Czekam na Wasze opinie. Następny rozdział możliwe, że będzie w poniedziałek ale nic nie obiecuję.
Czytasz- komentujesz
***
Hermiona
-Harry!-
zawołałam Wybrańca. Odwrócił się do mnie zaskoczony.- Musimy pogadać!
Przeszedł z
drugiego końca korytarza z błyskiem zaciekawienia w oczach.
-Chodźmy na
chwilę do mnie- mruknęłam cicho.- Chodzi o Pierwotny Pierścień.
-Znalazłaś
coś?!- zapytał podekscytowany.
-Cicho! Nie
tutaj.
Poszliśmy
przed portret Shizuke Wanabe. Uśmiechnęła się do mnie ciepło.
-Hasło?-
zapytała.
-Felix
Felicis- powiedziałam do niej. Skinęła z uśmiechem głową i otworzyła przejście.
Weszłam
pewnie do środka i spojrzałam na kanapę. Malfoya na szczęście nie było.
-Wooow-
usłyszałam za sobą głos Harry’ego.- Ale fajnie tu macie.
-Później
będziesz podziwiał - przewróciłam oczami. Podeszłam do drzwi od mojego
dormitorium i je otworzyłam.- Chodź.
Wszedł za mną
do środka i usiadł na moim łóżku.
-Co masz?-
zapytał poważnym tonem.
-Poszłam do
Pokoju Życzeń…
-Ale po co?
-Nie
przerywaj mi- powiedziałam i po chwili zaczęłam kontynuować.- Poszłam do Pokoju
Życzeń. Poprosiłam o ogromną bibliotekę- Harry uśmiechnął się lekko.- Znalazłam
tam kilka przydatnych informacji. Okazało się, że Pierwotny Pierścień należał
do samego Merlina- gryfon szeroko otworzył usta ze zdumienia.- To tylko legenda,
ale wiesz jak to było na przykład z insygniami- w jego oczach pojawiły się iskierki
zaciekawienia.- Przeczytałam tę legendę. Podobno Merlin, oprócz różdżki
oczywiście, miał pierścień, który dawał mu ogromną moc. Jak zapewne wiesz, był
on najpotężniejszym czarodziejem jaki chodził po ziemi i niektórzy twierdzili, że
to z powodu tego pierścienia. Kiedy Merlin był już stary, dał pierścień jednemu
ze swoich uczniów. Potem pierścień, podobno, przechodził z pokolenia na
pokolenie…
-Jakich
uczniów?- zapytał Harry marszcząc czoło.
-Miał ich
czterech- zrobiłam krótką pauzę i westchnęłam.- Godryka Gryffindora, Helgę
Hufflepuff, Rovenę Ravenclaw i Salazara Slytherina.
-Cooo?!-
Harry wstał z łóżka i spojrzał na mnie szeroko otwartymi oczami.
-Tak,
założyciele Hogwartu byli uczniami samego Merlina- przeczesałam włosy palcami.
-Ale…-
zaczął Wybraniec.- któremu z nich?
-Tego
właśnie nikt nie wie. Spróbuję jeszcze czegoś poszukać. Po prostu kiedy
przeczytałam tę legendę, stwierdziłam, że musisz się o niej jak najszybciej
dowiedzieć.
-Dziękuję
Hermiono- podszedł do mnie i mocno przytulił.- Jesteś wielka. Tylko dlaczego
Luna?
-Nie mam
pojęcia- przez chwilę staliśmy wtuleni w siebie w ciszy.
Harry zawsze
był dla mnie jak brat. W jego ramionach czułam się bezpiecznie. Przypominał mi
o domu, cieple i przywoływał wspomnienia.
Ron inaczej
przytulał, od incydentu w wieży Gryffindoru, jakoś tak dziwnie. Kiedy się w
niego wtulałam, nie czułam się tak jak kiedyś.
Jednak w ramionach
tylko jednej osoby czułam się wspaniale, bezpiecznie i zawsze byłam spokojna.
