poniedziałek, 22 czerwca 2015

Następna miniaturka?

Kochani byłam na balu gimnazjalnym :3 Bylo BOSKO <3Tańczyłam rock n' rolla, różne obroty, skakanie... <3 SERDECZNIE POLECAM!!! *.*
Piszę ponieważ możliwe, ze w najbliższym czasie jeśli będę miała chwilę to stworzę z tego balu miniaturkę ;) Oj będzie się działo :3 Chociaż to zależy...

Na razie to tyle... Przed zakończeniem roku myślę, że nic nie wstawię. Na razie rozpaczam nad tym, że będę musiała się rozstać z tak wspaniałymi ludźmi :'( Nawet nie wiecie jak bardzo!

Dziękuję za tak ogromną liczbę wyświetleń! Nawet nie wiecie jak bardzo się cieszę <3

Zrozpaczona wizją końca roku,
Hermiona :*

wtorek, 16 czerwca 2015

Rozdział 24

Przepraszam, że nie było rozdziału. Był napisany już baaaaaaaaaaaaardzo dawno temu. Wysłałam Rumcajsowi, ale on ma zbyt dużo na głowie i stwierdziłam, że nie musi już sprawdzać mi rozdziałów... Będzie dobrze jak totalnie rozstanie się z tą historią...
Potem zwróciłam się do Moni, ale ona ma też zbyt dużo na głowie. Dlatego też rozdział jest niepoprawiony!
Bardzo możliwe, że ten rozdział jest okropnie przesłodzony, ale muszę jak najszybciej lecieć z akcją. Możliwe, że nie będę też czekała na to aż ktoś mi poprawi dany rozdział, więc bardzo możliwe, że nasza historia stanie się odrobinę chaotyczna i czasem przesłodzona bo nikt mnie nie będzie hamować w razie czego... Ostatnio piszę okropnie, jakoś mi to nie wychodzi i ciągle Was zawodzę z rozdziałami... 
Dlatego postanowiłam, że skończę to opowiadanie i przestanę pisać na zawsze... miałam pomysł na kolejnego bloga, ale pogorszyłam się, nie będę umiała, to będzie suche i złe (nawet nie wiem czy moje przyszłe rozdziały tutaj tak nie wyjdą) dlatego przepraszam Was... Ale spokojnie, to opowiadanie zostanie zakończone, tak jak obiecałam, ponieważ ja dotrzymuję obietnic...

Przenieśmy się do rozdziału 24:
Początek pisałam w autokarze na wyjeździe do Włoch :3 Nigdy więcej nie będę tak pisać! Potem wklepywanie tego na komputer -_- MASAKRA! :D
Będzie pewnie meeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeegaaaaa przesłodzony :/
Mamy nową narratorkę :3 A mianowicie Pansy. Nawet nie wiecie jak fajnie mi się pisało z jej perspektywy <3
Jeśli jest coś niezbyt logicznie to przepraszam, najwyżej zwróćcie mi uwagę ;) Jestem gotowa na wszelką krytykę <3
Proszę Was o komentarze i Wasze opinie :*
Już więcej nie piszę, ENJOY :*



