Co do tego rozdziału- nie jestem z niego jakoś szczególnie zadowolona. Podobno jest "cudnyyy" (wypowiedź Ravy xd) ale coś mi się nie wydaje... Wy to oceńcie. I pamiętajcie- jak macie jakieś pytania, wątpliwości, uwagi itp to piszcie w komentarzu. Naprawdę bardzo będę wdzięczna za ostrą krytykę.
Osoby, które piszą z anonima- proszę, żeby przybrały jakiś pseudonim. To naprawdę pomaga i mogę jako tako identyfikować moich czytelników.
Proszę o zostawienie jakiegoś krótkiego komentarza. Chociażby "fajne"/"okropne".
Dziękuję :D
Ale się rozpisałam... No dobra, już przestanę, zapraszam do czytania ;)
***
Hermiona
Po
przebudzeniu, pierwszym co poczułam był wspaniały zapach sosen. Nie chciałam
otwierać oczu. Rozkoszowałam się tym zapachem, aż w końcu dotarło do mnie do
kogo on może należeć.
Przerażona
otworzyłam oczy. Spałam w ogromnym łóżku, bardzo podobnym do mojego, tyle że
wszędzie było czuć ten nieziemski zapach, a pościel była zielona.
Ze złymi
przeczuciami spojrzałam pod kołdrę, by od razu odetchnąć. Nadal miałam na sobie
mundurek w którym zasnęłam. Obróciłam głowę. Okazało się, że leżałam sama w
łóżku. Podniosłam się i rozejrzałam po pokoju w poszukiwaniu jego właściciela.
Wszystko
wyglądało tak dziwnie. Przyzwyczaiłam się do czerwonych barw.
Wyjęłam
różdżkę spod poduszki i spojrzałam na drzwi łazienki. Tam też go nie było.
Zaniepokoiłam się. Wstałam z łóżka. Obok stały moje buty. Włożyłam je i cicho
wyszłam z pokoju.
Od razu go
zauważyłam. Leżał na kanapie przed kominkiem, przykryty zielonym kocem.
Wyglądał jak dziecko. Miał lekko rozchylone usta, a kilka niesfornych kosmyków
opadało mu na oczy, dodając uroku. Oddychał miarowo. Stałam w drzwiach jego
dormitorium patrząc przez parę sekund.
W końcu
wróciłam do rzeczywistości i spojrzałam na zegarek. Była już siódma.
Podeszłam do
niego cicho i przysiadłam obok na kanapie.
-Draco- szepnęłam,
szturchając go lekko.- Czas wstawać- zanim zdążyłam zareagować, poczułam mocną
rękę Dracona na talii. W mgnieniu oka leżałam obok niego na kanapie. Od razu
poczułam zapach sosen.
-Draco-
powiedziałam, próbując wyplątać się z jego uścisku i zachować trzeźwość umysłu.
Jego perfumy nie pomagały mi w tym. Trzymał mnie zbyt mocno.-Hej, obudź się!-
wiedziałam, że robi to nieświadomie, ale o dziwo podobało mi się to.- Draco!
Draco!- spróbowałam jeszcze. Niestety to nic nie dawało.- Przykro mi-
powiedziałam cicho i walnęłam go mocno łokciem w brzuch.
-Auuuuuu!-
krzyknął z bólu. Od razu kiedy jego uścisk zelżał, wstałam z kanapy.
-Przepraszam,
nie słuchałeś mnie- powiedziałam z lekkim poczuciem winy.- Próbowałam cię
obudzić łagodnie, ale wtedy chwyciłeś mnie przez sen i…
-Dobra, już
się nie tłumacz- powiedział zmęczonym głosem Draco rozcierając bolące miejsce.-
Która godzina?
-Parę minut
po siódmej- odpowiedziałam automatycznie.- W ogóle, to dlaczego spałam u
ciebie?- zapytałam i kiedy dotarł do mnie sens tych słów, spłonęłam rumieńcem.
-Nie znałem
hasła do twojego dormitorium- odpowiedział po czym ziewnął i się przeciągnął.-
Nie chciałem cię budzić. Położyłem cię u mnie i przeniosłem się na kanapę.