Nie wiedziałam, że kiedykolwiek tak się poczuje, do tego jeszcze w objęciach
mojego odwiecznego wroga…
Odrzuciłam
od siebie tę myśl i wciągnęłam głęboko powietrze. Harry zawsze pachniał domem,
a musiałam się trochę uspokoić i odgonić od siebie myśli o pewnym ślizgonie.
-Pamiętasz co
mówiła Luna?- zwrócił się do mnie Złoty Chłopiec.- Podobno Nott pytał się jej o
coś co należało do jej matki- oderwaliśmy się od siebie i spojrzeliśmy
porozumiewawczo. Oboje pomyśleliśmy o tym samym.
-Myślisz,
że…- zaczęłam.
-…Luna jest
potomkinią Roveny Ravenclaw?- dokończył za mnie Harry. Uśmiechnęłam się do
niego. Często myśleliśmy o tym samym, tak jak byśmy rzeczywiście byli
rodzeństwem.
-Pożyczę
jeszcze książkę od Stworka i zobaczę- chłopak zmarszczył brwi.- Pamiętasz
książkę pod tytułem „Szlachectwo naturalne, czyli genealogia prawdziwych
czarodziejów”?- narysowałam cudzysłowie w powietrzu. W oczach gryfona
dostrzegłam błysk zrozumienia.- Jeśli Luna jest rzeczywiście potomkinią
Ravenclaw, to tam to będzie.
-Pozostało
nam jeszcze sprawdzić potomków Helgi Hufflepuff, Godryka Gryffindora i Salazara
Slytherina…
-Nie-
przerwałam Wybrańcowi.
-Ale co nie?
-Salazar
odpada.
-Niby
dlaczego?- zapytał i poprawił okulary na nosie.
-Oj Harry…
Po pierwsze, myślę, że Merlin wiedział o, jakże uroczym, charakterze Slytherina.
Ja na miejscu Merlina nie przeznaczyłabym mu Pierścienia.
-A może o
tym nie wiedział?
-Na pewno
wiedział. Poza tym, nawet jeśli nie to przypomnij sobie słowa Notta- Potter
spojrzał na mnie pytająco.- „Po śmierci Czarnego Pana wiele osób go szuka”. Przecież
Voldemort był ostatnim potomkiem Salazara. To już jest coś. Wiemy, że on go nie
miał.
-Chyba się
trochę pogubiłem- mruknął i usiadł z powrotem na łóżku.
-Harry,
wyobraź sobie, że jesteś czarodziejem, który pragnie być najpotężniejszym
czarodziejem na świecie. Musiałbyś tropić cztery rody. Założę się, że pewnie
nie ma zbyt dużo informacji o nich. Albo tropy się urywają w pewnym momencie,
albo rody bardzo dobrze się ukrywają- wzięłam głęboki oddech.- Po śmierci
Voldemorta masz już tylko trzy rody.
-Aaaa,
rozumiem- kiwnął głową.
-Dobra, na
razie mam tyle. Zaraz musimy iść na lekcje.
-A co teraz
mamy?- zapytał i wstał.
-Obronę
przed czarną magią- powiedziałam i wyszliśmy z pokoju wspólnego prefektów
naczelnych.
Szliśmy w
stronę sali obrony.
-Co myślisz o
profesor Goldenwand?- zapytał mnie Harry.
Musiałam
przyznać, że to było bardzo ciekawe pytanie. Na razie mieliśmy tylko kilka
lekcji, ale zdawała się znać na swoim fach. Sprawdzała nasze zdolności z tych
wszystkich sześciu lat. Była z nas zadowolona.
-Myślę, że
będzie dobrym nauczycielem- zaczęłam.- Na razie bardzo dobrze prowadzi lekcje i
kto wie, może przeżyje do końca roku- powiedziałam, a Harry zaśmiał się cicho.-
Poza tym, jest bardzo miła.
