środa, 19 września 2018

Rozdział 30

Uwaga uwaga, wreszcie udało mi się coś z siebie wykrzesać!
Wszystkiego najlepszego, Stokrotko! ;* Mam nadzieję, że Ci się spodoba ;) Rozdział calutki dla Ciebie <3
Za błędy przepraszam, już nie sprawdzałam tylko od razu wstawiłam ;*
Enjoy ;)


***
Hermiona

Od zakończenia wojny nie myślałam realnie o śmierci. Oczywiście jest to rzecz, która jest jedynym pewnym punktem w naszym życiu, jednak nie myślałam o tym tak bardzo jak teraz.
Naprawdę mogłam zginąć od ważenia tego eliksiru. Była szansa, że uda mi się go zrobić za pierwszym razem. Jednak nie mogłam mieć takiej pewności.

Czy wizja śmierci mnie przerażała? Chyba nie. Czy chciałam teraz umrzeć? Na pewno nie. Ale wiedziałam, że nie mam wyboru. Magiczne sny dotyczyły nie tylko mnie czy Czarnej, ale także innych czarodziejów zmagających się z trudami wojny. Draco przecież też mówił, że ma czasem koszmary...
Dotarłam na siódme piętro i westchnęłam głęboko. Wybór Pokoju Życzeń do eksperymentu z nowym i niestabilnym eliksirem był idealny. Gdyby coś poszło nie tak wystarczyło zatrzasnąć drzwi i nic nikomu by się nie stało dzięki zaklęciom, które obejmowały tę komnatę. Pozostawało jedynie pytanie czy uda mi się wymknąć z pomieszczenia zanim kociołek wybuchnie.
Rozejrzałam się po korytarzu żeby upewnić się czy nikogo nie ma. Nie chciałam żeby ktoś się narażał. Rozważałam czy użyć zaklęcia sprawdzającego, ale doszłam do wniosku, że prawdopodobnie nie byłoby skuteczne- dostałabym informację o obecności wszystkich osób w promieniu dwóch pięter o ile nie w całym zamku.
Potrzebuję laboratorium, w którym będę mogła uwarzyć eliksir, pomyślałam przechodząc trzy razy obok chłodnej ściany. Po chwili ukazały się ciemne stalowe drzwi, które były odporne na różne działania nawet najbardziej żrących substancji znanych w świecie magicznym. No tak, Pokój Życzeń dokładnie znał ryzyko związane z warzeniem eliksirów.
Nacisnęłam na chłodną klamkę i wślizgnęłam się do środka.
Laboratorium, które zastałam było wielkości mojego dormitorium z tą różnicą, że cała ściana naprzeciwko była przeszklona, dzięki czemu miałam wspaniały widok na błonia. Nie wiedziałam czy to zwykłe szkło. Wyciągnęłam różdżkę i próbowałam rozbić okna różnymi zaklęciami. Na szczęście szyba pochłaniała wszelkie zaklęcia, dzięki czemu mogłam mieć pewność, że w razie niepowodzenia na pewno nic się nie stanie. Po prawej stronie stał długi stół, na którym leżało pełno noży różnej maści do krojenia ingrediencji, waga i parę innych narzędzi przydatnych dla każdego warzyciela eliksirów. Naprzeciwko krótszy stół, na którym stał kociołek. Kiedy podeszłam bliżej, zauważyłam, że jest on bardzo wysokiej jakości, wykonany ze złota- właśnie taki, jakiego potrzebowałam.
Przeszłam na drugą stronę pomieszczenia, żeby wyjąć wszystkie składniki oraz recepturę, którą sporządziłam i odłożyłam wszystko obok noży do siekania korzonek. Wpatrywałam się w nie tępo przez dobrą minutę.
Czy to na pewno był dobry pomysł? W końcu nie byłam  Mistrzynią Eliksirów, jedynie uczennicą siódmego roku w Hogwarcie. Co prawda może o trochę wyższym poziomie inteligencji niż przeciętna. I może przeżyłam wojnę z Lordem Voldemortem i pomagałam niszczyć horkruksy. Jednak czy na pewno byłam na to gotowa?
Wyprostowałam się i przymknęłam oczy, żeby móc wszystko na spokojnie przeanalizować. Na samych eliksirach radziłam sobie nieźle i choć co prawda Snape nigdy mnie nie pochwalił to wiedziałam, że mimo wszystko miał do mnie jakieś zaufanie- w końcu na zajęciach obserwował raczej resztę klasy. Slughorn też chyba mnie doceniał. W każdym razie żaden z nich nie wyrzucił mnie po paru godzinach w lochach. Może i poprosiłabym któregoś z nich o pomoc, jednak pierwszy nie żył, a do drugiego nie miałam zbyt dużego zaufania. Często wydawało mi się, że Slughorn w ogóle nie powinien posiadać tytułu Mistrza Eliksirów.
Uchyliłam powieki i wzięłam kolejny wdech. Moje spojrzenie znowu spoczęło na składnikach i przepisie. Samych ingrediencji mogło mi starczyć na trzy próby. Jednak gdyby coś w trakcie poszło nie tak i nawet udałoby mi się uciec przed pewną śmiercią to wszystko poszłoby na marne ponieważ rzeczy potrzebne do kolejnych eksperymentów spłonęłyby razem z pierwszym kociołkiem.
Z tą myślą postanowiłam oddzielić od całości ilość składników potrzebną na pierwszą porcję. Z niektórymi musiałam obchodzić się bardzo ostrożnie, ponieważ przy zbyt niedbałym traktowaniu mogłyby stać się niezdatne do użycia w eliksirze. Kiedy udało mi się to wszystko zrobić, zapasy na pozostałe dwie próby schowałam ostrożnie do torebki. Potem popatrzyłam na mój przepis. Niby wszystko miałam w głowie, jednak dla pewności wyjęłam różdżkę i skopiowałam pergamin. Jeden egzemplarz zostawiłam na wierzchu, a drugi także schowałam.
Zanim jednak zabrałam się za warzenie coś mnie zatrzymało. Jeśli rzeczywiście zginę reszta moich przyjaciół pozostanie sama z zagadką Pierścienia. Może i poszukiwacze nic nie robili jak do tej pory, jednak i tak trzeba było chronić potomków Założycieli, a później schwytać sprawców poprzednich ataków. Pomyślałam o moich postępach w wyśledzeniu rodów i tablicy, o której wiedziała tylko Pasithea, jednak ona nie byłaby w stanie przekazać tego reszcie.
Niewiele myśląc sięgnęłam po czysty pergamin i napisałam list do Dracona, w którym wyjaśniłam jakie zaklęcia chronią moje notatki znajdujące się w dormitorium, jak ujawnić tablicę w Pokoju Życzeń i jak się dostać do biblioteki zostawionej przez Rowenę Ravenclaw. Gdy miałam się już podpisać, moja ręka odrobinę zadrżała. Wiedziałam jednak, że muszę wziąć się w garść, dlatego dokończyłam list i zaczarowałam go tak jak krótkie liściki z Ministerstwa Magii. Samolot zawisł w powietrzu czekając na mój ostatni ruch różdżką. Poszłam otworzyć drzwi, po czym wysłałam wiadomość do blondyna.
-No to do roboty- mruknęłam do siebie, podwinęłam rękawy i zabrałam się za eksperymentalny eliksir.

