piątek, 14 listopada 2014

Rozdział 15



Przybywam z rodziałem 15, który był gotowy już od bardzo dawna. Tyle, że dzisiaj jest wyjatkowy dzień :3 A mianowicie, urodziny Moni <3 Wy znacie ją jako betę. 
Moniu chciałam ci życzyć wszystkiego najlepszego. Nasza przyjaźń trwa już 10 lat (dobrze liczę? chyba coś mi nie wyszło) i niech trwa do końca świata :* Jeszcze się dzisiaj widzimy ;) Szczegółowe życzenia złożyłam ci na facebooku i wiedz, że w realu też jakieś będą :D Dziękuję, ze jesteś tak wspaniałą betą, bo dzieki temu, moi czytelnicy sie aż tak nie męczą.

Dobra, już Wam tu nie będę nawijać. Rozdział całkowicie z perspektywy Hermiony, a dlaczego to sami zobaczcie ;) Jeszcze raz STO LAT Moniu!
Zapraszam do czytania ;)
Czytasz- komentujesz


***
Hermiona
-NIESPODZIANKA!!!- usłyszałam ze środka. Byłam oszołomiona po tym co zrobił Draco. Szybko jednak się ogarnęłam i uśmiechnęłam do przyjaciół. Byli tam wszyscy. Ginny, Harry, Neville, Luna, Pansy, Blaise, Ron… Wzruszyłam się. Poczułam jak w moich oczach zbierają się łzy szczęścia.
Zaśmiałam się głośno. Nie pamiętałam o swoich własnych urodzinach!
Niewiele myśląc, rzuciłam się w ramiona Malfoya.
-Dziękuję, dziękuję, dziękuję…- mówiłam przez cały czas. Odwróciłam się w kierunku pomieszczenia.
Ale to nie było pomieszczenie! To była przepiękna łąka z wieloma kwiatami i innymi magicznymi roślinami. Wszędzie latały świetliki, dodatkowo na niebie było pełno czerwonych lampionów ze złotymi osiemnastkami. Czułam świeży zapach. Świecił jasny księżyc razem z milionem gwiazd.
Pobiegłam przez łąkę i wpadłam w ramiona Ginny.
-Wszystkiego najlepszego Miona- powiedziała mi do ucha.- Mam nadzieję, że ci się podoba.
-Nawet nie wiesz jak bardzo- ścisnęłam ją jeszcze mocniej.- Tak bardzo ci dziękuję!
-To nie tylko moja zasługa. Harry, Ron, Blaise i Draco mi pomagali. No i oczywiście Luna- powiedziała, a mnie oświeciło.
-To dlatego…- oderwałam się od niej gwałtownie.
-Tak- uśmiechnęła się do mnie. Dlaczego wcześniej na to nie wpadłam? Przecież Luna jest krukonką. Może i jest dziwna, ale to nadal krukonka i na pewno umiała sama zrobić te lekcje.
-Dziękuję- powiedziałam jeszcze raz. Odwróciłam się od Rudej i rzuciłam się w ramiona Harry’ego.
Przez cały czas wszystkim dziękowałam. To był cud, że nie popłakałam się ze szczęścia. Usłyszałam życzenia od Blaise’a, Rona, Luny, Neville’a i innych, którzy akurat mnie napotkali.
Po jakimś czasie, z głośników popłynęła muzyka i wszyscy zaczęli tańczyć. Było tu pełno osób. Nie tylko najbliżsi przyjaciele, ale też członkowie Gwardii Dumbledore’a, osoby, które często uczyły się ze mną w bibliotece no i oczywiście znajomi znajomych. Najmniej było ślizgonów, choć mimo wszystko się zdziwiłam, że aż tyle ich tu przyszło. Myślałam, że nikt nie będzie chciał przyjść na urodziny szlamy Granger.
Tańczyłam razem z innymi. Głównie z Ronem, który nie spuszczał mnie z oka. Zaczęło być to trochę denerwujące, ale nic nie było wstanie popsuć mi humoru, nawet on.
Po kilku kawałkach poszłam do stolika z jedzeniem i napojami. Napiłam się soku pomarańczowego. Cieszyłam się, że Ginny nie sprowadziła alkoholu. Musiałabym wtedy jako prefekt naczelny, przerwać imprezę.
Przeszłam na drugi koniec łąki do DJ’a i poprosiłam na chwile o wyciszenie muzyki. Wyciągnęłam różdżkę.
-Sonorus- mruknęłam by po chwili przemówić.- Przepraszam Was, że przerywam zabawę- od razu usłyszałam głosy typu „nic się nie stało”.- Chciałam wam po prostu serdecznie podziękować. Szczerze mówiąc kompletnie zapomniałam o tych urodzinach- zaśmiałam się, a ludzie razem ze mną.- Szczególnie dziękuję Ginny, Harry’emu, Ronowi, Blaise’owi i Draconowi, którzy są organizatorami tego przyjęcia. Kocham was- zrobiłam krótką pauzę, w której słychać było brawa.- Dziękuję- powiedziałam, a potem ściągnęłam z siebie zaklęcie.