Zaszliśmy
pod salę i czekaliśmy na nauczycielkę. Powoli przychodzili też inni.
Zza rogu
wyszło trzech ślizgonów. Pansy, Blaise oraz nie kto inny jak Malfoy. Miał na
sobie maskę obojętności i nie mogłam nic wyczytać z jego twarzy.
Kiedy przechodził
obok nas, skinął sztywno na Harry’ego, jakby się z nim witał. Potem spojrzał na
mnie. Kiedy zobaczyłam w jego stalowoszarych oczach pustkę, coś mi się
przewróciło w żołądku.
-Wchodźcie
kochani- powiedziała profesorka i wpuściła nas na lekcję.
Wszyscy
zajęli swoje miejsca. Na lekcjach obrony, też niestety musieliśmy siedzieć
wymieszani. Oczywiście siedziałam z Draconem.
-Muszę
przyznać, że wasz poziom, pomimo tak częstej zmiany nauczycieli, jest
zaawansowany. Dzisiejsza lekcja będzie miała charakter… hmmm… dodatkowy. Wiem,
że podczas obecności Dolores Umbrige, zorganizowaliście grupę, którą
nazwaliście Gwardia Dumbledore’a- spojrzała na Harry’ego.- Dowiedziałam się
również, że pod czujnym okiem pana Pottera, nauczyliście się Zaklęcia
Patronusa. Czy to prawda panie Potter?
-Tak, pani
profesor- powiedział Harry.
-Chciałam
abyśmy na dzisiejszej lekcji zajęli się właśnie patronusami. Ponieważ nie
wszyscy należeli do Gwardii musimy najpierw powiedzieć co nieco o tym. Czym
jest patronus?- zapytała i połowa uczniów w klasie podniosła rękę.
-Tak, panno
Granger?- zwróciła się do mnie.
-Patronus
jest czymś w rodzaju strażnika. Aby go przywołać potrzebne są najszczęśliwsze
wspomnienia, jakie posiadamy. Tylko najpotężniejsi czarodzieje mogą wyczarować
patronusa. Naprawdę silny patronus przybiera formę zwierzęcia, które jest
najbardziej związane z danym czarodziejem. Moim na przykład jest wydra-
powiedziałam i nabrałam trochę powietrza, aby kontynuować.- Jeśli jednak
czarodziej nie jest na tyle silny aby wyczarować cielesnego patronusa, mogą
przywołać bezcielesnego. Formy patronu sów mogą się jednak zmieniać, wtedy
kiedy na przykład czarodziej się w kimś zakocha. Wtedy jego patronus może
przybrać formę patronusa ukochanej osoby. Są też takie przypadki, kiedy można
utracić zdolność wyczarowywania patronusa. Na przykład po śmierci kogoś
bliskiego- skończyłam swoja wypowiedź i w sali zapadła cisza.
-Wspaniała
odpowiedź- powiedziała po chwili nauczycielka.- Słyszałam już wcześniej o pani
inteligencji, panno Granger. Jednak i tak mi pani mocno zaimponowała-
powiedziała z ciepłym uśmiechem.- Za tak rozbudowaną odpowiedź dziesięć punktów
dla Gryffindoru- uśmiechnęłam się szeroko.- Przed czym nas bronią patronusy?
Panie Potter?
-Patronusy
mogą nas obronić przed dementorami i śmierciotulami.
Im jest ich więcej tym trudniej jest się skupić i wyczarować patronusa.
-Wspaniale,
pięć punktów dla Gryffindoru. Jaka jest formuła Zaklęcia Patronusa? Panie
Malfoy?- zdziwiłam się i obróciłam w stronę ślizgona. Przecież on zna się bardziej
na czarnej magii.
-Expecto
patronum- powiedział.
-Pięć
punktów dla Slytherinu. No dobrze. Teoria za nami. Czas na praktykę- machnęła
różdżką i wszystkie stoliki znalazły się pod ścianą.- Od razu wam mówię.
