niedziela, 12 października 2014

Rozdział 11

Jestem z rozdziałem jedenastym. Trochę martwi mnie to, ze nikt nie skomentował poprzedniego rozdziału. Ostatnio Ravy zwróciła mi uwagę (za co bardzo jej dziękuję), że nie można komentować z anonima. Poprawiłam to. Każdy już może pisać komentarze. Bardzo mi na nich zależy :3 Dlatego jak przeczytać cie to skoemnetujcie. Nie musi być to jakaś rozbudowana wypowiedź moze być po prostu "dobrze" albo "źle". 
Będzie to mały szantaż ale trudno- jeżeli nie będzie chociaż jednego komentarza pod tym rozdziałem to nie wstawię następnego :p Jeżeli ktoś skomentuje to pojawi się (mam nadzieję) za tydzień. Jak już zauważyliscie, zaczynam dodawać rozdziały w miarę regularnie. Mam nadzieję, że się utrzymam :D
Czytasz=skomentuj



***
Hermiona
Sobota była dość chłodna. Wiał zimny wiatr. Większość uczniów Hogwartu szła do miasteczka Hogsmeade z radością i podekscytowaniem. Wszędzie słychać było wesołe rozmowy.
Nie miałam ochoty wychodzić do Hogsmeade, ani gdziekolwiek indziej. Robiłam to tylko ze względu na Harry’ego, który od razu po moim ogłoszeniu, poprosił mnie abyśmy się spotkali w Dziurawym Kotle. Nie wiedziałam dlaczego akurat tam, a nie pod Trzema Miotłami, ale się zgodziłam.
Doszłam do Hogsmeade i westchnęłam. Przypomniały mi się wszystkie wyjścia w trzeciej klasie. Byłam wtedy taka szczęśliwa, że mogłam tu przyjść. Wiedziałam o tym miasteczku wszystko. W wakacje przed trzecią klasą bardzo dużo o nim czytałam.
Spojrzałam na zegarek. Harry już dawno pewnie był w Londynie.
Dziurawy Kocioł, Londyn- pomyślałam i teleportowałam się z cichym pyknięciem.
Otworzyłam oczy. Za ladą stał jak zwykle Tom. Uśmiechnął się do mnie, a ja mu skinęłam głową. Rozejrzałam się po sali. Przy jednym ze stolików siedziały dwie czarownice w podeszłym wieku, rozmawiające o Transmutacji Współczesnej. Obok siedział czarodziej w ogromnej, zielonej tiarze, popijający Ognistą Whiskey.
Z kąta machał do mnie Harry. Uśmiechnęłam się i podeszłam do niego. Chciałam zająć miejsce, kiedy zobaczyłam, że obok Wybrańca już ktoś siedzi. Stanęłam i rzuciłam wściekłe spojrzenie na Pottera.
-Nie bądź na mnie zła, Hermiono- zaczął z miną niewiniątka.- Po prostu uważam, że powinniście ze sobą porozmawiać. Lecę do Ginny, pogadamy później- pożegnał się i teleportował.
-Hermiono…
-Nie!- przerwałam ostro Ronowi, który wstał od stołu.- Nie mam zamiaru z tobą rozmawiać.
Odwróciłam się ze łzami w oczach. Potem szybko powstrzymałam łzy zanim zaczęły płynąć. Powiedziałam przecież Malfoyowi, że nie będę płakać przez tego rudego dupka. Musiałam jak najszybciej znaleźć się daleko od niego.
-Proszę cię- usłyszałam za sobą Rona. W jego głosie było coś co na sekundę mnie powstrzymało. Słyszałam w nim taki ból i błaganie, którego po prostu nie da się opisać. Postanowiłam jednak być bezlitosna.
Puszcza Forest of Dean- pomyślałam i się odwróciłam.
Poczułam takie samo uczucie jak przy zwykłej teleportacji. Jednak coś było nie tak. Ktoś kurczowo zaciskał rękę na moim ramieniu. Przypomniała mi się sytuacja, kiedy razem z Harrym i Ronem uciekaliśmy z Ministerstwa, a  Yaxley mnie chwycił.
Poczułam grunt pod nogami i od razu wyrwałam się z uścisku. Tak jak podejrzewałam, był to Weasley.
-Mionka, proszę porozmawiajmy- spojrzał na mnie błagalnie.
-Daruj sobie, Ronald- byłam na niego okropnie wściekła.
Wzgórze Stoatshead- pomyślałam o nim, bo tylko ono przyszło mi do głowy.
Znowu coś było przyczepione do mojego ramienia w czasie teleportacji. Próbowałam się wyrwać ale nic to nie dało. Ron miał zbyt mocny uścisk.