Ludzie zaczęli śpiewać sto lat i po chwili z tłumu wyszedł Harry i Ron, trzymając ogromny, okrągły czerwony tort. Była na nim brązowa sowa z magicznej czekolady, machająca skrzydłami, a wokół niej powbijane zapalone świeczki. Kiedy gryfoni się zatrzymali sowa się uspokoiła i zastygła.
-Pomyśl życzenie!- powiedział Harry, przekrzykując tłum.
Nie wiedziałam o czym pomyśleć. Pierwszym co mi przyszło do głowy były owutemy. Potem pomyślałam o zagadce Pierwotnego Pierścienia i o dobrze moich przyjaciół, a później, nie wiem dlaczego, o Malfoyu.
Pomyślałam o wszystkich tych rzeczach i zdmuchnęłam osiemnaście świeczek.
Usłyszałam gromkie brawa. Wyciągnęłam różdżkę i jednym machnięciem podzieliłam tort na kawałki. Potem przywołałam do siebie talerzyki i kolejnym machnięciem wysłałam kawałki tortu na talerzykach do zebranych gości.
Kiedy wszyscy zjedli, zaczęła znowu lecieć muzyka, a z tłumu wyszła Ginny i pociągnęła mnie za sobą.
-Prezenty!- krzyknęła do mnie.
Poszłyśmy w stronę kanapy, na której ujrzałam wszystkich moich przyjaciół, którzy się do mnie wesoło uśmiechali. Obok nich zobaczyłam górkę prezentów. Uśmiechnęłam się i zaczęłam je wypakowywać.
Od Harry’ego dostałam książkę „Magomedycyna dla początkujących”. Bardzo się ucieszyłam z tego prezentu. Jeszcze nie do końca wiedziałam, kim zostanę tak naprawdę dzięki temu, że wygraliśmy wojnę, mogłam wybrać to co bym chciała, a że znałam się na wszystkim, to mogłam poczytać co nieco o różnych zawodach, dziedzinach magii i na końcu zdać owutemy z potrzebnych przedmiotów.
Ginny podarowała mi zapas mojego cynamonowego żelu. Nie wiedziałam skąd wiedziała, że mi się kończy ale byłam jej wdzięczna. Oprócz tego, obdarowała mnie śliczną srebrną bransoletką z połówką serca z napisem „Best”. Ona miała drugą z napisem „Friends”. Okazało się, ze to nie były zwykłe bransoletki. Był to nowy wynalazek George’a. Mogłyśmy sobie przez nią przekazywać krótkie wiadomości, typu „Pomocy”, „Potrzebuję Cię”, „Zaraz będę” i wiele innych.
-Kiedy wyślę do ciebie jakąś wiadomość, to poczujesz że robi się cieplejsza. Fajnie, nie?
Ron dał mi książkę o kamieniach i ich znaczeniu w magicznym świecie. Byłam mu za nią bardzo wdzięczna. Wszędzie jej szukałam, ale nigdzie nie mogłam znaleźć.
Od Pansy dostałam zestaw do makijażu, który radził, jak umalować się na daną okazję.
-Nie zgub tego- powiedziała ślizgonka.- Jest bardzo przydatne, trudno go zdobyć- puściła do mnie oko.
Blaise też postanowił kupić mi książkę. „Tropikalne magiczne rośliny i ich zastosowania”. Bardzo stare wydanie. Wiele słyszałam o tej książce. Byłam niezmiernie wdzięczna. Do tego kupił mi stare wydanie. Zawsze uwielbiałam stare wydania książek.
Dostałam jeszcze zestaw z Magicznych Dowcipów Weasley’ów od George’a, zestaw smoczych ingrediencji od Charlie’ego, książkę o prawie czarodziejów od Percy’ego, słodycze i zielony sweter z literą H od państwa Weasley’ów oraz magiczny zegarek, taki jaki był w Norze tyle, że pomniejszony, od Billa i Fleur. Teraz będę wiedziała co się dzieje z moimi przyjaciółmi. Mogłam dodawać wskazówki. Na razie miałam tam wszystkich Weasleyów, Harry’ego, Lunę oraz Neville’a. Wyjęłam dyskretnie różdżkę z ukrytej kieszeni i dodałam wskazówkę z Draconem. Stwierdziłam, że następne wskazówki, będę dodawać na bieżąco, kiedy mi się przypomni.
Założyłam sobie zegarek na rękę i odpakowałam ostatni prezent. Był on od moich rodziców. W środku znajdował się czarny płaszcz ze złotymi klamerkami. Obok była karteczka.
Wszystkiego najlepszego kochanie!
Mamy nadzieję, że wszystko u Ciebie w porządku.
Płaszcz jest ulepszony. Poprosiliśmy Molly i Artura, aby nam pomogli z prezentem. Zaczarowali go tak, że dostosowuje się do temperatury od dziesięciu stopni w dół (jeśli chcesz znać jakieś szczegóły to napisz do Artura. On próbował nam to  wytłumaczyć, ale nic nie zrozumieliśmy).
