W każdym razie ja Wam przestanę już gadać. Mam tylko jedną sprawę. Ponieważ już nie jestem adminką na stronce "Harry Potter- historia, która zmieniła moje życie na lepsze" wielu z Was nie wie kiedy pojawiają się rozdziały. Są dwie możliwości. Najłatwiejszą i dla mnie i dla Was będzie dodanie mojego bloga do obserwowanych i wtedy będziecie mieli wszystko na bieżąco. Jest jednak druga opcja. Jeśli chcecie, mogę Was informować o kolejnych rozdziałach. W komentarzu pod tym rozdziałem napiszcie mi swoje maile. Oczywiście jeśli będziecie chcieli komunikować się drogą mailową i o coś pytać to ja chętnie pogadam i odpowiem na Wasze pytania ;)
Ten rozdział dedykuję Rumcajsowi (tak btw to dziękuję za poprawienie tego rozdziału :D), który ostatnio bardzo mnie wspiera... dziękuję Ci :*
***
Hermiona
-Halo?- zapytałam otwierając drzwi do
jakiegoś pokoju.
W środku było ciemno. Próbowałam
przyzwyczaić moje oczy do ciemności, ale nic to nie dało. Sięgnęłam po różdżkę
i ją zapaliłam, a wtedy wejście od pokoju automatycznie się
zamknęło z głośnym hukiem. Przez moment nic nie widziałam, ponieważ światło z
końca różdżki mnie oślepiło. Po chwili jednak zaczęłam dostrzegać kontury.
Przede mną na ziemi leżała jakaś postać.
Jej twarz była w czarnych plamach, a wokół niej była ogromna ilość mdłej
substancji. Kiedy podniosłam lekko różdżkę, zobaczyłam, że w tym pokoju leży
więcej takich osób.
Nie mogłam się skupić, ponieważ na ziemi
było pełno czarnej cieczy, z której wydzielał się tak intensywny słodki zapach,
że miałam ochotę zwymiotować, powstrzymałam się jednak i postanowiłam wziąć się
w garść.
Nie zważając na mdłości wzięłam głęboki
wdech. Skierowałam różdżkę ponownie na pierwszą postać aby ją zidentyfikować.
Był to jakiś chłopak. Miał krótkie czarne
włosy, które były pozlepiane od krwi. Obok leżały potłuczone okrągłe okulary.
-Harry!- krzyknęłam z rozpaczą i
przyklękłam obok przyjaciela.- Jakich zaklęć używałeś, Malfoy?!- krzyknęłam ze złością
na siebie. Jak mogłam nie zapytać o te zaklęcia?
Nie czekając długo, wzięłam do ręki
potłuczone okulary i transmutowałam je w dość duży biały materiał z sierści
bizona złotowłosego*. Jednym machnięciem różdżki pocięłam go na kwadraty i
przyłożyłam je kolejno do wszystkich ran na twarzy, jakie zauważyłam.
-Trzymaj się Harry- szepnęłam i wstałam,
żeby pomóc pozostałym.
Obok Harry’ego leżał Ron, który miał ręce
powyginane pod dziwnym kątem. Dalej leżała Ginny z jakąś dziwną raną na
brzuchu. Potem Annie, Gwen, mama, tata, Luna, Lavender, Parvati, Hanna Abbott,
profesor Snape, profesor Dumbledore, profesor McGonagall, Kingsley, cała
rodzina Weasleyów, członkowie Zakonu Feniksa… Po moich policzkach zaczęły
płynąć łzy. Kiedy zaczynałam pomagać, wszędzie pojawiało się więcej ciał.
-Nie pomożesz im- usłyszałam za sobą
chłodny męski głos, a moje serce od razu zamarło. To nie mógł być on…- Ojej!
Ten dzień trzeba zapisać w kalendarzu- powiedział mężczyzna szyderczo.-
Szlamowata Panna-Wiem-To-Wszystko-Granger nie ma nic do powiedzenia?
Odwróciłam się i spojrzałam prosto w szare
tęczówki.
-Draco?- powiedziałam zawiedzionym i lekko
ochrypłym głosem od płaczu.
-A któżby inny?- prychnął i spojrzał na
mnie jak na jakiegoś śmiecia.
