wtorek, 30 września 2014

Rozdział 9

Taaaddaaaaaam :D Cieszę się, ze wreszcie wstawiam ten rozdział. Przepraszam Was jeszcze raz bardzo mocno :* I dziękuję mojej kochanej becie, Moni za poprawienie.
Rozdział dedykuje Ziolowanej Zakręconej, mojej kochanej Moni i oczywiście Alicji, która mnie zachęcila do pisania.
Czytasz-komentujesz.




***
Hermiona

Leżałam na czymś miękkim. Wokół rozchodził się przyjemny zapach, którego nie potrafiłam zidentyfikować. Otworzyłam leniwie oczy. Okazało się, że leżę w swoim dormitorium. Przytuliłam się do czerwonej poduszki i wzięłam głęboki wdech. Poczułam ten sam zapach co w moim śnie.
Otworzyłam szerzej oczy i usiadłam na łóżku. W moich nogach leżał  rudy kłębek cicho pomrukując. Uśmiechnęłam się do niego i mocno przeciągnęłam. Odsunęłam krwistoczerwone zasłony. Spojrzałam na godło Gryffindoru.
Wspomnienia do mnie wróciły. Pokój wspólny, kanapa i Parvati z Ronem. W moich oczach zebrały się łzy a w głowie poczułam ból. Efekt wypitego wczoraj alkoholu. Sięgnęłam pod poduszkę po różdżkę.
 -Accio eliksir otrzeźwiający- wymruczałam słabym i zapłakanym głosem. W mojej ręce wylądowała fiolka z niebieskim płynem. Odkorkowałam ją i wypiłam duszkiem. Ból głowy od razu minął.
Poszłam do łazienki aby się uszykować. Po moich policzkach nadal płynęły łzy. Jak Ron mógł mi cos takiego zrobić?
Weź się w garść, Miona!- pomyślałam i odkręciłam kurki. Woda od razu zaczęła napełniać wannę a ja wlałam mój cynamonowy żel. Odwróciłam się na pięcie i wróciłam do pokoju po rzeczy. Choć próbowałam się uspokoić, z moich oczu nadal leciały łzy. Wróciłam do łazienki i weszłam do wanny.
Przypomniałam sobie wszystkie chwile spędzone z Ronem, a potem szóstą klasę, kiedy zawołał mnie zamiast Lavender i kiedy w czasie wojny powiedział, że mnie kocha.
Uspokój się!
 A potem przypomniałam sobie wszystkie wieczory spędzone z Parvati w naszym dormitorium w Wieży Gryffindoru.
Wyszłam z wanny i osuszyłam się prostym zaklęciem. Włożyłam szatę, umyłam zęby, a potem zaplotłam moje włosy w skomplikowany warkocz. Oczywiście z pomocą różdżki.
Skierowałam się do dormitorium, wzięłam torbę z książkami i wyszłam. Na kanapie siedział Malfoy ubrany w szatę szkolną.
-Dzień dobry- powiedział uprzejmie.- Kawy?- zapytał i wskazał na ładny porcelanowy dzbanek, który stał na stole. Obok były dwa kubki, cukierniczka i mały dzbanuszek z mlekiem.
-Tak, poproszę- uśmiechnęłam się nieśmiało do ślizgona. Położyłam na ziemi torbę i usiadłam obok niego na kanapie.
-Jak się czujesz?- zapytał łagodnie i podał mi kawę z mlekiem.
-Bywało lepiej- mruknęłam i wzięłam od niego kubek.- Skąd wiedziałeś, że piję kawę z mlekiem?- zapytałam.
-Raz widziałem w Wielkiej Sali jak sobie przygotowujesz- uśmiechnął się do mnie ciepło a potem upił łyk swojej kawy.
Uświadomiłam sobie z kim rozmawiam i od kogo właśnie wzięłam kawę. Pomimo tego, że mnie pocieszał, nadal nie chciałam mu zaufać. Wyjęłam różdżkę.
-Reprehendo potum*- mruknęłam a z mojej różdżki wypłynęła biała mgiełka, która poleciała do mojej kawy. Wypłynęła z powrotem. Była beżowa.
-Spokojnie, dodałem tylko mleko i dwie łyżeczki cukru- zaśmiał się Draco.- Aż tak bardzo mi nie ufasz?
-Mam taki nawyk. Po wojnie nie wyzbyłam się, niektórych odruchów- uśmiechnęłam się blado.- Co nie zmienia faktu, że raczej ci nie ufam- upiłam łyk kawy.
-Dlaczego? Granger, ja naprawdę się zmieniłem- powiedział cicho a jego oczy wpatrzyły się w jakiś odległy punkt jakby wspominał. Przypomniałam sobie moja rozmowę z Ginny. Biedny Draco.
-Idę na śniadanie- przerwałam jego rozmyślania i wstałam. Malfoy też wstał i założył sobie na ramię czarną torbę. Uśmiechał się lekko. Patrzył na mnie z troską ale w jego oczach dostrzegłam też wesołe iskierki. Przypomniałam sobie wczorajszy wieczór i objęłam nieśmiało jego szyję.
- Dziękuję za wczoraj- szepnęłam mu do ucha, a on objął mnie w pasie.
-Drobiazg. Tylko proszę cię, nie płacz z powodu tego dupka. Olej go- ---powiedział i ścisnął mnie mocniej.
-Dobrze- powiedziałam i wyślizgnęłam się z jego ramion i poszłam w stronę Wielkiej Sali.
Malfoy szedł za mną, ale nie odzywaliśmy się do siebie. Doszliśmy na miejsce. Zajrzałam do środka i spojrzałam na stół gryfonów. Na razie siedzieli tam tylko Seamus z Deanem i jakieś pierwszoroczniaki. Westchnęłam głęboko.
-Dasz radę- usłyszałam szept ślizgona przy moim uchu.
Zacisnęłam pięści i poszłam do stołu. Na szczęście nikt nie zwracał na mnie uwagi. Usiadłam przy stole i nałożyłam sobie jajecznicę i kilka tostów.
Wyjęłam z torby pergamin i napisałam parę słów do rodziców, aby się nie martwili. Przeczytałam list kilka razy i schowałam go do torby. Spojrzałam na zegarek. Do rozpoczęcia lekcji miałam jeszcze dwadzieścia minut. Stwierdziłam, że zdążę dojść do sowiarni. Złożyłam list i spakowałam go do torby. Dokończyłam pośpiesznie jajecznicę i wstałam od stołu.
-Hermiono- usłyszałam za sobą męski głos. Odwróciłam się.
-Daruj sobie- powiedziałam chłodno do Rona stojącego przede mną ze smutną miną. Wyminęłam go i już miałam iść kiedy poczułam jego rękę na moim nadgarstku.
-Porozmawiajmy- spojrzał mi w oczy a ja dostrzegłam w nich ból i cierpienie. Moje serce trochę zmiękło, ale po chwili przypomniałam sobie wczorajszą sytuację.
-Nie mamy o czym- syknęłam ze złością. Wyrwałam rękę z jego uścisku i szybkim krokiem ruszyłam do wyjścia.
-Miona!- usłyszałam jeszcze głos Rona, a potem zaczęłam biec ile sił w nogach do sowiarni. W moich oczach zebrały się łzy.
Nie, Miona! Nie będziesz się wypłakiwać przez tego dupka!- pomyślałam.
Dostałam kolki więc trochę zwolniłam. Próbowałam uspokoić oddech. Po chwili doszłam do sowiarni.
Weszłam do środka. Na ziemi było pełno odchodów i resztek po łowach. Podeszłam do ładnej brązowej sowy. Przywiązałam jej list do nóżki, a ona otworzyła bursztynowe oczy.
-Huuu-huuu!- zachuczała na pożegnanie i wyleciała z sowiarni.
Odwróciłam się i poszłam na lekcje.