Możliwe, że to w ogóle wam nie wyjdzie. Wielu doświadczonych i starych
czarodziejów ma problemy z tym zaklęciem, więc nie przejmujcie się. Wyjmijcie
różdżki.
Wszyscy
wyciągnęli różdżki i je przygotowali.
-Ruch i
inkantacja są bardzo ważne. Patrzcie- nauczycielka skupiła się na swojej
różdżce.- Expecto patronum- powiedziała, a z jej różdżki wystrzelił wspaniały
hipogryf. Świecił bardzo mocno. Zrobiło mi się cieplej na sercu. Hipogryf
przebiegł trzy razy wokół sali i się rozpłynął.- Teraz wy spróbujcie. W parach
na zmianę, żeby nie było zbyt dużego zamieszania.
Po chwili w
sali roiło się od patronusów należących w większości do Gwardii Dumbledore’a.
Zobaczyłam jelenia Harry’ego, sokoła Neville’a i lisa Seamus’a.
Obróciłam
się i zobaczyłam Dracona ćwiczącego ruchy różdżką.
-Gotowy?-
zapytałam z ciepłym uśmiechem.- Masz wspomnienie?- zapytałam. Blondyn jedynie
skinął głową.- Razem?- ponowne przytaknięcie.- Na trzy. Raz, dwa, trzy. Expecto
patronum.
Z mojej
różdżki wyskoczyła srebrna wydra. Z różdżki Malfoya coś podobnego. Nasze
patronusy biegły razem przez pół klasy. Po chwili jednak została tylko moja
wydra, ponieważ zwierzątko ślizgona zniknęło.
-Wspaniale!-
przytuliłam się do niego. Był trochę zaskoczony, ale po chwili mnie objął.
-I tak był
trochę słaby- powiedział.
-Nie martw
się, następnym razem będzie lepiej. To tylko kwestia ćwiczeń. Może twoje
wspomnienie nie było najszczęśliwsze?- zmarszczył czoło.
-Chyba masz
rację- po chwili myślenia, wyciągnął przed siebie różdżkę.- Teraz powinno się
udać.
-Na trzy.
Raz, dwa, trzy. Expecto patronum- powiedziałam znowu.
Nasze
patronusy się spotkały i znowu zaczęły razem biegać po całej sali. Tym razem
oba zwierzątka świeciły mocno. Podbiegły do nas i otworzyłam usta ze zdumienia.
-Wydra?-
rzucił z niedowierzaniem w przestrzeń Draco i spojrzał na mnie.
Mieliśmy te
same patronusy.
***
Draco
Spodziewałem
się tego, że mój patronus będzie miał formę wydry. To było do przewidzenia.
Do końca
lekcji nie odzywaliśmy się do siebie. Profesorka dała nam po pięćdziesiąt
punktów, jak i każdemu, któremu udało się przywołać strażnika, czyli członkom
Gwardii Dropsa, mnie oraz Blaise’owi i Czarnej. Byliśmy jedynymi ślizgonami,
którym się udało.
Patronus
Zabiniego przybrał formę pumy. Nie było to dla mnie zaskoczeniem, ale na innych
zrobiło wrażenie. Pansy miała jakiegoś psa, ale nie rozpoznałem rasy.
-Smoku!-
usłyszałem jakby z oddali głos Diabła.- Słuchasz mnie w ogóle? Po lekcji
totalnie się wyłączyłeś.
-Przepraszam,
Blaise. Po prostu…- spojrzałem na przyjaciela. Kiedy zobaczył moja minę od razu
wiedział, ze myślałem o Hermionie. Zbyt dobrze się znaliśmy.- Nie ważne. Co
teraz mamy?
-Eliksiry.
-No to
pięknie- mruknąłem.- W takim razie chodźmy.
