Przybywam z rodziałem 15, który był gotowy już od bardzo dawna. Tyle, że dzisiaj jest wyjatkowy dzień :3 A mianowicie, urodziny Moni <3 Wy znacie ją jako betę.
Moniu chciałam ci życzyć wszystkiego najlepszego. Nasza przyjaźń trwa już 10 lat (dobrze liczę? chyba coś mi nie wyszło) i niech trwa do końca świata :* Jeszcze się dzisiaj widzimy ;) Szczegółowe życzenia złożyłam ci na facebooku i wiedz, że w realu też jakieś będą :D Dziękuję, ze jesteś tak wspaniałą betą, bo dzieki temu, moi czytelnicy sie aż tak nie męczą.
Dobra, już Wam tu nie będę nawijać. Rozdział całkowicie z perspektywy Hermiony, a dlaczego to sami zobaczcie ;) Jeszcze raz STO LAT Moniu!
Zapraszam do czytania ;)
Czytasz- komentujesz
***
Hermiona
-NIESPODZIANKA!!!-
usłyszałam ze środka. Byłam oszołomiona po tym co zrobił Draco. Szybko jednak
się ogarnęłam i uśmiechnęłam do przyjaciół. Byli tam wszyscy. Ginny, Harry,
Neville, Luna, Pansy, Blaise, Ron… Wzruszyłam się. Poczułam jak w moich oczach
zbierają się łzy szczęścia.
Zaśmiałam
się głośno. Nie pamiętałam o swoich własnych urodzinach!
Niewiele
myśląc, rzuciłam się w ramiona Malfoya.
-Dziękuję,
dziękuję, dziękuję…- mówiłam przez cały czas. Odwróciłam się w kierunku pomieszczenia.
Ale to nie
było pomieszczenie! To była przepiękna łąka z wieloma kwiatami i innymi
magicznymi roślinami. Wszędzie latały świetliki, dodatkowo na niebie było pełno
czerwonych lampionów ze złotymi osiemnastkami. Czułam świeży zapach. Świecił jasny
księżyc razem z milionem gwiazd.
Pobiegłam
przez łąkę i wpadłam w ramiona Ginny.
-Wszystkiego
najlepszego Miona- powiedziała mi do ucha.- Mam nadzieję, że ci się podoba.
-Nawet nie
wiesz jak bardzo- ścisnęłam ją jeszcze mocniej.- Tak bardzo ci dziękuję!
-To nie
tylko moja zasługa. Harry, Ron, Blaise i Draco mi pomagali. No i oczywiście
Luna- powiedziała, a mnie oświeciło.
-To
dlatego…- oderwałam się od niej gwałtownie.
-Tak-
uśmiechnęła się do mnie. Dlaczego wcześniej na to nie wpadłam? Przecież Luna jest
krukonką. Może i jest dziwna, ale to nadal krukonka i na pewno umiała sama
zrobić te lekcje.
-Dziękuję-
powiedziałam jeszcze raz. Odwróciłam się od Rudej i rzuciłam się w ramiona
Harry’ego.
Przez cały
czas wszystkim dziękowałam. To był cud, że nie popłakałam się ze szczęścia.
Usłyszałam życzenia od Blaise’a, Rona, Luny, Neville’a i innych, którzy akurat
mnie napotkali.
Po jakimś
czasie, z głośników popłynęła muzyka i wszyscy zaczęli tańczyć. Było tu pełno
osób. Nie tylko najbliżsi przyjaciele, ale też członkowie Gwardii Dumbledore’a,
osoby, które często uczyły się ze mną w bibliotece no i oczywiście znajomi
znajomych. Najmniej było ślizgonów, choć mimo wszystko się zdziwiłam, że aż
tyle ich tu przyszło. Myślałam, że nikt nie będzie chciał przyjść na urodziny
szlamy Granger.
Tańczyłam
razem z innymi. Głównie z Ronem, który nie spuszczał mnie z oka. Zaczęło być to
trochę denerwujące, ale nic nie było wstanie popsuć mi humoru, nawet on.
