W ogóle to muszę Wam powiedzieć, że 2 sierpnia jadę nad morze i raczej nic tam nie napiszę. Po moim powrocie postaram się jak najszybciej coś napisać.
Już nie będę nawijać, zapraszam do czytania i roszę o komentowanie :*
***
Draco
Biegłem
przez puste korytarze Malfoy Manor. Wszędzie było słychać ten krzyk, jej krzyk.
Chciałem jej pomóc ale korytarze wydawały mi się nieznajome, nie wiedziałem jak
do niej dojść. Było tak jakbym biegał po ogromnym labiryncie. Jej krzyk rozsadzał
mi czaszkę. Rozrywał duszę na miliony kawałeczków. Czułem ogromny ból. I nadal
słyszałem jej krzyk…
Zerwałem się
z łóżka. To był tylko sen. Okropny koszmar. Jednak coś po przebudzeniu nie
grało. Ciągle słyszałem jej krzyk. Nagle uświadomiłem sobie, że ten krzyk jest
z prawdziwego świata.
Wziąłem
różdżkę, pobiegłem do drzwi, przebiegłem przez nasz pokój wspólny i nacisnąłem
na klamkę do jej dormitorium. Nie poruszyła się. A ona ciągle krzyczała.
Zobaczyłem
na drzwiach złoty napis. Hasło?
Nie
pomyślałem o tym, że brązowooka się przede mną zabezpieczy.
Z jej pokoju
ciągle było słychać przerażający krzyk. Taki jak wtedy w Malfoy Manor. Trudno
mi się było skupić. Chciałem jak najszybciej dostać się do niej i jej pomóc.
Znowu ten sam ból co wtedy.
Jakie ona
może mieć hasło?
-Gryffindor?-
zapytałem drzwi. Ani drgnęły.- Godryk, Harry Potter, Ron, Weasley, Ginny-
rzucałem przypadkowe słowa związane z nią coraz głośniej i coraz bardziej
histerycznie. Ona wciąż krzyczała. Chciałem wyważyć drzwi bombardą ale to nie
podziałało.
Spróbowałem
myśleć logicznie. Dobra, ludzie często ustawiają sobie imiona swoich zwierząt.
-Kurde, jak
mu było… Płaskopysk?- zapytałem drzwi. Znowu nic. To chyba było coś innego.-Już
wiem! Krzywołap!
Drzwi
otworzyły się a ja wbiegłem z
wyciągniętą różdżką.
Na łóżku
leżała Hermiona. Krzyczała i przewalała się z boku na bok. Podbiegłem do łóżka.
-Granger,
obudź się!- krzyczałem do niej i ją przytuliłem. Ocknęła się i przestała
krzyczeć. Po chwili odskoczyła ode mnie jak oparzona.
-Malfoy co
ty tutaj robisz?!- krzyknęła na mnie i wyciągnęła z pod poduszki swoją różdżkę.
-Miałaś
koszmar i krzyczałaś. Myślałem, że coś ci się stało- powiedziałem a ona na
chwile zamarła. Postanowiłem kontynuować.- Pobiegłem do ciebie. Trochę zajęło
mi rozszyfrowywanie hasła ponieważ przy twoich krzykach trudno się było skupić
ale udało mi się- uśmiechnąłem się do niej.
-Dziękuję-szepnęła.-
I przepraszam. Zapomniałam wziąć eliksir słodkiego snu. Po wojnie ciągle mi się
śnią okropne rzeczy- odwróciła ode mnie głowę i zaczęła wpatrywać się w jakiś
daleki punkt. Zapadła cisza.
-Nie tylko
tobie- powiedziałem na wspomnienie mojego błądzenia po Malfoy Manor. Powinienem
od razu zorientować się, ze to sen. Tamten dwór znałem jak własną kieszeń i nie
było w nich tylu korytarzy.
Spojrzałem
na zegarek przy jej łóżku.
-Szykujmy się,
już jest siódma- gryfonka zerwała się z łóżka. Wpatrywała się we mnie
wyczekująco.- No co?- zapytałem.