***
Pansy
-Jedziesz do domu na święta?- zapytał Diabeł popijając spory łyk ze szklanki z Ognistą Whiskey.
Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć ktoś zaczął walić w drzwi od naszego pokoju. Od razu zacisnęłam rękę na różdżce w kieszeni, tak samo jak Blaise. Spojrzałam na niego porozumiewawczo i skinęłam głową na znak, że jestem gotowa do ewentualnej interwencji.
Już parę razy w tym roku mieliśmy sytuację gdzie jakieś bachory śmierciożerców chciały nas zaatakować, żeby pomścić swoich rodziców, którzy najczęściej po wojnie trafili do Azkabanu bądź zostali ucałowani przez dementorów. Obwiniali nas, dlatego że nam udało się wyjść z tego cało i ktoś rozpowiedział, że zdradziliśmy Wężą Mordę* i resztę naszych kochanych koleżków. Gdyby nie było Malfoya, przy pierwszym ataku, to Zabini do dzisiaj leżałby w Skrzydle Szpitalnym. Prawda była taka, że ja i Blaise zostaliśmy uratowani cudem dzięki Smokowi, za którym wstawił się Potter.
Nasi rodzice nie mieli tyle szczęścia co my. Zostali zesłani do Azkabanu i zobaczymy ich dopiero za dwadzieścia lat. Cóż, należało im się. Po tym co robili na służbie u Voldzia, nie dziwię się.
Nigdy nie chciałam włazić w to całe bagno, tak samo jak Smok i Diabeł. Niestety pod przymusem musieliśmy przyjąć Mroczny Znak, który ciągle mi przeszkadza bo przez Pyszałkowatego Lorda Beznosego nie mogę nosić koszulek z krótkim rękawem i wszyscy będą na mnie dziwnie patrzeć. Dzięki Ci o Beznadziejny Panie za tak miłą niespodziankę i wspaniały tatuaż, który jest po prostu ostatnim krzykiem mody! Na pewno będę wszędzie mile widziana!
Podczas  wojny nie było aż tak źle. W tym całym koszmarze zawsze udawało mi się jakoś sprytnie uniknąć wykonywania jakichś egzekucji, czy też napadania na mugolskie wioski. Nie udało mi się jednak uniknąć patrzenia na te egzekucje, z których do dziś mam koszmary. Czułam do mugoli wstręt, ale jakoś nie czułam potrzeby by ich zabijać czy w ogóle krzywdzić. Zawsze muszą się znaleźć jakieś szczury, które po prostu zapełnią świat, bez nich byłoby nudno.
Chociaż ostatnio coraz mocniej utwierdzam się w przekonaniu, że mugole i szlamy to jednak nie tylko obrzydliwe kreatury, które tylko bez sensu żyją i zatruwają nam czarodziejom życie, ale też ludzie, którzy są nawet do zniesienia. Miesiąc temu zaczęłam gadać z Panną-Wiem-To-Wszystko-Granger i choć wydawałoby się to dziwne, udało nam się znaleźć wspólny język. Okazało się, że pomimo tego, że jest szlamą to jest normalna. Najbardziej mnie zdziwiło to, że pomimo tego, że jest gryfonką, to potrafi być sprytna i nawet wredna. Ostatnio podzieliła się ze mną swoim planem dotyczącym Malfoya, który według mnie był genialny. Nie dziwię się jej, że tak to zaplanowała. Smok zmieniał dziewczyny jak rękawiczki i żadnej nie szanował. Skąd miała mieć pewność, że ona nie będzie następna, a potem będzie cierpieć? Wiedziałam o tym, że blondyn przez te wszystkie lata był pod wpływem przeróżnych uroków czarnomagicznych, ale że uwielbiałam utrudniać mu życie to nic nie powiedziałam jej tylko przytaknęłam i poparłam jej pomysł.
Chyba jeszcze żadna z dziewczyn tego ślizgona nie była niedostępna dla szanownego arystokraty Draco Malfoya. On pewnie nie wie co się teraz dzieje. Nigdy nie musiał nic robić, a one padały mu do stóp. Teraz chodził po szkole zagubiony ale ostatnio nawet lekko zdenerwowany. Ale cóż. Niech wreszcie chłop się postara o dziewczynę, a nie na odwrót!
Blaise podszedł do drzwi i je otworzył. Za progiem stał rozwścieczony Smok i bez słowa wlazł do pomieszczenia, usiadł w fotelu wcześniej zajmowanym przez swojego przyjaciela i wypił pół szklanki Ognistej należącej do Zabiniego. Z ulgą puściłam różdżkę i uśmiechnęłam się szeroko. Granger musiała już go nieźle wkurzyć.
-Tak Smoku, możesz wejść- powiedział ironicznie ślizgon wciąż trzymający rękę na klamce. Zamknął drzwi i odwrócił się.- Tak, możesz napić się mojej Whiskey i usiąść w moim fotelu- prychnął i usiadł naprzeciwko przyjaciela, po czym przywołał różdżką jeszcze jedną szklankę.
-Ja już po prostu nie wytrzymuję!- krzyknął rozwścieczony blondyn.- Od miesiąca nie odzywa się do mnie, unika mnie, ale jak już łaskawie na mnie spojrzy to uśmiecha się tylko tajemniczo i trzepocze tymi swoimi długimi rzęsami! Jedyne tematy jakie poruszamy to sprawy prefektów lub tajemnica Pierwotnego Pierścienia! Co jej nagle odwaliło?! Najpierw się do mnie przytula, całuje i mówi, że jestem jej potrzebny, a potem znowu się do mnie nie odzywa i znowu ucieka! Co się tu właściwie na Salazara dzieje?! O co jej chodzi?!- chłopak spojrzał na mnie z wyrzutem i błaganiem w oczach. Dłużej nie mogłam wytrzymać i wybuchnęłam szczerym śmiechem.