Jeśli jest ci odrobinę za duży bądź za mały, to się do ciebie dostosuje (też czary, nie pytaj nas jakie).
Jeszcze raz życzymy ci wszystkiego najlepszego!
Mama i Tata
PS: Przesyłamy ci też trochę galonów, jakby ci miało zabraknąć.
Uśmiechnęłam się. Dużo razy powtarzałam rodzicom, że w magicznym świecie płacimy galeonami, a nie galonami. Niestety nie zapamiętali.
Podziękowałam jeszcze raz przyjaciołom i poszłam trochę dalej, żeby pomyśleć. Brakowało mi prezentu od tylko jednej osoby.
-Cześć- usłyszałam za sobą aksamitny głos Malfoya. Nie odwróciłam się jednak do niego. Patrzyłam w gwiazdy. Byle tylko nie spojrzeć mu w oczy.
-Hej- powiedziałam cicho.
-Podoba ci się?- zapytał.
-Tak, nawet nie wiesz jak bardzo- odpowiedziałam. Obróciłam się tak aby nie wdychać jego wspaniałych perfum. Potrzebowałam skupienia i zachowania trzeźwość umysłu.- Właśnie odpakowywałam prezenty.
-Widziałem- powiedział łagodnie, a mnie to zabolało jeszcze bardziej. Czy naprawdę nic dla mnie nie przygotował? Nie chodziło mi o sam w sobie prezent. Tylko o to, że się nie postarał dla mnie. Może nadal byłam dla niego tylko nic nie wartą szlamą?- Ja też chciałem ci coś dać- sięgnął do kieszeni spodni, a moje serce zabiło mocniej. Może jednak się postarał?
Zobaczyłam w jego dłoni małą zieloną paczkę ze srebrną kokardą. Barwy Slytherinu. Oczywiście.
-Wszystkiego najlepszego Hermiono- drgnęłam na sam dźwięk mojego imienia. On tak wspaniale je wymawiał. Ocknęłam się i wzięłam paczuszkę.
W środku znajdował się przepiękny srebrny łańcuszek z malutkim kotkiem. Jego oczy wykonane były z malutkich błyszczących szmaragdów.
Przypomniałam sobie lekcję transmutacji i chwilę, kiedy Draco zamienił mnie w kota. Byłam wtedy taka dumna. I z niego, ponieważ zastosował się do moich rad i sobie poradził z tym zaklęciem, i z siebie, ponieważ nauczyłam kogoś bardzo zaawansowanego zaklęcia.
-Mam nadzieję, że ci się podoba. Zastanawiałem się jeszcze nad sową i wydrą…- przerwał na chwilę przypominając sobie lekcję obrony.- W końcu jednak stwierdziłem, że wydra byłaby zbyt oczywista, tak samo jak sowa, a kot będzie miał znaczenie tylko dla mnie i dla ciebie…
Nie dokończył swojej wypowiedzi, ponieważ rzuciłam mu się na szyję.
-Dziękuję- wyszeptałam mu do ucha.- Jest piękny- staliśmy tak jeszcze parę sekund. Przez cały czas mu dziękowałam.
Potem na chwilę się od niego odsunęłam. Wzięłam łańcuszek i podałam Draconowi.
-Mógłbyś?- odwróciłam się do niego plecami i podniosłam włosy, aby mógł mi go założyć.
Bez słowa założył mi go. Kiedy poczułam jego zimne palce na karku, przeszedł mnie dreszcz.
-Dziękuję- powiedziałam jeszcze raz i odwróciłam się do blondyna.
-Pasuje ci- wskazał palcem na lśniącego kota. Nie zdążyłam jednak odpowiedzieć.
-Drodzy państwo!- usłyszałam głos DJ’a.- Teraz coś wolnego dla par. Będzie to niestety już ostatnia piosenka dzisiejszego wieczoru.
Z głośników poleciał wolny walc. Od razu znalazł się przy mnie Ron. Obrzucił Malfoya morderczym spojrzeniem i poprosił mnie do tańca.
Zaczęliśmy tańczyć razem z innymi. Wszędzie było widać pełno znajomych par. Po prawej stronie zobaczyłam Harry’ego tańczącego z Ginny, obok nich Blaise z Pansy. Ślizgon ciągle gapił się na moją przyjaciółkę, a jego partnerka… na Harry’ego? Zamrugałam parę razy niedowierzając. Jednak to był prawda. Zaśmiałam się w duchu.
-Niezły naszyjnik- wyrwał mnie z rozmyślań cichy głos Rona. Był chyba trochę zazdrosny.
-Dziękuję. Dostałam od Dracona- odparłam.
-Dracona? To teraz jesteście ze sobą na ty?- zrobił się czerwony z wściekłości.
-A co w tym złego?- zapytałam, trochę się denerwując.
-Co w tym złego?!...
-Ronald, proszę cię- przerwałam mu ostrym tonem.- Nie dzisiaj, dobrze? Jeśli masz do mnie jakieś wąty to jutro.
