sobota, 8 listopada 2014

Rozdział 13

Nowy rozdział :3 Był już gotowy wcześniej ale z przesyłaniem do Moni, tego rozdziału troche nie wyszło... Ale poprawiony ;)
Czekam na Wasze opinie. Następny rozdział możliwe, że będzie w poniedziałek ale nic nie obiecuję.
Czytasz- komentujesz 



***
Hermiona
-Harry!- zawołałam Wybrańca. Odwrócił się do mnie zaskoczony.- Musimy pogadać!
Przeszedł z drugiego końca korytarza z błyskiem zaciekawienia w oczach.
-Chodźmy na chwilę do mnie- mruknęłam cicho.- Chodzi o Pierwotny Pierścień.
-Znalazłaś coś?!- zapytał podekscytowany.
-Cicho! Nie tutaj.
Poszliśmy przed portret Shizuke Wanabe. Uśmiechnęła się do mnie ciepło.
-Hasło?- zapytała.
-Felix Felicis- powiedziałam do niej. Skinęła z uśmiechem głową i otworzyła przejście.
Weszłam pewnie do środka i spojrzałam na kanapę. Malfoya na szczęście nie było.
-Wooow- usłyszałam za sobą głos Harry’ego.- Ale fajnie tu macie.
-Później będziesz podziwiał - przewróciłam oczami. Podeszłam do drzwi od mojego dormitorium i je otworzyłam.- Chodź.
Wszedł za mną do środka i usiadł na moim łóżku.
-Co masz?- zapytał poważnym tonem.
-Poszłam do Pokoju Życzeń…
-Ale po co?
-Nie przerywaj mi- powiedziałam i po chwili zaczęłam kontynuować.- Poszłam do Pokoju Życzeń. Poprosiłam o ogromną bibliotekę- Harry uśmiechnął się lekko.- Znalazłam tam kilka przydatnych informacji. Okazało się, że Pierwotny Pierścień należał do samego Merlina- gryfon szeroko otworzył usta ze zdumienia.- To tylko legenda, ale wiesz jak to było na przykład z insygniami- w jego oczach pojawiły się iskierki zaciekawienia.- Przeczytałam tę legendę. Podobno Merlin, oprócz różdżki oczywiście, miał pierścień, który dawał mu ogromną moc. Jak zapewne wiesz, był on najpotężniejszym czarodziejem jaki chodził po ziemi i niektórzy twierdzili, że to z powodu tego pierścienia. Kiedy Merlin był już stary, dał pierścień jednemu ze swoich uczniów. Potem pierścień, podobno, przechodził z pokolenia na pokolenie…
-Jakich uczniów?- zapytał Harry marszcząc czoło.
-Miał ich czterech- zrobiłam krótką pauzę i westchnęłam.- Godryka Gryffindora, Helgę Hufflepuff, Rovenę Ravenclaw i Salazara Slytherina.
-Cooo?!- Harry wstał z łóżka i spojrzał na mnie szeroko otwartymi oczami.
-Tak, założyciele Hogwartu byli uczniami samego Merlina- przeczesałam włosy palcami.
-Ale…- zaczął Wybraniec.- któremu z nich?
-Tego właśnie nikt nie wie. Spróbuję jeszcze czegoś poszukać. Po prostu kiedy przeczytałam tę legendę, stwierdziłam, że musisz się o niej jak najszybciej dowiedzieć.
-Dziękuję Hermiono- podszedł do mnie i mocno przytulił.- Jesteś wielka. Tylko dlaczego Luna?
-Nie mam pojęcia- przez chwilę staliśmy wtuleni w siebie w ciszy.
Harry zawsze był dla mnie jak brat. W jego ramionach czułam się bezpiecznie. Przypominał mi o domu, cieple i przywoływał wspomnienia.
Ron inaczej przytulał, od incydentu w wieży Gryffindoru, jakoś tak dziwnie. Kiedy się w niego wtulałam, nie czułam się tak jak kiedyś.
Jednak w ramionach tylko jednej osoby czułam się wspaniale, bezpiecznie i zawsze byłam spokojna. Nie wiedziałam, że kiedykolwiek tak się poczuje, do tego jeszcze w objęciach mojego odwiecznego wroga…
Odrzuciłam od siebie tę myśl i wciągnęłam głęboko powietrze. Harry zawsze pachniał domem, a musiałam się trochę uspokoić i odgonić od siebie myśli o pewnym ślizgonie.
-Pamiętasz co mówiła Luna?- zwrócił się do mnie Złoty Chłopiec.- Podobno Nott pytał się jej o coś co należało do jej matki- oderwaliśmy się od siebie i spojrzeliśmy porozumiewawczo. Oboje pomyśleliśmy o tym samym.
-Myślisz, że…- zaczęłam.