Nie
uśmiechały mi się dwie godziny eliksirów. Szczególnie przy niej. Kiedy
usłyszałem, że wróciła do Łasica, nie mogłem w to uwierzyć. Od tamtego czasu
czułem się rozbity. Pansy i Blaise ciągle patrzyli na mnie z niepokojem. Mało
jadłem, wieczorami piłem i byłem chłodny dla wszystkich. Nie mogłem nic na to
poradzić. Po prostu odechciało mi się jeść, a Ognista pomaga mi zapomnieć i
przez chwilę nie myśleć o niczym.
-Wchodźcie-
głos Slughorna gwałtownie sprowadził mnie na ziemię. Bez gadania wszedłem do
klasy i zająłem swoje stare miejsce.
Po chwili
weszła też ona. Od razu poczułem zapach cynamonu. Bardzo mi się podobał.
-Ponieważ
eliksiry Squintella muszą dojrzeć- zaczął lekcje nauczyciel.- dzisiaj zaczniemy
warzyć coś nowego. Mianowicie amortencję.
Wszędzie
było słychać ciche szepty, a czasem chichoty dziewczyn. Nie byłem zadowolony z
tego pomysłu. Ja i Granger mamy razem warzyć amortencję?! To będzie ciekawe.
-Na początku
mała powtórka. Co to amortencja?- ręka Hermiony automatycznie wystrzeliła w
górę.- Panno Granger?
-Jest to
najsilniejszy eliksir miłosny. Nie wzbudza prawdziwej miłości, powoduje jedynie
silne zadurzenie, albo obsesję. Jej zapach każdy odczuwa inaczej w zależności
od tego co kto lubi.
-Dobrze,
dziesięć punktów dla Gryffindoru- odezwał się z uśmiechem Slughorn.- Myślę, że
nie będzie to dla was problemem, aczkolwiek chcę, abyście ciągle się pilnowali.
Szczególnie przy dodawaniu miodu ze złotego kwiatu. Instrukcje są na tablicy.
Pamiętajcie jednak, że następnym razem kiedy będziemy warzyć amortencję,
będziecie musieli mieć przepis w głowie. To będzie wymagane na owutemach-
zrobił krótką pauzę.- Wszystkie składniki są na zapleczu- wskazał palcem drzwi
po prawej stronie.- Pracujecie w parach. Do roboty!
Wstałem z
miejsca i spojrzałem na Granger. Ta jedynie skinęła głową i rozpaliła ogień pod
kociołkiem. Ja w tym czasie poszedłem na zaplecze. Wziąłem wszystkie potrzebne
składniki i wróciłem na miejsce. Bez słowa zacząłem przygotowywać składniki.
Wrzuciła je do kociołka, a potem zamieszała trzy razy w kierunku przeciwnym do
ruchu wskazówek zegara.
Po
dwudziestu minutach pracy, zaczęliśmy czuć delikatny zapach amortencji. Wziąłem
oddech, próbując wyczuć jakikolwiek zapach. Na razie jednak był zbyt słaby aby
go zidentyfikować.
-Pokroiłeś
już ten korzeń?- zapytała gryfonka.
-Jeszcze
chwila- mruknąłem i wróciłem do swojej pracy.
-Pospiesz
się- szepnęła.- Jeśli za minutę go nie dodam, to eliksir będzie do niczego.
-Wiem-
powiedziałem lekko wkurzony. Pokroiłem do końca i podałem jej. Wzięła bez słowa
i dodała do eliksiru. Od razu przybrał granatową barwę.
Wziąłem oczy
żuka i wrzuciłem je do moździerza.
-Uważaj-
mruknąłem do Hermiony, która odmierzała miód ze złotego kwiatu.
-Malfoy,
wiem jak się z tym obchodzić. Nie dekoncentruj mnie, bo wiesz czym to się może
skończyć- rzuciła mi szybkie spojrzenie.- Lepiej zajmij się oczami żuków. Muszą
być starte idealnie.
-Przecież
wiem- burknąłem.