***
Draco
-Miona!- krzyknął za nią Łasic a ja ścisnąłem w ręce widelec tak że pobielały mi knykcie. Byłem niewyobrażalnie wściekły. Najpierw zdradza Hermionę z jakąś tam Patil, a teraz chce pogadać.
Trzeba było się zastanowić zanim to zrobiłeś idioto!- pomyślałem zezłoszczony.
-Smoku, uspokój się- szepnął do mnie Diabeł.
-Aż tak to widać?- zapytałem cicho Blaise’a.
-Ja to widzę, inni nie- powiedział do mnie i się uśmiechnął.
-Serio?- uśmiechnąłem się do niego kpiąco.
-Zbyt długo cię znam- powiedział i mrugnął do mnie porozumiewawczo.- Smoku?
-Tak?
-Myślisz, że Wiewiórka chodzi ciągle z Potterem?- zakrztusiłem się sokiem dyniowym. Blaise jednak nic sobie z tego nie robił. Miał tylko zmarszczone czoło i rozmarzony wzrok.
-Diable, nie mów, że się zakochałeś w Weasley’ównej- powiedziałem rozbawiony.
-Nawet jeśli, to co z tego?- zapytał rzucając mi wyzywające spojrzenie.
-Nic, nic- powiedziałem od razu.- Nie wiem czy nadal chodzi z Potterem. Ale chyba tak. Sam zobacz- przy stole gryfonów pojawiła się rudowłosa dziewczyna. Pocałowała namiętnie Bliznowatego i trzymając się za ręce usiedli do śniadania. Blaise zacisnął pięści.
-Cześć chłopaki!- usłyszałem za sobą dobrze mi znany głos Pansy.- Co ci się stało Diable? Masz minę jakbyś chciał kogoś zamordować- powiedział ślizgonka i usiadła pomiędzy mną, a Zabinim.
-Bo tak jest- powiedziałem do niej teatralnym szeptem.
-Nie ważne- mruknął mój najlepszy przyjaciel.- Zjadłaś już Pansy?
-Jakbyś nie zauważył to dopiero co usiadłam przy stole- prychnęła ślizgonka.- Ale możemy iść, wezmę tosty ze sobą- chwyciła resztę swojego śniadania i wszyscy odeszliśmy od stołu.
-Co mamy pierwsze?- spytałem.
-Chyba transmutację- mruknęła Pansy i ugryzła kawałek tosta.
-Cudownie- uśmiechnąłem się do siebie. To oznaczało lekcję z Granger.
Zaszliśmy pod klasę transmutacji. Oprócz nas było jeszcze paru innych ślizgonów i Hermiona z nosem w książce.
Uśmiechnąłem się na jej widok, ale postanowiłem nie przeszkadzać jej w czytaniu, przynajmniej na razie.
Po paru minutach zeszli się już wszyscy, a z sali wychyliła się McSztywna.
-Wchodźcie - powiedziała i wróciła do klasy.
Kiedy  ostatni uczeń zamknął drzwi wszyscy ustawili się na swoich miejscach.
-Mam nadzieję, że dzisiaj się już komuś uda. Panno Granger, proszę jeszcze raz pokazać reszcie klasy- zwróciła się do Hermiony, a ta spojrzała na mnie pytająco. Skinąłem głową dając jej pozwolenie.
-Tylko nie fretka, okej?- zapytałem i wszyscy zachichotali.
-Postaram się- powiedziała Miona. Machnęła różdżką i poczułem, że się kurczę. Mrugnąłem i znowu widziałem na czarno - biało. Poruszyłem się i coś zagrzechotało. Z mojego gardła wydobył się syk. No tak, skoro nie fretka to wąż.
Podpełzłem do lustra opartego o ścianę. Zobaczyłem grzechotnika. Patrzył na mnie przenikliwym wzrokiem. Podejrzewałem, że pewnie jestem w kolorze piasku, choć nie wiedziałem do końca. Wiedziałem, że jestem jasny.
Potrząsnąłem ogonem i zagrzechotałem wesoło. Potem wydałem krótki syk.
-Wystarczy panno Granger. Dwadzieścia punktów dla Gryffindoru- powiedziała dyrektorka.- Pan Malfoy chyba chce już wrócić do swojej normalnej postaci- na potwierdzenie syknąłem przeciągle.Prefekt machnęła różdżką, a ja znowu przybrałem swoją normalną postać.
-Do roboty- powiedział nauczycielka i zajęła się poprawianiem esejów. Wszyscy zajęli się zaklęciem.
-Twoja kolej- usłyszałem głos gryfonki.
-Animalus mutatio- powiedziałem. Znowu nic nie wyszło.- Dlaczego akurat grzechotnik?- zapytałem rozbawiony i znowu spróbowałem rzucić zaklęcie. Nic z tego.
-Ponieważ tylko to mi przyszło do głowy. Kojarzysz mi się z fretką, ewentualnie wężem- uśmiechnęła się do mnie.
-Animalus mutatio- znowu nic.
-Może spróbuj zastosować moje rady z poprzedniej lekcji? - zapytała uprzejmie.- Tylko pamiętaj, żeby pomyśleć o jakimś konkretnym zwierzęciu. Czytałam o okropnych przypadkach transmutacji, kiedy czarodziej niezbyt dobrze się skupiał- wzdrygnęła się lekko.
-Spróbuję- powiedziałem cicho. Skupiłem się na tym co mi mówiła i spróbowałem jeszcze raz. Już wiedziałem co wybiorę.- Animalus mutatio- poczułem moc spływającą z mojej różdżki, a Granger zaczęła się kurczyć. Przybrała postać pięknej brązowej kotki. Zamrugała kilka razy swoimi orzechowymi oczami i skierowała się powolnym krokiem w stronę lustra.
-Wspaniale panie Malfoy, dwadzieścia punktów dla Slytherinu- powiedziała dyrektorka, a ja się lekko skłoniłem.
Hermiona stała przed lustrem przypatrując się swojemu odbiciu. Wygięła grzbiet w dół i miałknęła przeciągle. Nawet kiedy była kotem, jej głos był wspaniały. Usiadła przed lustrem i zaczęła leniwie machać ogonem. Potem spojrzała na mnie znacząco swoimi ciepłymi oczami. Zobaczyłem w nich zadowolenie i pochwałę. Była dumna z tego, że udało jej się nauczyć mnie tego zaklęcia.
-Hominis mutatio- powiedziałem, a przed lustrem znowu stała Granger.
-Widzisz, jak chcesz to potrafisz- powiedziała, skinęła głową i uśmiechnęła się do mnie ciepło. Potem wróciła na miejsce, a reszta klasy znowu zaczęła ćwiczyć.
-Dlaczego akurat kot?- zapytała mnie i uniosła brwi.
-Ponieważ tylko to mi przyszło do głowy- zacytowałem gryfonkę.
Do końca lekcji Hermiona zamieniła mnie jeszcze raz w fretkę i grzechotnika. Ja oprócz kota, postanowiłem zamienić ją w sowę. Jako sowa tez wyglądała bardzo ładnie. Zarobiliśmy po sześćdziesiąt punktów dla swoich domów.
Oprócz nam udało się jeszcze Potterowi zamienić Weasley’a w lwa, Pansy transmutowała Blaise’a w panterę, a on ją w pięknego charta.
-Dziękuję wam bardzo za tę lekcję- powiedziała profesorka.- Ci, którzy jeszcze się nie nauczyli, będą musieli dokonać tego we własnym zakresie- usłyszałem pomruki niezadowolenia.- Za tydzień będziecie to zdawać. Aha, przynieście na następną lekcję wypracowanie na ten temat. Dziękuję, możecie już iść- wszyscy wzięli swoje torby i skierowali się do wyjścia.
-Dziękuję- powiedziałem do Miony.- Praca z tobą to była przyjemność.
-Ja też dziękuję- powiedziała i uśmiechnęła się do mnie. Zauważyłem na jej twarzy chwilowe wahanie.- Jeśli chcesz, możemy z sobą ćwiczyć na transmutacji- powiedziała niepewnie.
-Bardzo chętnie- powiedziałem.
-Do zobaczenia, Malfoy- powiedziała i szybkim krokiem poszła na następną lekcję.
Z uśmiechem na twarzy ruszyłem na zaklęcia ciągle wspominając transmutację i ciepły uśmiech pięknej gryfonki.

