środa, 30 lipca 2014

Rozdział 5

Mam kolejny rozdział! Mam nadzieję, ze się Wam spodoba. Zostawcie swoje opinie bo jestem bardzo ciekawa. Rozdział dedykuję mojej przyjaciółce, która mnie skłoniła do pisania. Dzięki niej tu jestem :3
W ogóle to muszę Wam powiedzieć, że 2 sierpnia jadę nad morze i raczej nic tam nie napiszę. Po moim powrocie postaram się jak najszybciej coś napisać.
Już nie będę nawijać, zapraszam do czytania i roszę o komentowanie :*



***
Draco

Biegłem przez puste korytarze Malfoy Manor. Wszędzie było słychać ten krzyk, jej krzyk. Chciałem jej pomóc ale korytarze wydawały mi się nieznajome, nie wiedziałem jak do niej dojść. Było tak jakbym biegał po ogromnym labiryncie. Jej krzyk rozsadzał mi czaszkę. Rozrywał duszę na miliony kawałeczków. Czułem ogromny ból. I nadal słyszałem jej krzyk…
Zerwałem się z łóżka. To był tylko sen. Okropny koszmar. Jednak coś po przebudzeniu nie grało. Ciągle słyszałem jej krzyk. Nagle uświadomiłem sobie, że ten krzyk jest z prawdziwego świata.
Wziąłem różdżkę, pobiegłem do drzwi, przebiegłem przez nasz pokój wspólny i nacisnąłem na klamkę do jej dormitorium. Nie poruszyła się. A ona ciągle krzyczała.
Zobaczyłem na drzwiach złoty napis. Hasło?
Nie pomyślałem o tym, że brązowooka się przede mną zabezpieczy.
Z jej pokoju ciągle było słychać przerażający krzyk. Taki jak wtedy w Malfoy Manor. Trudno mi się było skupić. Chciałem jak najszybciej dostać się do niej i jej pomóc. Znowu ten sam ból co wtedy.
Jakie ona może mieć hasło?
-Gryffindor?- zapytałem drzwi. Ani drgnęły.- Godryk, Harry Potter, Ron, Weasley, Ginny- rzucałem przypadkowe słowa związane z nią coraz głośniej i coraz bardziej histerycznie. Ona wciąż krzyczała. Chciałem wyważyć drzwi bombardą ale to nie podziałało.
Spróbowałem myśleć logicznie. Dobra, ludzie często ustawiają sobie imiona swoich zwierząt.
-Kurde, jak mu było… Płaskopysk?- zapytałem drzwi. Znowu nic. To chyba było coś innego.-Już wiem! Krzywołap!
Drzwi otworzyły się  a ja wbiegłem z wyciągniętą różdżką.
Na łóżku leżała Hermiona. Krzyczała i przewalała się z boku na bok. Podbiegłem do łóżka.
-Granger, obudź się!- krzyczałem do niej i ją przytuliłem. Ocknęła się i przestała krzyczeć. Po chwili odskoczyła ode mnie jak oparzona.
-Malfoy co ty tutaj robisz?!- krzyknęła na mnie i wyciągnęła z pod poduszki swoją różdżkę.
-Miałaś koszmar i krzyczałaś. Myślałem, że coś ci się stało- powiedziałem a ona na chwile zamarła. Postanowiłem kontynuować.- Pobiegłem do ciebie. Trochę zajęło mi rozszyfrowywanie hasła ponieważ przy twoich krzykach trudno się było skupić ale udało mi się- uśmiechnąłem się do niej.
-Dziękuję-szepnęła.- I przepraszam. Zapomniałam wziąć eliksir słodkiego snu. Po wojnie ciągle mi się śnią okropne rzeczy- odwróciła ode mnie głowę i zaczęła wpatrywać się w jakiś daleki punkt. Zapadła cisza.
-Nie tylko tobie- powiedziałem na wspomnienie mojego błądzenia po Malfoy Manor. Powinienem od razu zorientować się, ze to sen. Tamten dwór znałem jak własną kieszeń i nie było w nich tylu korytarzy.
Spojrzałem na zegarek przy jej łóżku.
-Szykujmy się, już jest siódma- gryfonka zerwała się z łóżka. Wpatrywała się we mnie wyczekująco.- No co?- zapytałem.
 -Spadaj stąd Malfoy, chciałabym się przebrać- wygoniła mnie z pokoju i zatrzasnęła mi drzwi przed nosem.
Poszedłem do swojego dormitorium aby się uszykować.