Nie
wiedziałam co powiedzieć. Wpatrywałam się w niego z niedowierzaniem i podziwem.
-Już zamknij
usta- roześmiał się, a ja zdałam sobie sprawę, że miałam szeroko otwartą buzię.
Znowu poczułam gorąco na policzkach.
-Dziękuję-
powiedziałam cicho.- To bardzo miło z twojej strony- powiedziałam i spojrzałam
na podłogę.
-Nie ma za
co- poczułam, że obejmują mnie jego silne ramiona. Wtuliłam się w niego ufnie
wdychając zapach sosen. Draco oparł się o moją głowę.
-Nie
zmieniaj żelu- szepnął a ja zesztywniałam. Że co?- Ten zapach jest nieziemski-
powiedział i zanim się spostrzegłam, blondyn już zamykał drzwi do swojego
dormitorium.
Przez chwilę
stałam i wpatrywałam się w drzwi. Nie mogłam uwierzyć. Przecież to niemożliwe
żeby…
Otrząsnęłam
się i poszłam do swojego dormitorium, aby się uszykować do szkoły.
Chyba mi się
przesłyszało. Chyba.
***
Harry
Wszędzie w
Wielkiej Sali słychać było gwary rozmów. Uczniowie rozmawiali o wczorajszej
wspaniałej imprezie. Przy niektórych stołach, można było zauważyć kilka nowych
par. Widocznie zeszli się podczas zabawy.
Sięgnąłem po
talerz z kiełbaskami i nałożyłem sobie kilka. Naprzeciwko mnie siedział Ron,
jedząc co popadnie.
-Dzichaj
tchening pawda?- zapytał Ron z pełną buzią. Wzdrygnąłem się lekko.
-Tak-
odpowiedziałem.- Dzisiaj będziemy wybierać nowych członków.
-Uper-
uśmiechnął się, a ja odwróciłem wzrok. Tyle razy upominaliśmy go z Hermioną, że
nie powinien tak się zachowywać przy stole. Widocznie nie podziałało. Skoro
przez osiem lat się nie nauczył, to chyba już do końca życia mu to nie wyjdzie.
-Hej,
chłopaki!- usłyszałem za sobą wesoły głos Ginny. Odwróciłem się do niej i
szeroko uśmiechnąłem. Odwzajemniła uśmiech a potem spojrzała na swojego brata.-
Ogarnij się Ron.
-O czo ci
odzi?
-Achh, już
po prostu się zamknij- powiedziała i przewróciła oczami.- Harry czy możemy
pogadać?- zwróciła się do mnie Ruda.
-Jasne.
Zaraz wrócę, Ron- powiedziałem i wstałem od stołu.
Wyszliśmy z
Wielkiej Sali i weszliśmy do jakiejś pustej klasy. Przepuściłem Ginny w
drzwiach, zamknąłem je i wyciągnąłem różdżkę.
-Muffliato-
mruknąłem. Schowałem różdżkę i odwróciłem się do dziewczyny.- O co chodzi?-
powiedziałem cicho i przyciągnąłem ją do siebie.
-Harry, nie
teraz- powiedziała i wyrwała się z mojego uścisku.- Chodzi o Mionę.
Wyprostowałem
się od razu. Jeśli chodziło o Hermionę zawsze byłem gotów zrobić wszystko. Była
dla mnie jak siostra.
-Co się
stało?
-Spokojnie-
powiedziała gryfonka i chwyciła moją dłoń. Od razu się uspokoiłem. Zaczęła
kciukiem rysować kółka na mojej dłoni.- Chodzi o to, że chciałam się o coś
zapytać.
-Mów,
kochanie- powiedziałem i uśmiechnąłem się zachęcająco. Ona przygryzła wargę,
jakby się wahała.
-Chciałam
się zapytać o to już dawno, ale jakoś tak nie było okazji- zaczęła w końcu.-
Słyszałeś o tym incydencie w naszej wieży?- musiałem chwilę się zastanowić.