-…Luna jest potomkinią Roveny Ravenclaw?- dokończył za mnie Harry. Uśmiechnęłam się do niego. Często myśleliśmy o tym samym, tak jak byśmy rzeczywiście byli rodzeństwem.
-Pożyczę jeszcze książkę od Stworka i zobaczę- chłopak zmarszczył brwi.- Pamiętasz książkę pod tytułem „Szlachectwo naturalne, czyli genealogia prawdziwych czarodziejów”?- narysowałam cudzysłowie w powietrzu. W oczach gryfona dostrzegłam błysk zrozumienia.- Jeśli Luna jest rzeczywiście potomkinią Ravenclaw, to tam to będzie.
-Pozostało nam jeszcze sprawdzić potomków Helgi Hufflepuff, Godryka Gryffindora i Salazara Slytherina…
-Nie- przerwałam Wybrańcowi.
-Ale co nie?
-Salazar odpada.
-Niby dlaczego?- zapytał i poprawił okulary na nosie.
-Oj Harry… Po pierwsze, myślę, że Merlin wiedział o, jakże uroczym, charakterze Slytherina. Ja na miejscu Merlina nie przeznaczyłabym mu Pierścienia.
-A może o tym nie wiedział?
-Na pewno wiedział. Poza tym, nawet jeśli nie to przypomnij sobie słowa Notta- Potter spojrzał na mnie pytająco.- „Po śmierci Czarnego Pana wiele osób go szuka”. Przecież Voldemort był ostatnim potomkiem Salazara. To już jest coś. Wiemy, że on go nie miał.
-Chyba się trochę pogubiłem- mruknął i usiadł z powrotem na łóżku.
-Harry, wyobraź sobie, że jesteś czarodziejem, który pragnie być najpotężniejszym czarodziejem na świecie. Musiałbyś tropić cztery rody. Założę się, że pewnie nie ma zbyt dużo informacji o nich. Albo tropy się urywają w pewnym momencie, albo rody bardzo dobrze się ukrywają- wzięłam głęboki oddech.- Po śmierci Voldemorta masz już tylko trzy rody.
-Aaaa, rozumiem- kiwnął głową.
-Dobra, na razie mam tyle. Zaraz musimy iść na lekcje.
-A co teraz mamy?- zapytał i wstał.
-Obronę przed czarną magią- powiedziałam i wyszliśmy z pokoju wspólnego prefektów naczelnych.
Szliśmy w stronę sali obrony.
-Co myślisz o profesor Goldenwand?- zapytał mnie Harry.
Musiałam przyznać, że to było bardzo ciekawe pytanie. Na razie mieliśmy tylko kilka lekcji, ale zdawała się znać na swoim fach. Sprawdzała nasze zdolności z tych wszystkich sześciu lat. Była z nas zadowolona.
-Myślę, że będzie dobrym nauczycielem- zaczęłam.- Na razie bardzo dobrze prowadzi lekcje i kto wie, może przeżyje do końca roku- powiedziałam, a Harry zaśmiał się cicho.- Poza tym, jest bardzo miła.
Zaszliśmy pod salę i czekaliśmy na nauczycielkę. Powoli przychodzili też inni.
Zza rogu wyszło trzech ślizgonów. Pansy, Blaise oraz nie kto inny jak Malfoy. Miał na sobie maskę obojętności i nie mogłam nic wyczytać z jego twarzy.
Kiedy przechodził obok nas, skinął sztywno na Harry’ego, jakby się z nim witał. Potem spojrzał na mnie. Kiedy zobaczyłam w jego stalowoszarych oczach pustkę, coś mi się przewróciło w żołądku.
-Wchodźcie kochani- powiedziała profesorka i wpuściła nas na lekcję.
Wszyscy zajęli swoje miejsca. Na lekcjach obrony, też niestety musieliśmy siedzieć wymieszani. Oczywiście siedziałam z Draconem.
-Muszę przyznać, że wasz poziom, pomimo tak częstej zmiany nauczycieli, jest zaawansowany. Dzisiejsza lekcja będzie miała charakter… hmmm… dodatkowy. Wiem, że podczas obecności Dolores Umbrige, zorganizowaliście grupę, którą nazwaliście Gwardia Dumbledore’a- spojrzała na Harry’ego.- Dowiedziałam się również, że pod czujnym okiem pana Pottera, nauczyliście się Zaklęcia Patronusa. Czy to prawda panie Potter?
-Tak, pani profesor- powiedział Harry.
-Chciałam abyśmy na dzisiejszej lekcji zajęli się właśnie patronusami. Ponieważ nie wszyscy należeli do Gwardii musimy najpierw powiedzieć co nieco o tym. Czym jest patronus?- zapytała i połowa uczniów w klasie podniosła rękę.