-------------
Mam nadzieję, że się podoba ;) Chcę poznać Wasze opinie ;)

poniedziałek, 22 września 2014

Przeprosiny

Bardzo ale to baaardzo Was przepraszam. Kolejny rozdział miał się pojawić tydzień temu ale miałam zadany esej na transmutację a w tę sobotę musiałam przeczytać meeega nudną lekturę na historię magii o wojnach goblinów. Mam nadzieję, że mi się uda napisać w tym tygodniu lub w weekend.
Szczególnie przepraszam moje stałe czytelniczki (Ziolowana), Ciebie, Ravy oraz oczywiście Ciebie, moja najwspanialsza beto na świecie Moniu.
Mam zamiar Wam to wynagrodzić bardzo długim rozdziałem 9. I wiecie co, tak sobie uświadomiłam, że nie długo dobijemy do 10 :3 Uprzedzając Wasze pytania- nie wiem ile będzie rozdziałów. Wiem, że będzie to obejmować mniej więcej cały rok nauki naszych bohaterów w Hogwarcie i jakiś epilog związany z życiem Miony i Draco po szkole :D Może jakoś tak 30? Nie wiem, zobaczymy.
Jeszcze raz bardzo mocno PRZEPRASZAM.

wtorek, 9 września 2014

Rozdział 8

Witajcie! Przyszłam z nowym rozdziałem :3 Tym razem jest zabetowany wiec powinno Wam się lepiej czytać (Dziękuję ci Moniu :***) Jestem ciekawa co o nim sądzicie więc zostawcie jakiś komentarz, zadowole się komentarzem z anonima ;)
PS: Przepraszam za to drobne opóźnienie ale wczoraj nie byłam na laptopie i nie miałam jak wstawić.
Zapraszam do czytania ;)



