piątek, 21 listopada 2014

Małe ogłoszenie

Bardzo mi przykro kochani ale w Tym tygodniu rozdziału raczej nie będzie. Za chwilę razem z rodzicami jadę do Gdańska a wczoraj nie udało mi się nic napisać.
Możliwe ze w poniedziałek coś napiszę ale nic nie obiecuje.
Bardzo Was za to przepraszam. 
W ogóle to ostatnio patrzyłam na moje pierwsze rozdziały i zastanawiam się jak Wy mogliście to czytać... Dziękuję za to że zostaliście i nadal ze mną jestescie.
Hermiona

piątek, 14 listopada 2014

Rozdział 15



Przybywam z rodziałem 15, który był gotowy już od bardzo dawna. Tyle, że dzisiaj jest wyjatkowy dzień :3 A mianowicie, urodziny Moni <3 Wy znacie ją jako betę. 
Moniu chciałam ci życzyć wszystkiego najlepszego. Nasza przyjaźń trwa już 10 lat (dobrze liczę? chyba coś mi nie wyszło) i niech trwa do końca świata :* Jeszcze się dzisiaj widzimy ;) Szczegółowe życzenia złożyłam ci na facebooku i wiedz, że w realu też jakieś będą :D Dziękuję, ze jesteś tak wspaniałą betą, bo dzieki temu, moi czytelnicy sie aż tak nie męczą.

Dobra, już Wam tu nie będę nawijać. Rozdział całkowicie z perspektywy Hermiony, a dlaczego to sami zobaczcie ;) Jeszcze raz STO LAT Moniu!
Zapraszam do czytania ;)
Czytasz- komentujesz


