi drodzy- przerwała w pewnym momencie profesor McGonagall.- Mam nadzieję, że wszyscy dobrze się bawią. Nadszedł czas aby ogłosić kto jest Królem i Królową naszego Balu Bożonarodzeniowego!- wszyscy zaczęli klaskać, a ja chwyciłam mocniej rękę Rona.
Nie łudziłam się, że zostanę Królową Balu, jednak bardzo się ucieszyłam na tę wieść. Ron mnie nie rozumiał pod tym względem, Kiedy zaczęłam z nim rozmawiać na ten temat i powiedziałam mu jak bardzo się z tego cieszę, i że pomysł Miony jest wspaniały, on jedynie zmarszczył brwi w ten swój uroczy sposób. Odparł, że on ma swoją Królową Balu, a potem zajęliśmy się… innymi ciekawymi rzeczami.
Na samo wspomnienie lekko się zarumieniłam i spojrzałam kątem oka na Rona. Tak się cieszyłam, że go mam.
W tym czasie pani dyrektor Hogwartu odkryła korony i wszyscy wstrzymali oddech. Były one przepiękne! Przez chwilę żałowałam, że nie zostanę Królową. Jednak tylko przez chwilę.
-…Królem i Królową Balu Bożonarodzeniowego zostają…- McGonagall zawiesiła głos, a ja zorientowałam się, że wcześniej nie słuchałam co dyrektorka mówiła przed ogłoszeniem naszej pary. Jednak byłam zbyt podekscytowana żeby się teraz nad tym zastanawiać.- Harry Potter i Pansy Parkinson!
Wszyscy zaczęli klaskać, a wywołani zostali oświetleni przez różdżkę profesora Richnoira. Na twarzy Harry’ego było widać zaskoczenie i lekkie zmieszanie, jak zawsze gdy był w centrum uwagi. Twarz ślizgonki była nieprzenikniona.
Gryfon zaproponował jej ramię. Ona lekko się uśmiechnęła i przyjęła jego pomoc. Razem poszli do dyrektorki, która już trzymała w rękach koronę Króla. Harry lekko się pochylił, a McGonagall nałożyła ją na głowę Wybrańca. Coś do niego mówiła, jednak tak cicho aby nikt ich nie słyszał.
Potem sięgnęła po diadem. Gdy tylko metal dotknął włosów Pansy rośliny na jej sukni rozbłysły i jakby zaczęły się mnożyć. Wyrosły na posadzce, wiły się we wszystkie możliwe strony oświetlając twarz dziewczyny. Wszyscy patrzyli tylko na nią. Nie miałam pojęcia co to było za zaklęcie, ale te rośliny były hipnotyzujące.
Potem wszystko zgasło. Rośliny zniknęły tak szybko jak się pojawiły. Poczułam w sercu lekki smutek i tęsknotę. Tak jak wtedy gdy feniks przerwie swoją pieśń.
-No, to było coś- szepnęłam do Rona.
-Dla mnie i tak to ty jesteś Królową- odpowiedział.
Musiałam go pocałować.
***
Pansy
Kiedy uaktywniło się moje zaklęcie i zobaczyłam miny wszystkich wokół jedynie dzięki mojej dyscyplinie opanowałam się i nie wybuchnęłam szczerym śmiechem.
Bal był wspaniały. Czas spędzony z Harrym bajeczny. Coraz bardziej mi się podobał, choć nie wiedziałam, że to jest w ogóle możliwe. Często mówił mi komplementy, dobrze się razem bawiliśmy, potrafił ze mną żartować, rozumiał mnie i pokazywał się od nowej wspaniałej strony. Przy nim nie utrzymywałam maski tak często. Oczywiście byliśmy teraz w miejscu publicznym, a nigdy nie mogłam pokazać swoich słabości potencjalnym wrogom, jak zawsze mi powtarzała moja „kochana” mamusia.
Po tym jak zaklęcie się skończyło wszyscy zrobili się smutni, jednak po chwili znowu wróciły ich poprzednie emocje. Zauważyłam, że mężczyźni patrzą na mnie z jeszcze większym uwielbieniem niż wcześniej, a kobiety z zazdrością.
-Chodźmy już- szepnęłam do Harry’ego.
Potańczyliśmy jeszcze trochę, ale powoli miałam już wszystkiego dosyć, byłam bardzo zmęczona. Chłopak musiał to zauważyć, ponieważ przestaliśmy tańczyć, a jego oczy w kolorze mchu rozbłysły.
-Jesteś zmęczona. Odprowadzę cię, chodź- szepnął mi do ucha a ja zadrżałam.
Może to myślenie to typowe myślenie słodkiej idiotki z komedii romantycznych, ale wtedy musiałam to powiedzieć- wzruszyła mnie jego troska i dbałość o to żeby wszystko było ze mną dobrze.
Dotarliśmy do sali wejściowej i skierowaliśmy się w stronę lochów. O dziwo gryfon znał drogę do pokoju prefektów. Oparłam się na jego ramieniu. Najchętniej zasnęłabym już tutaj, jednak wiedziałam, że muszę się opanować. Znowu podziękowałam w duchu za te wszystkie lekcje silnej woli.
-Dziękuję ci bardzo za to wszystko- szepnął kiedy dotarliśmy do obrazu z Jessicą Crockworthy, która strzegła wejścia do pokoju prefektów.- Był to najlepszy wieczór w moim życiu.
-Ja też bardzo ci dziękuję- odpowiedziałam również szeptem i nieświadomie przybliżyłam się do niego.
Nie mówiliśmy do siebie już nic. Głos uwiązł mi w gardle i nie mogłam wyrzec ani słowa. Patrzyłam tylko w jego hipnotyzujące zielone oczy. Byliśmy coraz bliżej, zamknęłam oczy, a nasze usta złączyły się w pocałunku. Marzyłam o tej chwili odkąd uświadomiłam sobie, że coś czuję do Harry’ego Pottera. Nie myślałam o niczym innym tylko o dotyku jego ust. Przyciągnął mnie bliżej siebie a ja wplotłam palce w jego wiecznie rozczochrane włosy, które pasowały do niego jak do nikogo innego. Chciałam żeby ta chwila trwała wiecznie.
Oderwaliśmy się od siebie i spojrzeliśmy sobie w oczy. Harry nadal trzymał mnie w ramionach.
-To była najlepsza chwila w moim życiu- szepnął i oboje się cicho roześmialiśmy.
Pocałował mnie w czoło i przytulił na pożegnanie.
-Dobranoc- wypuścił mnie z objęć i powoli ruszył w stronę schodów.- Do twarzy ci w koronie- rzucił na odchodne z tym swoim rozbrajającym uśmiechem i po chwili zniknął za zakrętem.
Tak, święta mają w sobie coś magicznego, pomyślałam i wciąż niedowierzając przeszłam przez portret.
Weszłam do mojego dormitorium, przebrałam się i bardzo szybko zasnęłam nadal nie wierząc w to co wydarzyło się tego wieczoru.