***
Draco

Uśmiechnięty od ucha do ucha, wszedłem za brązowowłosą do sali transmutacji. Przez cały czas ją obserwowałem.
-Hermiono, czy mogę usiąść z Fay na tej lekcji?- zwróciła się do dziewczyny jedna z bliźniaczek Patil. Nigdy nie mogłem ich odróżnić.
Prawie wszyscy zajęli już miejsca. Do głowy przyszła mi pewna wspaniała myśl.
-Blaise- szepnąłem do przyjaciela.- Usiądź na tej lekcji z Pansy, dobrze?
Ślizgon był trochę zdziwiony tą prośbą, ale zgodził się i zajął miejsce obok Czarnej.
- Oczywiście- usłyszałem głos gryfonki. Odwróciła się i rozejrzała po klasie. Wszyscy już siedzieli w ławkach. Jedyne wolne miejsce było obok mnie. Kiedy to sobie uświadomiła stanęła jak wryta, a ja uśmiechnąłem się do niej kpiarsko.
-Panno Granger, proszę usiąść obok pana Malfoya- w sali rozległ się zniecierpliwiony głos McSztywnej.
Otrząsnęła się i zajęła miejsce obok. Widocznie mnie ignorowała. Wyjęła z torby pióro atrament i pergamin i zaczęła notować.
-Dzisiaj zajmiemy się bardzo zaawansowanym rodzajem transmutacji- zaczęła dyrektorka.- Mianowicie transmutacją ludzi w zwierzęta. Zaczniemy oczywiście od teorii. Przemienianie człowieka w zwierzę jest bardzo skomplikowana… - Hermiona zawzięcie robiła notatki podczas wywodu nauczycielki. Obserwowałem delikatne ruchy jej dłoni. Kiedy się skupiała uroczo marszczyła czoło i przygryzała dolną wargę.
-Mógłbyś przestać się na mnie gapić?- syknęła cicho nie odrywając oczu od notatek.
-A dlaczego ?- szepnąłem z rozbawieniem. Uwielbiałem ją denerwować.
-Bo sobie tego nie życzę?- przewróciła oczami,  już się nie odzywaliśmy.
McGonagall właśnie pokazywała ruchy różdżką, a cała klasa powtarzała.
-Teraz w parach spróbujecie transmutować siebie na zmianę- wszyscy wstali z miejsc.- Bądźcie w takich parach jak teraz ze sobą siedzicie.
Uśmiechnąłem się do Hermiony. Ona miała minę jakby właśnie odwołano Boże Narodzenie. Szybko się jednak otrząsnęła i do mnie podeszła.
-No to do dzieła- powiedziała opiekunka Gryffindoru i zaklęciem odsunęła stoły na bok.
Stanąłem naprzeciwko Hermiony. W klasie słychać było głosy uczniów próbujących transmutować swojego partnera.
-Ty pierwszy- powiedziała gryfonka i stanęła przede mną.
-Animalus mutatio- powiedziałem ale nic się nie stało. Spróbowałem jeszcze trzy razy.- Dlaczego dzisiaj rano się do mnie nie odzywałaś?- zapytałem nagle, nadal próbując transmutować dziewczynę tym razem niewerbalnie.
- A co cię to obchodzi, Malfoy? Poza tym, nie czas na takie rozmowy.
-Przecież możemy sobie porozmawiać- uśmiechnąłem się do niej ciepło.- Animalus mutatio- próbowałem ponownie rzucić zaklęcie. Stwierdziłem, że najpierw nauczę się je wymawiać.- To dlaczego się do mnie nie odzywałaś?
-Nie miałam humoru- prychnęła brązowooka.
-Ach tak?- mruknąłem po kolejnej nieudanej próbie transmutacji.
-Od kiedy wielkiemu arystokracie zależy na rozmowie ze szlamą?- zapytała sarkastycznie.
-Animalus mutatio- spróbowałem jeszcze raz, ale znowu mi nie wyszło.
-Za bardzo przekrzywiasz różdżkę w prawo i źle wymawiasz zaklęcie- powiedziała do mnie tonem znawcy.- Przy słowie mutatio musisz zakcentować „ta”.
-To może skoro jesteś taka mądra, to sama spróbuj- prychnąłem.
-Animalus mutatio- powiedziała Hermiona i poczułem, że się kurczę. Mrugnąłem i zobaczyłem, że wpatruje się we mnie cała klasa. Coś tu jednak było nie tak. Dlaczego oni są czarno-biali? Gryfonka uśmiechała się do mnie z triumfem wymalowanym na twarzy.
-Wspaniale panno Granger!- usłyszałem okrzyk profesorki.- Pięćdziesiąt punktów dla Gryffindoru. Nie spodziewałam się, że komuś się uda.
Chciałem zapytać co właściwie się tutaj dzieje, ale z mojego gardła wydobył się tylko jakiś dziwny pisk. Potem do mnie dotarło to co się stało. Podbiegłem do lustra opartego o ścianę i zobaczyłem fretkę z szarymi oczami. A jednak jej się udało. Stanąłem na dwóch łapach, a cała klasa się roześmiała.
-Hominis mutatio- usłyszałem za sobą słodki głos Granger. W lustrze zobaczyłem siebie w normalnej postaci. Spojrzałem na klasę. Znowu widziałem w kolorze!
-Dobra przyznaje, potrafisz- zwróciłem się do Hermiony i uśmiechnąłem się.
-Wracajcie do pracy- powiedziała McSztywna i usiadła za biurkiem. Wszyscy zajęli miejsca i znowu zaczęli próbować.
-Dlaczego akurat fretka?- zapytałem gryfonki, która promieniała ze szczęścia.- Nie mogłaś pomyśleć o jakimś innym zwierzęciu?
-Przykro mi, ale zawsze będziesz już mi się kojarzył z fretką- powiedziała i szczerze się roześmiała. Zrobiłem kwaśną minę, ale już nic nie powiedziałem.- Dobra, teraz ty spróbuj.
Do końca lekcji już nikomu się nie udało.
-Dopóki nie przerobimy tego zaklęcia, pozostańcie w takich parach, w jakich jesteście- powiedziała nauczycielka i wszyscy zaczęli wychodzić z sali. To była najlepsza lekcja transmutacji jaką dotąd miałem. 