Poczułam świeży podmuch powietrza. Rozejrzałam się wokół. Dobrze pamiętam jak w czwartej klasie z tego wzgórza teleportowaliśmy się za pomocą świstoklika na Mistrzostwa Świata w Quidditchu.
Usiadłam na ziemi. W ręce trzymałam różdżkę.
-Proszę Miona- jęknął Ron, gotowy w każdej chwili mnie złapać. Doszłam do wniosku, że uciekanie jest w tej sytuacji bezsensowne. Rudzielec zawsze mnie chwyci w ostatniej chwili.
-Masz pięć minut, nie więcej- powiedziałam ostro, Ron chciał usiąść obok mnie.- Nie!- wycelowałam w niego różdżkę, a na jego twarzy zobaczyłam niedowierzanie i lekki strach.- Stój tam gdzie stoisz. Wiesz co potrafię zrobić w pojedynku, więc nawet nie próbuj.
-Dobrze- westchnął ciężko.- Miona, to co się stało w wieży… To nie było tak jak myślisz- zaczął się tłumaczyć.
-Jasne- przerwałam mu z sarkazmem.- Przez przypadek całowałeś się z Parvati. Jak to zawsze jest? „To ona mnie pocałowała”- zaznaczyłam cudzysłowie w powietrzu.
-Dasz mi się wypowiedzieć?- zapytał, a ja już otworzyłam usta, lecz po chwili je zamknęłam, gdy ujrzałam jego błagające spojrzenie. Teraz było mi wszystko jedno. Machnęłam na niego ręką i odwróciłam wzrok.
-Mów, tylko nie myśl, że coś ci to da.
-Tylko mi nie przerywaj- powiedział i przeczesał palcami swoje rude włosy.- To co się stało to się nie odstanie. Wiem co zrobiłem i teraz bardzo tego żałuje. Ale wiedz, że to ona mnie pocałowała- prychnęłam, ale dałam mu skończyć.- To był czysty przypadek. Myślę, że Parvati też nie zrobiła tego specjalnie- spojrzałam na niego z niedowierzaniem. Czy on myśli, że ja w coś takiego uwierzę?!- Płakała, bo wspominała śmierć Lavender- zacisnęłam usta. Teraz moje spojrzenie na tę sytuację trochę złagodniało.- Myślę, że nie działała racjonalnie.
Zapadła cisza. Ron wpatrywał się we mnie z bólem, przeprosinami i oczekiwaniem. Musiałam przeanalizować całą sytuację. Kiedy sięgnęłam pamięcią do tej sytuacji to sobie przypomniałam, że Parvati, rzeczywiście wyglądała jakby przed chwilą płakała. Może Ron miał rację. Po co było to całe nieporozumienie?
-Mionka- podniosłam na niego wzrok.- Naprawdę żałuję, że tak to wyszło. Wiedz, że naprawdę cię kocham- przełknęłam głośno ślinę, a w oczach zebrały mi się łzy wzruszenia.- I nigdy nie przestanę cię kochać. Nie zdziwię się, jeśli mi nie wybaczysz. Wiem, że to pewnie było straszne. Dziękuję, że dałaś mi się wytłumaczyć- odwrócił się i zwiesił głowę.
Wstałam i podeszłam do niego cicho.
-Ron- szepnęłam, a on podniósł na mnie wzrok. Zobaczyłam w jego oczach łzy.-Ja też cię kocham- powiedziałam i pocałowałam go lekko.
Byłam taka szczęśliwa. Dopiero teraz sobie uświadomiłam jak mi go brakowało. Nie wiedziałam jak mogłam w niego zwątpić.
Pocałowałam go mocniej, a potem delikatnie się od niego odsunęłam.
-Co powiesz na piwo kremowe w Trzech Miotłach?- szepnął mi w usta Ron. Uśmiechnęłam się lekko.
-Jestem za- odpowiedziałam, a potem teleportowaliśmy się do Hogsmeade.
***
Draco
-Smoku, wracajmy już- jęknęła Czarna.
Byliśmy w jakimś teatrze. Pomyślałem, że razem z Zabinim i Pansy wykorzystamy to, że możemy legalnie wymykać się poza Hogsmeade i pójdziemy do teatru. Niestety sztuka była tak nudna, że już nie wytrzymywaliśmy.
-Bo zaraz spetryfikuje tego nudziarza- mruknął do mnie Blaise.
-Macie rację, spadajmy stąd- mruknąłem i wstaliśmy z miejsc. Poszliśmy do recepcji po kurtki.
-Przepraszam Was- powiedziałem do przyjaciół.- Myślałem, że to będzie coś fajnego.
-Dobra, tylko już nigdy więcej nas tu nie zabieraj- powiedziała z rozbawieniem Parkinson. Poszliśmy w jakiś boczny korytarz. Rozejrzałem się dookoła.