***
Hermiona
Zaraz po jego wyjściu poszłam do łazienki aby się odświeżyć. Umyłam zęby, wzięłam szybki prysznic i się ubrałam w szkolne szaty. Potem nałożyłam lekki makijaż.
Jak mogłam zapomnieć o eliksirze? To pewnie przez Ognistą. Poszłam do szafki i wzięłam eliksir na otrzeźwienie. Trochę mnie głowa bolała po wczorajszym alkoholu. Wypiłam całą fiolkę z niebieskim płynem i od razu poczułam się lepiej.
Zaczęłam rozmyślać o ślizgonie. Byłam mu wdzięczna za to, że mnie obudził. Śniło mi się, że razem z Harrym i Ronem znowu jesteśmy w namiocie. Rozmawialiśmy o horkruksach. Obok naszego namiotu ktoś się aportował. Okazało się, ze to Draco. Żadne zaklęcia na niego nie działały. Próbował nas przed czymś ostrzec ale w ogóle nie mogłam zrozumieć jego słów. Czułam się tak jakbym była pod wodą i nie mogła się wynurzyć. Potem obraz mi się rozmazał i znowu znalazłam się w Malfoy Manor razem z Bellatrix. Nie tylko torturowała mnie ale też Harry’ego i Rona. Wrzeszczałam nie tylko z powodu mojego bólu ale też z powodu moich przyjaciół. Potem miałam urywane kawałki z wojny, tyle że nieco zniekształcone. Harry przegrał, Voldemort wygrał, śmierć moich rodziców, Rona, Ginny…  
Na szczęście obudził mnie Malfoy. Przypomniałam sobie, że złamał hasło.
Stanęłam przed czarnymi drzwiami i znowu spróbowałam rzucić na nie zaklęcie.
Chce pani zmienić hasło, panno Granger?- pojawił się napis na drzwiach.
-Tak- złote litery się rozmyły i od razu pojawiły się nowe.
Jak ma brzmieć hasło, Hermiono Granger?
Zaczęłam się zastanawiać. Skoro Malfoyowi udało się go tak łatwo złamać, to musiałam wymyśleć jakieś hasło, którego by się nie spodziewał.
-Miodowe Królestwo- powiedziałam a napis się rozpłynął.
Odwróciłam się w stronę łóżka. Wzięłam różdżkę, przypięłam do szaty odznakę prefekta i poszłam do Wielkiej Sali na śniadanie.
Stanęłam w drzwiach. W środku pełno osób gawędziło i szykowało sobie śniadanie. Spojrzałam w stronę stołu nauczycielskiego.
Na środku siedziała McGonagall i rozmawiała z Flitwickiem. Zauważyłam Slughorna z profesor Sprout.
Dopiero teraz uświadomiłam sobie, ze nie wiem kto jest opiekunem Gryffindoru. Profesor McGonagall teraz była dyrektorem. I kto obejmuje stanowisko zastępcy dyrektora. Stwierdziłam, że potem się zastanowię.
Spojrzałam w stronę stołu gryfonów i od razu zobaczyłam Ginny. Naprzeciwko niej siedział Harry.
Już miałam do nich ruszać kiedy nagle poczułam, ze ktoś obejmuje mnie w talii. Od razu wyczułam zapach palonej kawy.
-Cześć piękna- usłyszałam przy uchu głos Rona. Odwróciłam się do niego i szeroko uśmiechnęłam.
-Hej Ron- pocałowałam go na powitanie.
Poszliśmy razem na śniadanie. Ja usiadłam obok Ginny a on koło Harry’ego.
-Cześć, co tam u was?- zapytałam i uścisnęłam rudowłosą na powitanie.-Dobrze się spało?
-Tak. A gdzie ty byłaś?- zapytała mnie ruda i spojrzała na mnie wyczekująco.
Nie zdążyłam odpowiedzieć ponieważ zaczęły nadlatywać sowy. Obok mnie usiadła mała płomykówka z listem w dziobie. Wzięłam go od niej a ta odleciała.
-To od rodziców- powiedziałam i odpakowałam list. Pytali się mnie jak mi mięła podróż do Hogwartu i czy na pewno wszystko w porządku. Postanowiłam, że napiszę do nich później.
Po płomykówce przyleciała szara sowa z Prorokiem Codziennym. Zapłaciłam jej i wzięłam gazetę do ręki. Nic ciekawego nie pisali.
Nałożyłam sobie parę tostów, nalałam kawy i zaczęłam czytać gazetę.
Po chwili podszedł do nas profesor Flitwick i zaczął nam rozdawać plany zajęć. Przynajmniej się dowiedziałam, kto jest zastępcą dyrektora.
-Na pierwszej lekcji mamy zielarstwo-powiedział Harry przeglądając plan.
-No nie, dzisiaj mamy dwie godziny eliksirów ze ślizgonami- marudził Ron.   
-Właśnie Harry- zwróciłam się do Wybrańca.- Pamiętaj, że dzisiaj mamy dyżur- powiedziałam i wzięłam łyk kawy.
Po zakończeniu śniadania wstałam od stołu aby zdążyć pójść po książki. Szła ze mną Ginny.
-Musimy pogadać- zaczęła temat rudowłosa.
-Koniecznie!- opowiedziałam jej o czarnych drzwiach.- Hasło to Felix Felicis. A do mojego pokoju hasło brzmi Miodowe Królestwo.
-Dobra, to widzimy się później- Ginny ruszyła do Wieży Gryffindoru a ja na piąte piętro.

***
Draco
Pierwsze lekcje minęły mi bardzo szybko. Na każdej z nich przypominano nam o tym, że to nasz ostatni rok nauki w Hogwarcie i że owutemy to bardzo ważne egzaminy. Już przed eliksirami mieliśmy pełno zadań domowych i wypracowań do napisania.
Poszedłem razem z Blaisem do lochów. Byliśmy tylko my i Hermiona z przyjaciółmi.
-Cześć-powiedziałem do nich. Zabini dziwnie się na mnie spojrzał ale nie skomentował mojego zachowania i zaczął przypatrywać się Wiewiórce. Nie tylko Blaise się zdziwił ale również gryfoni. Wszyscy byli spięci. Tylko Potter nie wydawał się tym zaskoczony.
-Cześć-odpowiedział. Spojrzałem na innych. Ruda wpatrywała się w mojego przyjaciela. Wieprzlej był cały spięty. Trzymał Hermionę za rękę. Gdy to ujrzałem od razu się rozłościłem ale ukryłem to pod maską obojętności.
Spojrzałem na nią. Była trochę zaskoczona tak miłym przywitaniem i reakcją Bliznowatego. Uśmiechnąłem się do niej.
Potem przyszedł Slughorn i wpuścił nas do klasy. Zajęliśmy nasze stałe miejsca i wyjęliśmy potrzebne rzeczy.
-Nie spieszcie się zbytnio z tym rozpakowywaniem- uśmiechnął się do nas.- Postanowiłem, że was trochę rozsadzę. Będziecie siedzieć inaczej. Gryfon ze Ślizgonem. Będziecie tak siedzieć do końca roku. Mam nadzieję, że dzięki temu relacje między waszymi domami się polepszą.
I zaczął nas rozsadzać. Blaise usiadł z Weasleyem a Pansy z Potterem.
-Panno Granger, proszę się przysiąść do pana Malfoya- powiedział profesor. Uśmiechnąłem się do niej łobuzersko. Ona zmroziła mnie wzrokiem. Widocznie nie spodobało jej się, że musi siedzieć obok mnie. Slughorn skończył nas przesadzać i zaczął standardową gadkę nauczycieli o owutemach. Teraz wszystkie lekcje polegały na powtarzaniu materiału z wszystkich poprzednich lat. Chociaż czasem też pokazywano nam coś nowego.
Nauczyciel mówił nam o eliksirze Squintella*. Brązowowłosa robiła notatki a ja się jej przypatrywałem. Zauważyłem, że kiedy się skupia i myśli nad czymś to uroczo marszczy czoło.
-Napiszecie mi wypracowanie na dwie rolki pergaminu na temat eliksiru Squintella- powiedział a większość klasy jęknęła oprócz Hermiony, która nadal zawzięcie robiła notatki.-Na następnej lekcji będziecie musieli uwarzyć ten eliksir. Radzę uważać i dobrze się nauczyć bo bardzo łatwo się w nim pomylić jest jednym z bardzo złożonych eliksirów.
Lekcja się skończyła i wszyscy zaczęli się pakować. Patrzyłem na ruchy gryfonki. Była taka ładna. Nadal nad czymś myślała ponieważ miała zmarszczone czoło. Pewnie o wszystkich pracach domowych, które nam zadali.
-O co ci chodzi?- wyrwała mnie z rozmyślań.- Przestań się tak na mnie gapić, dobra?- odwróciła się na pięcie i wyszła z klasy.