***
Hermiona

Szłam rozzłoszczona korytarzem. Dlaczego akurat on musiał mi się przytrafić? Byłam zła na wszystkich naokoło.
-Cześć!- usłyszałam za sobą Ginny.
-Hej- mruknęłam ponuro.
-Co się stało?- zapytała zatroskanym głosem ruda.
-Nie dość, że siedzi ze mną na eliksirach to jeszcze musi ze mną ćwiczyć na transmutacji- powiedziałam rozgniewana.- Dlaczego akurat ja? Niech on się wreszcie odczepi!- krzyknęłam i opowiedziałam jej cicho o tym co się działo wczoraj po tym, jak wróciłam do dormitorium. Ginny uśmiechała się tajemniczo.- O co ci chodzi?- zapytałam poirytowana.
-Nic, nic- powiedziała.- Musimy lecieć na lekcje. Co teraz masz?
-Zaklęcia z Krukonami- powiedziałam i ruszyłyśmy w stronę klasy zaklęć. Rozstałam się z najlepszą przyjaciółką i po chwili siedziałam w ławce.
Reszta lekcji przebiegła dość spokojnie. Powtarzaliśmy materiał z poprzednich lat, ale robiliśmy też nowe rzeczy. Nauczyciele dali nam sporo zadań.
Zaraz po lekcjach poszłam do biblioteki i odrobiłam zadania domowe. Kiedy skończyłam, zaczęłam szukać czegoś o Pierwotnym Pierścieniu.
Sprawdziłam wszystkie książki, ale w żadnej nie było o nim mowy. Zawiedziona wróciłam do dormitorium i usiadłam na kanapie, przed kominkiem. Pomyślałam, że warto byłoby powiadomić Harry’ego o tym, że niczego nie znalazłam.
-Expecto patronum- szepnęłam a srebrna wydra poleciała do Wybrańca. Po jakichś pięciu minutach przyleciał do mnie lśniący jeleń.
-Przyjdź do Pokoju Wspólnego kiedy tylko będziesz mogła, porozmawiamy- jeleń rozpłynął się, a ja chwyciłam różdżkę i ruszyłam do drzwi do wieży Gryffindoru.
Hasło?- na drzwiach pojawił się złoty napis.
-Wściekła tentakula- szepnęłam i ruszyłam w górę z zapaloną różdżką.
Otworzyłam drzwi i stanęłam jak wryta. Na kanapie przed kominkiem leżały dwie osoby, które się obściskiwały. Rozpoznałam znajomą rudą czuprynę.
-Ronald!- krzyknęłam ze łzami w oczach. Coś we mnie pękło.
Na dźwięk mojego głosu Weasley zerwał się z kanapy, na której leżała przerażona Parvati.
-To nie tak jak myślisz- powiedział Ron i przeczesał włosy palcami.- Porozmawiajmy.
-Nie mamy o czym rozmawiać- powiedziałam, odwróciłam się na pięcie i nacisnęłam na klamkę.
Hasło?
-Felix felicis- szepnęłam roztrzęsionym płaczliwym głosem, a drzwi ustąpiły.
-Hermiono- usłyszałam za sobą szept rudzielca, ale nie zamierzałam go słuchać. Trzasnęłam drzwiami i pobiegłam na dół. Łzy spływały mi po policzkach.
Przed kominkiem siedział Malfoy. Od razu zauważył, że płaczę. Zerwał się na równe nogi i mnie przytulił. Wtuliłam się w jego szatę i płakałam przez cały czas. Jak Ron mógł mi to zrobić? Moje serce rozsypało się na tysiąc kawałeczków.
-Co się stało?- szepnął blondyn, a ja jeszcze mocniej się do niego przytuliłam. Teraz mnie nie obchodziło, że był moim największym wrogiem. Potrzebowałam bliskości drugiej osoby. Moje postanowienia z tego ranka zeszły na drugi plan.
Draco widząc, że na razie  i tak niczego się nie dowie, posadził mnie na kanapie i przytulił jeszcze mocniej.
-Co się stało?- zapytał ponownie, kiedy się trochę uspokoiłam. Opowiedziałam mu wszystko. Nie wiedziałam dlaczego to robię. Dlaczego zwierzam się akurat temu zimnemu arystokracie, który przez całe życie mnie wyśmiewał. Słuchał w milczeniu, a kiedy skończyłam, przyciągnął mnie jeszcze mocniej do siebie.- Nie płacz, ten rudzielec nie jest tego wart.
Odsunęłam się trochę od niego i uśmiechnęłam z wdzięcznością.
-Napijesz się czegoś?- wstał i otworzył barek.
-Poproszę- szepnęłam zachrypniętym głosem.
Blondyn podał mi szklankę z bursztynowym trunkiem, a ja wypiłam ją duszkiem. Poczułam ogarniające mnie ciepło. Nalałam sobie więcej.
-Dziękuję- powiedziałam, a potem spojrzałam na niego.                                 -Przepraszam, pobrudziłam ci ubranie - jęknęłam żałośnie. Na śnieżnobiałej koszuli było teraz widać mokrą plamę i rozmazany, czarny tusz do rzęs.
- Nic się nie stało- powiedział Malfoy i uśmiechnął się do mnie ciepło.- Lepiej?
-Lepiej- powiedziałam i dopiłam Ognistą Whiskey do końca.- Dziękuję- szepnęłam. To był impuls. Pochyliłam się i pocałowałam go w policzek. Po tym, zakłopotana, szybko wstałam i ruszyłam do czarnych drzwi z moim nazwiskiem.
Hasło?
-Miodowe królestwo- szepnęłam, a drzwi się otworzyły.
- Dobranoc, Draco- powiedziałam i zostawiłam zaskoczonego ślizgona w pokoju wspólnym. Zamknęłam cicho drzwi i uszykowałam sobie wieczorną kąpiel.
Kiedy wyszłam z wanny przebrałam się w piżamę i powędrowałam do łóżka.
Przed zaśnięciem rozmyślałam o pierwszych dniach spędzonych w Hogwarcie. Nie minął tydzień a już z Harrym miałam zagadkę do rozwiązania, przyłapałam mojego chłopaka z inną dziewczyną i zaprzyjaźniłam się z moim śmiertelnym wrogiem.
Mój umysł skupił się na Draconie. Tylko on miał na mnie taki wpływ. Potrafił mnie pocieszyć i w tylko  jego ramionach czułam się bezpiecznie.
Szybko odgoniłam od siebie te myśli. To pewnie przez alkohol zaczęłam gadać takie bzdury. Jutro wszystko musiało wrócić do normy.
Zasnęłam, nadal rozpamiętując chwilę naszej bliskości.