***
Hermiona
-NIESPODZIANKA!!!- usłyszałam ze środka. Byłam oszołomiona po tym co zrobił Draco. Szybko jednak się ogarnęłam i uśmiechnęłam do przyjaciół. Byli tam wszyscy. Ginny, Harry, Neville, Luna, Pansy, Blaise, Ron… Wzruszyłam się. Poczułam jak w moich oczach zbierają się łzy szczęścia.
Zaśmiałam się głośno. Nie pamiętałam o swoich własnych urodzinach!
Niewiele myśląc, rzuciłam się w ramiona Malfoya.
-Dziękuję, dziękuję, dziękuję…- mówiłam przez cały czas. Odwróciłam się w kierunku pomieszczenia.
Ale to nie było pomieszczenie! To była przepiękna łąka z wieloma kwiatami i innymi magicznymi roślinami. Wszędzie latały świetliki, dodatkowo na niebie było pełno czerwonych lampionów ze złotymi osiemnastkami. Czułam świeży zapach. Świecił jasny księżyc razem z milionem gwiazd.
Pobiegłam przez łąkę i wpadłam w ramiona Ginny.
-Wszystkiego najlepszego Miona- powiedziała mi do ucha.- Mam nadzieję, że ci się podoba.
-Nawet nie wiesz jak bardzo- ścisnęłam ją jeszcze mocniej.- Tak bardzo ci dziękuję!
-To nie tylko moja zasługa. Harry, Ron, Blaise i Draco mi pomagali. No i oczywiście Luna- powiedziała, a mnie oświeciło.
-To dlatego…- oderwałam się od niej gwałtownie.
-Tak- uśmiechnęła się do mnie. Dlaczego wcześniej na to nie wpadłam? Przecież Luna jest krukonką. Może i jest dziwna, ale to nadal krukonka i na pewno umiała sama zrobić te lekcje.
-Dziękuję- powiedziałam jeszcze raz. Odwróciłam się od Rudej i rzuciłam się w ramiona Harry’ego.
Przez cały czas wszystkim dziękowałam. To był cud, że nie popłakałam się ze szczęścia. Usłyszałam życzenia od Blaise’a, Rona, Luny, Neville’a i innych, którzy akurat mnie napotkali.
Po jakimś czasie, z głośników popłynęła muzyka i wszyscy zaczęli tańczyć. Było tu pełno osób. Nie tylko najbliżsi przyjaciele, ale też członkowie Gwardii Dumbledore’a, osoby, które często uczyły się ze mną w bibliotece no i oczywiście znajomi znajomych. Najmniej było ślizgonów, choć mimo wszystko się zdziwiłam, że aż tyle ich tu przyszło. Myślałam, że nikt nie będzie chciał przyjść na urodziny szlamy Granger.
Tańczyłam razem z innymi. Głównie z Ronem, który nie spuszczał mnie z oka. Zaczęło być to trochę denerwujące, ale nic nie było wstanie popsuć mi humoru, nawet on.
Po kilku kawałkach poszłam do stolika z jedzeniem i napojami. Napiłam się soku pomarańczowego. Cieszyłam się, że Ginny nie sprowadziła alkoholu. Musiałabym wtedy jako prefekt naczelny, przerwać imprezę.
Przeszłam na drugi koniec łąki do DJ’a i poprosiłam na chwile o wyciszenie muzyki. Wyciągnęłam różdżkę.
-Sonorus- mruknęłam by po chwili przemówić.- Przepraszam Was, że przerywam zabawę- od razu usłyszałam głosy typu „nic się nie stało”.- Chciałam wam po prostu serdecznie podziękować. Szczerze mówiąc kompletnie zapomniałam o tych urodzinach- zaśmiałam się, a ludzie razem ze mną.- Szczególnie dziękuję Ginny, Harry’emu, Ronowi, Blaise’owi i Draconowi, którzy są organizatorami tego przyjęcia. Kocham was- zrobiłam krótką pauzę, w której słychać było brawa.- Dziękuję- powiedziałam, a potem ściągnęłam z siebie zaklęcie.
Ludzie zaczęli śpiewać sto lat i po chwili z tłumu wyszedł Harry i Ron, trzymając ogromny, okrągły czerwony tort. Była na nim brązowa sowa z magicznej czekolady, machająca skrzydłami, a wokół niej powbijane zapalone świeczki. Kiedy gryfoni się zatrzymali sowa się uspokoiła i zastygła.
-Pomyśl życzenie!- powiedział Harry, przekrzykując tłum.
Nie wiedziałam o czym pomyśleć. Pierwszym co mi przyszło do głowy były owutemy. Potem pomyślałam o zagadce Pierwotnego Pierścienia i o dobrze moich przyjaciół, a później, nie wiem dlaczego, o Malfoyu.
Pomyślałam o wszystkich tych rzeczach i zdmuchnęłam osiemnaście świeczek.
Usłyszałam gromkie brawa. Wyciągnęłam różdżkę i jednym machnięciem podzieliłam tort na kawałki. Potem przywołałam do siebie talerzyki i kolejnym machnięciem wysłałam kawałki tortu na talerzykach do zebranych gości.
Kiedy wszyscy zjedli, zaczęła znowu lecieć muzyka, a z tłumu wyszła Ginny i pociągnęła mnie za sobą.
-Prezenty!- krzyknęła do mnie.
Poszłyśmy w stronę kanapy, na której ujrzałam wszystkich moich przyjaciół, którzy się do mnie wesoło uśmiechali. Obok nich zobaczyłam górkę prezentów. Uśmiechnęłam się i zaczęłam je wypakowywać.
Od Harry’ego dostałam książkę „Magomedycyna dla początkujących”. Bardzo się ucieszyłam z tego prezentu. Jeszcze nie do końca wiedziałam, kim zostanę tak naprawdę dzięki temu, że wygraliśmy wojnę, mogłam wybrać to co bym chciała, a że znałam się na wszystkim, to mogłam poczytać co nieco o różnych zawodach, dziedzinach magii i na końcu zdać owutemy z potrzebnych przedmiotów.
Ginny podarowała mi zapas mojego cynamonowego żelu. Nie wiedziałam skąd wiedziała, że mi się kończy ale byłam jej wdzięczna. Oprócz tego, obdarowała mnie śliczną srebrną bransoletką z połówką serca z napisem „Best”. Ona miała drugą z napisem „Friends”. Okazało się, ze to nie były zwykłe bransoletki. Był to nowy wynalazek George’a. Mogłyśmy sobie przez nią przekazywać krótkie wiadomości, typu „Pomocy”, „Potrzebuję Cię”, „Zaraz będę” i wiele innych.
-Kiedy wyślę do ciebie jakąś wiadomość, to poczujesz że robi się cieplejsza. Fajnie, nie?
Ron dał mi książkę o kamieniach i ich znaczeniu w magicznym świecie. Byłam mu za nią bardzo wdzięczna. Wszędzie jej szukałam, ale nigdzie nie mogłam znaleźć.
Od Pansy dostałam zestaw do makijażu, który radził, jak umalować się na daną okazję.
-Nie zgub tego- powiedziała ślizgonka.- Jest bardzo przydatne, trudno go zdobyć- puściła do mnie oko.
Blaise też postanowił kupić mi książkę. „Tropikalne magiczne rośliny i ich zastosowania”. Bardzo stare wydanie. Wiele słyszałam o tej książce. Byłam niezmiernie wdzięczna. Do tego kupił mi stare wydanie. Zawsze uwielbiałam stare wydania książek.