***
Draco

Obudziło mnie stukanie do drzwi. Było to bardzo dziwne, szczególnie w poranek Bożonarodzeniowy, ponieważ większość uczniów była w domach. Poza tym i tak nikt nie znał hasła do naszego pokoju wspólnego. Diabeł wparowałby od razu, tak samo jak Czarna. Na początku chciałem zignorować to pukanie do drzwi, jednak ktoś musiał być naprawdę bardzo uparty, ponieważ hałas nie ustawał. Co sekundę było słychać uderzenie o czarne drewno i stwierdziłem, że będę musiał wstać.
Otworzyłem zaspane oczy i prawie potykając się o stos prezentów u stóp mojego łóżka podszedłem do drzwi.
-Przeklęte skrzaty- burknąłem tylko i nacisnąłem klamkę.
Jednak zamiast usłyszeć coś w stylu "Cześć, Draco", poczułem ukłucie- jak się okazało, wleciał we mnie kawałek pergaminu złożony w samolot. Złapałem go zanim spadł na ziemię i zamknąłem z powrotem drzwi.
Nie wiedziałem od kogo może być list. Przemknęło mi przez myśl, że ktoś mógł rzucić na to klątwę, dlatego sięgnąłem po różdżkę. Jednak moje zaklęcie sprawdzające niczego nie wykryło. Zmarszczyłem jedynie brwi i rozwinąłem wiadomość.