-I co cię tak bawi?- powiedział z miną niezadowolonego pięciolatka, któremu przed chwilą zabrano jego ulubioną zabawkę.
-Granger jest genialna- wykrztusiłam pomiędzy napadami śmiechu.
-Co?- wybity z tropu Draco wytrzeszczył oczy, przez co zaczęłam się jeszcze bardziej śmiać.
-Smoku, kobiet nie ogarniesz- powiedział Diabeł patrząc się na mnie ze zmarszczonym czołem i niezrozumieniem w oczach, powodując u mnie kolejny napad śmiechu.
-Wy naprawdę nie rozumiecie?- spytałam po częściowym uspokojeniu się. Otarłam łzy z oczu i odchrząknęłam.- Pomyśl Draco, to nie jest trudne- zwróciłam się do przyjaciela.
-Gdybym o tym pomyślał i od razu znalazł rozwiązanie to ta rozmowa w ogóle by nie miała miejsca- powiedział ponuro. Jak widać bez szczegółowego wyjaśniania się nie obędzie.
-Czy nie ciekawi cię teraz co ona robi?- spytałam znudzonym głosem i przewróciłam oczami. Faceci jednak mają gorsze mózgi od gumochłonów. Jak można się nie skapnąć albo chociaż podejrzewać? No dobra, mam do czynienia z największym arystokratą tego świata, który jest przyzwyczajony do dostawania tego czego chce.
-No tak.
-Tęsknisz za nią i zawsze kiedy ją widzisz to chciałbyś żeby tylko została?
-Tak.
-Jeszcze się nie domyśliłeś?- nie mogłam w to uwierzyć! No przecież to jest takie proste! Stop, przecież w tej sytuacji mam do czynienia z gumochłonem.
-A powinienem?- zapytał z niedowierzaniem.
-Mężczyźni- westchnęłam cicho przewracając oczami.
-Możesz mi zwyczajnie powiedzieć o co jej chodzi?- burknął i spojrzał na mnie wilkiem. Widać było, że jest zniecierpliwiony.
-No nie wiem, może by cię jeszcze trochę pomęczyć…- uśmiechnęłam się sadystycznie.
-Parkinson!- wrzasnął Malfoy, a ja się roześmiałam. Jego krzyk już od dawna nie robił na mnie żadnego wrażenia.
-No dobra- znowu przewróciłam oczami, założyłam nogę na nogę i chrząknęłam.- Ona ciągle jest taka tajemnicza i tak dalej bo chce żebyś się postarał- powiedziałam tonem, który zwykle się używa dla malutkich dzieci, które jeszcze nic nie rozumieją.
-Postarał?- powtórzył ze zmarszczonym czołem zastanawiając się co to właściwie znaczy.
-Na Merlina! Draco, myśl!- krzyknęłam, ale on nadal miał zmarszczone czoło i nic nie rozumiał.- Jesteś kolejnym Malfoyem, czarodziejem czystej krwi, arystokratą, który zawsze dostawał to czego chce bez kiwnięcia palcem. Dziewczyn miałeś wiele i zmieniałeś je jak rękawiczki. Tak, wiem że to było przez tę durną klątwę twojego jakże uroczego ojczulka- zironizowałam.- Ale ona chce wiedzieć czy nie zostawisz jej przy pierwszej lepszej okazji i jej nie zranisz to po pierwsze, a po drugie czy nie chcesz jej tylko wykorzystać i potraktować jak te inne puste dziewczyny, z którymi się zadawałeś, a po trzecie wyzywa cię, chce żebyś się postarał bo musisz wiedzieć, że ona jest wyjątkowa i nie dostaniesz jej tak po prostu bo jesteś szanownym Draco Malfoyem. Rozumiesz teraz?- z każdym moim słowem na twarzy ślizgona pojawiało się coraz większe zrozumienie, ale także niedowierzanie i rozbawienie. Kiedy skończyłam na jego twarzy wykwitł typowy ślizgoński uśmieszek. Od razu uśmiechnęłam się do siebie w duchu.
Smok nic nie powiedział. Wstał z fotela, odstawił szklankę na mahoniowy stolik stojący obok i skierował się do drzwi.
-Dzięki, Pansy- rzucił na odchodne i już go nie było.
-Po co tak sobie komplikować życie?- zwrócił się do mnie Diabeł po chwili.- Nie mogła od razu mu wszystkiego powiedzieć?
-A myślisz, że jak niby miałaby wyglądać taka rozmowa według ciebie?- podniosłam wysoko brwi i spojrzałam mu w oczy.- „Słuchaj Draco, kocham cię, ale boję się, że potraktujesz mnie tak jak inne. Czy tak będzie”? Jakby taka absurdalna rozmowa w ogóle miała miejsce to od razu on odpowiedziałby jej, że wcale nie. A niby jak miałaby się upewnić, że on nie ma wobec niej złych intencji?
-Ale przecież on jest w niej od zawsze szaleńczo zakochany i…
-Pamiętaj, że przez wszystkie lata tak to nie wyglądało- wcięłam mu się od razu.- Pod wpływem klątwy on był jej największym wrogiem, a dziewczyny traktował gorzej niż ty.
-Ej!
-Nie ważne. W każdym razie ja wszystko tutaj wam wytłumaczyłam.
-I tak nie rozumiem.
-Bo widzisz Diabełku, kobiety mają swój sposób myślenia, którego raczej nie pojmiesz- westchnęłam z politowaniem.- Powiem ci tylko tyle: będzie się działo- mruknęłam z zadowoleniem, a płomienie w kominku zatrzaskały wesoło.