***
Hermiona
Siedziałam u siebie na łóżku i czytałam o eliksirze Squintella. Rzeczywiście, ten eliksir był bardzo trudny do uwarzenia. Przed przyjściem do dormitorium byłam w bibliotece. Wypracowania były gotowe i odrobiłam też inne zadania domowe. Po drodze wzięłam też inne książki o eliksirach. Musiałam wiedzieć, że w podręczniku nie ma pomyłki.
Usłyszałam kroki przed drzwiami i szept Rudej.
-Cześć Ginny- przywitałam się z przyjaciółką. Ta podziwiała wnętrza. Rzuciłam na drzwi zaklęcie wyciszające i usiadłam obok przyjaciółki na czerwonym dywanie. Zaczęłam jej opowiadać o Malfoyu.- Jak myślisz czy on naprawdę się zmienił?- jedyna córka Weasleyów myślała nad odpowiedzią.
-Bardzo możliwe. Harry mówi, że się zmienił. Chyba nawet się ZAPRZYJAŹNILI- wymówiła to słowo z lekkim niedowierzaniem.- Z tego co mówisz chyba tak jest. Malfoy się zmienił. Kiedy się pytałam Harry’ego jakim cudem on mi powiedział, że ta fretka była taka zła z powodu swojego ojca- wsłuchiwałam się w słowa rudej.- Podobno rzucał na niego jakieś zaklęcia czarno magiczne. Nawet kazał mu złożyć Wieczystą Przysięgę- nie mogłam uwierzyć własnym uszom. Jak można małemu dziecku kazać składać Wieczystą Przysięgę?!- Nie wiem jakiej treści ale między innymi przez to był taki zły. Podobno składał ją tylko na siedem lat, wiesz, żeby nam dokuczał w Hogwarcie. Tyle, że nie pomyślał, że będzie jeszcze ósmy rok- cisza. Ciągle myślałam o Malfoyu. O tym jak był dla nas okropny. Jak się z nas wyśmiewał i przezywał.
-Ginny,  powiedz mi dlaczego ty się tak rumienisz na widok Blaise’a?- zapytałam i się do niej uśmiechnęłam.
-On jest taki przystojny- po chwili się otrząsnęła.- Powiedziałam to na głos?- rozbawiona skinęłam głową.- No trudno-przyjaciółka zrobiła się czerwona na twarzy.- Po prostu on na mnie patrzy tak… Nie wiem jak to opisać.
-Jakby cie pożerał wzrokiem?- wtrąciłam z rozbawieniem.- Może mu się podobasz?
-No co ty!- walnęła mnie poduszką.- Na pewno nie.
-I tylko dlatego tak się rumienisz?- zapytałam.
-No nie tylko- powiedziała tajemniczo.- Zjadłam dzisiaj obiad i postanowiłam się przejść na błonia ponieważ miałam jeszcze dużo czasu do rozpoczęcia lekcji. Byłam nad jeziorem i on też tam był- chociaż wydawało się to niemożliwe, ruda robiła się coraz bardziej czerwona.- Zaczęliśmy gadać. Zdziwiło mnie, że nie było między nami jakiejś nienawiści. Gadaliśmy… normalnie. Spojrzałam na zegarek i powiedziałam, że musze iść bo zaraz zaczynają się lekcje a on tak się jakoś do mnie przybliżył. Pocałował mnie w policzek, powiedział „do zobaczenia” i wyminął mnie jakby nigdy nic- ruda zakończyła swoja opowieść a ja nie mogłam w to uwierzyć.- Tylko nie mów o tym Harry’emu!
-Spokojnie. Oczywiście, że nie powiem- powiedziałam.- Wiesz co, myślę, że Ślizgoni chyba zrobili się jacyś dziwni. Może to przez wojnę?
Spojrzałam na zegarek.
-Na stado galopujących hipogryfów!- wrzasnęłam i zerwałam się na równe nogi.- Spóźnię się na dyżur!
Ginny poszła do Wieży Gryffindoru a ja poleciałam na pierwsze piętro aby spotkać się z Harrym.
Na szczęście nie spóźniłam się i byłam punktualnie. Zaczęliśmy z Harrym przechadzać się po zamku. W rękach trzymaliśmy różdżki.
-Zrobiłeś te wszystkie zadania domowe?- zaczęłam rozmowę.
-Tak i wiesz co? Jakoś mi to nie sprawiało dużo problemów- uśmiechnął się do mnie.
-Jestem kapitanem drużyny Quidditcha, wiesz?- powiedział Złoty Chłopiec.
- Och, wspaniale! Gratuluję!- przytuliłam go.
- Tak, w sobotę będę kompletować skład. Mamy Rona na obrońcę, Ginny jako ścigającą i mnie jako szukającego ale trzeba będzie jeszcze dobrać pałkarzy i pozostałych dwóch ścigających.
Przez chwilę szliśmy w ciszy. Na korytarzach nikogo nie było. Harry wziął ze sobą Mapę Huncwotów i sprawdzaliśmy co jakiś czas czy ktoś się przed nami nie ukrywa.
-Wiesz co?- przerwał ciszę Harry.- Tak coraz częściej zaczynam myśleć o tym, czy by nie napisać prawdziwej biografii Dumbledore’a. Na razie tylko ja, ty i Ron znacie prawdę. A po tym co napisała Skeeter należałoby wyjaśnić parę kwestii.
-Wspaniale Harry! To świetny pomysł! Jeśli chcesz, będę mogła ci pomóc i…- usłyszeliśmy jakiś huk i krzyk.
Pobiegliśmy w tamtą stronę. Krzyk dochodził z pustej klasy. Stanęłam obok drzwi. Harry skinął głową, stanął przed drzwiami a ja je szybko otworzyłam.
-Gdzie to jest?! Gadaj!- na ziemi leżała Luna i krzyczała z bólu. Nad nią stał Nott i torturował ją zaklęciem. Nagle dostał niewerbalnym zaklęciem Harry’ego. Ślizgon zwalił się na ziemię i zaraz Harry oplótł go magicznymi sznurami. Luna leżała w kącie i szlochała. Podeszłam do niej, pomogłam jej wstać i ją przytuliłam. Lekko się skrzywiła. Na jej ciele były liczne rany.
-Co się stało?- zapytałam Lunę. Ona jednak nie była w stanie wypowiedzieć słowa.- Idziemy do profesor McGonagall- zwróciłam się do Harry’ego i poszliśmy w stronę jej gabinetu.


-----------------------

Czekam na Wasze opinie ;) Krytyka mile widziana.

niedziela, 27 lipca 2014

Rozdział 4

Nowy rozdział! Cieszę się, że już go skończyłam. Wyszedł mi naprawdę bardzo długi. 
Mówiłam Wam na początku we wstępnych informacjach, że narratorzy będą różni. W tym rozdziale pojawie się nowy narrator- Ginny. Mam nadzieję, że się Wam spodoba. Przepraszam, ze nie ma tutaj tak dużo przemyśleń Draco ale w następnych rozdziałach się pojawią. Już nie będę gadać.
Przeczytałeś- skomentuj. To bardzo pomaga ;)