Kochany Draconie,
Wybacz, że prawdopodobnie Cię obudziłam. Mam parę ważnych wiadomości związanych z Pierścieniem.
Wszystkie moje notatki znajdują się pod moim łóżkiem w dormitorium pod obluzowaną deską. Ze zdjęciem zaklęć ochronnych nie powinieneś mieć problemu, mój pokój wie, że Twoich zaklęć może słuchać. Ewentualnie poproś o pomoc Pansy- ostatnio z Ginny potrzebowały możliwość modyfikacji pomieszczenia i dałam im przyzwolenie.
W Pokoju Życzeń jest tablica z wszystkimi wnioskami i zadaniami związanymi z Pierwotnym Pierścieniem. Zwykłe zaklęcie transmutujące na komodę wystarczy. W razie czego Pasithea wskaże Ci to co trzeba, potrzebujesz jedynie cierpliwości.
To chyba wszystko, reszta zaklęć po prostu się dezaktywuje jeśli coś pójdzie nie tak.
Jak nie wrócę do wieczora, przeproś Pansy ode mnie- starałam się, ona będzie wiedziała o co chodzi.

Kocham Cię i zawsze będę,
Hermiona

Zerwałem się na równe nogi. Nie rozumiałem po co Hermiona to wszystko napisała. Jedno było pewne- była w śmiertelnym niebezpieczeństwie, a odpowiedzi na to wszystko miała Czarna.
Niewiele myśląc ubrałem się szybko i pobiegłem jak najszybciej do wyjścia.
Nie byłem pewny czy Pansy będzie w lochach, ale to jako pierwsze przyszło mi do głowy. Pędziłem przez skrót z zapaloną różdżką co jakiś czas się potykając. Jeszcze nigdy ten tunel nie wydawał mi się tak długi jak w tamtej chwili. Nie mogłem trzeźwo myśleć. Jeżeli coś jej się stanie to będzie moja wina. Przecież chciałem ją przed wszystkim uchronić. To by oznaczało, że wszystko co do tej pory zrobiłem było bez sensu. Przez cały ten czas, gdy byliśmy ze sobą, mogłem zasmakować szczęścia. Wiedziałem, że nie zaznam spokoju jeżeli...
Nawet nie mogłem dokończyć tej myśli.
Wparowałem zdyszany do pokoju wspólnego. Przy kominku siedziała Pansy z książką w ręce. Po drugiej stronie stał jakiś piątoklasista i spojrzał na mnie z zaskoczeniem.
-Idź stąd- warknąłem tylko, a on pobiegł do swojego dormitorium.- Muffliato- rzuciłem zaklęcie żeby nikt nas nie usłyszał.- W tej chwili mów gdzie jest Hermiona i co to ma znaczyć- rzuciłem list w kierunku ślizgonki, która patrzyła na mnie z niepokojem.
Przeczytała szybko list i zacisnęła usta. Odrobinę zbladła i spojrzała mi prosto w oczy.
-Obiecała mi, że sporządzi dla mnie eliksir. Nie miałam pojęcia, że to może być tak niebezpieczne- wyszeptała i spojrzała jeszcze raz na wiadomość od gryfonki.
-Gdzie ona jest?- spytałem stanowczo. Gdyby nie to, że Pansy była moją przyjaciółką i gdybym nie miał lekcji samokontroli prawdopodobnie grzmotnąłbym ją jakąś porządną klątwą. Wiedziałem, że muszę powściągnąć emocje, ponieważ to mogło zaważyć na życiu Hermiony.
-Nie powiedziała mi nic, nie mam pojęcia- znowu wyszeptała Pansy, a ja zacząłem chodzić w tę i z powrotem.
Nie mogłem się skupić. Niebezpieczny eliksir. Co mogło się stać? Wybuch. Niebezpieczeństwo dla całego otoczenia. Hermiona zawsze troszczyła się o innych. Nie eksperymentowałaby w zwykłej klasie od eliksirów. Tylko jak się upewnić, że nie wysadzi połowy zamku?
Wyrwałem Czarnej pergamin w poszukiwaniu jakichkolwiek wskazówek. Może jakaś plama? Zapach?
Spojrzałem jeszcze raz na treść listu...