***
Hermiona
-Hanna nie jest potomkinią Helgi Hufflepuff!- krzyknęłam z wyrzutem na książkę, w której znalazłam dzisiejszych potomków jednej z założycielek Hogwartu.
Trzeba chronić Zachariasza Smitha- przemknęło mi przez głowę i od razu wysłałam patronusa do Harry’ego żeby się tym zajął. Kto by pomyślał, że ten wredny i egoistyczny idiota jest dziedzicem Helgi Hufflepuff?
Spojrzałam na Pasitheę* i westchnęłam cicho. Byłam okropnie zmęczona.
-Muszę już iść- uśmiechnęłam się do niej blado i podałam jej parę herbatników na przekąskę.- Zobaczymy się pewnie jutro- pogłaskałam ją po grzbiecie, po czym zebrałam swoje rzeczy i wyszłam z Pokoju Życzeń. Zeszłam powoli dwa piętra niżej i poszłam pod portret Shizuke Wanabe.
-Wywar Żywej Śmierci- powiedziałam od niechcenia. Nie wiem czemu McGonagall tak się uwzięła na hasła z eliksirów, mi to było obojętnie, ale zastanawiało mnie dlaczego na okres przedświąteczny, czas nadziei, czasu z rodziną i zakończenia wszystkich kłótni z innymi, nasze hasło odpowiada silnej truciźnie, której jedna kropla potrafi zabić tuzin osób.
Rzuciłam torbę obok sofy i usiadłam na niej. Po chwili usłyszałam ciche skrzypienie od „jego części” naszego Pokoju Wspólnego. W duchu cicho westchnęłam.
Unikanie go przy każdej możliwej okazji stawało się teraz coraz bardziej uciążliwe. Kiedy on się wreszcie zorientuje o co chodzi i się postara? Przez cały miesiąc unikałam go jak tylko mogłam, zaciekawiałam go, uciekałam tak jak miałam w planie, ale on nic z tym nie robił. Nie biegł za mną, nie próbował mnie zatrzymywać. Po prostu zawsze pozwalał mi odejść. Już wolałam jak nawet był dla mnie wredny. Czasem gdy się dyskretnie odwracałam widziałam w jego stalowoszarych oczach niezrozumienie pomieszane z bólem, niedowierzaniem i zaciekawieniem. Z jednej strony wkurzanie i zaciekawianie go sprawiało mi ogromną przyjemność i miałam wtedy chorą satysfakcję, ale z drugiej strony kiedy sobie przypominałam ten ból w jego oczach, od razu czułam ostry sztylet wkuwany w moje serce. Przez cały miesiąc dzielnie się trzymałam. Teraz chciałam żeby jak najszybciej się domyślił i skrócił moje męczarnie.
-Powiedz mi jedną rzecz- usłyszałam na wstępie jego nieziemski niski głos. Był spokojny. Odwróciłam się w jego kierunku i spojrzałam na niego. Opierał się o framugę drzwi i patrzył mi prosto w oczy.- Skąd ci przyszło do głowy, że chce cię wykorzystać a potem zostawić?
Byłam zaskoczona jego bezpośredniością, lecz także uradowana. Wreszcie się domyślił! Tylko… jakim cudem tak trafnie? Stwierdziłam, że nie będę się nad tym zastanawiać.
-Że co?- to były jedyne słowa, na które mnie było stać.
-Musisz zrozumieć parę rzeczy- powiedział spokojnie i zrobił krok w moją stronę.
Usiadł obok mnie. Każdy ruch wykonywał bardzo powoli i ostrożnie. Spojrzał mi głęboko w oczy i westchnął cicho.
-Kiedy pierwszy raz jechałem pociągiem do Hogwartu zakochałem się w pewnej małej dziewczynce- zaczął szeptać ciągle patrząc mi w oczy.- Wpadła na mnie przez przypadek. Pierwszym co zobaczyłem było ogromne gniazdo poplątanych brązowych włosów. Lekko się zdenerwowałem i podniosłem się z ziemi po to, żeby wygarnąć osobie z tym gniazdem, że powinna uważać jak łazi- w jego oczach pojawiły się wesołe iskierki na skutek wspomnień.- Spojrzałem w dół. Najpierw ujrzałem najpiękniejsze oczy na świecie w kolorze cynamonu, od których biło takie ciepło, dobroć, entuzjazm jakiego jeszcze nigdy nie widziałem. Potem piękną, trochę zarumienioną z emocji twarz, która była ciągle uśmiechnięta. Pomogłem jej wstać, zaprzyjaźniliśmy się. Przez cały czas w drodze do zamku ze sobą rozmawialiśmy. Była bardzo inteligentna i umiała się wypowiedzieć na każdy temat. Kiedy się przedstawiła nie mogłem połączyć jej z żadnym rodem czarodziejów, których uczyłem się od małego. Trochę mnie to zaniepokoiło, ale z tego co mówił mi ojciec, żaden mugolak nic nie umiał i był idiotą, więc uznałem, że po prostu zapomniałem tego nazwiska z drzew genealogicznych- zrobił krótką pauzę i spojrzał na płomienie przywołując obraz tamtych zdarzeń. Odrobinę posmutniał i powrócił wzrokiem do mnie.- Niestety ona trafiła do Gryffindoru, a ja tak jak reszta mojej rodziny do Slytherinu- zaczął kontynuować, lecz z lekkim smutkiem.- Po jakimś czasie napisałem do ojca, któremu zawsze mówiłem wszystko. Opowiedziałem o wspaniałych przeżyciach w Hogwarcie, o wkurzającym Potterze i o niej. Kiedy ojciec się dowiedział bardzo się zdenerwował, ponieważ okazało się, że była mugolakiem, w dodatku przyjaciółką Złotego Chłopca i gryfonką. Kazał mi się do niej nie zbliżać. W czasie przerwy świątecznej, kiedy wróciłem do domu ojciec rzucił na mnie pełno klątw i uroków czarnomagicznych, nawet rzucił na mnie penale oblivionem- przymknął oczy przypominając sobie bolesne chwile.- Wszystkie te klątwy były ściśle związane z Wieczystą Przysięgą, którą musiałem złożyć. Przez siedem lat miałem się do niej nie zbliżać, poniżać, wyśmiewać ją i utrudniać jej życie na każdy możliwy sposób. We wszystkim miałem być od niej lepszy i dodatkowo w tym czasie poszukać jakiejś dziewczyny. Ojciec liczył na to, że zapomnę o niej przez tyle lat i nie będzie problemu- zrobił przerwę. Nie mogłam się doczekać, aż zacznie kontynuować swoją opowieść, nie przerywałam mu. Po prostu patrzyłam w stalowoszare tęczówki i słuchałam.