-Ale przecież… myślałam…
-Myślałaś, Granger?- po tych słowach
wybuchnął szyderczym śmiechem.- To ciekawe. Co myślałaś? Że się zmieniłem? Ja,
Draco Malfoy, jeden z najwierniejszych sług Czarnego Pana nagle zrobię się miły
i potulny jak baranek? Że mógłbym zakochać się- w jego oczach zobaczyłam tylko
pogardę.- w takiej szlamie jak ty?- po tych słowach zaczął się śmiać a ja
poczułam ukłucie w sercu.- Ja, Granger, jestem arystokratą z rodu Malfoy’ów, a
to nazwisko zobowiązuje! Czarny Pan może odszedł, ale to nie znaczy, że nikt
nie może go zastąpić- po tych słowach uśmiechnął się złowieszczo.
-Przecież…
-Nie przerywaj mi, szlamo! Sectumsempra!-
krzyknął i poczułam jak siła zaklęcia rzuca mną na ziemię, a niewidzialne
ostrze przebija mój bok powodując okropny ból. Z zaciśniętymi ustami próbowałam
wytrzymać i nie dać po sobie niczego poznać. Usiadłam i spojrzałam spode łba na
Malfoya.
-Zaufałam ci, a tu się okazuje, że ty nigdy
się nie zmieniłeś- wychrypiałam cicho, próbując panować nad bólem.- Nie ujdzie
ci to na sucho.
-Czyżby?- powiedział kpiąco i założył na
palec jakiś czarny pierścień.
-Czy… czy to jest…
-Tak, Pierwotny Pierścień, Granger-
powiedział beztrosko, jakby mówił o pogodzie, a nie o jednym z
najpotężniejszych magicznych przedmiotów na świecie.
Wstałam gwałtownie, co było błędem, ponieważ
z mojego boku od razu wylało się pełno krwi, ale dzięki adrenalinie, która
pulsowała w moich żyłach, nic nie poczułam. Zacisnęłam mocniej rękę na różdżce,
jedynym przedmiocie, który dawał mi jakąkolwiek nadzieję na wyjście z tego
cało. Skierowałam go na mój brzuch i wstrzymałam zaklęcie Malfoya.
-Jak myślisz, będziesz ładnie wyglądać,
kiedy potraktuje cię Czarną Klątwą?- syknął.- Na pewno lepiej od Bliznowatego i
Wieprzleja, chociaż przy użyciu Pierścienia, możesz nie wyglądać tak dobrze jak
oni- w jego oczach można było zobaczyć całkowite oddanie czarnej magii i
fascynację moim przyszłym stanem. To nie był Draco, którego poznałam. Mój Draco
miał piękne, hipnotyzujące, stalowoszare oczy, wspaniały niski i ciepły głos,
który kojarzył mi się z bezpieczeństwem i wspaniały charakter, który mogłam
poznać przez te pierwsze miesiące w Hogwarcie, a Zły Draco, jak zaczęłam go w
myślach nazywać, miał matowoszare oczy, od których zionęło rządzą władzy i
czarną magią, niski głos, który był zimny i okrutny.- Ale najpierw się trochę
pobawimy! Crucio!- niestety nie udało mi się uniknąć tego zaklęcia. Od razu
skarciłam się w myślach za swoją nieuwagę i chwilę zamyślenia w tak poważnej
sytuacji.
Nie mogłam wytrzymać siły Cruciatusa i
opadłam na posadzkę, która była lepka od czarnej substancji. Postanowiłam
jednak nie dać mu satysfakcji z chwilowego zwycięstwa i trwałam w milczeniu,
próbując przezwyciężyć ból.
Draco to zauważył i wzmocnił siłę zaklęcia
i wbrew mojej woli z mojego gardła wydobył się krótki krzyk...
-Hermiono- usłyszałam za sobą jakiś głos,
którego nie mogłam zidentyfikować, ponieważ mój umysł był zamroczony bólem.
Właściciel tego głosu objął mnie rękoma od tyłu, a do moich nozdrzy od razu
wkradł się zapach sosen.- Hermiono- powiedział głos stanowczo, a ja chyba
zaczęłam go identyfikować. Był niski i dźwięczy, do tego ten zapach sosen i
ramiona dające mi poczucie bezpieczeństwa…
-Draco- wychrypiałam i wtuliłam się w
niego.- Pomóż mi.