Dostałam jeszcze zestaw z Magicznych Dowcipów Weasley’ów od George’a, zestaw smoczych ingrediencji od Charlie’ego, książkę o prawie czarodziejów od Percy’ego, słodycze i zielony sweter z literą H od państwa Weasley’ów oraz magiczny zegarek, taki jaki był w Norze tyle, że pomniejszony, od Billa i Fleur. Teraz będę wiedziała co się dzieje z moimi przyjaciółmi. Mogłam dodawać wskazówki. Na razie miałam tam wszystkich Weasleyów, Harry’ego, Lunę oraz Neville’a. Wyjęłam dyskretnie różdżkę z ukrytej kieszeni i dodałam wskazówkę z Draconem. Stwierdziłam, że następne wskazówki, będę dodawać na bieżąco, kiedy mi się przypomni.
Założyłam sobie zegarek na rękę i odpakowałam ostatni prezent. Był on od moich rodziców. W środku znajdował się czarny płaszcz ze złotymi klamerkami. Obok była karteczka.
Wszystkiego najlepszego kochanie!
Mamy nadzieję, że wszystko u Ciebie w porządku.
Płaszcz jest ulepszony. Poprosiliśmy Molly i Artura, aby nam pomogli z prezentem. Zaczarowali go tak, że dostosowuje się do temperatury od dziesięciu stopni w dół (jeśli chcesz znać jakieś szczegóły to napisz do Artura. On próbował nam to  wytłumaczyć, ale nic nie zrozumieliśmy).
Jeśli jest ci odrobinę za duży bądź za mały, to się do ciebie dostosuje (też czary, nie pytaj nas jakie).
Jeszcze raz życzymy ci wszystkiego najlepszego!
Mama i Tata
PS: Przesyłamy ci też trochę galonów, jakby ci miało zabraknąć.
Uśmiechnęłam się. Dużo razy powtarzałam rodzicom, że w magicznym świecie płacimy galeonami, a nie galonami. Niestety nie zapamiętali.
Podziękowałam jeszcze raz przyjaciołom i poszłam trochę dalej, żeby pomyśleć. Brakowało mi prezentu od tylko jednej osoby.
-Cześć- usłyszałam za sobą aksamitny głos Malfoya. Nie odwróciłam się jednak do niego. Patrzyłam w gwiazdy. Byle tylko nie spojrzeć mu w oczy.
-Hej- powiedziałam cicho.
-Podoba ci się?- zapytał.
-Tak, nawet nie wiesz jak bardzo- odpowiedziałam. Obróciłam się tak aby nie wdychać jego wspaniałych perfum. Potrzebowałam skupienia i zachowania trzeźwość umysłu.- Właśnie odpakowywałam prezenty.
-Widziałem- powiedział łagodnie, a mnie to zabolało jeszcze bardziej. Czy naprawdę nic dla mnie nie przygotował? Nie chodziło mi o sam w sobie prezent. Tylko o to, że się nie postarał dla mnie. Może nadal byłam dla niego tylko nic nie wartą szlamą?- Ja też chciałem ci coś dać- sięgnął do kieszeni spodni, a moje serce zabiło mocniej. Może jednak się postarał?
Zobaczyłam w jego dłoni małą zieloną paczkę ze srebrną kokardą. Barwy Slytherinu. Oczywiście.
-Wszystkiego najlepszego Hermiono- drgnęłam na sam dźwięk mojego imienia. On tak wspaniale je wymawiał. Ocknęłam się i wzięłam paczuszkę.
W środku znajdował się przepiękny srebrny łańcuszek z malutkim kotkiem. Jego oczy wykonane były z malutkich błyszczących szmaragdów.
Przypomniałam sobie lekcję transmutacji i chwilę, kiedy Draco zamienił mnie w kota. Byłam wtedy taka dumna. I z niego, ponieważ zastosował się do moich rad i sobie poradził z tym zaklęciem, i z siebie, ponieważ nauczyłam kogoś bardzo zaawansowanego zaklęcia.
-Mam nadzieję, że ci się podoba. Zastanawiałem się jeszcze nad sową i wydrą…- przerwał na chwilę przypominając sobie lekcję obrony.- W końcu jednak stwierdziłem, że wydra byłaby zbyt oczywista, tak samo jak sowa, a kot będzie miał znaczenie tylko dla mnie i dla ciebie…
Nie dokończył swojej wypowiedzi, ponieważ rzuciłam mu się na szyję.
-Dziękuję- wyszeptałam mu do ucha.- Jest piękny- staliśmy tak jeszcze parę sekund. Przez cały czas mu dziękowałam.
Potem na chwilę się od niego odsunęłam. Wzięłam łańcuszek i podałam Draconowi.
-Mógłbyś?- odwróciłam się do niego plecami i podniosłam włosy, aby mógł mi go założyć.
Bez słowa założył mi go. Kiedy poczułam jego zimne palce na karku, przeszedł mnie dreszcz.
-Dziękuję- powiedziałam jeszcze raz i odwróciłam się do blondyna.
-Pasuje ci- wskazał palcem na lśniącego kota. Nie zdążyłam jednak odpowiedzieć.
-Drodzy państwo!- usłyszałam głos DJ’a.- Teraz coś wolnego dla par. Będzie to niestety już ostatnia piosenka dzisiejszego wieczoru.
Z głośników poleciał wolny walc. Od razu znalazł się przy mnie Ron. Obrzucił Malfoya morderczym spojrzeniem i poprosił mnie do tańca.
Zaczęliśmy tańczyć razem z innymi. Wszędzie było widać pełno znajomych par. Po prawej stronie zobaczyłam Harry’ego tańczącego z Ginny, obok nich Blaise z Pansy. Ślizgon ciągle gapił się na moją przyjaciółkę, a jego partnerka… na Harry’ego? Zamrugałam parę razy niedowierzając. Jednak to był prawda. Zaśmiałam się w duchu.
-Niezły naszyjnik- wyrwał mnie z rozmyślań cichy głos Rona. Był chyba trochę zazdrosny.
-Dziękuję. Dostałam od Dracona- odparłam.
-Dracona? To teraz jesteście ze sobą na ty?- zrobił się czerwony z wściekłości.
-A co w tym złego?- zapytałam, trochę się denerwując.
-Co w tym złego?!...
-Ronald, proszę cię- przerwałam mu ostrym tonem.- Nie dzisiaj, dobrze? Jeśli masz do mnie jakieś wąty to jutro.
Chciał jeszcze coś powiedzieć, ale od razu zamknął usta. Potem już tańczyliśmy w milczeniu.
Odwróciłam głowę poszukując jednej osoby. Nigdzie jej nie widziałam. Dopiero po chwili zobaczyłam, jak we wspaniałych obrotach przybliża się do mnie. Tańczył razem z Parvati. Coś mnie lekko ukłuło w serce. Od incydentu w wieży, miałam do niej trochę inny stosunek.
-Zmiana partnera!- usłyszałam wzmocniony czarami głos.
Wokół zrobiło się lekkie zamieszanie. Wszyscy się wymieniali. Zobaczyłam, że Ginny i Harry wymieniają się z parą ślizgonów, która tak bacznie ich obserwowała. Uśmiechnęłam się do siebie. Możliwe, że niedługo powstaną nowe pary.
-Zatańczysz?- usłyszałam za sobą aksamitny głos.
Odwróciłam się i zobaczyłam wyciągniętą rękę ślizgona. Kilka osób patrzyło się na nas z niedowierzaniem. Jak to możliwe, że Malfoy, bogaty i przystojny arystokrata, prosi do tańca nic nie znaczącą szlamę?
-Oczywiście- uśmiechnęłam się szeroko.
Po chwili, wszyscy goście zaczęli tańczyć, tak jak poprzednio. Wokół widziałam pełno różnych par. Wielu gryfonów tańczyło ze ślizgonami, choć na co dzień byli dla siebie naturalnymi wrogami.
Spojrzałam w kierunku mojej przyjaciółki i zaśmiałam się szczerze.
-Nieźle razem wyglądają, co?- usłyszałam głos tuż przy moim uchu. Od razu poczułam wspaniały zapach sosen.
-Tak. Spójrz na Harry’ego i Pansy. Między nimi chyba też coś się święci- odpowiedziałam Malfoyowi i spojrzałam w jego stalowoszare tęczówki.