-Pokój Życzeń!- krzyknąłem i pobiegłem w kierunku siódmego piętra.
Cholerne zaklęcia ochronne i brak możliwości teleportacji, cholerny zamek, cholerna Hermiona i jej troska o innych!- w mojej głowie przebiegały tylko takie myśli, najczarniejsze scenariusze, w których Hermiona leży martwa na posadzce sali sporządzonej przez Pokój Życzeń. Moje płuca płonęły z powodu braku tlenu, jednak nie zatrzymywałem się. Po drodze wiele razy zahaczyłem o jakieś stopnie i wystające gałązki świąteczne, które były porozwieszane na poręczach.
Byłem już na siódmym piętrze i biegłem w stronę Pokoju Życzeń.
Kiedy byłem w połowie drogi w ścianie pojawiły się stalowe drzwi. Przyspieszyłem. Zanim dobiegłem do klamki, drzwi otworzyły się z hukiem, a zza nich wypadła zdyszana Hermiona i wpadła na mnie całym ciężarem swojego ciała i przewaliliśmy się na ziemię.
Gryfonka szybko przewróciła się na drugi bok.
-Depulso!- zatrzasnęła szybko drzwi. Dosłownie w tym momencie usłyszeliśmy ogromny wybuch, jednak ściana się nie zawaliła tak jakby podpowiadał zdrowy rozsądek. Drzwi po prostu wniknęły w ścianę jakby nigdy nic.

***
Hermiona
Dyszałam ciężko wpatrując się w znikające drzwi. Udało mi się uciec. Ale z eliksiru nici.
-Torebka jest- odetchnęłam z ulgą. Gdybym wcześniej nie pomyślała o zabezpieczeniu składników byłoby słabo i kolejną próbę mogłabym podjąć dopiero za miesiąc.
-Coś ty sobie myślała?- spytał Draco i po chwili już tonęłam w jego uścisku.- Czy nie pomyślałaś o tym, że jak coś ci się stanie to wszyscy będą tutaj cierpieć?- głaskał mnie po głowie tak jakby rzeczywiście miał mnie zaraz stracić.
-Przecież wysłałam ci informację o wszystkich notatkach, żeby udało wam się rozwikłać...- zaczęłam ale nie dane mi było skończyć.
Draco czule mnie pocałował, a ja poczułam, że on naprawdę się o mnie martwił. Moje serce zalało takie szczęście i wzruszenie, że inne myśli zeszły na dalszy plan i nawet nie pamiętałam co dokładnie chciałam mu powiedzieć. Po chwili oderwał się ode mnie i spojrzał mi prosto w oczy.
-Nie przeżyłbym gdyby coś ci się stało- wyszeptał i oparł się o moje czoło.
-Ale nic mi nie jest- odpowiedziałam również szeptem.- Następnym razem uda mi się uwarzyć ten eliksir.
-Następnym razem?- zapytał z niedowierzaniem.
Spojrzałam na niego znacząco. Bardzo dobrze wiedział, że jestem uparta i że nie odpuszczę. Westchnął tylko i przewrócił oczami.
-Dobrze, ale tylko pod jednym warunkiem- powiedział i podniósł jedną brew. Stwierdziłam, że na jeden warunek mogę przystać i skinęłam głową na zgodę.- Pomogę ci uwarzyć ten eliksir- już chciałam protestować, ale położył palec na moich ustach.- Bardzo dobrze wiesz, że to dotyczy nas wszystkich i nie zostawię cię z tym samej. Poza tym- uśmiechnął się lekko.- w razie czego zginiemy razem.
Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że on także jest uparty. Poza tym... co mogłam powiedzieć po czymś takim? Musiałam się zgodzić, dlatego uśmiechnęłam się do niego blado i skinęłam głową, ponieważ nie wierzyłam, że uda mi się coś powiedzieć. Moje gardło było ściśnięte ze wzruszenia, a serce tylko powtarzało jak bardzo kocha tego ślizgona.
Malfoy wstał i wyciągnął do mnie rękę.
-Chodź, spróbujemy jeszcze raz.