Chciał jeszcze coś powiedzieć, ale od razu zamknął usta. Potem już tańczyliśmy w milczeniu.
Odwróciłam głowę poszukując jednej osoby. Nigdzie jej nie widziałam. Dopiero po chwili zobaczyłam, jak we wspaniałych obrotach przybliża się do mnie. Tańczył razem z Parvati. Coś mnie lekko ukłuło w serce. Od incydentu w wieży, miałam do niej trochę inny stosunek.
-Zmiana partnera!- usłyszałam wzmocniony czarami głos.
Wokół zrobiło się lekkie zamieszanie. Wszyscy się wymieniali. Zobaczyłam, że Ginny i Harry wymieniają się z parą ślizgonów, która tak bacznie ich obserwowała. Uśmiechnęłam się do siebie. Możliwe, że niedługo powstaną nowe pary.
-Zatańczysz?- usłyszałam za sobą aksamitny głos.
Odwróciłam się i zobaczyłam wyciągniętą rękę ślizgona. Kilka osób patrzyło się na nas z niedowierzaniem. Jak to możliwe, że Malfoy, bogaty i przystojny arystokrata, prosi do tańca nic nie znaczącą szlamę?
-Oczywiście- uśmiechnęłam się szeroko.
Po chwili, wszyscy goście zaczęli tańczyć, tak jak poprzednio. Wokół widziałam pełno różnych par. Wielu gryfonów tańczyło ze ślizgonami, choć na co dzień byli dla siebie naturalnymi wrogami.
Spojrzałam w kierunku mojej przyjaciółki i zaśmiałam się szczerze.
-Nieźle razem wyglądają, co?- usłyszałam głos tuż przy moim uchu. Od razu poczułam wspaniały zapach sosen.
-Tak. Spójrz na Harry’ego i Pansy. Między nimi chyba też coś się święci- odpowiedziałam Malfoyowi i spojrzałam w jego stalowoszare tęczówki.
Tak dobrze mi się z nim tańczyło i rozmawiało. Stwierdziłam, że mogłabym to robić do końca życia i by mi się nie znudziło.
Draco prowadził mnie pewnie i perfekcyjnie. Obracaliśmy się wokół wszystkich par. Niektórzy patrzyli na nas ze zdziwieniem, ale żadne z nas nie zwracało na nich uwagi. Teraz liczyliśmy się tylko my. Utonęłam w jego oczach i zapomniałam o całym świecie.
W głośnikach niestety zabrzmiały ostatnie nuty walca i wszyscy zaczęli klaskać. Odsunęłam się od Malfoya.
-Dziękuję za ten taniec- powiedziałam oficjalnym tonem i dygnęłam żartobliwie.
-Cała przyjemność po mojej stronie- odpowiedział tak samo poważnie i się ukłonił.
-Chyba powinnam coś powiedzieć do gości- szepnęłam do niego i zaśmiałam się krótko.- Sonorus- mruknęłam po czym przemówiłam.- Jeszcze raz chciałam wszystkim zebranym podziękować za przybycie, za życzenia i za całą imprezę. Koniec zabawy- spojrzałam na zegarek.- Wszyscy do łóżek. Za pół godziny cisza nocna, a wiedzcie, że jako prefekt nie będę dla was łaskawa, choćby nie wiem co- powiedziałam i zaśmiałam się, a wszyscy zaczęli się zbierać.
Po pięciu minutach w Pokoju Życzeń, zostałam tylko ja, organizatorzy przyjęcia i Pansy.
-Tak bardzo wam dziękuję- podbiegłam do każdego z nich i ich uściskałam.- Ale teraz do łóżek.
-Kto ma dzisiaj dyżur?- zapytał Harry.
-Ja i Hermiona- odezwał się Draco. Trochę się zdziwiłam, ale szybko wróciłam do rzeczywistości. Nadal myślałam o naszym wspólnym tańcu.
-Dobra. Czas trochę tutaj posprzątać- powiedziałam i odwróciłam się w stronę łąki.
Chciałabym aby została tutaj sama łąka, bez stolika, głośników i innych niepotrzebnych rzeczy- pomyślałam i po sekundzie zniknęło prawie wszystko. Przede mną była teraz tylko wspaniała łąka rodem z baśni.
Odwróciłam się z uśmiechem do przyjaciół.
-Jestem wam bardzo wdzięczna, ale teraz zmykajcie do łóżek- powiedziałam i wszyscy poszli do swoich dormitoriów.
-Idziemy?- usłyszałam obok siebie głos Dracona.
-Tak, tylko przed patrolem przebierzmy się. Powinniśmy być w mundurkach.
-Oczywiście- odpowiedział Malfoy i podał mi swoje ramię, które bez wahania przyjęłam.
Poszliśmy do swoich dormitoriów. Przebrałam się szybko. Postanowiłam jednak, że nową biżuterię, makijaż i fryzurę zostawię. Przypięłam tylko do szaty odznakę prefekta, wzięłam różdżkę i wyszłam z dormitorium.