-Hermiono, to się dzieje tylko w twojej
głowie- powiedział a ja zmarszczyłam czoło.- To tylko zły sen- przymknęłam
mocno oczy. Czy to było możliwe? Ale ten ból był taki realny. Choć z drugiej
strony to chyba nie możliwe, żeby Draco miał złego brata bliźniaka…
Otworzyłam szeroko oczy. Teraz znajdowałam
się w moim dormitorium na zimnej posadzce. Naprzeciwko mnie siedziała zapłakana
Annie, patrząca na mnie z troską. Ktoś obejmował mnie z tyłu rękami i opierał
swoją głowę na moim ramieniu.
-Draco, obudziła się- powiedziała Annie i
uśmiechnęła się do mnie blado.-Nigdy więcej mnie tak nie strasz- powiedziała i
otarła z moich policzków łzy, z których w ogóle sobie nie zdawałam sprawy.-
Kiedy się rano obudziłam zdałam sobie sprawę, że coś jest z tobą nie tak.
Rzucałaś się z boku na bok, potem zaczęłaś lunatykować i mówić przez sen. Chyba
ktoś cię zaatakował w tym śnie, ponieważ zaczęłaś krzyczeć, więc pobiegłam po
Dracona.
Po jej słowach zdałam sobie sprawę, że to
był tylko koszmar. Te wszystkie ciała bliskich mi osób i Zły Draco to był tylko
wytwór mojej wyobraźni! Nasz umysł w snach pokazuje nam nasze najgłębsze
pragnienia, bądź najgorsze obawy. To nie dziwne, że po ostatnich wydarzeniach
śniło mi się coś tak okropnego. Do tego jeszcze wczoraj…
-Nie wzięłam Eliksiru Słodkiego Snu-
powiedziałam cicho.
-Oj, Granger- szepnął mi ślizgon do ucha.-
A nie pomyślałaś o tym, że chociażby taka Mrużka mogła ci przynieść?- zapytał z
troską i lekką nutą rozbawienia. Jak mogłam o tym nie pomyśleć? Chyba byłam
zbyt zajęta rozmyślaniem o wczorajszym pocałunku…
Od razu kiedy to sobie przypomniałam,
oderwałam się od blondyna.
Hermiono,
miałaś zapomnieć! A teraz co? Wtulasz się w niego z nadzieją, że może jednak
coś z tego będzie. Przecież to jest Draco Malfoy!-
skarciłam się w myślach.
A może
jednak powinnam kiedyś spróbować?- odezwałam się do głosu w mojej głowie.
Pamiętaj
kim on jest, a kim ty jesteś.
Ale
przecież się zmienił… Poza tym, czy ja gadam sama ze sobą?
Gadasz
ze swoim drugim ja, to całkiem normalne. Co do obiektu twoich westchnień- rób
jak chcesz, ale teraz spójrz na Annie i jej pomóż! Jest roztrzęsiona! Pamiętaj,
że wczoraj zaatakowano jej przyjaciółkę!-
posłuchałam drugiego głosiku i podeszłam do drobnej blondynki stojącej przede
mną.
-Jak się czujesz?- zapytałam dziewczynkę i
uśmiechnęłam się do niej pokrzepiająco.
-Trochę lepiej- powiedziała smutno
przypominając sobie o minionej nocy.- Pani Pomfrey ją wyleczy, prawda?-
zapytała z nadzieją w głosie, szukając u mnie potwierdzenia. Spojrzała na mnie
tak smutnym wzrokiem, że serce mi się ścisnęło z żalu.
-Na pewno- powiedziałam i przytuliłam ją do
siebie.- Malfoy?- mruknęłam i spojrzałam na niego przez ramię blondynki.- Czy
możesz na razie stąd wyjść?
Chłopak nic nie odpowiedział, tylko wyszedł
cicho z pokoju, zostawiając mnie i Annie same.
***
Luna
Gdzie nie okiem sięgnąć wszędzie na
błoniach można było dostrzec hogwarckich uczniów, cieszących się z powoli
mijającej niedzieli. Wiał dosyć silny i zimny wiatr, lecz nawet on nie mógł
przeszkodzić odpoczynkowi na świeżym powietrzu. W każdym miejscu dało się
zobaczyć pełno gnębiwtrysków, a gdzieniegdzie można było spotkać parę witrażków
sagesowych, które pomagały pilnie niektórym uczniom w lekcjach.