Tak dobrze mi się z nim tańczyło i rozmawiało. Stwierdziłam, że mogłabym to robić do końca życia i by mi się nie znudziło.
Draco prowadził mnie pewnie i perfekcyjnie. Obracaliśmy się wokół wszystkich par. Niektórzy patrzyli na nas ze zdziwieniem, ale żadne z nas nie zwracało na nich uwagi. Teraz liczyliśmy się tylko my. Utonęłam w jego oczach i zapomniałam o całym świecie.
W głośnikach niestety zabrzmiały ostatnie nuty walca i wszyscy zaczęli klaskać. Odsunęłam się od Malfoya.
-Dziękuję za ten taniec- powiedziałam oficjalnym tonem i dygnęłam żartobliwie.
-Cała przyjemność po mojej stronie- odpowiedział tak samo poważnie i się ukłonił.
-Chyba powinnam coś powiedzieć do gości- szepnęłam do niego i zaśmiałam się krótko.- Sonorus- mruknęłam po czym przemówiłam.- Jeszcze raz chciałam wszystkim zebranym podziękować za przybycie, za życzenia i za całą imprezę. Koniec zabawy- spojrzałam na zegarek.- Wszyscy do łóżek. Za pół godziny cisza nocna, a wiedzcie, że jako prefekt nie będę dla was łaskawa, choćby nie wiem co- powiedziałam i zaśmiałam się, a wszyscy zaczęli się zbierać.
Po pięciu minutach w Pokoju Życzeń, zostałam tylko ja, organizatorzy przyjęcia i Pansy.
-Tak bardzo wam dziękuję- podbiegłam do każdego z nich i ich uściskałam.- Ale teraz do łóżek.
-Kto ma dzisiaj dyżur?- zapytał Harry.
-Ja i Hermiona- odezwał się Draco. Trochę się zdziwiłam, ale szybko wróciłam do rzeczywistości. Nadal myślałam o naszym wspólnym tańcu.
-Dobra. Czas trochę tutaj posprzątać- powiedziałam i odwróciłam się w stronę łąki.
Chciałabym aby została tutaj sama łąka, bez stolika, głośników i innych niepotrzebnych rzeczy- pomyślałam i po sekundzie zniknęło prawie wszystko. Przede mną była teraz tylko wspaniała łąka rodem z baśni.
Odwróciłam się z uśmiechem do przyjaciół.
-Jestem wam bardzo wdzięczna, ale teraz zmykajcie do łóżek- powiedziałam i wszyscy poszli do swoich dormitoriów.
-Idziemy?- usłyszałam obok siebie głos Dracona.
-Tak, tylko przed patrolem przebierzmy się. Powinniśmy być w mundurkach.
-Oczywiście- odpowiedział Malfoy i podał mi swoje ramię, które bez wahania przyjęłam.
Poszliśmy do swoich dormitoriów. Przebrałam się szybko. Postanowiłam jednak, że nową biżuterię, makijaż i fryzurę zostawię. Przypięłam tylko do szaty odznakę prefekta, wzięłam różdżkę i wyszłam z dormitorium.
Draco już na mnie czekał. Siedział na kanapie i gdy tylko weszłam do naszego pokoju wspólnego wstał.
-No to chodźmy- powiedziałam. Spojrzałam przed wyjściem na zegarek od Billa i Fleur. Wskazówki z moimi przyjaciółmi wskazywały szkołę. Postanowiłam, że jak wrócę z patrolu, to trochę ulepszę ten zegarek i dodam parę opcji aby wiedzieć więcej.
Chodziliśmy po wszystkich piętrach z zapalonymi różdżkami. Wszędzie było cicho.
-Podobało ci się?- zapytał po jakimś czasie blondyn.
-Tak i to bardzo- powiedziałam, wspominając dzisiejszy wieczór.- Specjalnie prowadziłeś mnie na około- zabrzmiało to bardziej jak stwierdzenie.
-Tak- zaśmiał się cicho.- Dlaczego kuchnia?- zapytał nadal się śmiejąc.
-Kiedy liczyłam schody to jakoś tak mi wyszło- zawstydziłam się trochę. Po co Draco miałby mnie prowadzić do kuchni w takim stroju?- Tak zakręciłeś, że potem już straciłam orientację w terenie.
-I bardzo dobrze- odpowiedział z uśmiechem.- Cieszę się, że mi się udało.
Usłyszałam jakiś trzask. Od razu przygotowałam różdżkę i spojrzałam na ślizgona, pełna czarnych myśli. Patrzył na mnie poważnym wzrokiem. Wskazał głową na drzwi od jakiegoś składziku na miotły. Podszedł do nich cicho i spojrzał na mnie pytająco. Skinęłam głową i wycelowałam różdżkę w drzwi.
-Na trzy- „powiedział” bezgłośnie Draco.- Raz, dwa, TRZY- otworzył drzwi.
Nie mogłam uwierzyć własnym oczom.
-Abbott, Smith!- wrzasnęłam rozwścieczona na obściskującą się parę. Byłam zła, że mnie tak przerazili, choć z drugiej strony byłam im wdzięczna, że to tylko oni.- Hufflepuff traci przez was po pięćdziesiąt punktów! Marsz do łóżek!- skończyłam, a oni pospiesznie poszli do swoich dormitoriów. Kiedy zniknęli za rogiem oparłam się o przeciwległą ścianę.
-No nieźle- powiedział Draco rozbawiony.- Kto by pomyślał, że Abbott i Smith…
-Oni już tak od dawna- powiedziałam i potarłam czoło. Ciągle nie mogłam się uspokoić. Moje serce mocno waliło o żebra.- Wszystko rozumiem, ale powinni się wstydzić. Są przecież prefektami- oddychałam nadal ciężko.- Tak mnie przerazili- powiedziałam po chwili spoglądając Malfoyowi w oczy.- Od razu przypomniał mi się patrol z Harrym, Luna, Nott…- nie dokończyłam, ponieważ zaczęłam płakać.
Draco od razu znalazł się obok i objął mnie ramieniem. Nie mogłam powstrzymać się od tego płaczu, choć kiedy się zbliżył, nie było już aż tak źle. Jego zapach zaczął mnie uspokajać. Po paru minutach mój oddech się wyrównał.
-Przepraszam- powiedziałam i się od niego odsunęłam. Zobaczyłam ogromną mokrą plamę na jego mundurku.- Pewnie wyglądam okropnie- powiedziałam.
-Nie martw się, da się naprawić- uniósł różdżkę i w odruchu chciałam mu ją zabrać.- Mogę?- zapytała, a ja skinęłam głową. Wiedziałam, że mogę mu ufać.
Zrobił w powietrzu jakiś dziwny ruch i po chwili poczułam, że moja twarz się wysusza. Potem skierował różdżkę na swoją koszulę i plama zniknęła.
-I po sprawie- uśmiechnął się do mnie z troską.- Wyglądasz tak jak poprzednio- powiedział.
Zobaczyłam za nim jakieś światło. Od razu przygotowałam się do obrony. Kiedy jednak poczułam znajome ciepło patronusa, uspokoiłam się.
-Nie mogłam was znaleźć, dlatego wysłałam patronusa- odezwał się hipogryf.- Możecie już iść do łóżek. Ja z profesorem Richnoirem, dokończę dyżur- zakończyła nauczycielka obrony. Po strażniku już nie było śladu.
-Chodź, czas spać- powiedział ślizgon, podszedł i objął mnie ramieniem.
Bez słowa protestu dałam mu się prowadzić na piąte piętro. Poczułam, że po płaczu robię się coraz bardziej zmęczona. Oparłam się mocniej o blondyna, próbując zachować przytomność. On, widząc to, wziął mnie z łatwością na ręce i poszedł w kierunku portretu Shizuke. Zanim jednak doszliśmy na miejsce, zasnęłam w jego objęciach, czując się bezpiecznie.
-----------------------