-Spadaj stąd Malfoy, chciałabym się przebrać-
wygoniła mnie z pokoju i zatrzasnęła mi drzwi przed nosem.
Poszedłem do
swojego dormitorium aby się uszykować.
***
Hermiona
Zaraz po
jego wyjściu poszłam do łazienki aby się odświeżyć. Umyłam zęby, wzięłam szybki
prysznic i się ubrałam w szkolne szaty. Potem nałożyłam lekki makijaż.
Jak mogłam
zapomnieć o eliksirze? To pewnie przez Ognistą. Poszłam do szafki i wzięłam
eliksir na otrzeźwienie. Trochę mnie głowa bolała po wczorajszym alkoholu.
Wypiłam całą fiolkę z niebieskim płynem i od razu poczułam się lepiej.
Zaczęłam
rozmyślać o ślizgonie. Byłam mu wdzięczna za to, że mnie obudził. Śniło mi się,
że razem z Harrym i Ronem znowu jesteśmy w namiocie. Rozmawialiśmy o horkruksach.
Obok naszego namiotu ktoś się aportował. Okazało się, ze to Draco. Żadne
zaklęcia na niego nie działały. Próbował nas przed czymś ostrzec ale w ogóle
nie mogłam zrozumieć jego słów. Czułam się tak jakbym była pod wodą i nie mogła
się wynurzyć. Potem obraz mi się rozmazał i znowu znalazłam się w Malfoy Manor
razem z Bellatrix. Nie tylko torturowała mnie ale też Harry’ego i Rona.
Wrzeszczałam nie tylko z powodu mojego bólu ale też z powodu moich przyjaciół.
Potem miałam urywane kawałki z wojny, tyle że nieco zniekształcone. Harry
przegrał, Voldemort wygrał, śmierć moich rodziców, Rona, Ginny…
Na szczęście
obudził mnie Malfoy. Przypomniałam sobie, że złamał hasło.
Stanęłam
przed czarnymi drzwiami i znowu spróbowałam rzucić na nie zaklęcie.
Chce pani zmienić hasło, panno
Granger?- pojawił się
napis na drzwiach.
-Tak- złote
litery się rozmyły i od razu pojawiły się nowe.
Jak ma brzmieć hasło, Hermiono
Granger?
Zaczęłam się
zastanawiać. Skoro Malfoyowi udało się go tak łatwo złamać, to musiałam
wymyśleć jakieś hasło, którego by się nie spodziewał.
-Miodowe
Królestwo- powiedziałam a napis się rozpłynął.
Odwróciłam
się w stronę łóżka. Wzięłam różdżkę, przypięłam do szaty odznakę prefekta i
poszłam do Wielkiej Sali na śniadanie.
Stanęłam w
drzwiach. W środku pełno osób gawędziło i szykowało sobie śniadanie. Spojrzałam
w stronę stołu nauczycielskiego.
Na środku
siedziała McGonagall i rozmawiała z Flitwickiem. Zauważyłam Slughorna z
profesor Sprout.
Dopiero
teraz uświadomiłam sobie, ze nie wiem kto jest opiekunem Gryffindoru. Profesor
McGonagall teraz była dyrektorem. I kto obejmuje stanowisko zastępcy dyrektora.
Stwierdziłam, że potem się zastanowię.
Spojrzałam w
stronę stołu gryfonów i od razu zobaczyłam Ginny. Naprzeciwko niej siedział
Harry.
Już miałam
do nich ruszać kiedy nagle poczułam, ze ktoś obejmuje mnie w talii. Od razu
wyczułam zapach palonej kawy.
-Cześć
piękna- usłyszałam przy uchu głos Rona. Odwróciłam się do niego i szeroko
uśmiechnęłam.
-Hej Ron-
pocałowałam go na powitanie.
Poszliśmy
razem na śniadanie. Ja usiadłam obok Ginny a on koło Harry’ego.
-Cześć, co
tam u was?- zapytałam i uścisnęłam rudowłosą na powitanie.-Dobrze się spało?