------
Mam nadzieję, że się podoba :) Dla fanów Romione (chociaż myślę, że tutaj takich nie ma :D) zdradzę, że to nie koniec Rona i Hermiony. Jeszcze trochę ich przetrzymam 3:) Nie wiem kiedy będzie nastepny rozdział ale w moich marzeniach wygląda to tak: w sobotę piszę rozdział, wysyłam Moni do zabetowania i wstawiam w poniedziałek. W rzeczywistości to pewnie będzie tak, że wstawię w środę czy coś. 

Hermiona :**
 

wtorek, 2 września 2014

Rozdział 7

Przepraszam Was. Po tym jak wróciłam od przyjaciółki nie miałam weny. Kiedy siadałam przy komputerze nie wiedziałam co robić. Po prostu brakowało mi słów. Przepraszam, że ten rozdział taki krótki ale chciałam dla Was wstawić COKOLWIEK. To jest pierwszy i ostatni krótki rozdział. W sobotę postaram się coś napisać ale nie wiem jak to będzie z lekcjami... Wiecie jak ma się zdawać sumy to nauczyciele raczej nie będą tacy łaskawi.
Moniu, przepraszam, ze nie dałam ci do zabetowania ale chciałam to jak najszybciej wstawić. Mam nadzieję, ze nie zrobiłam zbyt dużo błędów ;)
Czytacie- komentujcie