Szłam w kierunku szklarni numer pięć,
ponieważ miałam się tam spotkać z Nevillem. Nie był już tym samym niezdarnym
chłopakiem co kiedyś. Wydoroślał, wyprzystojniał i podciągnął się w nauce. Po
wojnie wiele dziewczyn zaczęło się nim podkochiwać ze względu na jego udział w
pokonaniu Voldemorta i oczywiście za to, że przyjaźni się z Chłopcem, Który
Przeżył. Dla mnie Neville zawsze był uroczy i przemiły. Nigdy się ze mnie nie
śmiał i zawsze wysłuchiwał moich opowieści o chrapkach krętorogich. Nie
pamiętam kiedy sobie uświadomiłam, że go kocham. Teraz chodziliśmy ze sobą i
planowaliśmy ze sobą wspólną przyszłość.
Ściągnęłam moje specjalne różowe okulary do
odszukiwania gnębiwtrysków i podążyłam w kierunku szklarni. Gdy tylko go
ujrzałam na końcu ścieżki, szybko do niego podbiegłam.
-I jak? Profesor Sprout się zgodziła?-
zapytałam z niecierpliwością. Ostatnio miał pójść do nauczycielki zielarstwa i
poprosić ją o praktyki po swoich studiach, ponieważ chciał w przyszłości
zastąpić kiedyś opiekunkę Hufflepuffu i uczyć w Hogwarcie.
-Powiedziała, że jeśli zdam owutem z
zielarstwa na wybitny to wtedy mnie przyjmie- powiedział i spojrzał na mnie ze
szczęściem wymalowanym na twarzy. Wyglądał tak, jakby Gwiazdka była miesiąc
wcześniej.
-Bardzo się cieszę- wtuliłam się w jego
ramię i poszliśmy na spacer.
Szliśmy obok jeziora, które odbijało
promienie słońca. Przypomniałam sobie o mojej przygodzie z druzgotkami kiedy
miałam osiem lat i zaczęłam ją opowiadać gryfonowi. Byliśmy z tatą na wakacjach
nad jeziorem razem ze znajomymi. Razem z moją koleżanką Zoey, która jest teraz
w Beauxbatons, bawiłyśmy się w wodzie. Było bardzo zabawnie lecz w pewnym
momencie coś pociągnęło mnie pod wodę. Okazało się, że to druzgotek. Chyba miał
wyjątkowo zły humor, ponieważ był dla mnie nie miły i nie chciał mnie puścić, a
przecież druzgotki to takie miłe stworzenia. Na szczęście potem przypłynęły mi
z pomocą błońkowce morskie*. Zoey potem mi nie chciała uwierzyć w to co mówiłam,
ale potem z tatą stwierdziliśmy, że zostaniemy tam dłużej i zrobimy badania.
-Swoją drogą błońkowce są bardzo miłe i
naprawdę piękne. Najczęściej mają kolor niebieski, ale bywają też…
-Luna!- usłyszałam za sobą jakiś głos.-
Luna, poczekaj! Musimy porozmawiać!- odwróciłam się i zobaczyłam biegnącą
Mionkę. Zupełnie zapomniałam o tym, że miałyśmy się spotkać w sprawie
Pierwotnego Pierścienia. Na samo wspomnienie starcia z Nottem przebiegł mi
dreszcz po plecach. Może jednak Hermiona nie powinna się tym zajmować? Po tym
jak ją zaatakowali nie chcę żeby się narażała.
-Cześć Hermiono- przywitałam przyjaciółkę
kiedy do nas podbiegła.
-Jesteś potomkinią Roveny- powiedziała
prosto z mostu i spojrzała mi w oczy. Był to dla mnie szok. Dlaczego tata mi o
tym wcześniej nie powiedział?
-Ale jak?- powiedziałam cicho.
-Mogę ci przedstawić całe drzewo
genealogiczne ale myślę, że wysłuchiwanie tego to strata czasu. Oczywiście, nie
jesteś jedyna, jesteś tylko jedną z możliwości, ale możliwe, że twój tata ma
Pierwotny Pierścień- zakończyła z uśmiechem. Była dumna z siebie i z tego, że
udało jej się dojść do tych informacji.- Wracasz do domu na święta?
-Tak- odpowiedziałam trochę zaskoczona jej
pytaniem.