Potem do mnie dotarło do czego ona zmierza. Skinąłem tylko potwierdzająco
głową.-Czy…- zrobiła krótką pauzę.- wiesz czy Ron był z Mioną szczery? Bo ja na
przykład mam pewne wątpliwości. Poza tym, bądźmy szczerzy, między nimi się nie
układa i…- mówiła dalej ale ja już jej nie słuchałem. Zastanawiałem się tylko
czy powiedzieć jej czy nie powiedzieć. Też zauważyłem, że między nimi się nie
układa i że Mionę chyba coś ciągnie do Malfoya, ale mimo wszystko Ron jest moim
przyjacielem, ale uważam też, że Hermiona nie powinna z nim być, nie pasują do
siebie…
-Harry?
Słuchasz mnie w ogóle?- wyrwała mnie Ruda z rozmyślań.
-Szczerze?
Nie- powiedziałem i uśmiechnąłem się do niej łobuzersko. Przewróciła oczami ale
i tak zauważyłem, że się uśmiechnęła. Uwielbiała ten uśmiech a ja bardzo dobrze
o tym wiedziałem.- Zauważyłem, że się im nie układa- zacząłem ważąc każde
słowo.- I myślę, że chyba nie powinni ze sobą być. A odpowiadając na twoje
pytanie. Ron nie do końca był z nią szczery.
***
Ginny
Wiedziałam! Po
prostu swojego brata się zna. Wpatrywałam się w Harry’ego z uśmiechem na
ustach. Byłam mu bardzo wdzięczna, że mi powiedział.
-Jak chcesz
to mogę ci coś pokazać- powiedział a ja spojrzałam na niego pytająco.-
Legilimencja- podpowiedział mi.
-Jesteś tego
pewien?- zmarszczyłam czoło. Wszystko rozumiem ale myślę, że nikt nie chce aby
ktoś mu właził do głowy.
-Tak-
powiedział i znowu się uśmiechnął łobuzersko. Wyciągnęłam różdżkę.- Na trzy?-
zapytał Wybraniec skupiając się na jakimś wspomnieniu. Przytaknęłam.- Raz, dwa,
TRZY!
-Legilimens-
szepnęłam.
Zobaczyłam
pokój chłopaków w Wieży Gryffindoru. Na łóżku siedział Harry i przeglądał
podręcznik do obrony przed czarną magią.
Po sekundzie
do pokoju wleciał Ron. Jego twarz była cała czerwona.
-Stary,
zrobiłem coś głupiego- powiedział i usiadł ciężko naprzeciwko Pottera.
-Co się
stało? Myślałem, że uczysz się z Parvati na dole- powiedział nieświadom niczego
brunet.
-Bo
uczyliśmy się- zmieszał się Weasley.- Ale potem jakoś tak zaczęliśmy rozmawiać
o wojnie, drugiej bitwie i ona się rozpłakała. No i potem jakoś tak wyszło, że
pocałowałem ją- powiedział i zrobił się jeszcze bardziej czerwony, co było aż
nieprawdopodobne.- I wtedy weszła Hermiona.
-Cooo?!-
Harry wybałuszył oczy i wstał z łóżka.- Ron, ty chyba jednak jesteś idiotą-
powiedział Harry i usiadł z powrotem.
-Harry, ja
teraz nie wiem co robić.
-Kochasz
Hermionę?- zapytał od razu Złoty Chłopiec.
-No
tak-bąknął rudzielec.- Chyba. Ale Parvati…- powiedział po chwili szeptem.
-Jeśli tak
to powinieneś to jak najszybciej odkręcić. Najlepiej jutro rano- przerwał mu od
razu.
-Spróbuję-
powiedział Ron.
Teraz obraz
rozmył mi się przed oczami. Wirowałam wokół różnych wspomnień, aż wreszcie
zatrzymałam się.
Stałam na
błoniach obok dużego dębu. Za nim chował się Harry i przyglądał się komuś nad
jeziorem. Obróciłam się w tamtą stronę i zobaczyłam Rona obejmującego Parvati.
-Harry- usłyszałam
za plecami głos. To był Seamus.- Czy mógłbyś mi pomóc? Chodzi o obronę przed
czarną magią- zapytał.
Wspomnienie
znowu się rozmazało. Głupi Finnigan! Gdyby nie przerwał to może bym zobaczyła
czy coś się stało nad jeziorem.