Draco już na mnie czekał. Siedział na kanapie i gdy tylko weszłam do naszego pokoju wspólnego wstał.
-No to chodźmy- powiedziałam. Spojrzałam przed wyjściem na zegarek od Billa i Fleur. Wskazówki z moimi przyjaciółmi wskazywały szkołę. Postanowiłam, że jak wrócę z patrolu, to trochę ulepszę ten zegarek i dodam parę opcji aby wiedzieć więcej.
Chodziliśmy po wszystkich piętrach z zapalonymi różdżkami. Wszędzie było cicho.
-Podobało ci się?- zapytał po jakimś czasie blondyn.
-Tak i to bardzo- powiedziałam, wspominając dzisiejszy wieczór.- Specjalnie prowadziłeś mnie na około- zabrzmiało to bardziej jak stwierdzenie.
-Tak- zaśmiał się cicho.- Dlaczego kuchnia?- zapytał nadal się śmiejąc.
-Kiedy liczyłam schody to jakoś tak mi wyszło- zawstydziłam się trochę. Po co Draco miałby mnie prowadzić do kuchni w takim stroju?- Tak zakręciłeś, że potem już straciłam orientację w terenie.
-I bardzo dobrze- odpowiedział z uśmiechem.- Cieszę się, że mi się udało.
Usłyszałam jakiś trzask. Od razu przygotowałam różdżkę i spojrzałam na ślizgona, pełna czarnych myśli. Patrzył na mnie poważnym wzrokiem. Wskazał głową na drzwi od jakiegoś składziku na miotły. Podszedł do nich cicho i spojrzał na mnie pytająco. Skinęłam głową i wycelowałam różdżkę w drzwi.
-Na trzy- „powiedział” bezgłośnie Draco.- Raz, dwa, TRZY- otworzył drzwi.
Nie mogłam uwierzyć własnym oczom.
-Abbott, Smith!- wrzasnęłam rozwścieczona na obściskującą się parę. Byłam zła, że mnie tak przerazili, choć z drugiej strony byłam im wdzięczna, że to tylko oni.- Hufflepuff traci przez was po pięćdziesiąt punktów! Marsz do łóżek!- skończyłam, a oni pospiesznie poszli do swoich dormitoriów. Kiedy zniknęli za rogiem oparłam się o przeciwległą ścianę.
-No nieźle- powiedział Draco rozbawiony.- Kto by pomyślał, że Abbott i Smith…
-Oni już tak od dawna- powiedziałam i potarłam czoło. Ciągle nie mogłam się uspokoić. Moje serce mocno waliło o żebra.- Wszystko rozumiem, ale powinni się wstydzić. Są przecież prefektami- oddychałam nadal ciężko.- Tak mnie przerazili- powiedziałam po chwili spoglądając Malfoyowi w oczy.- Od razu przypomniał mi się patrol z Harrym, Luna, Nott…- nie dokończyłam, ponieważ zaczęłam płakać.
Draco od razu znalazł się obok i objął mnie ramieniem. Nie mogłam powstrzymać się od tego płaczu, choć kiedy się zbliżył, nie było już aż tak źle. Jego zapach zaczął mnie uspokajać. Po paru minutach mój oddech się wyrównał.
-Przepraszam- powiedziałam i się od niego odsunęłam. Zobaczyłam ogromną mokrą plamę na jego mundurku.- Pewnie wyglądam okropnie- powiedziałam.
-Nie martw się, da się naprawić- uniósł różdżkę i w odruchu chciałam mu ją zabrać.- Mogę?- zapytała, a ja skinęłam głową. Wiedziałam, że mogę mu ufać.
Zrobił w powietrzu jakiś dziwny ruch i po chwili poczułam, że moja twarz się wysusza. Potem skierował różdżkę na swoją koszulę i plama zniknęła.
-I po sprawie- uśmiechnął się do mnie z troską.- Wyglądasz tak jak poprzednio- powiedział.
Zobaczyłam za nim jakieś światło. Od razu przygotowałam się do obrony. Kiedy jednak poczułam znajome ciepło patronusa, uspokoiłam się.
-Nie mogłam was znaleźć, dlatego wysłałam patronusa- odezwał się hipogryf.- Możecie już iść do łóżek. Ja z profesorem Richnoirem, dokończę dyżur- zakończyła nauczycielka obrony. Po strażniku już nie było śladu.
-Chodź, czas spać- powiedział ślizgon, podszedł i objął mnie ramieniem.
Bez słowa protestu dałam mu się prowadzić na piąte piętro. Poczułam, że po płaczu robię się coraz bardziej zmęczona. Oparłam się mocniej o blondyna, próbując zachować przytomność. On, widząc to, wziął mnie z łatwością na ręce i poszedł w kierunku portretu Shizuke. Zanim jednak doszliśmy na miejsce, zasnęłam w jego objęciach, czując się bezpiecznie.
-----------------------