-Tak, panno Granger?- zwróciła się do mnie.
-Patronus jest czymś w rodzaju strażnika. Aby go przywołać potrzebne są najszczęśliwsze wspomnienia, jakie posiadamy. Tylko najpotężniejsi czarodzieje mogą wyczarować patronusa. Naprawdę silny patronus przybiera formę zwierzęcia, które jest najbardziej związane z danym czarodziejem. Moim na przykład jest wydra- powiedziałam i nabrałam trochę powietrza, aby kontynuować.- Jeśli jednak czarodziej nie jest na tyle silny aby wyczarować cielesnego patronusa, mogą przywołać bezcielesnego. Formy patronu sów mogą się jednak zmieniać, wtedy kiedy na przykład czarodziej się w kimś zakocha. Wtedy jego patronus może przybrać formę patronusa ukochanej osoby. Są też takie przypadki, kiedy można utracić zdolność wyczarowywania patronusa. Na przykład po śmierci kogoś bliskiego- skończyłam swoja wypowiedź i w sali zapadła cisza.
-Wspaniała odpowiedź- powiedziała po chwili nauczycielka.- Słyszałam już wcześniej o pani inteligencji, panno Granger. Jednak i tak mi pani mocno zaimponowała- powiedziała z ciepłym uśmiechem.- Za tak rozbudowaną odpowiedź dziesięć punktów dla Gryffindoru- uśmiechnęłam się szeroko.- Przed czym nas bronią patronusy? Panie Potter?
-Patronusy mogą nas obronić przed dementorami i  śmierciotulami. Im jest ich więcej tym trudniej jest się skupić i wyczarować patronusa.
-Wspaniale, pięć punktów dla Gryffindoru. Jaka jest formuła Zaklęcia Patronusa? Panie Malfoy?- zdziwiłam się i obróciłam w stronę ślizgona. Przecież on zna się bardziej na czarnej magii.
-Expecto patronum- powiedział.
-Pięć punktów dla Slytherinu. No dobrze. Teoria za nami. Czas na praktykę- machnęła różdżką i wszystkie stoliki znalazły się pod ścianą.- Od razu wam mówię. Możliwe, że to w ogóle wam nie wyjdzie. Wielu doświadczonych i starych czarodziejów ma problemy z tym zaklęciem, więc nie przejmujcie się. Wyjmijcie różdżki.
Wszyscy wyciągnęli różdżki i je przygotowali.
-Ruch i inkantacja są bardzo ważne. Patrzcie- nauczycielka skupiła się na swojej różdżce.- Expecto patronum- powiedziała, a z jej różdżki wystrzelił wspaniały hipogryf. Świecił bardzo mocno. Zrobiło mi się cieplej na sercu. Hipogryf przebiegł trzy razy wokół sali i się rozpłynął.- Teraz wy spróbujcie. W parach na zmianę, żeby nie było zbyt dużego zamieszania.
Po chwili w sali roiło się od patronusów należących w większości do Gwardii Dumbledore’a. Zobaczyłam jelenia Harry’ego, sokoła Neville’a i lisa Seamus’a.
Obróciłam się i zobaczyłam Dracona ćwiczącego ruchy różdżką.
-Gotowy?- zapytałam z ciepłym uśmiechem.- Masz wspomnienie?- zapytałam. Blondyn jedynie skinął głową.- Razem?- ponowne przytaknięcie.- Na trzy. Raz, dwa, trzy. Expecto patronum.
Z mojej różdżki wyskoczyła srebrna wydra. Z różdżki Malfoya coś podobnego. Nasze patronusy biegły razem przez pół klasy. Po chwili jednak została tylko moja wydra, ponieważ zwierzątko ślizgona zniknęło.
-Wspaniale!- przytuliłam się do niego. Był trochę zaskoczony, ale po chwili mnie objął.
-I tak był trochę słaby- powiedział.
-Nie martw się, następnym razem będzie lepiej. To tylko kwestia ćwiczeń. Może twoje wspomnienie nie było najszczęśliwsze?- zmarszczył czoło.
-Chyba masz rację- po chwili myślenia, wyciągnął przed siebie różdżkę.- Teraz powinno się udać.
-Na trzy. Raz, dwa, trzy. Expecto patronum- powiedziałam znowu.
Nasze patronusy się spotkały i znowu zaczęły razem biegać po całej sali. Tym razem oba zwierzątka świeciły mocno. Podbiegły do nas i otworzyłam usta ze zdumienia.
-Wydra?- rzucił z niedowierzaniem w przestrzeń Draco i spojrzał na mnie.
Mieliśmy te same patronusy.