- Po tym jak Czarny Pan powrócił, ojciec ukrócił Wieczystą Przysięgę do sześciu lat, ponieważ każde wspomnienie związane z pociągiem w pierwszej klasie było zasnute bólem i nie funkcjonowałem przez to normalnie. Ojciec stwierdził, że i tak mu się ona już nie przyda bo kiedy Czarny Pan wygra, dziewczyna z pociągu i tak będzie martwa. Nic nie dało się odczytać z tamtych wspomnień. Zapamiętałem tylko dwie rzeczy: zapach cynamonu, który zawsze czułem w amortencji, ale nigdy nie potrafiłem go z niczym połączyć, zresztą za bardzo sprawiało mi to ból żebym mógł czegokolwiek się domyślić i  wspaniałe cynamonowe oczy- wyciągnął do mnie rękę i założył niesforny kosmyk włosów za ucho, który zasłaniał moje oczy.- Na początku wojny Wieczysta Przysięga przestała działać. Przypomniałem sobie wszystko, włącznie z nią. Zacząłem się o nią bać. Cały czas zajmowała moje myśli, przez cały czas czułem się winny za te wszystkie lata poniżania jej- jego twarz przez cały czas wyrażała te emocje, które wtedy czuł. Nie krył się za maską obojętności. Wszystko mogłam zobaczyć.- Nikt się nie zorientował  o czym myślę, dzięki treningom mojego ojca w ukrywaniu emocji i dzięki mojej kochanej cioci Belli, która nauczyła mnie oklumencji. Pewnego dnia moje opanowanie zostało wyzwane na największą próbę. Do naszego dworu przybyli szmalcownicy razem z kimś kto prawdopodobnie był Potterem. Kiedy to usłyszałem od razu pomyślałem o niej. Słyszałem pogłoski, że wyruszyła razem z nim i mu pomaga. Kiedy ją zobaczyłem, musiałem ostro się hamować, by nie wyrwać jej z rąk szmalcowników i przenieść w jakieś bezpieczne miejsce. Najgorsze jednak było potem- powiedział z bólem i spojrzał na moje przedramię, na którym było wyryte słowo szlama.- Jej krzyki pamiętam do dzisiaj. O mały włos nie zamordowałem ciotki Bellatrix i nie zdradziłem się. Przechodziłem prawdziwe męczarnie. Do dzisiaj często mi się to śni w najgorszych koszmarach- poczułam, że łzy spływają mi po policzkach. Tak bardzo się wzruszyłam, że już tego nie powstrzymywałam. Płakałam w najlepsze.- Na szczęście Potterowi udało się wygrać. Dzięki temu byłem już wolny. Całkiem wolny. Nie byłem ani pod władzą Czarnego Pana, ani pod Wieczystą Przysięgą, a że jestem już dorosły to mogę robić co chcę. Miałem jednak obawy- zrobił przerwę.- Jak po tylu latach bycia największymi wrogami, po tylu latach poniżania, obrażania miałaby mi wybaczyć? Już nawet nie myślałem o tym, że mogłaby mnie pokochać. Potem jednak pojawiła się nadzieja i determinacja. Właśnie dlatego wróciłem do Hogwartu. Po to żebyś mi wybaczyła Hermiono. Po to żebym mógł jakoś odkupić swoje winy- potem już nic nie mówił. Wiedziałam, że to wyznanie bardzo wiele go kosztowało. Nie był przyzwyczajony do szczerego mówienia o swoich uczuciach. Pewnie mówienie o mnie w trzeciej osobie, było dla niego prostsze.
-Czyli nie potraktujesz mnie tak jak tamte dziewczyny?- spytałam głosem zachrypniętym od płaczu. Dalsze kręcenie i jakieś gierki były już dla mnie męczące. Stwierdziłam, że będę mówiła prosto z mostu.
Jego prawa powieka prawie niezauważalnie drgnęła, co zawsze zwiastowało, że coś zamierza zrobić. Uśmiechnął się przebiegle i zanim zdążyłam jakkolwiek zareagować podniósł mnie z sofy i zaczął się kręcić dookoła.
-Co ty robisz?- wrzasnęłam ze śmiechem.
-Kiedy wreszcie do ciebie dotrze, że jesteś wyjątkowa, mądra, piękna i wspaniała i że nigdy cię nie opuszczę? Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz!
-Ale…
-Nie ma żadnego ale- wciął mi się.- Skoro ja tak mówię, to tak jest!
-Dobra ale postaw mnie już- krzyknęłam udając oburzenie, lecz po chwili wybuchłam śmiechem.
-Nie- odpowiedział, a ja zaczęłam się jeszcze bardziej śmiać.
-Ładnie proszę - zatrzepotałam rzęsami i spojrzałam mu w oczy. To zawsze działało.
-Tym razem musisz się bardziej postarać- jego odpowiedź bardzo mnie zaskoczyła. Jakim cudem nie uległ?- Wymyśl coś, nie na daremno nazywają cię najmądrzejszą czarownicą od czasów Roveny Ravenclaw. No chyba, że się mylą…
-Ej!- udałam oburzenie, lecz po chwili zaczęłam intensywnie myśleć.-Bardzo ładnie proszę?
-Nie o to chodzi- powiedział ciągle kręcąc się w kółko.
-No to chociaż mi podpowiedz- uniósł wysoko brwi z triumfem.- Trudno mi się myśli, bo już trochę mi nie dobrze od tych obrotów- wymyśliłam na poczekaniu, a on się zatrzymał.
-Chcę się czegoś dowiedzieć. Czy mój powrót do Hogwartu nie poszedł na marne?
-Wybaczyłam ci już dawno- powiedziałam przypominając sobie jego opowieść i po co wrócił do Hogwartu.- Czy mógłbyś mnie już puścić?- zapytałam po chwili.
-Nie- uśmiechnął się łobuzersko.
-Czego jeszcze możesz chcieć?- pomyślałam na głos i zmarszczyłam czoło.
Jak po tylu latach bycia największymi wrogami, po tylu latach poniżania, obrażania miałaby mi wybaczyć? Już nawet nie myślałem o tym, że mogłaby mnie pokochać.
Od razu zrozumiałam o co mu chodzi. Przybliżyłam się do jego ust.
-Kocham cię- szepnęłam.
Nagle usłyszałam jak ktoś otwiera drzwi od skrótu do Pokoju Wspólnego Gryffindoru.
-Miona, nie uwierzysz co…!- wpadła zadyszana Ginny i kiedy ujrzała Dracona ze mną na rękach od razu przerwała swoją wypowiedź.- Eee… To ja nie będę wam przeszkadzać. Poszukam Annie- burknęła po czym spojrzała na mnie wzrokiem typu „Będziesz-musiała-mi-potem-wszystko-powiedzieć-i-się-od-tego-nie-wymigasz” i zniknęła za drzwiami. 