Jednak nie
zająłem się ucieraniem, lecz obserwowałem ruchy pani prefekt. Zmarszczyła
charakterystycznie czoło. Jej ruchy były delikatne, ale pewne. Wszystko musiało
być zrobione perfekcyjnie.
Wlewała
powoli miód. Eliksir zrobił się fioletowy. Pochyliła się nad kociołkiem i
machnęła ręka tak aby opary poleciały w jej stronę.
-Hmmm… na
razie dobrze- mówiła cicho.- Pergamin, skoszona trawa… prawidłowo… i…- nie
dokończyła. Zrobiła się czerwona na twarzy i odsunęła się od kociołka. Wzięła
kilka głębokich oddechów.- Malfoy- zwróciła się do mnie.- Co o nim myślisz?-
wskazała ręką kociołek.
Pochyliłem
się nad nim i wziąłem głęboki wdech. Poczułem lawendę, która zawsze kojarzyła
mi się z dzieciństwem. Później rozpoznałem woń piernika, a na koniec poczułem
mocny i intensywny zapach cynamonu.
W zeszłym
roku, kiedy jeszcze byłem pod wpływem zaklęć mojego ojca, czułem tylko lawendę
i piernik. Wiedziałem, że czuję coś jeszcze, ale nie umiałem tego określić, czy
też połączyć z czymkolwiek, ponieważ miałem jakąś dziwną blokadę. Teraz
znalazłem odpowiedź na moje pytanie. To był cynamon.
-Myślę, że
jest idealny- spojrzałem jej w oczy i się uśmiechnąłem. Takim uśmiechem,
obdarzyłem ja ostatnio przed jej powrotem do Łasica. W tamtej chwili
zrozumiałem, że nie ma co się użalać nad sobą. Ważne żeby była szczęśliwa.
Odwzajemniła
uśmiech. Na jej policzkach, nadal było widać lekkie ślady rumieńców.
-Dobra,
ostatni składnik- wyciągnęła rękę, a ja jej podałem starte oczy żuków.
Dodała je do
amortencji. Nad eliksirem unosiły się charakterystyczne spirale. Był
perfekcyjny.
-Koniec
lekcji. Przelejcie trochę eliksiru do fiolek i je podpiszcie- powiedział
Slughorn.
Zrobiłem to
o co prosił, wziąłem swoje książki i zadowolony z dzisiejszej lekcji poszedłem
na przerwę.
-----
Mam nadzieję, że się podoba :D
Jak juz mowilam wczesniej: cudnie jak zwykle! :*
OdpowiedzUsuń~Ravy Malfoy
Cieszę się, że się podoba :*
OdpowiedzUsuńCudowny <3 zakładam że Hermiona poczuła perfumy Dracona? Rozdział fajny warto było tyle czekać
OdpowiedzUsuńAngel
Możliwe ;) Cieszę sie, ze się podoba :3 Mam nadzieję, ze będę miała więcej czasu, aby coś napisać, wtedy następny bedzie szybciej :D
UsuńHej może zajrzysz na mojego bloga dopiero zaczynam i jest mało rozdziałów wiec jak chcesz to zajrzyj
Usuńmojeopwiadanie.blogspot.com
Zapraszam Angel
Trzeba pisać tak jak ja napisałam Angel
UsuńTo pisałam z profilu koleżanki
UsuńAngel a na blogu jestem podpisana Agata Skrobńska
Ok ;) z chęcią :*
UsuńBoskie ;*
OdpowiedzUsuńDzięki ;*
UsuńŚwietny.Bardzo podobał mi się motyw jednakowych patronusów i lekcja eliksirów.
OdpowiedzUsuńPassiflora
To fajnie <3 Dziękuję za Twój komentarz :3
UsuńGenialny rozdział. Lekcja OPCM była genialna :-)
OdpowiedzUsuńYoshito
Czy ja wiem? Ale dziękuję
UsuńMiona