-To co, Trzy Miotły?- zapytałem. Blaise i Pansy kiwnęli z zadowoleniem głowami. Chwyciłem ich za ręce i deportowaliśmy się.
Kiedy znaleźliśmy się już na głównej ulicy Hogsmeade, skierowaliśmy się do pubu. Zanim jednak weszliśmy ktoś otworzył drzwi.
Zobaczyłem Hermionę i Łasica obejmujących się. Poczułem ukłucie w sercu, ale od razu przyjąłem na siebie maskę obojętności. Spojrzałem na Mionę i nasze spojrzenia się spotkały. W jej oczach dostrzegłem szczęście. Kiedy jednak na mnie spojrzała zobaczyłem, że coś ją tknęło.
Skinąłem jej głową, wyminąłem ich i wszedłem do Trzech Mioteł. Byłem wściekły na Wieprzleja i wszystkich wokół. Podszedłem do madame Rosmerty, zamówiłem trzy piwa kremowe i usiadłem przy stoliku. Po chwili dołączyła do mnie Pansy i Diabeł.
-Jak się czujesz Smoku?- zapytała ostrożnie. Ona i Blaise wiedzieli o moich uczuciach do Hermiony. Blaise wiedział o tym od początku. Czarnej powiedziałem to dopiero później, kiedy Wieczysta Przysięga już mnie nie obowiązywała.
-Dobrze- mruknąłem. Podeszła do nas Rosmerta z trzema kuflami piwa kremowego. Postawiła je na stoliku i wróciła do swoich obowiązków.
-Nie martw się- powiedział Zabini.- Wieprzlej i tak nie ma z tobą szans.
-Wiem o tym Diable, wiem- mruknąłem, ale nie powiedziałem już ani słowa.
***
Hermiona
-Do zobaczenia- powiedział Ron i pocałował mnie na pożegnanie.
-Do zobaczenia- odpowiedziałam. Odwrócił się, a potem zostawił mnie samą przy portrecie.
-Felix Felicis- powiedziałam i weszłam do pokoju wspólnego prefektów naczelnych.
Usiadłam na kanapie przed kominkiem. Byłam szczęśliwa. Wreszcie miedzy mną i Ronem się układało. Jednak coś mi nie pasowało. Uświadomiłam to sobie kiedy spojrzałam na Malfoya przed Trzema Miotłami. Dlaczego w ramionach Weasley’a nie czułam się tak dobrze jak w jego? Dlaczego poczułam ukłucie w sercu? Czy mi się tylko wydawało, czy kiedy Ron się tłumaczył usłyszałam fałszywą nutkę w jego głosie?
Potrząsnęłam głową. Zbyt dużo myślenia. Ron mnie kochał i tylko to się liczyło.
Poszłam do swojego dormitorium i wziełam „Historię Hogwartu”. Postanowiłam, że dzisiaj nie będę już zawracała sobie głowy Pierwotnym Pierścieniem. Tydzień temu nie znalazłam niczego wśród książek z naszego pokoju wspólnego. Nie miałam kiedy porozmawiać z Harrym z powodu mnóstwa zadań domowych, ale stwierdziłam, że to może poczekać.
Wróciłam do pokoju wspólnego i usiadłam na kanapie. Machnęłam różdżką i w kominku buchnęły wesoło płomienie.
Wysłałam patronusa do Mrużki z prośbą o kubek gorącej herbaty, a potem zagłębiłam się w lekturze. Po paru minutach pojawiła się skrzatka z napojem. Podziękowałam jej a potem znowu zaczęłam czytać.
Nie wiem ile czytałam. Może godzinę, może dwadzieścia minut. Przerwało mi skrzypienie podłogi.
-Cześć Draco- powiedziałam i się do niego uśmiechnęłam.
-Cześć- powiedział krótko i skierował się do drzwi swojego dormitorium.
-Poczekaj, porozmawiajmy- powiedziałam spokojnie, ale poczułam lekki niepokój, ponieważ przypomniałam sobie sytuację przed Trzema Miotłami.- Jak ci minął dzień?
-W miarę dobrze- mruknął. Dotknął mnie chłód w jego głosie.- Widziałem, że pogodziłaś się z rudzielcem.
-Tak- powiedziałam cicho i spojrzałam na podłogę.
-Wspaniale- powiedział chłodno ślizgon i zniknął za drzwiami swojego dormitorium.
Całe szczęście, które mnie ogarniało gdzieś się ulotniło. Byłam teraz bardzo smutna i nie wiedziałam co myśleć. Poszłam do swojego dormitorium. Już na nic nie miałam ochoty.
Spojrzałam na zegarek. Było bardzo późno. Poszłam do łazienki i przygotowałam sobie kąpiel. Po umyciu się, przebrałam się w piżamę a potem poszłam spać nadal myśląc o rudzielcu, blondynie i moich uczuciach.