-Tak. A
gdzie ty byłaś?- zapytała mnie ruda i spojrzała na mnie wyczekująco.
Nie zdążyłam
odpowiedzieć ponieważ zaczęły nadlatywać sowy. Obok mnie usiadła mała
płomykówka z listem w dziobie. Wzięłam go od niej a ta odleciała.
-To od
rodziców- powiedziałam i odpakowałam list. Pytali się mnie jak mi mięła podróż
do Hogwartu i czy na pewno wszystko w porządku. Postanowiłam, że napiszę do
nich później.
Po
płomykówce przyleciała szara sowa z Prorokiem Codziennym. Zapłaciłam jej i wzięłam
gazetę do ręki. Nic ciekawego nie pisali.
Nałożyłam
sobie parę tostów, nalałam kawy i zaczęłam czytać gazetę.
Po chwili
podszedł do nas profesor Flitwick i zaczął nam rozdawać plany zajęć.
Przynajmniej się dowiedziałam, kto jest zastępcą dyrektora.
-Na
pierwszej lekcji mamy zielarstwo-powiedział Harry przeglądając plan.
-No nie,
dzisiaj mamy dwie godziny eliksirów ze ślizgonami- marudził Ron.
-Właśnie Harry-
zwróciłam się do Wybrańca.- Pamiętaj, że dzisiaj mamy dyżur- powiedziałam i
wzięłam łyk kawy.
Po
zakończeniu śniadania wstałam od stołu aby zdążyć pójść po książki. Szła ze mną
Ginny.
-Musimy
pogadać- zaczęła temat rudowłosa.
-Koniecznie!-
opowiedziałam jej o czarnych drzwiach.- Hasło to Felix Felicis. A do mojego
pokoju hasło brzmi Miodowe Królestwo.
-Dobra, to
widzimy się później- Ginny ruszyła do Wieży Gryffindoru a ja na piąte piętro.
***
Draco
Pierwsze
lekcje minęły mi bardzo szybko. Na każdej z nich przypominano nam o tym, że to
nasz ostatni rok nauki w Hogwarcie i że owutemy to bardzo ważne egzaminy. Już przed
eliksirami mieliśmy pełno zadań domowych i wypracowań do napisania.
Poszedłem
razem z Blaisem do lochów. Byliśmy tylko my i Hermiona z przyjaciółmi.
-Cześć-powiedziałem
do nich. Zabini dziwnie się na mnie spojrzał ale nie skomentował mojego
zachowania i zaczął przypatrywać się Wiewiórce. Nie tylko Blaise się zdziwił
ale również gryfoni. Wszyscy byli spięci. Tylko Potter nie wydawał się tym
zaskoczony.
-Cześć-odpowiedział.
Spojrzałem na innych. Ruda wpatrywała się w mojego przyjaciela. Wieprzlej był
cały spięty. Trzymał Hermionę za rękę. Gdy to ujrzałem od razu się rozłościłem
ale ukryłem to pod maską obojętności.
Spojrzałem
na nią. Była trochę zaskoczona tak miłym przywitaniem i reakcją Bliznowatego.
Uśmiechnąłem się do niej.
Potem
przyszedł Slughorn i wpuścił nas do klasy. Zajęliśmy nasze stałe miejsca i
wyjęliśmy potrzebne rzeczy.
-Nie spieszcie
się zbytnio z tym rozpakowywaniem- uśmiechnął się do nas.- Postanowiłem, że was
trochę rozsadzę. Będziecie siedzieć inaczej. Gryfon ze Ślizgonem. Będziecie tak
siedzieć do końca roku. Mam nadzieję, że dzięki temu relacje między waszymi
domami się polepszą.
I zaczął nas
rozsadzać. Blaise usiadł z Weasleyem a Pansy z Potterem.
-Panno
Granger, proszę się przysiąść do pana Malfoya- powiedział profesor. Uśmiechnąłem
się do niej łobuzersko. Ona zmroziła mnie wzrokiem. Widocznie nie spodobało jej
się, że musi siedzieć obok mnie. Slughorn skończył nas przesadzać i zaczął standardową
gadkę nauczycieli o owutemach. Teraz wszystkie lekcje polegały na powtarzaniu
materiału z wszystkich poprzednich lat. Chociaż czasem też pokazywano nam coś
nowego.
