Moniu, przepraszam, ze nie dałam ci do zabetowania ale chciałam to jak najszybciej wstawić. Mam nadzieję, ze nie zrobiłam zbyt dużo błędów ;)
Czytacie- komentujcie
***
Hermiona
Szłam na
śniadanie do Wielkiej Sali. Rozmyślałam o Malfoyu. Pomimo tego, że się zmienił,
miałam blokadę żeby się zaprzyjaźnić. Przecież to takie wbrew naturze. Miły
Malfoy? Nie to na pewno był jakiś przekręt.
Kiedy rano
się obudziłam, postanowiłam, ze będę się zachowywać tak jak było przez
wszystkie lata. Będę dla niego chłodna i nie dam się zwieść. Będą nas łączyły
tylko obowiązki prefektów naczelnych. Potem jednak kiedy wychodziłam z
dormitorium i go zobaczyłam, przez ułamek sekundy moje postanowienia zeszły na
dalszy plan. Miał taki słodki wyraz twarzy. Na szczęście szybko się
opamiętałam.
Doszłam do
Wielkiej Sali. Drzwi były otwarte. W środku siedziało tylko paru uczniów.
Ruszyłam do stolika Gryffindoru i zajęłam miejsce.
-Cześć
Miona- powiedziała ruda siadając naprzeciwko mnie.- Cieszę się, że będziemy
mogli opuszczać Hogsmeade. Lubię tam bywać ale czasem fajnie będzie pójść gdzie
indziej- uśmiechnęła się do mnie a ja odwzajemniłam uśmiech.- Podasz mi tosty?-
zapytała Ginny.
Jadłyśmy
przez chwilę w milczeniu. Po paru minutach pojawił się Harry z Ronem. Rudy od
razu zaczął jeść.
-Jak się
czujesz po wczoraj?- zapytał Wybraniec troskliwie.
-Chyba
dobrze- mruknęłam i wzięłam łyk kawy.- Po lekcjach poszukam czegoś w bibliotece
na temat Pierścienia.
-Dobrze.
Będziesz potrzebowała pomocy?- pokiwałam przecząco głową. Chciałam pobyć trochę
sama.- Ok, jak się czegoś dowiesz to wyślij mi patronusa, spotkamy się w Pokoju
Wspólnym.
-To co
idziemy na transmutację?- zapytał Ron wstając od stołu.
Poszliśmy
razem pod klasę transmutacji. Ginny rozstała się z nami i poszła na zaklęcia.
-Na pewno
wszystko w porządku?- zapytał mnie Ron przytulając.- Harry mi wczoraj wszystko
opowiedział.
-Tak, jest w
porządku- powiedziałam i wtuliłam się w niego. Jego ramiona niedbale mnie
obejmowały. Moje myśli powędrowały do wczorajszego wieczoru. Malfoy o wiele
lepiej przytulał niż Ron.
O czym ty w ogóle myślisz?- skarciłam się.
-Możecie już
wejść- wyrwał mnie z rozmyślań głos profesor McGonagall. Dopiero teraz
uświadomiłam sobie, że nie wiedziałam z kim będziemy mieć transmutacje.
Bez słowa
weszłam do klasy i zajęłam miejsce obok Parvati.
-Pewnie
jesteście zdziwieni dlaczego ja was uczę transmutacji- zaczęła dyrektorka.-
Ponieważ na razie wasz nowy nauczyciel nie mógł dotrzeć, ja będę was uczyć
transmutacji i tymczasowo będę opiekunką Gryffindoru. Będzie tak aż do końca
października-zakończyła swoją wypowiedź i zaczęliśmy rozmawiać o owutemach. Na
pierwszej lekcji powtarzaliśmy materiał z poprzednich lat.
Zaczęłam
notować. Uważnie słuchałam nauczycielki. Po chwili poczułam, ze ktoś się we
mnie wpatruje. Odwróciłam wzrok od notatek i ujrzałam Malfoya, który się na
mnie patrzył. Zupełnie zapomniałam o obecności ślizgonów. Posłałam mu mordercze
spojrzenie i wróciłam do notatek.
-Panno
Granger, proszę zamienić tego żółwia w dzbanek do herbaty- profesor McGonagall
postawiła przede mną żółwia a ja spełniłam jej polecenie. Zamiast żółwia na
moim stoliku stał piękny biały dzbanek z niebieskimi wzorkami.
-Wspaniale,
pięć punktów dla Gryffindoru- powiedziała nauczycielka i uśmiechnęła się do
mnie ciepło.
Zaczęliśmy
ćwiczyć zaklęcia transmutujące. Dzbanek Parvati nadal był zielony. Spojrzałam
na nią. Widać było, że znowu płakała i nie może się skupić.
-Może ci
pomóc?- zapytałam a ona przytaknęła.- Zobacz, musisz pewniej trzymać różdżkę-
po paru minutach ćwiczeń czarnowłosej gryfonce udało się wyczarować wspaniały
dzbanek.- Widzisz, udało się- uśmiechnęłam się do niej.
-Dziękuję-
powiedziała i ścisnęła moja rękę.