Potem
wylądowałam w klasie obrony przed czarną magią. Zdziwiłam się ale widocznie
było tutaj coś istotnego, co Harry chciał mi pokazać.
Ćwiczyli na
tej lekcji zaklęcie patronusa. Stałam obok Harry’ego. Wyczarował jelenia, który
od razu pobiegł wokół sali.
Mój wzrok
zatrzymał się na Mionie, która stała obok Malfoya. Ćwiczyli razem. Po chwili
wyczarowali patronusy równocześnie.
Pomknęły w
moją stronę a ja nie mogłam się nadziwić. Wydry? Co prawda, Miona mi mówiła o
tej sytuacji ale zobaczyć ją…
Znowu
wirowałam aż w końcu wylądowałam na łące, gdzie Miona miała wyprawiane
urodziny.
Harry
wpatrywał się w dwójkę osób. Kiedy się przyjrzałam, zobaczyłam, że to była
Hermiona i Tleniona Fretka.
Wyciągnął z
kieszeni spodni jakąś paczuszkę. Zdziwiłam się, ponieważ nie widziałam tej
sytuacji. Obejrzałam się i zobaczyłam samą siebie wśród tańczących. No tak…
Wróciłam do
pary czarodziejów stojących trochę dalej od tańczącego tłumu. Malfoy właśnie
zakładał Mionie jakiś naszyjnik.
Odwróciła
się do niego i zobaczyłam srebrnego kota ze szmaragdowymi oczami. Teraz
połączyłam fakty. Po imprezie zastanawiałam się od kogo dostała ten wspaniały
prezent.
Wspomnienie
na chwilę się rozmyło by po chwili pokazać tę dwójkę w tańcu. Na twarzy Miony
zobaczyłam ogromne szczęście. Byli wpatrzeni w siebie i nie zwracali uwagi na
nikogo dookoła.
Opuściłam
umysł Harry’ego. Rozumiałam co zaczynał podejrzewać. Spojrzałam na niego
porozumiewawczo. Oboje myśleliśmy tak samo. Ron nie powinien być z Mioną. Nie
pasują do siebie, poza tym, mój durny brat chyba coś poczuł do Parvati, a i tak
Miona powinna być z Malfoyem. Nie wiedziałam, że kiedykolwiek tak pomyślę.
-Dziękuję
ci- powiedziałam i wtuliłam się w swojego chłopaka. Jak powiem Mionie…
-Tylko
niemów jej tego, nie powinniśmy się wtrącać w ich sprawy. Jeśli nie mają być ze
sobą to nie będą, ale jeśli teraz im powiemy…- powiedział. Na początku chciałam
zaprotestować ale po chwili doszłam do wniosku, że Harry ma rację.
-Zaraz
zaczną się lekcję- powiedziałam i pocałowałam go na pożegnanie. Kiedy się od
siebie oderwaliśmy poszłam do drzwi.- Do zobaczenia- wyszłam z klasy i
skierowałam się w stronę sali zaklęć.
***
Hermiona
Siedziałam w
bibliotece i pisałam kolejny esej z transmutacji. Ostatnio McGonagall zadawała
nam eseje z lekcji na lekcję. Teraz pisałam o transmutacji przedmiotów
nieożywionych w ożywione.
-Ty jesteś
Hermioną Granger, prawda?- usłyszałam za sobą jakiś dziewczęcy głos. Odwróciłam
się i ujrzałam jedenastoletnią gryfonkę ze stosem ksiąg w ręku. Rozpoznałam ją
z Ceremonii Przydziału. To była Annie Trenstred.
-Tak, to ja
jestem Hermiona- odparłam trochę zdziwiona. Dziewczynka uśmiechnęła się i
położyła książki obok mnie.
-Potrzebuję
twojej pomocy- powiedziała i usiadła obok.
Poprosiła
mnie o pomoc w napisaniu eseju z eliksirów i poćwiczeniu zaklęć. Potem
zaczęłyśmy rozmawiać o historii magii. Bardzo dobrze czułyśmy się w swoim
towarzystwie.