Po kilku
kawałkach poszłam do stolika z jedzeniem i napojami. Napiłam się soku
pomarańczowego. Cieszyłam się, że Ginny nie sprowadziła alkoholu. Musiałabym
wtedy jako prefekt naczelny, przerwać imprezę.
Przeszłam na
drugi koniec łąki do DJ’a i poprosiłam na chwile o wyciszenie muzyki.
Wyciągnęłam różdżkę.
-Sonorus-
mruknęłam by po chwili przemówić.- Przepraszam Was, że przerywam zabawę- od
razu usłyszałam głosy typu „nic się nie stało”.- Chciałam wam po prostu
serdecznie podziękować. Szczerze mówiąc kompletnie zapomniałam o tych
urodzinach- zaśmiałam się, a ludzie razem ze mną.- Szczególnie dziękuję Ginny,
Harry’emu, Ronowi, Blaise’owi i Draconowi, którzy są organizatorami tego
przyjęcia. Kocham was- zrobiłam krótką pauzę, w której słychać było brawa.-
Dziękuję- powiedziałam, a potem ściągnęłam z siebie zaklęcie.
Ludzie
zaczęli śpiewać sto lat i po chwili z tłumu wyszedł Harry i Ron, trzymając
ogromny, okrągły czerwony tort. Była na nim brązowa sowa z magicznej czekolady,
machająca skrzydłami, a wokół niej powbijane zapalone świeczki. Kiedy gryfoni
się zatrzymali sowa się uspokoiła i zastygła.
-Pomyśl
życzenie!- powiedział Harry, przekrzykując tłum.
Nie
wiedziałam o czym pomyśleć. Pierwszym co mi przyszło do głowy były owutemy.
Potem pomyślałam o zagadce Pierwotnego Pierścienia i o dobrze moich przyjaciół,
a później, nie wiem dlaczego, o Malfoyu.
Pomyślałam o
wszystkich tych rzeczach i zdmuchnęłam osiemnaście świeczek.
Usłyszałam
gromkie brawa. Wyciągnęłam różdżkę i jednym machnięciem podzieliłam tort na
kawałki. Potem przywołałam do siebie talerzyki i kolejnym machnięciem wysłałam kawałki
tortu na talerzykach do zebranych gości.
Kiedy
wszyscy zjedli, zaczęła znowu lecieć muzyka, a z tłumu wyszła Ginny i
pociągnęła mnie za sobą.
-Prezenty!-
krzyknęła do mnie.
Poszłyśmy w
stronę kanapy, na której ujrzałam wszystkich moich przyjaciół, którzy się do
mnie wesoło uśmiechali. Obok nich zobaczyłam górkę prezentów. Uśmiechnęłam się
i zaczęłam je wypakowywać.
Od Harry’ego
dostałam książkę „Magomedycyna dla
początkujących”. Bardzo się ucieszyłam z tego prezentu. Jeszcze nie do
końca wiedziałam, kim zostanę tak naprawdę dzięki temu, że wygraliśmy wojnę,
mogłam wybrać to co bym chciała, a że znałam się na wszystkim, to mogłam
poczytać co nieco o różnych zawodach, dziedzinach magii i na końcu zdać owutemy
z potrzebnych przedmiotów.
Ginny
podarowała mi zapas mojego cynamonowego żelu. Nie wiedziałam skąd wiedziała, że
mi się kończy ale byłam jej wdzięczna. Oprócz tego, obdarowała mnie śliczną
srebrną bransoletką z połówką serca z napisem „Best”. Ona miała drugą z napisem
„Friends”. Okazało się, ze to nie były zwykłe bransoletki. Był to nowy
wynalazek George’a. Mogłyśmy sobie przez nią przekazywać krótkie wiadomości,
typu „Pomocy”, „Potrzebuję Cię”, „Zaraz będę” i wiele innych.