***
Hermiona
Szłam na śniadanie do Wielkiej Sali. Rozmyślałam o Malfoyu. Pomimo tego, że się zmienił, miałam blokadę żeby się zaprzyjaźnić. Przecież to takie wbrew naturze. Miły Malfoy? Nie to na pewno był jakiś przekręt.
Kiedy rano się obudziłam, postanowiłam, ze będę się zachowywać tak jak było przez wszystkie lata. Będę dla niego chłodna i nie dam się zwieść. Będą nas łączyły tylko obowiązki prefektów naczelnych. Potem jednak kiedy wychodziłam z dormitorium i go zobaczyłam, przez ułamek sekundy moje postanowienia zeszły na dalszy plan. Miał taki słodki wyraz twarzy. Na szczęście szybko się opamiętałam.
Doszłam do Wielkiej Sali. Drzwi były otwarte. W środku siedziało tylko paru uczniów. Ruszyłam do stolika Gryffindoru i zajęłam miejsce.
-Cześć Miona- powiedziała ruda siadając naprzeciwko mnie.- Cieszę się, że będziemy mogli opuszczać Hogsmeade. Lubię tam bywać ale czasem fajnie będzie pójść gdzie indziej- uśmiechnęła się do mnie a ja odwzajemniłam uśmiech.- Podasz mi tosty?- zapytała Ginny.
Jadłyśmy przez chwilę w milczeniu. Po paru minutach pojawił się Harry z Ronem. Rudy od razu zaczął jeść.
-Jak się czujesz po wczoraj?- zapytał Wybraniec troskliwie.
-Chyba dobrze- mruknęłam i wzięłam łyk kawy.- Po lekcjach poszukam czegoś w bibliotece na temat Pierścienia.
-Dobrze. Będziesz potrzebowała pomocy?- pokiwałam przecząco głową. Chciałam pobyć trochę sama.- Ok, jak się czegoś dowiesz to wyślij mi patronusa, spotkamy się w Pokoju Wspólnym.
-To co idziemy na transmutację?- zapytał Ron wstając od stołu. 
Poszliśmy razem pod klasę transmutacji. Ginny rozstała się z nami i poszła na zaklęcia.
-Na pewno wszystko w porządku?- zapytał mnie Ron przytulając.- Harry mi wczoraj wszystko opowiedział.
-Tak, jest w porządku- powiedziałam i wtuliłam się w niego. Jego ramiona niedbale mnie obejmowały. Moje myśli powędrowały do wczorajszego wieczoru. Malfoy o wiele lepiej przytulał niż Ron.
O czym ty w ogóle myślisz?- skarciłam się.
-Możecie już wejść- wyrwał mnie z rozmyślań głos profesor McGonagall. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że nie wiedziałam z kim będziemy mieć transmutacje.
Bez słowa weszłam do klasy i zajęłam miejsce obok Parvati.
-Pewnie jesteście zdziwieni dlaczego ja was uczę transmutacji- zaczęła dyrektorka.- Ponieważ na razie wasz nowy nauczyciel nie mógł dotrzeć, ja będę was uczyć transmutacji i tymczasowo będę opiekunką Gryffindoru. Będzie tak aż do końca października-zakończyła swoją wypowiedź i zaczęliśmy rozmawiać o owutemach. Na pierwszej lekcji powtarzaliśmy materiał z poprzednich lat.
Zaczęłam notować. Uważnie słuchałam nauczycielki. Po chwili poczułam, ze ktoś się we mnie wpatruje. Odwróciłam wzrok od notatek i ujrzałam Malfoya, który się na mnie patrzył. Zupełnie zapomniałam o obecności ślizgonów. Posłałam mu mordercze spojrzenie i wróciłam do notatek.
-Panno Granger, proszę zamienić tego żółwia w dzbanek do herbaty- profesor McGonagall postawiła przede mną żółwia a ja spełniłam jej polecenie. Zamiast żółwia na moim stoliku stał piękny biały dzbanek z niebieskimi wzorkami.
-Wspaniale, pięć punktów dla Gryffindoru- powiedziała nauczycielka i uśmiechnęła się do mnie ciepło.
Zaczęliśmy ćwiczyć zaklęcia transmutujące. Dzbanek Parvati nadal był zielony. Spojrzałam na nią. Widać było, że znowu płakała i nie może się skupić.