***
Annie
-…Na transmutacji profesor Dumbledore opowiadał nam o zamianie widelca w grzebień i to wszystko dzisiaj- powiedziałam do leżącej Gwen.
Od miesiąca pani Pomfrey nie udało się jej uzdrowić. Na szczęście usunęła z niej tę dziwną czarną substancję, ale teraz Gwen była w śpiączce. Profesorka powiedziała mi, że mówienie do niej jest bardzo dobrym pomysłem, ponieważ najprawdopodobniej nas słyszy i jej sie nudzi, dlatego od jakiegoś czasu codziennie przychodziłam i opowiadałam o tym co się działo na lekcjach czy też przekazywałam jej jakieś nowinki wśród naszych przyjaciół.
-Za dwa tygodnie ślizgoni zagrają z puchonami- zaczęłam nowy temat.- Jestem bardzo ciekawa jak Draco lata na miotle. Harry mi mówił, że beznadziejnie, ale jakoś mu nie wierzę. Wiem, że zawsze ze sobą rywalizowali dlatego nie mogę się doczekać, chcę sama ocenić. A za tydzień Katie robi imprezę urodzinową- zawiesiłam głos. Od razu przypomniałam sobie imprezę po zwycięstwie gryfonów i zrobiło mi się smutno.
Od czasu ataku na Gwen Poszukiwacz Pierścienia się uspokoił. Według Miony było to złe, ponieważ nie wiedziałyśmy co się dzieje. Ja też tak uważałam i ciągle miałam się na baczności. Harry nauczył mnie parę przydatnych zaklęć obronnych, takich które na moim etapie były do ogarnięcia. Nauczyłam parę z nich Daniela i swoich najbliższych przyjaciół. Tak bardzo się o wszystkich bałam.  
-Niedługo będą święta- zwróciłam się znowu do Gwen zmieniając temat.- Rodzice podkreślili, żebym koniecznie przyjechała do domu. Chyba mają dla mnie jakąś ogromną niespodziankę- zrobiłam krótką pauzę, ponieważ nie wiedziałam co dalej powiedzieć.- Oh Gwenny, tak bardzo mi ciebie brakuje- w moich oczach zebrało się parę łez, które zaraz powstrzymałam. Bardzo mi bylo ciężko bez niej, jej wesołego śmiechu i opowiadań o jej małym niesfornym bracie, który zaczął wykazywać zdolności magiczne, ale musiałam być silna.- Mam nadzieję, że pani Pomfrey cię obudzi przed przerwą świąteczną. Nawet upatrzyłam już dla ciebie prezent- więcej nie mogłam nic powiedzieć.
Tak bardzo za nią tęskniłam. Na szczęście Miona mnie bardzo wspierała, dzięki niej nadal miałam nadzieję na to, że Gwen się obudzi. Dlaczego to musiało tak długo trwać?
W tym momencie do Skrzydła wparowała Ginny, cała czerwona i zdyszana. Jej włosy były w okropnym nieładzie, lecz na twarzy miała triumfalny uśmiech.
-Nie uwierzysz co się stało!- krzyknęła cała rozweselona.- Harry wreszcie ze mną zerwał! Tylko mi nie przerywaj- ostrzegła jak zobaczyła, że już otwieram usta. Byłam strasznie zdziwiona. Czy Ginny nie powinna być smutna? Niezły humor, jak na taką sytuację. Gdyby ktoś zerwał ze mną to bym płakała w najlepsze.- Oboje stwierdziliśmy, że nic więcej prócz przyjaźni do siebie nie czujemy i, teraz będzie najlepsze, on zakochał się w Pansy Parkinson!
-Co?!- otworzyłam szeroko usta ze zdumienia, a po chwili przypomniałam sobie jak w Halloween Ginny tańczyła z Harrym, a tuż przy nich wirował Blaise Zabini z Pansy Parkinson, którzy ciągle oglądali się za parą tamtych gryfonów i zaczęłam się szczerze śmiać. Ruda już wcześniej opowiadała mi, że zaczyna coś czuć do Zabiniego i kiedy ujrzałam tamtą sytuację od razu pomyślałam o tym, że Harry mógłby być z Pansy zamiast z Weasley’ówną, a teraz okazało się, że to może się spełnić.
-Miałam iść z tą informacją do Miony- zignorowała mój śmiech.- Ale jak weszłam do ich Pokoju Wspólnego zobaczyłam naszych prefektów naczelnych w chwili gdy chyba wyznawali sobie miłość.
-Co?! Jesteś pewna?!
-Tak!- krzyknęła uradowana Ginny.- Skoro Fretka miała Mionkę na rękach to myślę, że tak.
-Na rękach?!
-No przecież ci mówię, Annie, nie krzycz tak. Masz coś ze słuchem?- roześmiała się ukazując śnieżnobiałe zęby.- Malfoy wreszcie się zorientował o co jej chodziło przez cały miesiąc.
-I dobrze- westchnęłam.- Ona już tak się katowała…- zawiesiłam głos i przypomniałam sobie cały poprzedni miesiąc. Widok wkurzonego, zaciekawionego i zdezorientowanego równocześnie Dracona Malfoya był świetny, Miona na początku miała ubaw ale po miesiącu obojgu zaczęło im to sprawiać ból. Dobrze, że ten ślizgon się wreszcie zorientował.
-To będzie niezłe, mówię ci- odezwała się Ruda i rozsiadła się w krześle.- Najlepsze historie miłosne są właśnie wtedy, gdy te osoby zakochają się w sobie w najmniej oczekiwanym momencie i w osobie, której nigdy by się nie spodziewali, a wręcz nie powinni się zakochać.
-Miona za bardzo mi nie opowiadała o ich relacji przed tym rokiem- odezwałam się smutno.- Dlaczego się siebie nie spodziewali? Czemu nie powinni? Jak się na nich patrzy to od razu można pomyśleć, że…
-Tak teraz jest- przerwała mi Ginny i zachichotała.- Ale kiedyś nigdy bym nie powiedziała, że będą razem…