Przyjrzałam
się jej badawczo. Miała duże zielone oczy, w których zawsze gościły wesołe
iskierki. Blond włosy miała spięte w luźnego koka, z którego wymsknęło się parę
niesfornych kosmyków. Jej szata wyglądała bardzo schludnie. Doszłam do wniosku,
że bardzo mi przypomina mnie samą z pierwszej klasy, tyle że ja zamiast
pięknych blond włosów miałam brązowe gniazdo na głowie.
-Oooo! Czy
ja dobrze widzę?- wskazała na moją otwartą torbę.- Czy to „Szlachectwo
naturalne, czyli genealogia prawdziwych czarodziejów”?
-Tak.
Pożyczyłam niedawno- powiedziałam i wyjęłam książkę.
-Ale to
chyba nie z biblioteki? Wszędzie jej szukałam, bo potrzebowałam na historię
magii, ale tutaj nie znalazłam.
-Nie, ona
nie jest z biblioteki.
-Czy…-
zawahała się i spojrzała mi w oczy.- Czy mogę ja zobaczyć? Oczywiście, zaraz ci
oddam- dodała szybko.
-Tak, jasne-
roześmiałam się i podałam jej książkę. Tak, jesteśmy do siebie bardzo podobne.
Otworzyła na
zaznaczonej stronie. Ostatnio próbowałam znaleźć potomków Roveny Ravenclaw.
Niestety, tak jak przewidywałam, było trudno wyśledzić jej ród. Zatrzymałam się
na osiemnastym wieku. Potem trop znowu się urywał.
-Szukałaś
potomków Roveny Ravenclaw, prawda?- zapytała z uśmiechem.
-Tak, ale
nie mogę znaleźć żadnych wzmianek historycznych o następnych pokoleniach-
westchnęłam ciężko.
-Ale zobacz-
powiedziała do mnie a ja się przysunęłam, żeby widzieć co mi pokazuje.- Widzisz
Edgara Forestwicka?- zapytała a ja skinęłam głową. To był ostatni potomek,
którego znalazłam.- Tutaj jest napisane, że związał się z Mary Hantingson, a o
ile dobrze widziałam- przewróciła parę stron.- to tutaj masz dalszą część rodu, tyle że zaczynającą się od Katherine Forestwick-Hantingson, ich córki- nie mogłam
uwierzyć własnym oczom. Wcześniej nie widziałam tej strony. Już wcześniej
zauważyłam, że ta książka sprawia mi problemy. Najwidoczniej od razu wyczuwa
„szlamy” i po prostu nie pokazuje dużej części zawartości.
Nagle mnie
olśniło. No tak!
-Dziękuję!-
uśmiechnęłam się szeroko do Annie i wyjęłam różdżkę.- Ostendite miti*-
szepnęłam. Książka od razu zrobiła się grubsza. Otworzyłam ją i zobaczyłam dużo
nowych informacji.
-Super!- usłyszałam
gryfonkę.- Ja też tak będę umiała?
-Tak-
odpowiadam z uśmiechem.- Ale to już trochę bardziej zaawansowana magia.
Byłam tak
bardzo jej wdzięczna. Dzięki temu będę mogła w końcu odszukać potomka Roveny
Ravenclaw!
-Annie?-
usłyszałam zza regału jakiś głos chłopięcy głos.
-Zaraz idę
Daniel- powiedziała w przestrzeń dziewczynka. Zauważyłam, że zarumieniła się
lekko.- Hermiono- zwróciła się do mnie.- dziękuję ci bardzo za to, że mi
pomogłaś i za tak miło spędzony czas.
-Nie ma
sprawy. Jak będziesz potrzebowała pomocy to znajdziesz mnie w bibliotece-
blondynka zaczęła zbierać swoje książki. Miała już pokaźny stos.- Poczekaj-
powiedziałam i wzięłam jej torbę. Machnęłam różdżką.- Zobacz, to co rzuciłam na
twoją torbę to było zaklęcie zmniejszająco –zwiększające. Patrz uważnie-
wzięłam od niej książki i włożyłam je do dość małej torby. Dziewczynka patrzyła
na mnie z otwartą buzią. Roześmiałam się ale po chwili uspokoiłam.- Jak
będziesz chciała cofnąć zaklęcie, to przyjdź do biblioteki.