-Kiedy wyślę
do ciebie jakąś wiadomość, to poczujesz że robi się cieplejsza. Fajnie, nie?
Ron dał mi
książkę o kamieniach i ich znaczeniu w magicznym świecie. Byłam mu za nią
bardzo wdzięczna. Wszędzie jej szukałam, ale nigdzie nie mogłam znaleźć.
Od Pansy dostałam
zestaw do makijażu, który radził, jak umalować się na daną okazję.
-Nie zgub
tego- powiedziała ślizgonka.- Jest bardzo przydatne, trudno go zdobyć- puściła
do mnie oko.
Blaise też
postanowił kupić mi książkę. „Tropikalne
magiczne rośliny i ich zastosowania”. Bardzo stare wydanie. Wiele słyszałam
o tej książce. Byłam niezmiernie wdzięczna. Do tego kupił mi stare wydanie.
Zawsze uwielbiałam stare wydania książek.
Dostałam
jeszcze zestaw z Magicznych Dowcipów Weasley’ów od George’a, zestaw smoczych
ingrediencji od Charlie’ego, książkę o prawie czarodziejów od Percy’ego,
słodycze i zielony sweter z literą H od państwa Weasley’ów oraz magiczny
zegarek, taki jaki był w Norze tyle, że pomniejszony, od Billa i Fleur. Teraz
będę wiedziała co się dzieje z moimi przyjaciółmi. Mogłam dodawać wskazówki. Na
razie miałam tam wszystkich Weasleyów, Harry’ego, Lunę oraz Neville’a. Wyjęłam
dyskretnie różdżkę z ukrytej kieszeni i dodałam wskazówkę z Draconem.
Stwierdziłam, że następne wskazówki, będę dodawać na bieżąco, kiedy mi się
przypomni.
Założyłam
sobie zegarek na rękę i odpakowałam ostatni prezent. Był on od moich rodziców.
W środku znajdował się czarny płaszcz ze złotymi klamerkami. Obok była
karteczka.
Wszystkiego najlepszego kochanie!
Mamy nadzieję, że wszystko u Ciebie w
porządku.
Płaszcz jest ulepszony. Poprosiliśmy
Molly i Artura, aby nam pomogli z prezentem. Zaczarowali go tak, że dostosowuje
się do temperatury od dziesięciu stopni w dół (jeśli chcesz znać jakieś
szczegóły to napisz do Artura. On próbował nam to wytłumaczyć, ale nic nie zrozumieliśmy).
Jeśli jest ci odrobinę za duży bądź
za mały, to się do ciebie dostosuje (też czary, nie pytaj nas jakie).
Jeszcze raz życzymy ci wszystkiego
najlepszego!
Mama i Tata
PS: Przesyłamy ci też trochę galonów,
jakby ci miało zabraknąć.
Uśmiechnęłam
się. Dużo razy powtarzałam rodzicom, że w magicznym świecie płacimy galeonami,
a nie galonami. Niestety nie zapamiętali.
Podziękowałam
jeszcze raz przyjaciołom i poszłam trochę dalej, żeby pomyśleć. Brakowało mi
prezentu od tylko jednej osoby.
-Cześć-
usłyszałam za sobą aksamitny głos Malfoya. Nie odwróciłam się jednak do niego.
Patrzyłam w gwiazdy. Byle tylko nie spojrzeć mu w oczy.
-Hej-
powiedziałam cicho.
-Podoba ci
się?- zapytał.
-Tak, nawet
nie wiesz jak bardzo- odpowiedziałam. Obróciłam się tak aby nie wdychać jego
wspaniałych perfum. Potrzebowałam skupienia i zachowania trzeźwość umysłu.-
Właśnie odpakowywałam prezenty.
-Widziałem-
powiedział łagodnie, a mnie to zabolało jeszcze bardziej. Czy naprawdę nic dla
mnie nie przygotował? Nie chodziło mi o sam w sobie prezent. Tylko o to, że się
nie postarał dla mnie. Może nadal byłam dla niego tylko nic nie wartą szlamą?-
Ja też chciałem ci coś dać- sięgnął do kieszeni spodni, a moje serce zabiło
mocniej. Może jednak się postarał?