***
Ginny

Byłam cała spięta. Starałam się nie nadepnąć na żadną skrzypiącą deskę i nie oddychać zbyt głośno. Na razie nie widziałam nikogo, jednak niebezpieczeństwo było ogromne. Do wyjścia pozostało tylko dziesięć kroków... dziewięć... osiem... siedem... sześć... pięć... cztery... trzy... dwa...
Zanim tam dotarłam kichnęłam głośno. Zasłoniłam sobie usta dłonią i spojrzałam z przerażeniem wgłąb korytarza. Zobaczyłam jakiś cień więc nie zwracając już uwagi na to by być cicho przebiegłam szybko przez ramę portretu i schowałam się za filarem. Nie mogłam uspokoić łomoczącego serca, ale wiedziałam, że jeszcze nie mogę wyjść z kryjówki.
Usłyszałam jak portret się otwiera. Obok mnie przeszła dwójka ślizgonów pogrążonych w rozmowie. Na szczęście mnie nie zauważyli. Gdy tylko zniknęli za rogiem, odetchnęłam głęboko i zdjęłam z siebie zaklęcie Kameleona. 
Udało mi się wyjść z gniazda węży! Uśmiechnęłam się triumfalnie i ruszyłam w stronę Wieży Gryffindoru rozpamiętując Bal i wieczór z Blaise'em. Wreszcie wszystko zaczęło się układać. Do tego także u Miony było dobrze, co także mnie cieszyło. Szczęście mojej przyjaciółki to także moje szczęście.
Usłyszałam za sobą jakiś trzask i odwróciłam się z wyciągniętą różdżką. Nie dostrzegłam niczego, stwierdziłam, że to pewnie był wytwór mojego zmęczonego umysłu i paranoi wrodzonej, dlatego odwróciłam się i kontynuowałam swoją wędrówkę. Byłam dosyć wycięczona po tylu godzinach tańca. Marzyłam jedynie o tym żeby położyć się do łóżka na jeszcze parę godzin.
Miałam właśnie skręcać w prawo kiedy poczułam silny ból w plecach od jakiegoś zaklęcia. Poczułam jak moje ciało opada bezwładnie na posadzkę, usłyszałam jak moja różdżka poturlała się w sobie tylko znanym kierunku, a przez moją głowę przemknęła tylko myśl: Jak mogłaś być aż taką kretynką?
________________________

Jeśli ktoś jeszcze tu zagląda, proszę o szczery komentarz ;* Więcej informacji już wkrótce ;)

Miona :* 

poniedziałek, 25 czerwca 2018

Co dalej...?

Witajcie kochani (o ile jeszcze ktokolwiek pilnuje tego bloga, w co szczerze wątpię)
Ostatni raz odzywałam się tutaj na początku roku szkolnego albo przed nim, nie pamiętam już dokładnie. Jak wiecie, miałam maturę do napisania. Myślałam, że wrócę tutaj od razu pod koniec maja, jednak nie wyszło tak jak się tego spodziewałam.
Co u mnie? Moje życie zmieniło się i to bardzo. I co dziwne, nie na gorsze- wręcz przeciwnie. Ale o tym może troszkę później kiedy wrócę do pisania.
Jeśli chodzi o tę historię- kiedyś dawno temu obiecałam Wam, że ją skończę i rzeczywiście tak będzie. Nie wiem jednak na ile mój zmysł estetyczny na to pozwoli.
Zawsze powtarzałam, że moje rozdziały są beznadziejne- nadal tak uważam. Ale teraz niestety jestem jeszcze bardziej krytyczna. Mimo to wydaje mi się, że prawie cztery lata to za długo jak na jedną historię więc będę starała się ją jak najszybciej skończyć...
Znacie mnie, wiecie że nie można się przywiązywać do tego co bym chciała bo zwykle i tak wychodzi słabo.
Piszę jednak bo chciałam Wam dać jakiś znak- jeszcze żyję, nie umarłam i nadal pamiętam. Nie chcę Wam dawać nadziei- to byłoby najgorsze co bym mogła teraz zrobić. Musicie jednak wiedzieć, że teraz czuję się wolna i szczęśliwa. Mimo że nadal jestem pesymistyczną realistką teraz są większe szanse na skończenie tego fanfiction.
Tutaj skończę... na razie ;)

Z serdecznymi pozdrowieniami,
Miona ;*