***
Poszukiwacz Pierścienia
-To na pewno ona! Teraz będzie wspaniała okazja żeby to sprawdzić, Panie!
-Jeszcze nie. Dopiero co uśpiliśmy ich czujność, poza tym nie jesteśmy pewni czy ta Patil może mieć Pierścień. Poza tym, pamiętaj, że jej siostra trafiła do Gryffindoru.
-Tak, ale reszta ich rodziny była krukonami i wszystko wskazuje na nią, Panie- odezwał się mój wspólnik i schylił nisko głowę.
-Tym razem nie możemy popełnić żadnego błędu. Potter z Weasleyem i Granger zaczęli coś węszyć. Musimy zachować najwyższą ostrożność. Dowiedz się więcej o tych siostrach Patil.
-Tak jest- ukłonił się i skierował do wyjścia.
-Poproś o pomoc Malfoya, przynajmniej nie popełnicie żadnego błędu. Ostatnio był bardzo pomocny.
Odwróciłem się w fotelu i zapatrzyłem w ogień. Poprzednie napady były błędne i nie udało nam się skłócić Świętej Trójcy. Teraz trzeba być bardzo ostrożnym. Ale to tylko kwestia czasu. Już niedługo Pierwotny Pierścień będzie mój i będę mógł pomścić Czarnego Pana, Rose i moich rodziców.     