----------
Wiem, ze pewnie mnie zabijecie za to, że Mionka wróciła do Rona. Ale jak widzicie, ona sama nie jest pewna swoich uczuć. Przy najbliższych rozdziałach zajmiemy się już trochę Pierwotnym Pierścieniem ;)
Czekam na Wasze opinie :*

10 komentarzy:

  1. Pierwsza! Jak zwykle cudny rozdzial ale za to ze Ron i Hermiona sie pogodzili oberwiesz xd


    hahah teraz musisz dodac kolejny rozdzial 3:)
    ~Ravy Malfoy

    OdpowiedzUsuń
  2. Dlaczego?? Dlaczego ten dupek jeszcze żyje? On powinien być już martwy(mowa tu o Ronie). Rozdział fajny bardzo mi sie podobał :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie, Ron jest tu tylko przejściowy... Miona i tak nie jest pewna swoich uczuć. Uważam, ze po prostu nie może się od tak odkochać i od razu zakochać w Draconie. Dziekuję za Twój komentarz ;* A możesz wymyśleć sobie jakiś pseudonim? Np "~Patronus" czy cos takiego? Chce znać moich czytelników a jak piszecie z anonima to nwm kto do mnie pisał... :D

      Usuń
    2. Będe sie podpisywała jako Angel oki?

      Usuń
  3. Milutki rozdział. Doszła twoja wiadomość do mnie. Dziękuję. Pozdrawiam malagwiazdka

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajny rozdział :-) coś czuję, że Ron okarze się jednak świnią.
    Yoshito

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *Okaże
      Cóż za dedukcja ;P Może dlatego, że to jest Dramione?
      Miona

      Usuń