-Zapytaj swojego tatę czy wie coś na ten
temat. Jeśli nie to znaczy, że będziemy dalej szukać.
-Dobrze- powiedziałam lekko oszołomiona.-
Miona?
-Tak?
-A może jednak sobie trochę odpuścisz?-
zapytałam łagodnie, a ona wytrzeszczyła na mnie z niedowierzaniem oczy.- No
wiesz, jak ktoś już cię zaatakował przez to- zawiesiłam głos.- Nie chcę żeby
coś ci się stało.
-Spokojnie Luna, nie bój nic. Poradzę
sobie- powiedziała i mrugnęła do mnie.- To już się nie powtórzy. A teraz lecę,
podobno Hanna się obudziła. Cześć!- i pobiegła w stronę zamku.
-Nie martw się Luno- odezwał się do mnie
jak dotąd milczący Neville.- Miona sobie poradzi. Ma jeszcze do pomocy i
Harry’ego i Rona, dadzą radę, jak zwykle.
-Mam nadzieję- szepnęłam.
***
Draco
-Chodźmy- powiedziała zdyszana Hermiona.
Spotkaliśmy się pod drzwiami Skrzydła
Szpitalnego, ponieważ ta Abbott się obudziła. Może wie coś o napastnikach.
-Cześć Hanna- powiedziała gryfonka z
uśmiechem i usiadła obok dziewczyny leżącej na łóżku.- Jak się czujesz?
-Już lepiej, dziękuję Hermiono- uśmiechnęła
się blado. Było widać, że jest przemęczona. Miała ciemne wory pod oczami i
bladą twarz.
-Mamy do ciebie kilka pytań. Czy możesz nam
na nie odpowiedzieć?- zapytała łagodnie brunetka.
-Postaram się- powiedziała trochę smutno i
skinęła głową na znak, że mamy pytać.
-Czy pamiętasz coś z tamtego wieczoru?
-Bardzo bym chciała- powiedziała i
zmarszczyła brwi.- Jednak kiedy zaczynam o tym myśleć to zaczyna mnie boleć
głowa.
-Penale
oblivionem*- szepnąłem, a Miona spojrzała na mnie pytająco.- Czarny Pan
często tego używał. Zaklęcie lepsze od obliviate. Jak się domyślasz z czarnej
magii.
-Tak, pani Pomfrey mi o tym mówiła-
wtrąciła się puchonka.
-Ale tak nic kompletnie nie pamiętasz?-
zapytała Hermiona z nadzieją w głosie.
-Pamiętam…- dziewczyna przymknęła powieki.-
że było ich dwóch. Jakiś blondyn i jeszcze ktoś- Granger spojrzała na mnie
porozumiewawczo. Szukamy przynajmniej dwójki, nie jednego poszukiwacza.- Pytali
o jakiś pierścionek, czy coś takiego, nie wiem- o mało nie wybuchnąłem
śmiechem, ale się powstrzymałem i tylko uśmiechnąłem się kpiąco.- A jak próbuje
dłużej pomyśleć to za bardzo boli.
-Dobrze Hanno, nie przemęczaj się-
powiedziała łagodnie pani prefekt.- I tak bardzo ci dziękujemy. Zdrowiej-
podniosła się z krzesła i skierowała do wyjścia.
-Ale…- zacząłem. Przecież musimy dowiedzieć
się czegoś więcej. Rozumiem, że to ją boli, ale na Salzara, wytrzyma jakoś.
-Idziemy Malfoy!- powiedziała stanowczo
Hermiona i pociągnęła mnie za sobą.
Kiedy znaleźliśmy się już w naszym pokoju
wspólnym usiadła na kanapie i zapaliła ogień w kominku. Podciągnęła kolana pod
brodę i zamyślona wpatrzyła się w ogień.
-Dlaczego tak łatwo odpuściłaś?- zapytałem
i usiadłem naprzeciw niej.- Może by sobie coś jeszcze przypomniała.
-Więcej byśmy z niej nic nie wyciągnęli.
Poza tym, to ją bolało. Cieszmy się, że udało jej się przypomnieć to o tych
dwóch osobach i tym blondynie.
-No a co nam to da?- zapytałem
zniecierpliwiony.