***

Ginny


Siedziałam z Nevillem w przedziale i sobie wesoło gawędziliśmy. Niedługo mieliśmy dotrzeć do Hogsmeade. Za oknem tradycyjnie padało.
Po wyjściu Harry’ego, Rona i Luny wpadł do nas Dean Thomas. Pokazał nam swoją nową różdżkę. Buk, włos z ogona jednorożca, 10 i pół cala, odpowiednio giętka. Zdobył ją zaraz po tym jak Ollivander wrócił do pracy. Nie  mogłam sobie wyobrazić jak on przeżył tak długi czas bez różdżki.
Po krótkiej rozmowie Dean wrócił do Seamus’a i reszty przyjaciół.
 -Cześć- powiedziała Luna wchodząc do przedziału. Za nią szli Harry i Ron. Nigdzie jednak nie widziałam gryfonki.
-I co?- zapytałam zaciekawiona.- Kto jeszcze został prefektem?- najbardziej chciałam się dowiedzieć kto razem z Hermioną jest prefektem naczelnym ale Harry zaczął wymieniać prefektów innych domów.
-Michael Corner, Hanna Abbott, Zachariasz Smith, Pansy Parkinson i Blaise Zabini- na dźwięk ostatniego nazwiska delikatnie się zarumieniłam.  Przypomniała mi się sytuacja w Esach i Floresach. Opanowałam się szybko. Miałam tylko nadzieję, że Harry nic nie zauważył.
-Przecież wiesz, że chodzi mi o prefekta naczelnego- w tym momencie weszła Miona. Wszyscy zamilkli. Przyjaciółka spojrzała na mnie i od razu wiedziałam, że raczej nie jest zadowolona z drugiego prefekta.
Wyczytałam z jej oczu, że pogadamy później.
-Przebierzmy się, zaraz będziemy w Hogsmeade- powiedziała i wszyscy zaczęliśmy się szykować.
Kiedy byliśmy już gotowi i zdjęliśmy bagaże z półek pociąg zaczął zwalniać.
-Nareszcie w domu- powiedział Złoty Chłopiec i ruszył do wyjścia. Reszta poszła w jego ślady.
W przedziale zostałam tylko ja z Mioną.
-Porozmawiamy potem, ok? Muszę iść na peron i pilnować uczniów- powiedziała i poszła na peron. Zanim wyszła, uścisnęłam jej rękę i się do niej uśmiechnęłam.
-Wszystko będzie dobrze. Na pewno wspaniale się spiszesz- powiedziałam a ona odwzajemniła uśmiech i wyszła.