Zobaczyłam w
jego dłoni małą zieloną paczkę ze srebrną kokardą. Barwy Slytherinu.
Oczywiście.
-Wszystkiego
najlepszego Hermiono- drgnęłam na sam dźwięk mojego imienia. On tak wspaniale
je wymawiał. Ocknęłam się i wzięłam paczuszkę.
W środku
znajdował się przepiękny srebrny łańcuszek z malutkim kotkiem. Jego oczy
wykonane były z malutkich błyszczących szmaragdów.
Przypomniałam
sobie lekcję transmutacji i chwilę, kiedy Draco zamienił mnie w kota. Byłam
wtedy taka dumna. I z niego, ponieważ zastosował się do moich rad i sobie
poradził z tym zaklęciem, i z siebie, ponieważ nauczyłam kogoś bardzo
zaawansowanego zaklęcia.
-Mam
nadzieję, że ci się podoba. Zastanawiałem się jeszcze nad sową i wydrą…-
przerwał na chwilę przypominając sobie lekcję obrony.- W końcu jednak
stwierdziłem, że wydra byłaby zbyt oczywista, tak samo jak sowa, a kot będzie
miał znaczenie tylko dla mnie i dla ciebie…
Nie
dokończył swojej wypowiedzi, ponieważ rzuciłam mu się na szyję.
-Dziękuję-
wyszeptałam mu do ucha.- Jest piękny- staliśmy tak jeszcze parę sekund. Przez
cały czas mu dziękowałam.
Potem na
chwilę się od niego odsunęłam. Wzięłam łańcuszek i podałam Draconowi.
-Mógłbyś?-
odwróciłam się do niego plecami i podniosłam włosy, aby mógł mi go założyć.
Bez słowa
założył mi go. Kiedy poczułam jego zimne palce na karku, przeszedł mnie
dreszcz.
-Dziękuję-
powiedziałam jeszcze raz i odwróciłam się do blondyna.
-Pasuje ci-
wskazał palcem na lśniącego kota. Nie zdążyłam jednak odpowiedzieć.
-Drodzy
państwo!- usłyszałam głos DJ’a.- Teraz coś wolnego dla par. Będzie to niestety
już ostatnia piosenka dzisiejszego wieczoru.
Z głośników
poleciał wolny walc. Od razu znalazł się przy mnie Ron. Obrzucił Malfoya
morderczym spojrzeniem i poprosił mnie do tańca.
Zaczęliśmy
tańczyć razem z innymi. Wszędzie było widać pełno znajomych par. Po prawej
stronie zobaczyłam Harry’ego tańczącego z Ginny, obok nich Blaise z Pansy.
Ślizgon ciągle gapił się na moją przyjaciółkę, a jego partnerka… na Harry’ego?
Zamrugałam parę razy niedowierzając. Jednak to był prawda. Zaśmiałam się w
duchu.
-Niezły
naszyjnik- wyrwał mnie z rozmyślań cichy głos Rona. Był chyba trochę zazdrosny.
-Dziękuję.
Dostałam od Dracona- odparłam.
-Dracona? To
teraz jesteście ze sobą na ty?- zrobił się czerwony z wściekłości.
-A co w tym złego?-
zapytałam, trochę się denerwując.
-Co w tym
złego?!...
-Ronald,
proszę cię- przerwałam mu ostrym tonem.- Nie dzisiaj, dobrze? Jeśli masz do
mnie jakieś wąty to jutro.
Chciał
jeszcze coś powiedzieć, ale od razu zamknął usta. Potem już tańczyliśmy w milczeniu.