-Nie wiem- powiedziała smutno.- Najpierw
muszę sprawdzić czy Hanna mogłaby być potomkinią Helgi Hufflepuff. Z tego co
wiem to pochodzi z rodziny czystej krwi*. Ale jeszcze zobaczę. Poza tym muszę
też porozmawiać z Harrym i Ronem- wstała i skierowała się do skrótu do Wieży
Gryffindoru.
-Tylko uważaj na siebie- powiedziałem a ona
odwróciła się na chwilę.
-Oczywiście- uśmiechnęła się do mnie i
zniknęła za czarnymi drzwiami.
Nie wiedziałem co myśleć o tym
poszukiwaczu, chwila, poprawka, poszukiwaczach. Byli dość odważni, skoro
zaatakowali tyle osób w Hogwarcie, do tego bardzo sprytni. Każdy swój ruch
mieli dokładnie przemyślany i nigdy nie dało się ich złapać.
A
gdyby tak…?, odezwał się sprytny głosik w mojej
głowie i od razu wiedziałem co robić, nawet nie musiał kończyć.
Zerwałem się z kanapy i podszedłem do
skrótu prowadzącego do Pokoju Wspólnego Slytherinu.
***
Hermiona
-Co za bydlak!
-Ciszej Ron!- skarciłam rudzielca, ponieważ
parę osób odwróciło się z zaciekawieniem w naszą stronę.
Opowiedziałam chłopakom o tym co się stało
poprzedniej nocy (z pominięciem części w Pokoju Wspólnym). Oboje byli ogromnie
zezłoszczeni jednak Harry zachował swoją złość dla siebie. Bardzo dobrze
wiedział, że gwałtowne zachowania tylko niepotrzebnie przyciągają uwagę osób,
które w żadnym wypadku nie powinny o tym wiedzieć. Ron jednak miał zbyt
wybuchowy charakter żeby siedzieć cicho.
-Podsumowując- zaczęłam przyciszonym głosem.-
Nie mam pojęcia kto może być tak okrutny i być aż tak żądny władzy żeby robić
coś takiego.
-Nie martw się Miona, odkryjemy to- Harry
uśmiechnął się do mnie ciepło.- Może najpierw zbierzmy to, co już mamy?
-Ja tawiam na jakiegoś sizgona, tam się roi
od dzieciaków śmierciożerców- powiedział Ron z buzią pełną musów-świstusów.
-Ronald ile razy mam ci powtarzać żebyś nie
gadał kiedy jesz?- przewróciłam oczami, ale postanowiłam, że potem zrobię mu
wykład o dobrych manierach. Przetarłam zaspane oczy i zamrugałam parę razy. Ta
klątwa nadal dawała się we znaki, ale wiedziałam, że później będę miała czas na
odpoczynek. Najpierw Pierwotny Pierścień i bezpieczeństwo innych, potem ja.-
Myślę jednak, że Ron może mieć rację, chociaż nie wykluczajmy reszty podejrzanych.
Pamiętajmy, że w Ravenclawie też są dzieci śmierciożerców, chociaż myślę, że
tylko ślizgoni będą tak zdesperowani żeby posiąść władzę i w dodatku używać tak
brutalnych zaklęć.
-Dlaczego mnie nie dziwi, że ślizgoni są
winni wszystkiemu?- wtrącił Harry i westchnął teatralnie.- Najlepiej będzie jak
najpierw sporządzimy taką listę potencjalnych podejrzanych- spoważniał i
wyprostował się w fotelu.- Wszystkie dzieci śmierciożerców.
-Mogę się tym zająć- odparłam i ziewnęłam.-
Sprawdzę też potencjalnych potomków Założycieli Hogwartu.
-Najpierw Miona to ty idź spać, albo
chociaż się zrelaksować- spojrzał na mnie z troską. No tak, cały Harry.
-Wcale nie muszę iść odpocząć- powiedziałam
i znowu ziewnęłam przeciągle.
-Ta, a ja jestem samym Merlinem- prychnął.-
Dojdziesz sama do swojego dormitorium czy mam cię odprowadzić- powiedział tonem
nieznoszącym sprzeciwu i już wiedziałam, że nie uda mi się nic zdziałać.
-Niech ci będzie- powiedziałam ponuro, a
Potter uśmiechnął się z triumfem na twarzy.- To do zobaczenia jutro-
powiedziałam na odchodne i poszłam na piąte piętro.