Mam nadzieję, ze się podoba :* 

poniedziałek, 10 listopada 2014

Rozdział 14

Wooow, nie wiedziałam, ze mi się uda napisać ten rozdział. Szczególnie, że jest on tak długi. Mam nadzieję, że się Wam spodoba. Rozdział 15 się tworzy. Myślę, że albo napiszę go teraz jeśli wena pozwoli, albo dopiero za tydzień.
W ogóle, to ostatnio wróciłąm do moich pierwszych rozdziałów i stwierdzam że były okropne. Gratuluję tym, którzy wytrwali. Nie wiem czy nadal jest tak okropnie ale mam nadzieję, ze nie.
Dedykuje go Moni, mojej wspaniałej przyjaciółce i becie.
Czytacie- komentujcie.



***
Ginny
-Luna- szepnęłam do krukonki na lekcji. Ćwiczyliśmy zaklęcie aguamenti.- Jutro Miona ma urodziny i potrzebujemy twojej pomocy- powiedziałam i znowu napełniłam wodą swój puchar.
-Oczywiście, że pomogę- uśmiechnęła się do mnie ciepło.- Tylko jak?
-Dzisiaj będziemy dekorowali Pokój Życzeń. Robimy jej imprezę niespodziankę, na którą oczywiście też jesteś zaproszona- zrobiłam krótką pauzę.- Miona ostatnio dużo przesiaduje w Pokoju Życzeń, bo szuka informacji o Pierwotnym Pierścieniu- Luna drgnęła, a ja na chwilę spuściłam wzrok.
Krukonka dopiero niedawno zaczęła znowu chodzić na lekcje i choć udawała, że wszystko w porządku, to wiedziałam, że szybko nie zapomni o tym co jej zrobił Nott. Choć zauważyłam poprawę. Ciągle gada o jakiś chrapkach i innych niestworzonych rzeczach.
Odetchnęłam głęboko i zaczęłam kontynuować.
-Chodzi o to, żebyś utrzymała ją zdala od Pokoju Życzeń. Masz jakiś pomysł?
-Tak- na jej twarz znów wrócił uśmiech.- Nic się nie martw, nie wejdzie tam. A jak długo wam to zajmie?- zapytała.
Zastanowiła się chwilę. Na pewno trzeba będzie ustalić jakieś szczegóły. Kiedy zaczniemy imprezę, jak będzie wyglądać sala i trzeba ją będzie udekorować.
-Myślę, że tak…- odezwałam się.- trzy godziny? Coś w tym guście. Ale najlepiej będzie jak ją będziesz przetrzymywać jak najdłużej.
-Dobra, da się zrobić- powiedziała blondynka ze swoim charakterystycznym rozmarzonym wyrazem twarzy.
-Wspaniale, panno Weasley!- podszedł do nas profesor Flitwick.- Widzę, że zaklęcie aguamenti masz perfekcyjnie opanowane. Dziesięć punktów dla Gryffindoru- powiedział, a ja się szeroko uśmiechnęłam.- Panna Lovegood też doskonale sobie radzi. Dziesieć punktów dla Ravenclawu- powiedział i poszedł oglądać pracę innych.
Do końca lekcji ćwiczyłyśmy i już się do siebie nie odzywałyśmy.
-Koniec zajęć!- powiedział profesor i wszyscy zaczęli się zbierać.- Proszę, aby ci, którzy jeszcze sobie nie radzą z tym zaklęciem, poćwiczyli je po lekcjach. Możecie wychodzić- zakończył i wszyscy ruszyli do wyjścia.
-Powodzenia Luna- szepnęłam do przyjaciółki i poszłam w kierunku Pokoju Życzeń.
Po drodze spotkałam Blaise’a i Malfoya. Oboje byli bardzo zadowoleni. Skinęłam im głową. Zabini puścił mi oko i oboje ruszyli schodami na siódme piętro.
Z okropnym rumieńcem na twarzy, udałam się w kierunku skrótu, który poznałam na mapie Huncwotów, aby nikt nic nie podejrzewał.
Dlaczego ten ślizgon tak na mnie działał? Nie miałam pojęcia. Te jego wspaniałe ciemne oczy, czarne włosy, dobrze zbudowana szczęka i pełne usta…
Stop! Ginny o czym ty w ogóle myślisz? Pamiętaj o Harrym!- skarciłam się w myślach i zaczęłam rozmyślać o moim chłopaku.
W końcu doszłam na siódme piętro. Czekali już tam na mnie dwaj ślizgoni, Wybraniec i mój brat.
-Cześć chłopaki!- przywitałam ich z szerokim uśmiechem.- Dzięki, że przyszliście.
-Oczywiście, dla Miony wszystko- powiedział Harry z uśmiechem. Podszedł do mnie i pocałował mnie delikatnie na przywitanie. Za jego plecami usłyszałam jakieś pstryknięcie, jakby ktoś wyłamywał sobie palce.
-No dobra- powiedziałam, kiedy oderwałam się od Chłopca-Który-Przeżył.- Zacznijmy- stanęłam przed pustą ścianą.- Myślicie, że jakieś duże pomieszczenie, czy lepiej by było, abyśmy zażyczyli sobie na przykład łąkę?- zapytałam reszty.
-Myślę, że Mionie się spodoba coś na świeżym powietrzu- odezwał się Ron.
Harry i Blaise kiwnęli głową a Draco tylko wzruszył ramionami, patrząc na Rona wilczym wzrokiem.
-Dobra- mruknęłam.
Potrzebuję dużej łąki, na której zorganizujemy imprezę- pomyślałam trzy razy. W ścianie pojawiły się dębowe drzwi ze złotymi zawijasami.
Nacisnęłam na klamkę i stanęłam jak wryta. Łąka była przepiękna. Wszędzie rosły kolorowe kwiaty i magiczne rośliny. Jakieś sto metrów od drzwi stał stolik z czerwonym obrusem, który był przygotowany na jedzenie. Niedaleko stały głośniki aby można było puścić muzykę.
-No, no- usłyszałam za swoimi plecami głos Zabiniego.- Nieźle, tyle że trzeba tu będzie wprowadzić parę zmian- powiedział i wyminął mnie rozglądając się wokół.
-Wchodźcie- powiedziałam i poszłam za Blaisem.