Odwróciłam
głowę poszukując jednej osoby. Nigdzie jej nie widziałam. Dopiero po chwili
zobaczyłam, jak we wspaniałych obrotach przybliża się do mnie. Tańczył razem z
Parvati. Coś mnie lekko ukłuło w serce. Od incydentu w wieży, miałam do niej trochę
inny stosunek.
-Zmiana
partnera!- usłyszałam wzmocniony czarami głos.
Wokół
zrobiło się lekkie zamieszanie. Wszyscy się wymieniali. Zobaczyłam, że Ginny i
Harry wymieniają się z parą ślizgonów, która tak bacznie ich obserwowała.
Uśmiechnęłam się do siebie. Możliwe, że niedługo powstaną nowe pary.
-Zatańczysz?-
usłyszałam za sobą aksamitny głos.
Odwróciłam
się i zobaczyłam wyciągniętą rękę ślizgona. Kilka osób patrzyło się na nas z
niedowierzaniem. Jak to możliwe, że Malfoy, bogaty i przystojny arystokrata,
prosi do tańca nic nie znaczącą szlamę?
-Oczywiście-
uśmiechnęłam się szeroko.
Po chwili,
wszyscy goście zaczęli tańczyć, tak jak poprzednio. Wokół widziałam pełno
różnych par. Wielu gryfonów tańczyło ze ślizgonami, choć na co dzień byli dla
siebie naturalnymi wrogami.
Spojrzałam w
kierunku mojej przyjaciółki i zaśmiałam się szczerze.
-Nieźle
razem wyglądają, co?- usłyszałam głos tuż przy moim uchu. Od razu poczułam
wspaniały zapach sosen.
-Tak. Spójrz
na Harry’ego i Pansy. Między nimi chyba też coś się święci- odpowiedziałam
Malfoyowi i spojrzałam w jego stalowoszare tęczówki.
Tak dobrze
mi się z nim tańczyło i rozmawiało. Stwierdziłam, że mogłabym to robić do końca
życia i by mi się nie znudziło.
Draco
prowadził mnie pewnie i perfekcyjnie. Obracaliśmy się wokół wszystkich par.
Niektórzy patrzyli na nas ze zdziwieniem, ale żadne z nas nie zwracało na nich
uwagi. Teraz liczyliśmy się tylko my. Utonęłam w jego oczach i zapomniałam o
całym świecie.
W głośnikach
niestety zabrzmiały ostatnie nuty walca i wszyscy zaczęli klaskać. Odsunęłam
się od Malfoya.
-Dziękuję za
ten taniec- powiedziałam oficjalnym tonem i dygnęłam żartobliwie.
-Cała
przyjemność po mojej stronie- odpowiedział tak samo poważnie i się ukłonił.
-Chyba
powinnam coś powiedzieć do gości- szepnęłam do niego i zaśmiałam się krótko.-
Sonorus- mruknęłam po czym przemówiłam.- Jeszcze raz chciałam wszystkim
zebranym podziękować za przybycie, za życzenia i za całą imprezę. Koniec
zabawy- spojrzałam na zegarek.- Wszyscy do łóżek. Za pół godziny cisza nocna, a
wiedzcie, że jako prefekt nie będę dla was łaskawa, choćby nie wiem co-
powiedziałam i zaśmiałam się, a wszyscy zaczęli się zbierać.
Po pięciu
minutach w Pokoju Życzeń, zostałam tylko ja, organizatorzy przyjęcia i Pansy.
-Tak bardzo
wam dziękuję- podbiegłam do każdego z nich i ich uściskałam.- Ale teraz do
łóżek.
-Kto ma
dzisiaj dyżur?- zapytał Harry.
-Ja i
Hermiona- odezwał się Draco. Trochę się zdziwiłam, ale szybko wróciłam do
rzeczywistości. Nadal myślałam o naszym wspólnym tańcu.
-Dobra. Czas
trochę tutaj posprzątać- powiedziałam i odwróciłam się w stronę łąki.
Chciałabym aby została tutaj sama
łąka, bez stolika, głośników i innych niepotrzebnych rzeczy- pomyślałam i po sekundzie zniknęło
prawie wszystko. Przede mną była teraz tylko wspaniała łąka rodem z baśni.