-Dobrze kochani,
teraz idźcie na krótką przerwę, na następnej lekcji zaczniemy już nowy
materiał- powiedziała profesor McGonagall i wszyscy poszli w kierunku wyjścia.
-Panno
Granger, czy mogę prosić na słówko?- zatrzymał mnie głos nauczycielki.
Podeszłam do niej. W klasie już było pusto.
-Czy
wszystko w porządku?- dyrektorka przyglądała mi się badawczo.
-Tak, pani
profesor.
-To dobrze.
Pamiętaj, że zawsze możesz do mnie przyjść- spojrzałam jej prosto w oczy.
Zobaczyłam w nich troskę.
-Oczywiście-
odpowiedziałam i poszłam na przerwę.
Nie
widziałam nigdzie Rona ani Harry’ego więc usiadłam przy klasie i wyciągnęłam
sobie książkę.
-Co czytasz,
Granger?- usłyszałam nad sobą męski głos.
-A co cię to
obchodzi, Malfoy?- zapytałam nie odrywając wzroku od tekstu. Poczułam, że
usiadł koło mnie więc pochyliłam się aby zasłonić litery włosami.
-Nie bądź
taka- powiedział ślizgon z nutką zniecierpliwienia i rozbawienia.
-Spadaj,
fretko- mruknęłam i znowu zagłębiłam się w lekturze. Po sekundzie jednak
pożałowałam tych słów bo Malfoy zaczął mnie łaskotać.
-Przestań-
krzyknęłam przez śmiech, nadal zasłaniając książkę.
-Najpierw
pokaż mi co czytasz- powiedział blondyn z wrednym uśmiechem na ustach.
Nie chciałam
dać tak łatwo za wygraną. Próbowałam go kopać i odpychać rękami ale on nic sobie
z tego nie robił. Przez cały czas się śmiałam a on nie chciał przestać.
Schowałam za siebie książkę, żeby nie miał do niej dostępu.
-Przestań-
wydyszałam po chwili.- Przecież… wiesz… że… i tak… ze mną… nie wygrasz- śmiałam
się pomiędzy słowami.
-Chyba
śnisz- odpowiedział.
-Skoro tak-
powiedziałam i zanim się zorientował wyciągnęłam różdżkę i rzuciłam na niego
zaklęcie rozweselające. Widać było, ze się tego nie spodziewał. Zaczął się
śmiać.
-Granger…
ściągnij… to… zaklęcie- śmiał się Malfoy.
-To przeproś-
spojrzałam na niego z rozbawieniem.
-Przepraszam-
powiedział Malfoy pomiędzy napadami śmiechu. Chciałam jeszcze trochę go
pomęczyć ale zlitowałam się nad nim bo zaczął się już dusić.
Dopiero po
chwili zobaczyłam, ze wokół nas zebrał się mały tłum uczniów. Gapili się na nas
z niedowierzaniem.
-No i po co
to wszystko? Trzeba było od razu mówić, że czytasz Historię Hogwartu-
powiedział Draco z uśmiechem. Trzymał w rękach mój egzemplarz Historii Hogwartu.
Wyglądał tak słodko kiedy się tak uśmiechał.
Skończ!- skarciłam się w myślach ale też się
uśmiechnęłam.
-Gdybym
wiedziała, że to tak będzie…- zaczęłam.
-Wchodźcie
już na lekcję- powiedziała profesor McGonagall. Wszyscy powoli wchodzili do
klasy szepcząc między sobą. Co chwilę ktoś się odwracał w naszym kierunku.
Zarumieniłam
się lekko. Podeszłam do Malfoya i wyrwałam mu książkę z rąk.
-Nigdy
więcej tak nie rób- uśmiechnięta odwróciłam się na pięcie i weszłam do klasy.
-----
Mam nadzieję że sie podoba. I przepraszam, ze tak krótko. Następny na pewno będzie bardzo długi. Chciałam w tym rozdziale jeszcze napisać jak bedzie nadrugiej lekcji ale na razie nie... Potrzymam Was w niepewności 3:)
Hermiona :*
Kocham ten rozdział :D Jest taki słodziutki ;D Serio kocham ten rozdział :D
OdpowiedzUsuńmuiałam jakoś zrekompensować to że taki krótki xd Dziekuję za komentarz :3
UsuńFajny rozdzial. Czekam na nastepny. Zycze duzo weny.
OdpowiedzUsuńmiloscDramione.blogspot.com
Dziekuję :* Tobie też zyczę weny ;)
UsuńBardzo mi sie podoba kiedy kolejny?
OdpowiedzUsuńPostaram sie napisać coś w sobotę ale nwm jak wyjdzie i jeśli wszystko pójdzie po mojej myśli to najpóźniej w poniedziałek będzie kolejny rozdział ;) Dziękuję za Twój komentarz <3 One bardzo motywują do działania, uwierz mi ;)
UsuńSłodkooooo!!!!! :D
OdpowiedzUsuńBiedny Ron. Niegdy za bardzo za nim nie przepadałem, ale... cóż. Nawet nie wie co się święci... błahahaha
OdpowiedzUsuńRozdział lekki, miły, zabawny :-)
Yoshito
Dziękuję
UsuńMiona