Nauczyciel
mówił nam o eliksirze Squintella*. Brązowowłosa robiła notatki a ja się jej
przypatrywałem. Zauważyłem, że kiedy się skupia i myśli nad czymś to uroczo
marszczy czoło.
-Napiszecie
mi wypracowanie na dwie rolki pergaminu na temat eliksiru Squintella- powiedział
a większość klasy jęknęła oprócz Hermiony, która nadal zawzięcie robiła
notatki.-Na następnej lekcji będziecie musieli uwarzyć ten eliksir. Radzę
uważać i dobrze się nauczyć bo bardzo łatwo się w nim pomylić jest jednym z
bardzo złożonych eliksirów.
Lekcja się
skończyła i wszyscy zaczęli się pakować. Patrzyłem na ruchy gryfonki. Była taka
ładna. Nadal nad czymś myślała ponieważ miała zmarszczone czoło. Pewnie o
wszystkich pracach domowych, które nam zadali.
-O co ci
chodzi?- wyrwała mnie z rozmyślań.- Przestań się tak na mnie gapić, dobra?-
odwróciła się na pięcie i wyszła z klasy.
***
Hermiona
Siedziałam u
siebie na łóżku i czytałam o eliksirze Squintella. Rzeczywiście, ten eliksir
był bardzo trudny do uwarzenia. Przed przyjściem do dormitorium byłam w
bibliotece. Wypracowania były gotowe i odrobiłam też inne zadania domowe. Po
drodze wzięłam też inne książki o eliksirach. Musiałam wiedzieć, że w podręczniku
nie ma pomyłki.
Usłyszałam
kroki przed drzwiami i szept Rudej.
-Cześć
Ginny- przywitałam się z przyjaciółką. Ta podziwiała wnętrza. Rzuciłam na drzwi
zaklęcie wyciszające i usiadłam obok przyjaciółki na czerwonym dywanie.
Zaczęłam jej opowiadać o Malfoyu.- Jak myślisz czy on naprawdę się zmienił?-
jedyna córka Weasleyów myślała nad odpowiedzią.
-Bardzo
możliwe. Harry mówi, że się zmienił. Chyba nawet się ZAPRZYJAŹNILI- wymówiła to
słowo z lekkim niedowierzaniem.- Z tego co mówisz chyba tak jest. Malfoy się
zmienił. Kiedy się pytałam Harry’ego jakim cudem on mi powiedział, że ta fretka
była taka zła z powodu swojego ojca- wsłuchiwałam się w słowa rudej.- Podobno
rzucał na niego jakieś zaklęcia czarno magiczne. Nawet kazał mu złożyć
Wieczystą Przysięgę- nie mogłam uwierzyć własnym uszom. Jak można małemu
dziecku kazać składać Wieczystą Przysięgę?!- Nie wiem jakiej treści ale między
innymi przez to był taki zły. Podobno składał ją tylko na siedem lat, wiesz,
żeby nam dokuczał w Hogwarcie. Tyle, że nie pomyślał, że będzie jeszcze ósmy
rok- cisza. Ciągle myślałam o Malfoyu. O tym jak był dla nas okropny. Jak się z
nas wyśmiewał i przezywał.
-Ginny, powiedz mi dlaczego ty się tak rumienisz na
widok Blaise’a?- zapytałam i się do niej uśmiechnęłam.
-On jest
taki przystojny- po chwili się otrząsnęła.- Powiedziałam to na głos?-
rozbawiona skinęłam głową.- No trudno-przyjaciółka zrobiła się czerwona na
twarzy.- Po prostu on na mnie patrzy tak… Nie wiem jak to opisać.
-Jakby cie
pożerał wzrokiem?- wtrąciłam z rozbawieniem.- Może mu się podobasz?
-No co ty!-
walnęła mnie poduszką.- Na pewno nie.
-I tylko dlatego
tak się rumienisz?- zapytałam.