Odwróciłam
się z uśmiechem do przyjaciół.
-Jestem wam
bardzo wdzięczna, ale teraz zmykajcie do łóżek- powiedziałam i wszyscy poszli
do swoich dormitoriów.
-Idziemy?-
usłyszałam obok siebie głos Dracona.
-Tak, tylko
przed patrolem przebierzmy się. Powinniśmy być w mundurkach.
-Oczywiście-
odpowiedział Malfoy i podał mi swoje ramię, które bez wahania przyjęłam.
Poszliśmy do
swoich dormitoriów. Przebrałam się szybko. Postanowiłam jednak, że nową
biżuterię, makijaż i fryzurę zostawię. Przypięłam tylko do szaty odznakę
prefekta, wzięłam różdżkę i wyszłam z dormitorium.
Draco już na
mnie czekał. Siedział na kanapie i gdy tylko weszłam do naszego pokoju
wspólnego wstał.
-No to
chodźmy- powiedziałam. Spojrzałam przed wyjściem na zegarek od Billa i Fleur.
Wskazówki z moimi przyjaciółmi wskazywały szkołę. Postanowiłam, że jak wrócę z
patrolu, to trochę ulepszę ten zegarek i dodam parę opcji aby wiedzieć więcej.
Chodziliśmy
po wszystkich piętrach z zapalonymi różdżkami. Wszędzie było cicho.
-Podobało ci
się?- zapytał po jakimś czasie blondyn.
-Tak i to
bardzo- powiedziałam, wspominając dzisiejszy wieczór.- Specjalnie prowadziłeś
mnie na około- zabrzmiało to bardziej jak stwierdzenie.
-Tak-
zaśmiał się cicho.- Dlaczego kuchnia?- zapytał nadal się śmiejąc.
-Kiedy
liczyłam schody to jakoś tak mi wyszło- zawstydziłam się trochę. Po co Draco
miałby mnie prowadzić do kuchni w takim stroju?- Tak zakręciłeś, że potem już
straciłam orientację w terenie.
-I bardzo dobrze-
odpowiedział z uśmiechem.- Cieszę się, że mi się udało.
Usłyszałam
jakiś trzask. Od razu przygotowałam różdżkę i spojrzałam na ślizgona, pełna
czarnych myśli. Patrzył na mnie poważnym wzrokiem. Wskazał głową na drzwi od
jakiegoś składziku na miotły. Podszedł do nich cicho i spojrzał na mnie
pytająco. Skinęłam głową i wycelowałam różdżkę w drzwi.
-Na trzy-
„powiedział” bezgłośnie Draco.- Raz, dwa, TRZY- otworzył drzwi.
Nie mogłam
uwierzyć własnym oczom.
-Abbott, Smith!-
wrzasnęłam rozwścieczona na obściskującą się parę. Byłam zła, że mnie tak
przerazili, choć z drugiej strony byłam im wdzięczna, że to tylko oni.-
Hufflepuff traci przez was po pięćdziesiąt punktów! Marsz do łóżek!-
skończyłam, a oni pospiesznie poszli do swoich dormitoriów. Kiedy zniknęli za
rogiem oparłam się o przeciwległą ścianę.
-No nieźle-
powiedział Draco rozbawiony.- Kto by pomyślał, że Abbott i Smith…
-Oni już tak
od dawna- powiedziałam i potarłam czoło. Ciągle nie mogłam się uspokoić. Moje
serce mocno waliło o żebra.- Wszystko rozumiem, ale powinni się wstydzić. Są
przecież prefektami- oddychałam nadal ciężko.- Tak mnie przerazili-
powiedziałam po chwili spoglądając Malfoyowi w oczy.- Od razu przypomniał mi
się patrol z Harrym, Luna, Nott…- nie dokończyłam, ponieważ zaczęłam płakać.