-Może ci pomóc?- zapytałam a ona przytaknęła.- Zobacz, musisz pewniej trzymać różdżkę- po paru minutach ćwiczeń czarnowłosej gryfonce udało się wyczarować wspaniały dzbanek.- Widzisz, udało się- uśmiechnęłam się do niej.
-Dziękuję- powiedziała i ścisnęła moja rękę.
-Dobrze kochani, teraz idźcie na krótką przerwę, na następnej lekcji zaczniemy już nowy materiał- powiedziała profesor McGonagall i wszyscy poszli w kierunku wyjścia.
-Panno Granger, czy mogę prosić na słówko?- zatrzymał mnie głos nauczycielki. Podeszłam do niej. W klasie już było pusto.
-Czy wszystko w porządku?- dyrektorka przyglądała mi się badawczo.
-Tak, pani profesor.
-To dobrze. Pamiętaj, że zawsze możesz do mnie przyjść- spojrzałam jej prosto w oczy. Zobaczyłam w nich troskę.
-Oczywiście- odpowiedziałam i poszłam na przerwę.
Nie widziałam nigdzie Rona ani Harry’ego więc usiadłam przy klasie i wyciągnęłam sobie książkę.
-Co czytasz, Granger?- usłyszałam nad sobą męski głos.
-A co cię to obchodzi, Malfoy?- zapytałam nie odrywając wzroku od tekstu. Poczułam, że usiadł koło mnie więc pochyliłam się aby zasłonić litery włosami.
-Nie bądź taka- powiedział ślizgon z nutką zniecierpliwienia i rozbawienia.
-Spadaj, fretko- mruknęłam i znowu zagłębiłam się w lekturze. Po sekundzie jednak pożałowałam tych słów bo Malfoy zaczął mnie łaskotać.
-Przestań- krzyknęłam przez śmiech, nadal zasłaniając książkę.
-Najpierw pokaż mi co czytasz- powiedział blondyn z wrednym uśmiechem na ustach.
Nie chciałam dać tak łatwo za wygraną. Próbowałam go kopać i odpychać rękami ale on nic sobie z tego nie robił. Przez cały czas się śmiałam a on nie chciał przestać. Schowałam za siebie książkę, żeby nie miał do niej dostępu.
-Przestań- wydyszałam po chwili.- Przecież… wiesz… że… i tak… ze mną… nie wygrasz- śmiałam się pomiędzy słowami.
-Chyba śnisz- odpowiedział.
-Skoro tak- powiedziałam i zanim się zorientował wyciągnęłam różdżkę i rzuciłam na niego zaklęcie rozweselające. Widać było, ze się tego nie spodziewał. Zaczął się śmiać.
-Granger… ściągnij… to… zaklęcie- śmiał się Malfoy.
-To przeproś- spojrzałam na niego z rozbawieniem.
-Przepraszam- powiedział Malfoy pomiędzy napadami śmiechu. Chciałam jeszcze trochę go pomęczyć ale zlitowałam się nad nim bo zaczął się już dusić.
Dopiero po chwili zobaczyłam, ze wokół nas zebrał się mały tłum uczniów. Gapili się na nas z niedowierzaniem.
-No i po co to wszystko? Trzeba było od razu mówić, że czytasz Historię Hogwartu- powiedział Draco z uśmiechem. Trzymał w rękach mój egzemplarz Historii Hogwartu. Wyglądał tak słodko kiedy się tak uśmiechał.
Skończ!- skarciłam się w myślach ale też się uśmiechnęłam.
-Gdybym wiedziała, że to tak będzie…- zaczęłam.
-Wchodźcie już na lekcję- powiedziała profesor McGonagall. Wszyscy powoli wchodzili do klasy szepcząc między sobą. Co chwilę ktoś się odwracał w naszym kierunku.
Zarumieniłam się lekko. Podeszłam do Malfoya i wyrwałam mu książkę z rąk.
-Nigdy więcej tak nie rób- uśmiechnięta odwróciłam się na pięcie i weszłam do klasy.

-----
Mam nadzieję że sie podoba. I przepraszam, ze tak krótko. Następny na pewno będzie bardzo długi. Chciałam w tym rozdziale jeszcze napisać jak bedzie nadrugiej lekcji ale na razie nie... Potrzymam Was w niepewności 3:)

Hermiona :*