-Annie,
idziesz?- zza regału wyszedł przystojny i dosyć wysoki jak na swój wiek szatyn
z brązowymi oczami. Blondynka znowu się
lekko zarumieniła.
-To do
zobaczenia Hermiono- powiedziała do mnie.
-Do
zobaczenia- powiedziałam i przytuliłam się do niej.- Powodzenia- szepnęłam jej do
ucha tak aby Daniel nas nie usłyszał.
-Dzięki-
odszepnęła a potem poszła za chłopakiem.
Stałam tak
jeszcze przez chwilę z uśmiechem na ustach. Może jednak się myliłam. Kiedy ja
byłam w pierwszej klasie, nie zwracałam uwagi na chłopaków. Siedziałam tylko z
nosem w książkach. Annie to po prostu taka lepsza wersja mnie.
Miałam
nadzieję, że kiedyś będą ze sobą.
-----------
*Ostendite miti- zaklęcie wymyślone przeze mnie. Jak się pewnie domyślacie- z łaciny :D. Oznacza "Pokaż mi", choć tak naprawdę powinno być Ostendite mihi ale stwierdziłam, że "miti" lepiej brzmi xd Aha i to nie jest zaklęcie aperacjum! Aperacjum ujawnia atrament sympatyczny, a moje zaklęcie to coś troche bardziej skomplikowanego, bo ukazuje ukryte strony książki i jej zawartość, poza tym to jest dość trudne zaklęcie.
Jak widzicie Miona zyskała nową przyjaciółkę- Annie. Bardzo mi się podoba ta postać. Ravy mi zwróciłą uwagę na to, że Annie jest trochę zbyt dojrzała jak na swój wiek. Może tak jest ale chciałam, żeby taka była. Mądra, dojrzała i w ogóle. Miona się z nią utożsamia. Myślę, że często będą się ze sobą spotykały, ale jeszcze zobaczymy ;). Daniela wstawiłam, ponieważ tak jakoś wyszło. Annie to taka trochę przerobiona wersja Hermiony. Zakochana od pierwszego wejrzenia w jednym z gryfonów (co oznacza, że od razu była zainteresowana chłopakami) no i jeszcze te włosy. Musiałam tak z tym gniazdem :D Nie mogłam się powstrzymać :D
W następnym rozdziale będzie lekki przeskok w czasie. Akcja wlecze się za wolno. Możecie wierzyć, że w następnym rozdziale będzie coś naprawdę ważnego.
Stwierdziłam, że chyba za dużo piszę xd Mam nadzieję, że Wy też się tak rozpiszecie ;) Uwielbiam długie komentarze, choc oczywiście nie wymagam od Was, żeby były długie. Piszcie to co Wam przyjdzie do głowy, nawet jak będzie głupie albo nie miłe czy chamskie ;) Moze być nie poukładane logicznie i wgl i wgl ale naprawdę chcę wiedzieć co myślicie.
Dobra, koniec :D Czekam na Wasze komentarze ;)
No nareszcie tyle czekalam i jest ale w jakim stylu ❤️ Rozkrecasz sie z tym opowiadaniem i intryguje mnie poczatek aj juz czekam na kolejny rozdzial. Super rozdzial poprostu go kocham
OdpowiedzUsuńJupi!! Rozdział boski aww <3 Bardzoooo lubie twoje opowiadanie jest boskie pozdrawiam Angel
OdpowiedzUsuńDzięki Angel ;*
UsuńOpowiadanie jest okej. Dobrze że wprowadziłaś nowe postacie i zaklęcia. Życzę powodzenia.
OdpowiedzUsuńPassiflora
Dziękuję :3
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńGenialny 😊 jak zwykle. Chociaż dialogi leżą i proszą o powstanie ;-)
OdpowiedzUsuńYoshito
Tak, wiem, że moje dialogi są okropne... Właśnie dlatego nie napiszę Sevmione, bo przy Sevmione trzeba mieć talent do dialogów
UsuńTen blog i tak jest tylko testowy i w sumie pierwszy i ostatni
Miona