Draco od
razu znalazł się obok i objął mnie ramieniem. Nie mogłam powstrzymać się od
tego płaczu, choć kiedy się zbliżył, nie było już aż tak źle. Jego zapach
zaczął mnie uspokajać. Po paru minutach mój oddech się wyrównał.
-Przepraszam-
powiedziałam i się od niego odsunęłam. Zobaczyłam ogromną mokrą plamę na jego
mundurku.- Pewnie wyglądam okropnie- powiedziałam.
-Nie martw
się, da się naprawić- uniósł różdżkę i w odruchu chciałam mu ją zabrać.- Mogę?-
zapytała, a ja skinęłam głową. Wiedziałam, że mogę mu ufać.
Zrobił w
powietrzu jakiś dziwny ruch i po chwili poczułam, że moja twarz się wysusza.
Potem skierował różdżkę na swoją koszulę i plama zniknęła.
-I po
sprawie- uśmiechnął się do mnie z troską.- Wyglądasz tak jak poprzednio-
powiedział.
Zobaczyłam
za nim jakieś światło. Od razu przygotowałam się do obrony. Kiedy jednak
poczułam znajome ciepło patronusa, uspokoiłam się.
-Nie mogłam
was znaleźć, dlatego wysłałam patronusa- odezwał się hipogryf.- Możecie już iść
do łóżek. Ja z profesorem Richnoirem, dokończę dyżur- zakończyła nauczycielka
obrony. Po strażniku już nie było śladu.
-Chodź, czas
spać- powiedział ślizgon, podszedł i objął mnie ramieniem.
Bez słowa
protestu dałam mu się prowadzić na piąte piętro. Poczułam, że po płaczu robię
się coraz bardziej zmęczona. Oparłam się mocniej o blondyna, próbując zachować
przytomność. On, widząc to, wziął mnie z łatwością na ręce i poszedł w kierunku
portretu Shizuke. Zanim jednak doszliśmy na miejsce, zasnęłam w jego objęciach,
czując się bezpiecznie.
-----------------------Mam nadzieję, ze się podoba :*
Jake to jest piękne! Nie mogłam przestać myśleć o tym co się stanie w tym rozdziale i nareszcie jest! Powtarzam: To jest piękne, super i nie wiem co jeszcze. :D ~Luna
OdpowiedzUsuńDziękuję <3
UsuńSuper. Kocham Cię za tego bloga ;* Johanna
OdpowiedzUsuńJa też kocham Cię i innych czytelników ;* Dziękuję
UsuńPoza tym ciesze się ze nie rzucają się od razu na siebie tylko wszystko rozwija się powoli. Czekam na kolejny rozdział. Johanna
OdpowiedzUsuńGdyby się na siebie od razu rzucili to by było trochę hmmm... nienaturalne ;D nam kiedy będzie kolejny
UsuńHehe wcześniej znana jako Johanna :D
UsuńAaaa gdzie ten rozdział <3
Boskie! Nie mogę się doczekać!
OdpowiedzUsuńDziękuję ;)
UsuńCudowny <3 Lubie twoje opowiadanie jest bardzo ciekawe pozdrawiam i życze weny Angel
OdpowiedzUsuńDzięki Angel ;*
UsuńJak zwykle cudnie *.*
OdpowiedzUsuńTo z tym kotem...takie awwww <3 boskooooo
I jeszcze ten partol..... no po prostu idealnieeeee <3
teraz tylko zrob z Rona debila xd
~Ravy Malfoy
Ravy <3 hahahaha zobaczysz jak to będzie z Ronem ;)
UsuńCudowne. Więcej takich rozdziałów. Draco zachowuje się tak odpowiedzialnie. Jego postawa chwyta za serce. Ze zniecierpliwieniem czekam na rozdział kolejny. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńPassiflora
Już nie długo będzie ;)
UsuńSuper 😊
OdpowiedzUsuńYoshito
Cóż za potok elokwencji xD Dziękuję
UsuńMiona