***
Draco
Spodziewałem się tego, że mój patronus będzie miał formę wydry. To było do przewidzenia.
Do końca lekcji nie odzywaliśmy się do siebie. Profesorka dała nam po pięćdziesiąt punktów, jak i każdemu, któremu udało się przywołać strażnika, czyli członkom Gwardii Dropsa, mnie oraz Blaise’owi i Czarnej. Byliśmy jedynymi ślizgonami, którym się udało.
Patronus Zabiniego przybrał formę pumy. Nie było to dla mnie zaskoczeniem, ale na innych zrobiło wrażenie. Pansy miała jakiegoś psa, ale nie rozpoznałem rasy.
-Smoku!- usłyszałem jakby z oddali głos Diabła.- Słuchasz mnie w ogóle? Po lekcji totalnie się wyłączyłeś.
-Przepraszam, Blaise. Po prostu…- spojrzałem na przyjaciela. Kiedy zobaczył moja minę od razu wiedział, ze myślałem o Hermionie. Zbyt dobrze się znaliśmy.- Nie ważne. Co teraz mamy?
-Eliksiry.
-No to pięknie- mruknąłem.- W takim razie chodźmy.
Nie uśmiechały mi się dwie godziny eliksirów. Szczególnie przy niej. Kiedy usłyszałem, że wróciła do Łasica, nie mogłem w to uwierzyć. Od tamtego czasu czułem się rozbity. Pansy i Blaise ciągle patrzyli na mnie z niepokojem. Mało jadłem, wieczorami piłem i byłem chłodny dla wszystkich. Nie mogłem nic na to poradzić. Po prostu odechciało mi się jeść, a Ognista pomaga mi zapomnieć i przez chwilę nie myśleć o niczym.
-Wchodźcie- głos Slughorna gwałtownie sprowadził mnie na ziemię. Bez gadania wszedłem do klasy i zająłem swoje stare miejsce.
Po chwili weszła też ona. Od razu poczułem zapach cynamonu. Bardzo mi się podobał.
-Ponieważ eliksiry Squintella muszą dojrzeć- zaczął lekcje nauczyciel.- dzisiaj zaczniemy warzyć coś nowego. Mianowicie amortencję.
Wszędzie było słychać ciche szepty, a czasem chichoty dziewczyn. Nie byłem zadowolony z tego pomysłu. Ja i Granger mamy razem warzyć amortencję?! To będzie ciekawe.
-Na początku mała powtórka. Co to amortencja?- ręka Hermiony automatycznie wystrzeliła w górę.- Panno Granger?
-Jest to najsilniejszy eliksir miłosny. Nie wzbudza prawdziwej miłości, powoduje jedynie silne zadurzenie, albo obsesję. Jej zapach każdy odczuwa inaczej w zależności od tego co kto lubi.
-Dobrze, dziesięć punktów dla Gryffindoru- odezwał się z uśmiechem Slughorn.- Myślę, że nie będzie to dla was problemem, aczkolwiek chcę, abyście ciągle się pilnowali. Szczególnie przy dodawaniu miodu ze złotego kwiatu. Instrukcje są na tablicy. Pamiętajcie jednak, że następnym razem kiedy będziemy warzyć amortencję, będziecie musieli mieć przepis w głowie. To będzie wymagane na owutemach- zrobił krótką pauzę.- Wszystkie składniki są na zapleczu- wskazał palcem drzwi po prawej stronie.- Pracujecie w parach. Do roboty!
Wstałem z miejsca i spojrzałem na Granger. Ta jedynie skinęła głową i rozpaliła ogień pod kociołkiem. Ja w tym czasie poszedłem na zaplecze. Wziąłem wszystkie potrzebne składniki i wróciłem na miejsce. Bez słowa zacząłem przygotowywać składniki. Wrzuciła je do kociołka, a potem zamieszała trzy razy w kierunku przeciwnym do ruchu wskazówek zegara.
Po dwudziestu minutach pracy, zaczęliśmy czuć delikatny zapach amortencji. Wziąłem oddech, próbując wyczuć jakikolwiek zapach. Na razie jednak był zbyt słaby aby go zidentyfikować.
-Pokroiłeś już ten korzeń?- zapytała gryfonka.
-Jeszcze chwila- mruknąłem i wróciłem do swojej pracy.
-Pospiesz się- szepnęła.- Jeśli za minutę go nie dodam, to eliksir będzie do niczego.