----------------------------------------------------------------------------------------------------------
*Węża Morda- fajny pseudonim no nie? Coś mi sie wydaje, że wziełam to chyba z innego bloga... ale tak bardzo mi pasowało do mojej Pansy, że nie mogłam tego wyrzucić :3
*Pasitheę- nie wiedziałam jak odmienić imię Pasithea więc wyszło coś takiego :D Mam nadzieję, że poprawnie wyszlo :p

Co do rozdziału- mega słodki ale mi się podoba :3 Refleksje Pansy najlepsze <3 A co do jej rodziców i tego jakby braku litości i miłości do nich... Zrozumcie, że oni ja przymusili do tego i raczej za nimi nie przepadała. Oczywiście ich szanowała bo to jej rodzice, ale nigdy jakoś ich bardzo nie lubiła.
O co chodzi z Poszukiwaczem? Dlaczego Draco? Czyżby jednak był dwulicową tlenioną fretką za jaką jest uważany? Może tak, może nie...
Zobaczymy co się będzie dzialo dalej ;)
Chyba wszystko co chciałam napisałam :D Proszę o Wasze komentarze <3 (o ile ktokolwiek tu jeszcze zagląda)

Pozdrawiam serdecznie,
Hermiona :*

środa, 3 czerwca 2015

Jeszcze żyję :P

Kochani, pewnie zastanawialiście się co z rozdziałem 24... otóż przez to, że byłam na wycieczce we Włoszech i ogólnie teraz dużo się dzieje (wiecie, trzecia klasa gimnazjum, rozstanie z przyjaciółmi w perspektywie i nadzieja na dostanie się do dobrego liceum) to rozdział jeszcze nie skończony, ale wiem co się będzie działo, więc jeśli nie będę zajęta nad robieniem czegoś na podwyższenie sobie ocen to rozdział się pojawi za max dwa tygodnie, choć nic nie obiecuje, bo nie wiem czy Rumcajsowi starczy czasu na poprawienie. Rozdział zaczęty więc nie martwcie się ;) Pisze ten post po to, żebyście wiedzieli że jeszcze nie zginęłam i jakoś się trzymam... jest ciężko ale jakoś żyje...
Rozdział już niedługo :* pozdrawiam Was serdecznie i bardzo przepraszam za tak ogromne przerwy.

Hermiona :*