Przez okno zobaczyłam jasno świecące jesienne słońce i piękne błękitne niebo, na
którym było parę puszystych białych chmur. Na błoniach było pełno uczniów w szalikach
i ciepłych szatach. Gdybym miała więcej siły może poszłabym do nich dołączyć,
ale byłam zbyt zmęczona żeby o tym myśleć.
Weszłam przez dziurę pod portretem i
skierowałam się od razu do mojego dormitorium. Nie chciałam jeszcze spać, było
zbyt wcześnie. Nawet jakbym próbowała, to nie udałoby mi się zasnąć, nawet w
takim stanie w jakim byłam. Najpierw
Miona to ty idź spać, albo chociaż zrelaksować- przemknęła mi przez myśl
wypowiedź Harry’ego i stwierdziłam, że pójdę za jego radą i wypróbuję basen, o
którym mówiła McGonagall na początku roku.
Wygrzebałam z szuflady mój ulubiony strój
kąpielowy, który dostałam kiedyś od rodziców na urodziny. Był to jednoczęściowy
czarny strój, który niczym się nie wyróżniał, ale dla mnie był idealny. Kiedyś
Ginny chciała kupić mi jakiś strój, bo stwierdziła, że „w tym wyglądam dobrze
ale nie powalająco” i sprezentowała mi krwistoczerwone bikini, które schowałam
na dnie szafy. Miałam je na sobie tylko raz nad jeziorem, ponieważ Ruda mnie o
to poprosiła. Nie zamierzałam go nigdy więcej założyć, ale żeby jej nie urazić
zawsze mam je w szafce ze sobą. Może kiedyś o nim zapomni i będę mogła je
wyrzucić?
Po przebraniu się wzięłam z szafy puszysty
ręcznik i poszłam do drzwi, których jeszcze ani razu nie otwierałam. Nacisnęłam
na złotą klamkę i zamarłam z zachwytu. Dookoła basenu była ogromna mozaika
przedstawiająca magiczne stworzenia, które co jakiś czas się ruszały tak jak
postacie na portretach w Hogwarcie. Były także okna w kształcie małych rozet.
Wpadały przez nie promienie słońca, które odbijały się od wody tworząc
wspaniałą grę świateł na ścianach.
Odłożyłam ręcznik na białą szafkę stojącą
przy drzwiach i wskoczyłam do wody. Tak, to było to co było mi potrzebne od
dłuższego czasu. Pływanie zawsze mnie uspokajało. Zanim dostałam list z
Hogwartu codziennie wieczorem chodziłam na basen.
Przepłynęłam trzy baseny a potem położyłam
się na plecach i dryfowałam na powierzchni wody. Rozmyślałam o wszystkim co się
stało od początku roku. O napaściach, Pierwotnym Pierścieniu, Poszukiwaczu, o
Draconie...
Nagle coś mnie pociągnęło za nogę i gdyby
nie to, że od małego chodziłam na basen to najprawdopodobniej bym się utopiła.
Wyszarpnęłam nogę z ucisku i szybko podpłynęłam do brzegu gdzie leżała moja różdżka.
Chwyciłam ją, odwróciłam się gwałtownie i omal nie krzyknęłam z zaskoczenia
pomieszanego ze złością.
-Malfoy!- wrzasnąłem na całe gardło a on
zaczął się śmiać.- Czy ciebie do reszty pogięło?! Wiesz jak mnie przeraziłeś?!
Ciesz się, że przed chwilą nie rzuciłam w ciebie instynktownie jakąś klątwą!
Wiesz, że mogłeś mnie utopić?! No i z czego tak rżysz?! To…!- nie dokończyłam
bo zasłonił mi usta dłonią.
-Po pierwsze mam na imię Draco- powiedział
rozbawiony, a ja całą siłą woli powstrzymałam się przed walnięciem go pięścią w
brzuch.- Po drugie zdawałem sobie sprawę z ryzyka i wiem, że cię przeraziłem,
ale stwierdziłem, że będzie zabawnie, poza tym widziałem jak pływasz i domyślam
się, że pływasz już od dawna. Nie utopiłabyś się.- zakończył z uśmiechem na
twarzy.
Przewróciłam oczami i wzięłam jego rękę ze
swoich ust i zaczęłam wychodzić z basenu.
-A ty gdzie? Dlaczego ostatnio co chwilę
uciekasz?- powiedział z tajemniczym uśmiechem i znowu znalazłam się pod wodą.