***
Hermiona
Wyszłam z pociągu i odetchnęłam świeżym powietrzem. Nałożyłam kaptur i poszłam poinstruować i przypilnować uczniów.
-Pirszoroczni do mnie!- usłyszałam za sobą Hagrida.- W porząsiu Hermiono?- zapytał mnie.
 -Tak, dziękuję!- odwróciłam się do pół-olbrzyma i uśmiechnęłam się do niego. Miło było zobaczyć go po tak długim czasie. Prawie się nie zmienił. Na policzku miał bliznę, która zapewne była pamiątką po drugiej bitwie o Hogwart. Poza tym, wyglądał normalnie.
-Gratuluję!- przekrzyczał deszcz i wskazał na odznakę. Potem wrócił do zbierania pierwszoroczniaków a ja poszłam w kierunku powozów.
Po raz pierwszy zobaczyłam na żywo testrala. Widziałam go tylko w książkach. Pomimo tego, że wiedziałam, że je zobaczę po wojnie to i tak na chwilę mnie zamurowało. Pochłaniałam go wzrokiem. Z początku wydawał mi się przerażający ale po pierwszym wstrząsie można było się przyzwyczaić do jego wyglądu.
-Podobają ci się?- usłyszałam przy uchu cichy głos. Za mną pochylał się Draco Malfoy. Od razu od niego odskoczyłam. Zmroziłam go wzrokiem.
-Chodźmy, musimy pilnować uczniów- powiedziałam chłodno i go wyminęłam.
Nikt raczej nie sprawiał kłopotów. Rozdzieliłam tylko jakiś bijących się drugoklasistów. Kazałam im wskakiwać do powozów i poszłam dalej. Kiedy już wszyscy pojechali w stronę szkoły został już tylko jeden powóz.
Wchodziłam do powozu, gdy nagle poślizgnęłam się na ostatnim schodku. Poczułam, że lecę do tyłu. Spodziewałam się, że upadnę ale nic takiego się nie stało. Oplatały mnie umięśnione i ciepłe ramiona. Poczułam zapach jakiś męskich perfum.
Odwróciłam się do mojego wybawcy.
Spojrzałam mu w oczy. Były stalowoszare. Z tej odległości mogłam zobaczyć małe brązowe plamki przy źrenicy. Patrzył na mnie z rozbawieniem ale też z czymś czego nie mogłam odczytać. Po chwili zorientowałam się, że to Malfoy.
Odskoczyłam od niego jak oparzona. Jak mogłam się nie domyślić, że to on? Tylko prefekci naczelni zostają na samym końcu.
-Następnym razem uważaj, dobra?- ciągle na mnie patrzył. Rzuciłam mu pełne nienawiści spojrzenie i wsiadłam do powozu. Ponieważ ten był ostatni, musiałam jechać ze ślizgonem. Ruszyliśmy w stronę zamku.
-Nic ci się nie stało?- spojrzałam na niego. Jego włosy było mokre od deszczu. Nie zawracał sobie głowy tym aby założyć kaptur. Patrzył na mnie z lekkim rozbawieniem, zaciekawieniem i… troską?
-Nic- przez chwilę biłam się z myślami czy mu podziękować. Wypadałoby ale dziękować komuś takiemu jak ta tleniona fretka?- Dziękuję- szepnęłam i odrobinę się zaczerwieniłam. Stwierdziłam, że jednak muszę mu podziękować.
-Nie ma za co-odpowiedział. Spojrzałam w stronę zamku.
Dopiero teraz zreflektowałam się, że przecież jak ostatnio tu byłam, to szkoła była w opłakanym stanie. Nauczycielom udało się doprowadzić ją jednak do poprzedniego wyglądu. Nic się tu nie zmieniło. Hogwart wyglądał jak dawniej. Jedyną nową rzeczą był pomnik. Upamiętniał on poległych w bitwie. Przedstawiał czarodzieja z podniesioną różdżką. Przypomniało mi się jak podnosiliśmy różdżki po śmierci Dumbledore’a u stóp wieży astronomicznej. Wzdrygnęłam się na to wspomnienie. Czarodziej stał na bloku na którym były wypisane nazwiska poległych.
Odwróciłam wzrok od pomnika. Nie chciałam czytać tych nazwisk. Od razu zalałaby mnie fala rozpaczy. Wśród nich było wielu moich znajomych. Fred, Lupin, Tonks… odrzuciłam od siebie te myśli.
 Powóz się zatrzymał. Malfoy wyszedł pierwszy. Poszłam za nim i znowu bym się przewróciła na ziemię gdyby nie ramiona arystokraty.
-Mówiłem ci żebyś uważała, Granger- powiedział a ja znowu od niego odskoczyłam. Oblałam się rumieńcem i bez słowa weszłam do zamku.
Osuszyłam się różdżką i weszłam do Wielkiej Sali. Jeszcze parę osób zajmowało miejsca, było wielkie zamieszanie i nikt na szczęście na mnie nie zwrócił uwagi. Zajęłam miejsce przy stole Gryffindoru obok Ginny i Parvati. Bliźniaczka po stracie Lavender już nie była tą samą rozchichotaną dziewczyną co kiedyś.
-Cześć, w porządku?- zapytałam ją łagodnie. Zauważyłam, że miała podkrążone oczy. Próbowała to zasłonić makijażem.
-Tak, jest już lepiej. Dziękuję ci- uśmiechnęła się do mnie blado.- Nie było źle dzięki Padmie- spojrzała ciepło na siostrę, która siedziała razem z innymi krukonami. Bliźniaczki Patil były jedynym rodzeństwem, które było w dwóch innych domach.-Gdyby nie ona to nie wiem co mogłoby się stać.
Uśmiechnęłam się do niej blado, uścisnęłam jej rękę aby dać jej do zrozumienia, że ją wspieram  i oderwałam od niej wzrok.
Rozejrzałam się po Wielkiej Sali. Wszyscy rozmawiali czekając na ucztę. Zauważyłam wielu znajomych z naszego rocznika i stwierdziłam, że chyba wszyscy wrócili dokończyć naukę w Hogwarcie.
Spojrzałam na stół ślizgonów. Książę Slytherinu siedział naprzeciwko mnie i patrzył mi prosto w oczy. Chyba przyglądał mi się przez dłuższy czas. Od razu przypomniałam sobie sytuacje przy powozie. Oblałam się rumieńcem ale nie odrywałam wzroku. Chciałam wygrać tę małą bitwę na spojrzenia. Patrzyłam chłodno w jego stalowoszare tęczówki. On jednak nie patrzył na mnie z pogardą czy obrzydzeniem. Patrzył na mnie ciepło z lekką nutką rozbawienia.
Nagle do pomieszczania weszli przerażeni pierwszoroczni z profesor McGonagall na czele. Nauczycielka trzymała stołek i starą Tiarę Przydziału.
Profesor McGonagall położyła Tiarę na stołku, a ta zaczęła śpiewać o Hogwarcie, domach i ich cechach. Każdy uczeń był przydzielany do któregoś z domów. Wyboru dokonywała zaczarowana Tiara, która zaglądając do naszego umysłu i poznając nasze cechy przydziela uczniów. W Gryffindorze znajdowały się osoby odważne i honorowe. Do Hufflepuffu trafiały osoby przyjazne i lojalne. Ravenclaw cenił mądrość i inteligencję. W Slytherinie znajdowały się osoby sprytne i ambitne. Najczęściej były wredne, przynajmniej ja tak uważałam.
Przypomniałam sobie jak profesor McGonagall nałożyła mi na głowę Tiarę Przydziału. Byłam tak samo przerażona jak tamci jedenastolatkowie. Tiara wahała się dokąd mnie przydzielić. Nie wiedziała czy bardziej będę pasować do Gryffindoru czy Ravenclawu. Na szczęście umieściła mnie w Gryffindorze z czego bardzo się cieszę.
-Abernate, Lucas!- pierwszy uczeń podszedł do stołka. Profesor McGonagall nałożyła mu na głowę Tiarę. Przysłoniła mu oczy a po chwili wykrzyknęła:
-GRYFFINDOR!- przy naszym stole wszyscy zaczęli gromko klaskać i wiwatować. Chłopiec wesoło usiadł pomiędzy Ronem a Seamusem.
Profesor McGonagall wywoływała kolejnych uczniów. Uwielbiałam patrzeć na Ceremonię Przydziału. Lubiłam wspominać moją.
Poczułam na sobie czyjś wzrok i odwróciłam się w tamtym kierunku. Znowu Malfoy. Zmroziłam go wzrokiem. Pomimo fali nienawiści, która mnie ogarnęła kiedy na niego spojrzałam, zauważyłam, że bardzo się zmienił, wyprzystojniał. Jego włosy już nie były przylizane jak kiedyś. Były w artystycznym nieładzie co dodawało mu uroku. Zaostrzyły mu się rysy twarzy i kości policzkowe. Jedynie oczy były takie same. Stalowoszare.
Ceremonia przydziału się skończyła. Profesor McGonagall wystąpiła aby wygłosić przemowę. Wyglądała bardzo majestatycznie. Miała na sobie zieloną szatę a włosy upięła w wysoki kok.