***
Hermiona
Wyszłam z klasy eliksirów, wciąż czerwona na twarzy. Nie, to nie może być prawda. Zawsze w amortencji czułam skoszoną trawę, pergamin i szampon Rona. Dzisiaj, tego ostatniego zapachu zabrakło. Poczułam perfumy, które przypominały świeży zapach lasu i sosen. Mogłam je powiązać z tylko jedna osobą…
-Hermiona!- usłyszałam za sobą jakiś głos. Odwróciłam się i zobaczyłam Lunę, machającą do mnie ręką z drugiego końca korytarza.
Uśmiechnęłam się do niej ciepło. Tak się ucieszyłam, że może już normalnie funkcjonować po incydencie z Nottem. Podeszłam do niej i ją przytuliłam.
-Cześć, Luna- powiedziałam.- Jak się czujesz?
-Już lepiej- oderwała się na chwilę ode mnie.- Masz może chwilkę?
-Właściwie chciałam iść do Pokoju Życzeń…- zaczęłam ale krukonka mi przerwała.
-Potrzebuje twojej pomocy. Chodź, zrobimy razem lekcje- chwyciła mnie za rękę i pociągnęła w stronę biblioteki.
-No dobra- uśmiechnęłam się i poszłam razem z nią.
W bibliotece spędziłyśmy bardzo dużo czasu. Pomogłam jej w napisaniu eseju transmutacji i wytłumaczyłam eliksiry. Zrobiłam też swoje zadania domowe.
Kiedy już wszystko miałyśmy za sobą, zaczęłyśmy gadać o wszystkim i o niczym. Śmiałyśmy się razem i czasami pani Pince musiała nas upominać.
-Miona?- Luna miała poważną minę, co niezbyt często się zdarzało.- Czy znalazłaś już coś… o tym Pierwotnym Pierścieniu?- zapytała przyciszonym głosem.
-Muffliato- rzuciłam zaklęcie na bibliotekę.- Tak- odezwałam się, kiedy już byłam pewna, że nikt nas nie usłyszy.- Razem z Harrym, rozwiążemy tę zagadkę, nie martw się- uśmiechnęłam się do niej pocieszająco.- Na razie nie mam zbyt wiele- powiedziałam i opowiedziałam jej to samo co wcześniej Potterowi.
-Ja potomkinią Roveny Ravenclaw?- zapytała z niedowierzaniem krukonka.- No nie wiem, Miona. Niby wszyscy ze znanych mi członków rodziny byli krukonami, ale…
-Spokojnie, jeszcze to sprawdzę- mrugnęłam do niej.- I właśnie dlatego powinnam być już w Pokoju Życzeń- spojrzałam na zegarek. Dziewiętnasta pięćdziesiąt.- Siedziałyśmy tu cztery godziny!- krzyknęłam zaskoczona.- No trudno, dzisiaj już nie poszukam.
-Rzeczywiście już późno- mruknęła blondynka.- Muszę już iść. Dziękuję ci Miona, za wszystko- powiedziała i mnie przytuliła.
Ściągnęłam zaklęcie i pozbierałam rzeczy. Wyszłyśmy razem z biblioteki, pożegnałyśmy się i poszłyśmy do swoich dormitoriów.