-Wiem- powiedziałem lekko wkurzony. Pokroiłem do końca i podałem jej. Wzięła bez słowa i dodała do eliksiru. Od razu przybrał granatową barwę.
Wziąłem oczy żuka i wrzuciłem je do moździerza.
-Uważaj- mruknąłem do Hermiony, która odmierzała miód ze złotego kwiatu.
-Malfoy, wiem jak się z tym obchodzić. Nie dekoncentruj mnie, bo wiesz czym to się może skończyć- rzuciła mi szybkie spojrzenie.- Lepiej zajmij się oczami żuków. Muszą być starte idealnie.
-Przecież wiem- burknąłem.
Jednak nie zająłem się ucieraniem, lecz obserwowałem ruchy pani prefekt. Zmarszczyła charakterystycznie czoło. Jej ruchy były delikatne, ale pewne. Wszystko musiało być zrobione perfekcyjnie.
Wlewała powoli miód. Eliksir zrobił się fioletowy. Pochyliła się nad kociołkiem i machnęła ręka tak aby opary poleciały w jej stronę.
-Hmmm… na razie dobrze- mówiła cicho.- Pergamin, skoszona trawa… prawidłowo… i…- nie dokończyła. Zrobiła się czerwona na twarzy i odsunęła się od kociołka. Wzięła kilka głębokich oddechów.- Malfoy- zwróciła się do mnie.- Co o nim myślisz?- wskazała ręką kociołek.
Pochyliłem się nad nim i wziąłem głęboki wdech. Poczułem lawendę, która zawsze kojarzyła mi się z dzieciństwem. Później rozpoznałem woń piernika, a na koniec poczułem mocny i intensywny zapach cynamonu.
W zeszłym roku, kiedy jeszcze byłem pod wpływem zaklęć mojego ojca, czułem tylko lawendę i piernik. Wiedziałem, że czuję coś jeszcze, ale nie umiałem tego określić, czy też połączyć z czymkolwiek, ponieważ miałem jakąś dziwną blokadę. Teraz znalazłem odpowiedź na moje pytanie. To był cynamon.
-Myślę, że jest idealny- spojrzałem jej w oczy i się uśmiechnąłem. Takim uśmiechem, obdarzyłem ja ostatnio przed jej powrotem do Łasica. W tamtej chwili zrozumiałem, że nie ma co się użalać nad sobą. Ważne żeby była szczęśliwa.
Odwzajemniła uśmiech. Na jej policzkach, nadal było widać lekkie ślady rumieńców.
-Dobra, ostatni składnik- wyciągnęła rękę, a ja jej podałem starte oczy żuków.
Dodała je do amortencji. Nad eliksirem unosiły się charakterystyczne spirale. Był perfekcyjny.
-Koniec lekcji. Przelejcie trochę eliksiru do fiolek i je podpiszcie- powiedział Slughorn.
Zrobiłem to o co prosił, wziąłem swoje książki i zadowolony z dzisiejszej lekcji poszedłem na przerwę.


-----
Mam nadzieję, że się podoba :D

14 komentarzy:

  1. Jak juz mowilam wczesniej: cudnie jak zwykle! :*
    ~Ravy Malfoy

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny <3 zakładam że Hermiona poczuła perfumy Dracona? Rozdział fajny warto było tyle czekać
    Angel

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Możliwe ;) Cieszę sie, ze się podoba :3 Mam nadzieję, ze będę miała więcej czasu, aby coś napisać, wtedy następny bedzie szybciej :D

      Usuń
    2. Hej może zajrzysz na mojego bloga dopiero zaczynam i jest mało rozdziałów wiec jak chcesz to zajrzyj
      mojeopwiadanie.blogspot.com
      Zapraszam Angel

      Usuń
    3. Trzeba pisać tak jak ja napisałam Angel

      Usuń
    4. To pisałam z profilu koleżanki
      Angel a na blogu jestem podpisana Agata Skrobńska

      Usuń
  3. Świetny.Bardzo podobał mi się motyw jednakowych patronusów i lekcja eliksirów.
    Passiflora

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialny rozdział. Lekcja OPCM była genialna :-)
    Yoshito

    OdpowiedzUsuń