-Witam uczniów na kolejnym roku nauki w Hogwarcie- uśmiechnęła się do nas dyrektorka.- Ze względu na ostatnie wydarzenia wszyscy będę powtarzać poprzedni rok nauki. Z tego miejsca, chciałam bardzo podziękować osobom, które przyczyniły się do obalenia Lorda Voldemorta i walczyły o naszą szkołę i dobro czarodziejów-rozległy się oklaski a McGonagall spojrzała na każdego ucznia z naszego rocznika. Przez chwilę zawiesiła wzrok na Harrym i uśmiechnęła się do niego.- Bardzo cieszymy się, że zdecydowaliście się mimo wszystko dokończyć naukę- zrobiła krótka pauzę. W Sali panowała cisza. Wszyscy wsłuchiwali się w słowa profesorki i wyczekiwali z niecierpliwością na dalszy ciąg.- Niestety wiemy też, że nie wszystkim udało się przeżyć tę bitwę. Znajomi, rodzina, uczniowie, członkowie Zakonu Feniksa ale także inni. Chciałabym abyśmy uczcili wszystkich poległych minutą ciszy- wydawało się, że nikt nie oddychał. Wszyscy byli cicho. Widziałam jak z oczu Parvati powoli płyną łzy. Uścisnęłam jej rękę.- Dziękuję- powiedziała pani profesor i wszyscy jak jeden mąż wzięli głęboki wdech.- Teraz przejdziemy do weselszych rzeczy. Jak wiecie w gronie pedagogicznym nastąpi trochę zmian. Chciałam Wam przedstawić nowego profesora obrony przed czarną magią, profesor Katherine Goldenwand- rozległy się oklaski a od stołu nauczycielskiego wstała bardzo ładna ruda kobieta w czarnej szacie. Jej tęczówki były koloru zielonego i sprawiała wrażenie bardzo ciepłej i miłej osoby.- Mugoloznawstwa będzie Was uczył profesor Waren Richnoir- tym razem wstał czarny mężczyzna ze śnieżnobiałym uśmiechem. Ubrał na siebie czerwoną szatę ze złotymi ornamentami. Na jego widok wiele dziewczyn blisko mnie cicho westchnęło. Musiałam im przyznać racje, był przystojny.- Czas zacząć ucztę!- krzyknęła dyrektorka i na stołach pojawiły się znakomite potrawy. Dopiero teraz poczułam, że jestem bardzo głodna. Nałożyłam sobie wszystkiego po trochu.
Ledwo skończyłam jeść kiedy znowu odezwała się McGonagall.
-Prefekci odprowadzą was do waszych dormitoriów. Przed wyjściem chciałam wam jeszcze przedstawić prefektów naczelnych, do których zawsze możecie się zwrócić po pomoc. Są nimi Draco Malfoy i Hermiona Granger- była nauczycielka transmutacji spojrzała na mnie wyczekująco. Od razu wiedziałam, ze mam wstać. Wstałam a po drugiej stronie sali wstał Malfoy. Miał na sobie zwykłą maskę obojętności, którą zawsze miał przez te wszystkie lata. Rozglądał się po pomieszczeniu i dopiero kiedy spojrzał na mnie, zdjął na chwilę maskę i ciepło się do mnie uśmiechnął. Była to jednak tylko chwila bo po sekundzie jego twarz znowu była bez emocji.- A teraz zmykajcie do łóżek- uśmiechnęła się do nas dyrektorka i wszyscy wstali aby ruszyć w drogę.
-Gryfoni za mną- powiedziałam a potem spojrzałam porozumiewawczo na Harry’ego i Rona. Ustaliliśmy, ze ja będę szła z przodu, Ron będzie w środku aby pilnować uczniów, a Harry z tyłu.
Doszliśmy przed portret Grubej Damy.
-Hasło brzmi Wściekła tentakula –zwróciłam się do gryfonów.- Wściekła tentakula- powiedziałam do obrazu i weszłam do środka.
Kiedy wszyscy byli już w swoich dormitoriach poszłam na piąte piętro. Przemierzałam puste korytarze z zapaloną różdżką w ręce. Przy każdym podejrzanym dźwięku się spinałam i kierowałam w tę stronę różdżkę gotowa grzmotnąć jakimś zaklęciem. Najczęściej jednak były to bardzo dobrze mi znane postacie z obrazów.
Stanęłam przed obrazem młodej japońskiej czarownicy. Od razu rozpoznałam w niej Shizuke Wanabe. Dostała Order Merlina za odnalezienie nowego gatunku smoka, japońskiego kolczastego.
-Witam-powiedziała do mnie łagodnym głosem.- Hasło?
-Felix Felicis- odpowiedziałam jej z uśmiechem i weszłam do dormitorium.
Zamurowało mnie z wrażenia. Naprzeciwko mnie stał kominek. Nad nim wisiał herb Hogwartu. Ściany były z ciemnego drewna dzięki czemu było bardzo przytulnie. Przed kominkiem stała czarna kanapa a obok niej fotel w tym samym kolorze. Po prawej stronie na ścianie wisiał czerwony gobelin z herbem Gryffindoru. Po lewej wisiał taki sam, tyle, że zielony z herbem Slytherinu. Pod ścianami stało mnóstwo półek z książkami. Zobaczyłam po obu stronach dwie pary czarnych drzwi. Po prawej stronie na jednych drzwiach wisiała złota tabliczka z czarnym napisem Pokój Wspólny Gryffindoru. Na drugich drzwiach wisiała tabliczka z moim nazwiskiem. Podeszłam do tych drugich drzwi i nacisnęłam klamkę.
Na środku stało dwuosobowe łóżko z czerwonymi zasłonkami, podobnymi do tych, które miałam w poprzednim dormitorium. Obok stał mój kufer i klatka dla Krzywołapa. Jej właściciel smacznie spał na czerwonej pościeli.
Ściany były czerwone. Po lewej był gobelin z godłem domu Lwa. Pod ścianami stały półki z książkami. Było tutaj też biurko i krzesło do odrabiania zadań domowych. Wiedziałam, że i tak będę je raczej odrabiała w bibliotece albo będzie odwiedzała Wieżę Gryffindoru.
Zauważyłam też jeszcze jedne czarne drzwi. Nie miały tabliczki więc podeszłam aby je otworzyć. Na wszelki wypadek jednak przybliżyłam rękę do kieszeni z różdżką. Nacisnęłam złotą klamkę.
Moim oczom ukazała się wspaniała łazienka. W kącie stała ogromna wanna. Kafelki były tutaj złote. Po lewej była umywalka a nad nią ogromne lustro.
Wróciłam do mojego pokoju. Tutaj było wprost idealnie.
Potem przypomniałam sobie o drzwiach sąsiadujących z moimi.
Podeszłam do nich. Nacisnęłam na złotą klamkę ale ta się nie poruszyła. Na drzwiach pojawił się złoty napis. Hasło?
-Wściekła tentakula- powiedziałam a drzwi się otworzyły. Zapaliłam różdżkę i odważnie ruszyłam do przodu. Szłam przez długi korytarz, który prowadził lekko pod górę.  Na końcu zauważyłam czarne drzwi ze złotą klamką. Bez wahania je otworzyłam i okazało się, że jestem w Pokoju Wspólnym. Drzwi cicho się za mną zamknęły. Uśmiechnęłam się do siebie. Nieźle przemyślane. Teraz będę mogła przychodzić na skróty.
Postanowiłam wrócić ponieważ byłam już bardzo zmęczona. Podeszłam do czarnych drzwi. Nacisnęłam klamkę. Na drzwiach znowu pojawił się napis. Hasło? Domyśliłam się jak działa przejście.
-Felix Felicis- szepnęłam bez wahania i wróciłam do mojego dormitorium.
Znowu mnie zamurowało. Przede mną stał Draco Malfoy. Kompletnie o nim zapomniałam. Wszystko byłoby w miarę normalne gdyby nie to, że nie miał koszuli. Musiałam przyznać, że ma bardzo dobrze wyrzeźbione ciało.
Otrząsnęłam się szybko.
-Malfoy wyjaśnij mi jedną rzecz- zaczęłam.- Dlaczego ty nie masz na sobie koszuli?
-Gorąco mi było, Granger. Przypominam ci, że nie tylko ty tu mieszkasz i mogę sobie robić co chcę- uśmiechnął się do mnie z rozbawieniem.- Poza tym, nie mów, że ten widok ci się nie podoba- puścił do mnie oko i oblałam się rumieńcem. Poszedł w stronę kominka i stanął przed ścianą. Ku mojemu zdumieniu otworzył ukryty barek. Nie wiedziałam, że McGonagall pozwoli na coś takiego. Chociaż, jesteśmy dorośli.- Napijesz się czegoś?- zapytał mnie z łobuzerskim uśmiechem.
-Nie, dziękuję- odwróciłam się od niego z zamiarem pójścia spać. Usłyszałam jak nalewa sobie czegoś do szklanki.
-No tak, przecież nasza wzorowa panna Granger nie może pić- powiedział kpiąco.
Na te słowa odwróciłam się do niego, wyrwałam mu z ręki prawie pełną butelkę Ognistej Whiskey i wypiłam całą jego zawartość. Poczułam ciepło w moim gardle. Oddałam mu butelkę. Stał przede mną ze zdziwioną miną.
-No, no tego to bym się nie spodziewał po tobie- powiedział i obdarzył mnie swoim powalającym spojrzeniem.
-Dobranoc- powiedziałam i odwróciłam się na pięcie.
-Dobranoc, Hermiono- stanęłam. Powiedział do mnie Hermiono?! Zawsze nazywał mnie szlamą albo zwracał się po nazwisku, a teraz użył mojego imienia.
Weszłam do mojego pokoju i zamknęłam drzwi. Wyjęłam różdżkę. Co jak co, ale przed Malfoyem to trzeba się zabezpieczyć. Próbowalam niewerbalnie rzucić jakieś zaklęcie ochronne ale na drzwiach pojawił się złoty napis. Jak ma brzmieć hasło, Hermiono Granger?
Zastanowiłam się chwilę.
-Krzywołap- powiedziałam a napis się rozpłynął i nie pozostało po nim żadnego śladu.
Weszłam do łazienki i odkręciłam kurki. Nalałam do wody mój cynamonowy żel, którego zawsze używałam.
Wykąpałam się w wannie, założyłam moją ulubiona piżamę a potem położyłam się do łóżka wciąż myśląc o dziwnym zachowaniu blond ślizgona. Co to miało być? Ratowanie przed upadkami, uśmiechanie się do mnie, nie z kpiną ale ciepłem. Potem jeszcze sytuacja w dormitorium. On użył mojego imienia?! Czy może mi się tylko zdawało?
W głowie zaszumiała mi Ognista Whiskey. Był to znak, że chyba powinnam już spać. Pomyślałam, że jutro będę musiała wziąć eliksir na otrzeźwienie. Na wszelki wypadek. Przecież wypiłam całą butelkę.
Po pięciu minutach zasnęłam wciąż myśląc o moim przystojnym współlokatorze.
 