***
Draco
-No to gotowe- powiedziała Ruda i odwróciła się do nas.- Dziękuję wam. Oczywiście też możecie przyjść, jeśli chcecie. Na dwudziestą- powiedziała i uśmiechnęła się zadowolona z naszej wspólnej pracy.
-Będziemy- powiedział Blaise i uśmiechnął się do niej, błyskając białymi zębami. Miałem ochotę przewrócić oczami, ale ze względu na przyjaciela, nie zrobiłem tego tylko zachowałem maskę obojętności.
-No to do jutra- powiedziała Ginny i poszliśmy do wyjścia.
Rzuciłem okiem na efekt końcowy. Wszystko wyglądało wspaniale. Na łące było pełno kwiatów i magicznych roślin, które wyglądały jak wyciągnięte z jakiejś baśni. Wszędzie latało pełno świetlików. Księżyc świecił jasno na niebie razem z milionem gwiazd.
Hermionie musiało się to spodobać. Opuściłem Pokój Życzeń i nie czekając na Blaise’a, który pewnie chciał zostać przez chwilę sam na sam z Weasley’ówną, poszedłem na piąte piętro.
Zacząłem rozpamiętywać  przygotowywania do imprezy. Łasic i Bliznowaty wyszli wcześniej z Pokoju Życzeń z misją załatwienia od skrzatów jedzenia i napojów. My razem z gryfonką przygotowywaliśmy salę. Nawet dobrze nam się pracowało. Większość rzeczy, które mi zostały przydzielone robiłem sam, aby Diabeł mógł trochę pobyć z Wiewiórką. Kiedy patrzyłem na nich co jakiś czas, musiałem się powstrzymywać aby nie wybuchnąć śmiechem. Ruda ciągle miała czerwone policzki i próbowała odesłać Blaise’a do mnie, a on ciągle za nią łaził. Było widać, że oboje nie są obojętni, choć dziewczyna ciągle, próbowała go od siebie odpychać.
Stanąłem przed portretem Shizuke Wanabe.
-Hasło?- zapytała czarownica.
-Felix Felicis- skinęła głową i otworzyła przejście.
Wszedłem do środka. Na kanapie siedziała Hermiona i czytała jakąś książkę. W ręce trzymała jak zwykle kubek z herbatą.
-Cześć- powiedziałem z uśmiechem. Oderwała się od lektury z lekko rozkojarzonym wzrokiem.
-Cześć- również się uśmiechnęła i spojrzała mi w oczy. Przez chwilę nic nie mówiliśmy, tylko patrzyliśmy sobie w oczy. Nie mogłem nacieszyć się ich widokiem. Zreflektowałem się i podszedłem do niej żeby usiąść obok na kanapie.
-Przepraszam- powiedziałem, nadal patrząc jej prosto w oczy. Dostrzegłem w nich iskierki niezrozumienia. Zmarszczyła charakterystycznie czoło, jak zawsze kiedy się skupiała.
-Ale za co?- zapytała nieprzytomnie.
-Za to jaki dla ciebie byłem ostatnio. Po prostu…- nie mogłem znieść, że wróciłaś do Łasica. Dokończyłem w myślach.- Miałem trudny okres i…
-Cii- położyła mi palec na ustach. Byłem jak sparaliżowany. Mogłem jedynie patrzeć w jej orzechowe oczy.- Wybaczam ci- wyszeptała.
Siedzieliśmy tak przez chwilę, która dla mnie była wiecznością. Nie chciałem za żadne skarby jej przerywać.
Gryfonka się ocknęła i na jej policzkach pojawił się rumieniec. Oderwała palec z moich ust i wstała z kanapy. Zrobiłem to samo i stanęliśmy bardzo blisko siebie.
-Dobranoc Draco- powiedziała cicho.
-Dobranoc Hermiono- powiedziałem i przytuliłem ją mocno do siebie. Wtuliła się we mnie, a ja rozkoszowałem się jej zapachem.
Potem odrobinę się ode mnie odsunęła. Spojrzała mi głęboko w oczy. Dostrzegłem w nich ciepło, radość i ulgę. Po chwili jednak coś w jej oczach zgasło. Wyślizgnęła się z moich objęć i odwróciła w kierunku swojego dormitorium z odrobinę zwieszoną głową. Po kilku krokach zatrzymała się. Odwróciła się, szybko do mnie podbiegła i pocałowała w policzek. Zanim zdążyłem zareagować, znalazła się z powrotem przy swoich drzwiach.
-Dobranoc- szepnęła przez ramię trochę smutnym głosem i zniknęła w swoim dormitorium.

***
Hermiona
Biegłam przez zaśnieżoną uliczkę w Dolinie Godryka. Coś mnie goniło. Nie wiedziałam dokładnie co. Na pewno coś złego. Rzucałam na oślep wszystkie zaklęcia jakie przychodziły mi do głowy. Byłam coraz bardziej zmęczona. Skręciłam w jakąś uliczkę i próbowałam się teleportować. Nic z tego.
Znowu zaczęłam biec. Na końcu drogi zobaczyłam kogoś. Był to wysoki blondyn, którego bardzo dobrze znałam. Z poczuciem ulgi pobiegłam w jego stronę. Kiedy byłam jakieś dwadzieścia metrów od chłopaka zauważyłam, że ktoś za nim stoi. Był to człowiek z czerwonymi oczami i wężową głową.
-Zabij- syknął Voldemort do niego. Ten, z przerażeniem, poczuciem winy i przeprosinami w oczach, wycelował we mnie różdżką.
-Avada Kedavra- powiedział dobitnie. Zobaczyłam zielony promień lecący w moja stronę.
-Nieeee!- wstałam gwałtownie z łóżka. Cała się trzęsłam. Wyciągnęłam spod poduszki różdżkę. Dopiero po kilku minutach się uspokoiłam. Spojrzałam na zegarek. Szósta trzydzieści. Przeczesałam włosy palcami. Wiedziałam, że już nie zasnę, więc wstałam i poszłam do łazienki aby przygotować sobie kąpiel.
Nalałam do środka mój cynamonowy żel, którego zawsze używałam i weszłam do wanny. Tego mi było trzeba.
Zaczęłam rozmyślać. Następnym razem będę musiała przed zaśnięciem wziąć eliksir Słodkiego Snu. Dlaczego akurat wczoraj zapomniałam?
Właśnie, wczorajszy wieczór. Poczułam się wspaniale. W ramionach Malfoya mogłabym zostać na zawsze. Jego zapach był zniewalający. Lecz potem przypomniałam sobie o Ronie. On nadal był moim chłopakiem. Nadal go kochałam. Ale Draco…
Wróciłam do rzeczywistości i wyszłam z wanny. Ubrałam czyste szaty, włosy zaplotłam z pomocą różdżki w skomplikowany warkocz. Wpięłam spinkę w kształcie srebrnej lilii, którą kupiłam w jednym ze sklepów na Pokątnej. Była zaczarowana w taki sposób, że sama dopasowywała się do fryzury i magicznie się mieniła. Wyglądała bardzo ładnie.
Potem nałożyłam makijaż. Spojrzałam na efekt końcowy. Wyglądałam w miarę dobrze.
Wróciłam do pokoju i wzięłam torbę z książkami. Dzisiaj był czwartek. Najpierw numerologia, mugoloznawstwo z profesorem Richnoirem, potem dwie godziny eliksirów i obrona przed czarną magią.
Spakowałam potrzebne podręczniki. Kiedy byłam już gotowa, podrapałam Krzywołapa za uchem na pożegnanie i wyszłam z mojego dormitorium.
Nigdzie nie spotkałam Malfoya. Stwierdziłam, że jeszcze śpi. Podeszłam więc do drzwi od jego dormitorium i zapukałam.
-Eeee, Draco?- powiedziałam głośno.- Niedługo śniadanie, wstawaj!
-Dobrze- usłyszałam przytłumiony i zaspany głos ślizgona.
Zaśmiałam się i w dobrym humorze wyszłam z dormitorium.