-No nie
tylko- powiedziała tajemniczo.- Zjadłam dzisiaj obiad i postanowiłam się
przejść na błonia ponieważ miałam jeszcze dużo czasu do rozpoczęcia lekcji.
Byłam nad jeziorem i on też tam był- chociaż wydawało się to niemożliwe, ruda
robiła się coraz bardziej czerwona.- Zaczęliśmy gadać. Zdziwiło mnie, że nie było
między nami jakiejś nienawiści. Gadaliśmy… normalnie. Spojrzałam na zegarek i
powiedziałam, że musze iść bo zaraz zaczynają się lekcje a on tak się jakoś do
mnie przybliżył. Pocałował mnie w policzek, powiedział „do zobaczenia” i wyminął
mnie jakby nigdy nic- ruda zakończyła swoja opowieść a ja nie mogłam w to
uwierzyć.- Tylko nie mów o tym Harry’emu!
-Spokojnie.
Oczywiście, że nie powiem- powiedziałam.- Wiesz co, myślę, że Ślizgoni chyba
zrobili się jacyś dziwni. Może to przez wojnę?
Spojrzałam
na zegarek.
-Na stado
galopujących hipogryfów!- wrzasnęłam i zerwałam się na równe nogi.- Spóźnię się
na dyżur!
Ginny poszła
do Wieży Gryffindoru a ja poleciałam na pierwsze piętro aby spotkać się z
Harrym.
Na szczęście
nie spóźniłam się i byłam punktualnie. Zaczęliśmy z Harrym przechadzać się po
zamku. W rękach trzymaliśmy różdżki.
-Zrobiłeś te
wszystkie zadania domowe?- zaczęłam rozmowę.
-Tak i wiesz
co? Jakoś mi to nie sprawiało dużo problemów- uśmiechnął się do mnie.
-Jestem
kapitanem drużyny Quidditcha, wiesz?- powiedział Złoty Chłopiec.
- Och,
wspaniale! Gratuluję!- przytuliłam go.
- Tak, w
sobotę będę kompletować skład. Mamy Rona na obrońcę, Ginny jako ścigającą i
mnie jako szukającego ale trzeba będzie jeszcze dobrać pałkarzy i pozostałych
dwóch ścigających.
Przez chwilę
szliśmy w ciszy. Na korytarzach nikogo nie było. Harry wziął ze sobą Mapę
Huncwotów i sprawdzaliśmy co jakiś czas czy ktoś się przed nami nie ukrywa.
-Wiesz co?-
przerwał ciszę Harry.- Tak coraz częściej zaczynam myśleć o tym, czy by nie
napisać prawdziwej biografii Dumbledore’a. Na razie tylko ja, ty i Ron znacie
prawdę. A po tym co napisała Skeeter należałoby wyjaśnić parę kwestii.
-Wspaniale
Harry! To świetny pomysł! Jeśli chcesz, będę mogła ci pomóc i…- usłyszeliśmy
jakiś huk i krzyk.
Pobiegliśmy
w tamtą stronę. Krzyk dochodził z pustej klasy. Stanęłam obok drzwi. Harry
skinął głową, stanął przed drzwiami a ja je szybko otworzyłam.
-Gdzie to
jest?! Gadaj!- na ziemi leżała Luna i krzyczała z bólu. Nad nią stał Nott i torturował
ją zaklęciem. Nagle dostał niewerbalnym zaklęciem Harry’ego. Ślizgon zwalił się
na ziemię i zaraz Harry oplótł go magicznymi sznurami. Luna leżała w kącie i
szlochała. Podeszłam do niej, pomogłam jej wstać i ją przytuliłam. Lekko się skrzywiła.
Na jej ciele były liczne rany.
-Co się
stało?- zapytałam Lunę. Ona jednak nie była w stanie wypowiedzieć słowa.-
Idziemy do profesor McGonagall- zwróciłam się do Harry’ego i poszliśmy w stronę
jej gabinetu.
-----------------------
Czekam na Wasze opinie ;) Krytyka mile widziana.