wtorek, 22 lipca 2014

Rozdział 3

Napisałam kolejny rozdział. Mam nadzieje, że bez błędów. Ten rozdział dedykuje Ziolowanej Zakręconej, która jako jedyna komentuje moje rozdziały za co jej bardzo dziękuje. Nawet nie wiecie, jak komentarze pomagają.
Nie będę już gadać. Zapraszam do czytania!
Czytasz- komentuj (chociaż jedno słowo, może być z anonima ;) )





***

Hermiona



Był pierwszy września. Na zewnątrz było ciepło, wiał lekki wiatr i świeciło słońce. Na ziemi można było zauważyć pierwsze liście, które pospadały z drzew.

Podeszłam do okna i je otworzyłam. Wzięłam głęboki wdech. W powietrzu roznosił się zapach skoszonej trawy. Stałam przy oknie sekundę a potem odwróciłam się w stronę pokoju.

Była godzina dziewiąta. Mój kufer stał przy drzwiach. Brązowy, ze złotymi literami na boku, „H.G.”. Obok leżała klatka dla Krzywołapa.

Oderwałam od niej wzrok. Czas się szykować. Zabrałam potrzebne rzeczy z szuflady i poszłam do łazienki. Wzięłam prysznic, umyłam zęby i wysuszyłam się. Ubrałam czarne rurki i beżowy top. Do tego sandałki na małym obcasie. Nałożyłam lekki makijaż i ułożyłam włosy. Po chwili namysłu stwierdziłam, że zostawię je rozpuszczone.

Wróciłam do pokoju. Zagoniłam rudego kota do klatki. Był niezbyt zadowolony ale grzecznie położył się w klatce i czekał aż go wezmę. Chwyciłam klatkę za czarny uchwyt, zaczarowałam kufer aby leciał za mną i zeszłam na dół.

Mama już szykowała śniadanie. Uścisnęła mnie mocno i zasiadłyśmy do stołu. Zjadłam parę tostów i wypiłam kawę z mlekiem i cukrem, moją ulubioną.

Kiedy skończyłam jeść była już dziesiąta trzydzieści. Pożegnałam się z rodzicami i obiecałam, że będę do nich pisać.

Wyszłam do ogrodu razem z kufrem i klatką z Krzywołapem. Spojrzałam ostatni raz na rodziców, którzy kiwali do mnie przez okno i teleportowałam się z cichym pyknięciem. 



***

Draco



O dziesiątej czterdzieści aportowałem się przy dworcu Kings Cross. Wziąłem kufer i klatkę z Persefoną, moją nową czarną sową o bursztynowych oczach. Ruszyłem w stronę barierki między peronami dziewiątym a dziesiątym. Po chwili już byłem na peronie 9 i ¾.

Z czerwonej lokomotywy buchała gęsta para. Do wyjazdu pociągu pozostało dziesięć minut. Zanim się spostrzegłem przyszedł do mnie Blaise klepiąc mnie po plecach na powitanie. Razem z nim była też Pansy. Oboje byli już przebrani w szaty. Przywitałem się z przyjaciółmi a potem ruszyliśmy aby znaleźć przedział i pozbyć się bagaży.

Długo nie musieliśmy szukać. Wrzuciłem bagaże na górne półki i sadłem. Obok mnie usiadł Zabini, a naprzeciwko nas Pansy.

- Co tam u Was? Jak minęły wakacje?- zapytała.

- Dobrze- odpowiedziałem jej. Zauważyłem, że na jej piersi lśni odznaka prefekta. – No, no. Widzę, że nasza panna Parkinson została prefektem- uśmiechnąłem się do niej. Nie lubiła jak się do niej zwracało po nazwisku ale uwielbiałem kiedy się wkurzała. Na jej twarzy pojawiła się niezadowolona mina.

- No niestety. Chociaż ma to też swoje plusy- uśmiechnęła się tajemniczo. Po jej wcześniejszej minie już nie było śladu. – A ty Malfoy przecież jesteś prefektem naczelnym. Blaise mi powiedział.

- Tak- potwierdziłem.– Dziwię się, że McSztywna mnie wybrała. Oczywiście ze względu na moją przeszłość będę na początku miał trochę ograniczoną władzę ale mnie to pasuje.

Właśnie w tym momencie przypomniało mi się przesłuchanie w ministerstwie. Puścili mnie wolno tylko dlatego, że Potter im powiedział, że nie zdradziłem go jak został pojmany. Wzdrygnąłem się na wspomnienie dworu Malfoyów i tortur, które przeżyłem słysząc krzyki Granger.

Pociąg ruszył. Gadaliśmy jeszcze przez chwilę po czym kupiliśmy parę smakołyków z wózka. Jedliśmy w milczeniu. Po krótkiej chwili do naszego przedziału wpadł patronus w kształcie kota. Odezwał się głosem dyrektorki.

- Prefekci naczelni są proszeni do pierwszego wagonu- powiedział kot po czym rozpłynął się w powietrzu.



***

Hermiona



Siedziałam w przedziale razem z Harrym, Ronem, Ginny, Luną i Nevillem. Nagle do przedziału wleciał patronus. Od razu rozpoznałam w nim kota profesor McGonagall.

- Prefekci naczelni są proszeni do pierwszego wagonu – usłyszałam głos dyrektorki. Patronus rozpłynął się w powietrzu.

- Muszę iść- powiedziałam i pożegnałam się ze wszystkimi. Przed wyjściem spojrzałam na moją najlepszą przyjaciółkę. Obie pomyślałyśmy o tym samym. O drugim prefekcie naczelnym. Jej spojrzenie zdawało się mówić „Potem będziesz musiała mi wszystko opowiedzieć!”. Kiwnęłam jej głową aby zrozumiała, że się dowie.

Ruszyłam w stronę pierwszego wagonu. Po drodze minęłam parę znajomych osób. Kiedy byłam już prawie na miejscu, poczułam, że ktoś na mnie wpadł i przewróciłam się z hukiem na ziemię.

Pomimo bólu w kostce, szybko wstałam i skierowałam różdżkę w stronę osoby, która na mnie wbiegła. Draco Malfoy.

- Co tutaj robisz, fretko?- zapytałam wciąż trzymając przed sobą różdżkę.- Z resztą, nie ważne. Następnym razem, uważaj jak chodzisz- powiedziałam na odchodne i ruszyłam do przedziału, w którym czekała na mnie profesor McGonagall. Nie miałam zamiaru się spóźnić przez tego ślizgona.

Przypomniała mi się sytuacja z pierwszej klasy. Kiedy pierwszy raz byłam w drodze do Hogwartu.

Chodziłam po pociągu szukając żaby Neville’a. Nagle ktoś na mnie wpadł. Był to chłopiec o blond włosach i stalowoszarych oczach.