***
Draco
Lekcje minęły dość szybko. Zbyt szybko. Wczoraj, Ginny kazała mi przyprowadzić Hermionę na jej imprezę urodzinową. Ona chyba w ogóle nie pamiętała o swoich urodzinach. Przez cały dzień była wesoła i aktywna na lekcjach, a przecież nikt nie przysłał jej prezentów. Tak jakby nie tylko ona, ale i cały świat zapomniał.
Siedzieliśmy u nas w pokoju wspólnym i razem odrabialiśmy lekcje. Kiedy skończyliśmy, zaczęliśmy rozmawiać o sprawach prefektów. Na razie od incydentu z Pomyluną nic ważnego się nie działo.
Spojrzałem na zegarek. Była już dziewiętnasta.
-Hermiona- zacząłem, a ta kiwnęła głową dając mi pozwolenie na kontynuację.- Chodź- wstałem, a ona z zaskoczonym wyrazem twarzy zrobiła to samo.- Za chwilę zaprowadzę cię w pewne miejsce- mówiłem powoli. Ona zmarszczyła jedynie czoło.- Ubierz się jakoś ładnie, dobrze?
-Malfoy…- zaczęła, ale od razu jej przerwałem.
-Ufasz mi?- zapytałem patrząc jej prosto w oczy.
-Tak- powiedziała cicho, ale pewnie.
-To idź się przebrać w coś ładnego, najlepiej w sukienkę- na jej twarzy dostrzegłem zdumienie ale poszła do swojego dormitorium.
Kiedy zamknęła za sobą drzwi, poszedłem do swojego pokoju aby szybko się przebrać. Założyłem zwyczajną czarna koszulę i do tego spodnie w tym samym kolorze.
Umyłem zęby, a potem spojrzałem w lustro. Przeczesałem włosy palcami. Poza tym wyglądałem dobrze, jak zwykle. Użyłem perfum, które dawno temu dostałem od matki i tak mi przypadły do gustu, że zacząłem stale ich używać.
Wziąłem po drodze małą zieloną paczuszkę i schowałem do kieszeni. Wyszedłem z pokoju.
Po chwili, ze swojego dormitorium wyszła gryfonka. Miała na sobie czerwoną sukienkę sięgającą kolan z grubym paskiem opinającym jej idealną talię. Założyła do tego czarne sandałki na obcasie. Nadal jednak była ode mnie niższa. Rozpuściła włosy, które spływały falami na jej ramiona. Nadal miała wpiętą magiczną lilię, tak jak wcześniej, ale teraz była czarna. Jej makijaż był odrobinę mocniejszy niż wcześniej, ale wyglądał bardzo dobrze i naturalnie.
-Jak wyglądam?- zapytała okręcając się.- Tak może być?
-Tak, tak może być. Wyglądasz wspaniale- powiedziałem, a ona uśmiechnęła się lekko.
-Dziękuję. To co, idziemy?
-Tak tylko jest jeszcze jedna sprawa- wycelowałem w nią różdżką, ale ta od razu wyleciała mi z ręki.- Ej!- była w delikatnych dłoniach Hermiony.
-Malfoy jeśli myślisz, że jestem taka głupia i że nie umiem się obronić to wybij sobie z głowy to wyjście. Chyba się zapominasz!- kipiała wściekłością.- Jeśli myślisz, że jestem jakąś kolejną pustą lalą, którą będziesz mógł sobie uwieść…
-Nie!- przerwałem jej.- Chciałem ci tylko zasłonić oczy.
-Co chciałeś?- zapytała wybita z rytmu.
-To ma być niespodzianka- powiedziałem i spojrzałem jej prostu w oczy.
-Jeśli będziesz próbował cokolwiek mi zrobić…!- zaczęła mi grozić, ale ja znowu jej przerwałem.
-Wiem jak to by się mogło skończyć- powiedziałem i westchnąłem głęboko.- Hermiono, nie jestem wcale taki głupi- na dźwięk swojego imienia z moich ust lekko drgnęła. Uśmiechnąłem się w duchu.-To pozwolisz? Będziesz mogła mieć ze sobą różdżkę jeśli mi aż tak bardzo nie ufasz- od razu zobaczyłem w jej wyrazie twarzy poczucie winy.
-Ufam ci- podeszła do mnie i delikatnie mi oddała różdżkę. Swoją schowała do kieszeni w sukience, która w ogóle nie była widoczna.
-Twój wynalazek?- zapytałem wskazując na już niewidoczna kieszeń.
-Tak. Trochę zaklęć zwodzących no i hmmm… krawieckich- uśmiechnęła się tajemniczo.- W każdej sukience robię sobie taką kieszeń na różdżkę. Wiesz, po wojnie, zawsze wolę ją mieć przy sobie.
-I bardzo dobrze- uśmiechnąłem się.- Mogę?- wycelowałem w nią różdżką. Skinęła głową.- Obscuro- mruknąłem i już miała zasłonięte oczy opaską.
-Draco?- machała ręką jakby szukając mojej aby ją chwycić. Podałem jej szybko ramię. Kiedy się zbliżyła od razu doszedł do mnie ten wspaniały zapach cynamonu.
-No to idziemy- powiedziałem i ruszyliśmy na imprezę.
Szliśmy naokoło. Chciałem, żeby się nie zorientowała, dokąd idziemy. Ciągle zgadywała.
-Lochy?
-Nie- zaśmiałem się cicho.
Podejrzewała jeszcze błonia, wieżę Gryffindoru, a nawet kuchnię. Dotarliśmy w końcu na siódme piętro. Drzwi już pojawiły się w ścianie.
-Poddaje się, Draco. Nie mam pojęcia gdzie jesteśmy.
Podeszliśmy pod same drzwi. Cofnąłem zaklęcie. Mrugnęła parę razy.
-Wszystkiego najlepszego, Hermiono- powiedziałem, pocałowałem ją w policzek i otworzyłem drzwi na oścież.
-NIESPODZIANKA!!!

-------
Tak, tak, wiem, wspaniały moment, żeby przerwać i potrzymać Was w niepewności 3:) Choć myślę, ze to opowiadanie i tak jest bardzo przewidywalne... jedyną niewiadomą jest pierwotny pierścień :D
Dobra, juz kończę gadać. Pozdrawiam wszystkich serdecznie i dziękuję, że nadal tu ze mną jesteście :*
Od razu mówię- aguamenti jest poprawnie, przez G a nie przez Q.