Mam nadzieję, ze się podoba :* 

17 komentarzy:

  1. Jake to jest piękne! Nie mogłam przestać myśleć o tym co się stanie w tym rozdziale i nareszcie jest! Powtarzam: To jest piękne, super i nie wiem co jeszcze. :D ~Luna

    OdpowiedzUsuń
  2. Super. Kocham Cię za tego bloga ;* Johanna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też kocham Cię i innych czytelników ;* Dziękuję

      Usuń
  3. Poza tym ciesze się ze nie rzucają się od razu na siebie tylko wszystko rozwija się powoli. Czekam na kolejny rozdział. Johanna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdyby się na siebie od razu rzucili to by było trochę hmmm... nienaturalne ;D nam kiedy będzie kolejny

      Usuń
    2. Hehe wcześniej znana jako Johanna :D
      Aaaa gdzie ten rozdział <3

      Usuń
  4. Boskie! Nie mogę się doczekać!

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowny <3 Lubie twoje opowiadanie jest bardzo ciekawe pozdrawiam i życze weny Angel

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak zwykle cudnie *.*
    To z tym kotem...takie awwww <3 boskooooo
    I jeszcze ten partol..... no po prostu idealnieeeee <3

    teraz tylko zrob z Rona debila xd
    ~Ravy Malfoy

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudowne. Więcej takich rozdziałów. Draco zachowuje się tak odpowiedzialnie. Jego postawa chwyta za serce. Ze zniecierpliwieniem czekam na rozdział kolejny. Pozdrawiam.
    Passiflora

    OdpowiedzUsuń