- Wszystko w porządku?- zapytał mnie wtedy. Potwierdziłam skinieniem głowy.- Jestem Draco Malfoy.

- Hermiona Granger- przedstawiłam się i podałam mu rękę. Bardzo mi się wtedy spodobał. Nie wiedziałam jednak, że stanie się on moim śmiertelnym wrogiem.

Wyrwałam się z wiru wspomnień i weszłam do przedziału.. Był o wiele większy od naszych. Ściany były w szkarłatnym kolorze. Po lewej stronie stał stolik przy którym siedziała pani profesor. Czytała Żonglera.

Rozejrzałam się po przedziale. Drugiego prefekta jeszcze nie było.

- Dzień dobry, panno Granger. Proszę usiąść- surowa nauczycielka wskazała mi krzesło po drugiej stronie stolika.

Usłyszałam za sobą kroki i do przedziału wszedł… Draco Malfoy. Jego włosy były w artystycznym nieładzie. Miał na sobie dżinsy i obcisłą czarną koszulkę. Dopiero teraz zauważyła jego dobrze wyrobione mięśnie. Jego twarz wydawała się obojętna. Uśmiechał się do mnie kpiąco, jak to on. Jego stalowoszare oczy wpatrywały się we mnie przez krótką chwilę. Był taki przystojny… Hermiona, skup się! O czym ty w ogóle myślisz?!, pomyślałam.

- No to jesteśmy w komplecie- uśmiechnęła się profesor McGonagall. Spojrzałam na nią ze zdziwieniem. Nie to nie może być prawda. Malfoy prefektem naczelnym?!

- Niech pan usiądzie, panie Malfoy- zwróciła się do ślizgona.- Ponieważ jesteście prefektami naczelnymi, chciałam z wami omówić parę spraw- zaczęła.- Myślę, że przypominanie wam waszych obowiązków jest bezsensowne. Mam nadzieję, że dobrze je wypełnicie. Przejdźmy do innych rzeczy. Macie tutaj listę haseł do wszystkich portretów- podała nam pergamin z hasłami.- Zapoznajcie innych prefektów z nimi. Będziecie musieli jak najszybciej ustalić też dyżury. Kto i kiedy będzie patrolował po ciszy nocnej. Oczekuję, że zrobicie to jak najszybciej- przy tym stwierdzeniu spojrzała na mnie.- Panno Granger- wyprostowałam się na krześle.- ze względu na przeszłość pana Malfoya- zrobiła krótka pauzę.- przez pierwsze trzy miesiące będziesz kontrolować pana Malfoya. Jeśli przez ten czas będzie się dobrze sprawował, zostanie prefektem naczelnym już na pewno. Jeśli nie, wtedy niestety kto inny zostanie prefektem naczelnym.

Spojrzałam na Malfoya. Z jego twarzy nic nie dało się wyczytać prócz obojętności.

- W tym roku- kontynuowała pani profesor.- odbędą się różne imprezy. Między innymi bal bożonarodzeniowy. Będziecie razem go organizować. Na każdej uroczystości oczekuję iż będziecie występować razem- spojrzałam na nią. Nie mogłam uwierzyć własnym uszom. Miałam chodzić na różne bale z tą tleniona fretką?! Teraz to przesadziła.- Z bieżących spraw to chyba wszystko. Aha! Jeszcze zapomniałam Wam powiedzieć o ważnej kwestii. Prefekci naczelni mają własne dormitorium. Znajduje się ono na piątym piętrze. Hasło brzmi „Felix Felicis”. Oczekuję, że się tam wprowadzicie.

Przeanalizowałam jej wypowiedź. Wprowadzicie? Ona myśli, że będziemy mieszkać w jednym dormitorium?! Czy ona naprawdę chce, żeby Malfoy mnie zabił? Bez ofiar śmiertelnych się nie obędzie.

-Czy są jakieś pytania?- zakończyła swój wywód pani profesor. Od razu podniosłam rękę.- Tak, panno Granger?

- My mamy mieszkać razem w jednym dormitorium?- zapytałam dyrektorkę.

- Tak. Jest to już tradycja. Prefekci naczelni zawsze mieszkają w jednym dormitorium. Będziecie mieli osobne pokoje i łazienki. Jest jeszcze basen ale nie musicie z niego korzystać- zakończyła profesor McGonagall.

Stwierdziłam, że już nie będę się sprzeciwiać. Jakoś chyba sobie dam radę. Najwyżej rzucę jakieś zaklęcia ochronne. Umiem się dobrze bronić.

-Jeszcze coś?- spojrzała na mnie pytająco. Pokręciłam przecząco głową. Pogodziłam się ze swoim losem.- Panie Malfoy?

- Nie mam żadnych pytań- usłyszałam jego głęboki męski głos.

- Wspaniale. Dziękuję za Wasze przybycie. Zwołajcie jeszcze zebranie prefektów. Przedział obok jest wolny- powiedziała po czym znowu zaczęła czytać gazetę.

Odwróciłam się na pięcie i wyszłam.

- Expecto patronum- szepnęłam i z mojej różdżki wyskoczyły wydry, które poleciały do wszystkich przedziałów aby ogłosić zebranie.

-Nieźle sobie radzisz z tym zaklęciem- usłyszałam za sobą głos Malfoya. Odwróciłam się do niego. Opierał się o drzwi przedziału, w którym miało być zebranie. Uśmiechał się do mnie kpiąco.

Spojrzałam na niego spod przymrużonych powiek.

-Lepiej właź do przedziału, zaraz zaczynamy zebranie- powiedziałam chłodno. Wyminęłam go i weszłam do środka.

Usiadłam na krześle. Zaczęłam przeglądać hasła. Poczułam oddech na ramieniu. Okazało się, że Draco patrzy na hasła.

- Odsuń się- warknęłam. Wyjęłam różdżkę i skierowałam na pergamin.- Geminio- mruknęłam i podałam mu kopię listy.

Kiedy zapoznałam się ze wszystkimi hasłami weszli już pierwsi prefekci, Ron i Harry. Uśmiechnęli się do mnie i zajęli miejsca. Zdziwili się na widok Malfoya i się trochę spięli. Uspokoiłam ich uśmiechem.

Za nimi wszedł Zachariasz Smith i Hanna Abbott. Potem, o dziwo, Luna Lovegood, Michael Corner, Blaise Zabini i Pansy Parkinson.

Skopiowałam listy haseł i za pomocą zaklęcia rozdałam je prefektom. Przypomniałam o ich przywilejach i obowiązkach. Potem ustaliliśmy dyżury na pierwszy tydzień. Resztę będę musiała ustalić ja z Malfoyem.

- Wszystko jasne?- spytałam. Inni pokiwali głowami.- No to zakończymy zebranie. Nie długo będziemy w Hogwarcie więc idźcie się już przebrać do przedziałów.

Prefekci po kolei wychodzili z przedziału. Zostałam już tylko ja i Draco. Przez całe zebranie w ogóle się nie odzywał.

-Świetnie ci poszło. Do zobaczenia- powiedział po czym uśmiechnął się do mnie i wyszedł.

-Stałam w osłupieniu a potem skierowałam się w stronę przedziału, w którym czekali już na mnie moi przyjaciele.