-----------------------------------

Tak wiem, że jest raczej krótki, ale taki ma być... 
Co do wyrazu twarzy Astorii kiedy spojrzała na Hermionę- prawdopodobnie znacie piosenkę Taylor Swift "You belong with me". W teledysku tej piosenki "zła" Taylor w ciemnych włosach w pewnym momencie całuje chłopaka, w którym "dobra" Taylor blondynka jest zakochana i patrzy na tę dobrą w taki charakterystyczny sposób- właśnie o to mi chodziło, wiadomo to jets przerysowane, ale takie skojarzenie...
Dobra, nieważne i tak nikt tego nie czyta pewnie do końca xD

Mam nadzieję, że jednak ktoś skusi się na mały komentarz.
Jeśli chodzi o zakończenie tej historii... będę powoli zbliżała się do końca... w sensie na pewno mam projekt na tak plus minus pięć rozdziałów + epilog, ale zobaczymy jak to wyjdzie w praniu i czy będę chciała jakieś rzeczy przeciągnąć... w sumie przydałoby się... może dobijemy tak do 40 rozdziałów? Nie wiem, zobaczymy... Fajnie by było jakby to była jakaś okrągła liczba rozdziałów, ale wszystko się zobaczy.
Już przestanę gadać.

Pozdrawiam Was serdecznie,
Miona :*

2 komentarze:

  1. Trafiłam na ten blog, całkiem przypadkiem. Czytam go od 3 dni, i jest wspaniały! Spodobał mi się pomysł z przsiegą, którą musiał złożyć mały Draco, ponieważ, jeszcze się nigdy z tym nie zetknęłam. Życzę dalej kreatywności w wymyślaniu magicznych istot oraz zaklęć! ;D
    Bardzo nie moge doczekać się końca opowieści, bo jak zawsze, widze oczami wyobraźni, prawdopodobne zakończenia. Ciekawe jakie wybierzesz ty! ;D
    Weny życzę! ;*

    I na końcu pytanko!
    Ile planujesz rozdziałow napisac, do końca??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku nawet nie wiesz jak się ucieszyłam gdy zobaczyłam, że ktoś skomentował <3
      Cieszę się, że się podoba ;)
      Co do liczby rozdziałów do końca
      Pisałam o tym pod rozdziałem, więc pozwolę sobie siebie zacytować: "Jeśli chodzi o zakończenie tej historii... będę powoli zbliżała się do końca... w sensie na pewno mam projekt na tak plus minus pięć rozdziałów + epilog, ale zobaczymy jak to wyjdzie w praniu i czy będę chciała jakieś rzeczy przeciągnąć... w sumie przydałoby się... może dobijemy tak do 40 rozdziałów? Nie wiem, zobaczymy... Fajnie by było jakby to była jakaś okrągła liczba rozdziałów, ale wszystko się zobaczy."
      Na początku gdy zaczynałam tego bloga myślałam, że ogarnę cały rok szkolny + pewnie epilog co się stało ze wszystkimi i jak sobie ułożyli życia
      Jest parę sytuacji, które chcę na pewno zawrzeć tutaj
      Jak je zrealizuję to potem zobaczymy, możliwe, że będę musiała dodać rozdziały przejściowe albo coś
      Mam nadzieję, że skończę niebawem, bo potem klasa maturalna, ale nic obiecać nie mogę...
      Cieszę się, że skomentowałaś <3 Naprawdę! To daje motywację i siły do działania
      Zapraszam do dalszego śledzenia ;) Na pewno będę pisać na facebooku gdy wstawię rozdział
      Serdecznie pozdrawiam,
      Miona :*

      Usuń