Postanowiłam sobie jednak za punkt honoru
ucieczkę z tego basenu. Zaczęłam szybko płynąć w stronę drugiego brzegu, jednak
nie doceniłam Dracona. On też nieźle pływał i dystans między nami praktycznie
się nie zmieniał. Postanowiłam postawić na efekt zaskoczenia i odbiłam się od
ściany basenu i zanim zdążył się zorientować, że zmieniłam kierunek i płynę
przy dnie, oddaliłam się od niego znacznie i podpłynęłam szybko do brzegu przy
którym byłam przed chwilą. Już wychodziłam, gdy poczułam zbyt silne ręce na
mojej talii i znowu znalazłam się w wodzie.
-Ze mną nie wygrasz- powiedział mi do ucha
a ja próbowałam się wyrwać i zaczęłam się śmiać.
Po wielu próbach w końcu stwierdziłam, że
wyrywanie się jest bez sensu bo i tak Malfoy był zbyt silny. Przestałam
walczyć, a on odwrócił mnie do siebie przodem ze zdziwieniem na twarzy. W jego
oczach zobaczyłam iskierki rozbawienia i dopiero po chwili zdałam sobie sprawę
z tego w jakiej sytuacji się znaleźliśmy. Przypomniał mi się wczorajszy wieczór
i uśmiech od razu zniknął z mojej twarzy.
Przecież
to Draco Malfoy!
I co z tego?
Nie
pamiętasz? On ślizgon, arystokrata, a ty gryfonka i szlama.
A tam, spadaj.
Zignorowałam ten złośliwy głosik w swojej
głowie i po prostu nie czekając na nic pocałowałam go. Nie chciałam tego
przerywać jednak w mojej głowie wykwitł świetny plan.
Oderwałam się szybko od niego i zanim się
zorientował co się dzieje, wyszłam na brzeg, zabrałam różdżkę z posadzki i
podeszłam do szafki.
-Mówiłam, że wygram- uśmiechnęłam się z
triumfem po czym owinęłam puchowym ręcznikiem i poszłam do mojego dormitorium.
W ten sposób wyszło na to, że ten pocałunek był tylko po to żeby wyjść z
basenu, jednak z drugiej strony poszło na moją korzyść, no i jeśli moje
podejrzenia są słuszne, to ślizgon spróbuje się postarać. Udawanie niedostępnej
i tajemniczej czas zacząć!
--------------------------------------------------
*Bizon złotowłosy- zwierzę wymyślone przeze mnie, jak zapewne się domyślacie :D Z jego sierści często robi się coś w stylu naszych bandaży, tyle że sierść bizona złotowłosego szybko wchłania szkodliwe substancje i tamuje krew. Ma tylko jedną wadę. Przez to, że tak dobrze wchłania szkodliwe substancje to trzeba często zmieniać opatrunek.
*Błońkowce morskie- stworzenia odkryte przez Lunę i jej tatę. Żyją w jeziorach i często pomagają czarodziejom, którzy je wezwą. Luna zrobiła to nieświadomie używając magii (wiecie, wtedy jak magiczne dzieci odkrywają swoją moc, która z reguły im pomaga :D)
*Penale oblivionem- zaklęcie wymyślone przeze mnie (znowu :P) z łaciny bolesne zapomnienie.
*Co do tego, że Hanna jest czystej krwi. Wiem, że w książce było inaczej ale stwierdziłam, że to zmienię :D
No to powiem Wam, że robi się ciekawie :D Co robił Draco po tym jak wyszedł z Pokoju Wspólnego? Co takiego miał na myśli? Możecie wymyślać swoje teorie i przedstawiać je w komentarzach :D Teraz dążę do gwiazdki jak najszybciej. A propos... Rumcajs jak poprawiał to zauważył, że jak na listopad to dosyć ciepło było... Cóż... powiem tak- pogoda jest kapryśna i różnie to bywa :D
Co do basenu, on specjalnie był taki zapomniany, ta scena była w mojej głowie od dawna :3
Co do naszego parringu... Tak, robi się słodko :3 ale nie aż tak, przynajmniej tak Rumcajs powiedział więc nie przesadziłam :D Chociaż Wy to oceńcie ;) Proszę o Wasze komentarze :*
Pozdrawiam,
Szczęśliwa Hermiona :*