Kochani byłam na balu gimnazjalnym :3 Bylo BOSKO <3Tańczyłam rock n' rolla, różne obroty, skakanie... <3 SERDECZNIE POLECAM!!! *.*
Piszę ponieważ możliwe, ze w najbliższym czasie jeśli będę miała chwilę to stworzę z tego balu miniaturkę ;) Oj będzie się działo :3 Chociaż to zależy...
Na razie to tyle... Przed zakończeniem roku myślę, że nic nie wstawię. Na razie rozpaczam nad tym, że będę musiała się rozstać z tak wspaniałymi ludźmi :'( Nawet nie wiecie jak bardzo!
Dziękuję za tak ogromną liczbę wyświetleń! Nawet nie wiecie jak bardzo się cieszę <3
Zrozpaczona wizją końca roku,
Hermiona :*
poniedziałek, 22 czerwca 2015
wtorek, 16 czerwca 2015
Rozdział 24
Przepraszam, że nie było rozdziału. Był napisany już baaaaaaaaaaaaardzo dawno temu. Wysłałam Rumcajsowi, ale on ma zbyt dużo na głowie i stwierdziłam, że nie musi już sprawdzać mi rozdziałów... Będzie dobrze jak totalnie rozstanie się z tą historią...
Potem zwróciłam się do Moni, ale ona ma też zbyt dużo na głowie. Dlatego też rozdział jest niepoprawiony!
Bardzo możliwe, że ten rozdział jest okropnie przesłodzony, ale muszę jak najszybciej lecieć z akcją. Możliwe, że nie będę też czekała na to aż ktoś mi poprawi dany rozdział, więc bardzo możliwe, że nasza historia stanie się odrobinę chaotyczna i czasem przesłodzona bo nikt mnie nie będzie hamować w razie czego... Ostatnio piszę okropnie, jakoś mi to nie wychodzi i ciągle Was zawodzę z rozdziałami...
Dlatego postanowiłam, że skończę to opowiadanie i przestanę pisać na zawsze... miałam pomysł na kolejnego bloga, ale pogorszyłam się, nie będę umiała, to będzie suche i złe (nawet nie wiem czy moje przyszłe rozdziały tutaj tak nie wyjdą) dlatego przepraszam Was... Ale spokojnie, to opowiadanie zostanie zakończone, tak jak obiecałam, ponieważ ja dotrzymuję obietnic...
Przenieśmy się do rozdziału 24:
Początek pisałam w autokarze na wyjeździe do Włoch :3 Nigdy więcej nie będę tak pisać! Potem wklepywanie tego na komputer -_- MASAKRA! :D
Będzie pewnie meeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeegaaaaa przesłodzony :/
Mamy nową narratorkę :3 A mianowicie Pansy. Nawet nie wiecie jak fajnie mi się pisało z jej perspektywy <3
Jeśli jest coś niezbyt logicznie to przepraszam, najwyżej zwróćcie mi uwagę ;) Jestem gotowa na wszelką krytykę <3
Proszę Was o komentarze i Wasze opinie :*
Już więcej nie piszę, ENJOY :*
----------------------------------------------------------------------------------------------------------
*Węża Morda- fajny pseudonim no nie? Coś mi sie wydaje, że wziełam to chyba z innego bloga... ale tak bardzo mi pasowało do mojej Pansy, że nie mogłam tego wyrzucić :3
*Pasitheę- nie wiedziałam jak odmienić imię Pasithea więc wyszło coś takiego :D Mam nadzieję, że poprawnie wyszlo :p
Co do rozdziału- mega słodki ale mi się podoba :3 Refleksje Pansy najlepsze <3 A co do jej rodziców i tego jakby braku litości i miłości do nich... Zrozumcie, że oni ja przymusili do tego i raczej za nimi nie przepadała. Oczywiście ich szanowała bo to jej rodzice, ale nigdy jakoś ich bardzo nie lubiła.
O co chodzi z Poszukiwaczem? Dlaczego Draco? Czyżby jednak był dwulicową tlenioną fretką za jaką jest uważany? Może tak, może nie...
Zobaczymy co się będzie dzialo dalej ;)
Chyba wszystko co chciałam napisałam :D Proszę o Wasze komentarze <3 (o ile ktokolwiek tu jeszcze zagląda)
Pozdrawiam serdecznie,
Hermiona :*
Potem zwróciłam się do Moni, ale ona ma też zbyt dużo na głowie. Dlatego też rozdział jest niepoprawiony!
Bardzo możliwe, że ten rozdział jest okropnie przesłodzony, ale muszę jak najszybciej lecieć z akcją. Możliwe, że nie będę też czekała na to aż ktoś mi poprawi dany rozdział, więc bardzo możliwe, że nasza historia stanie się odrobinę chaotyczna i czasem przesłodzona bo nikt mnie nie będzie hamować w razie czego... Ostatnio piszę okropnie, jakoś mi to nie wychodzi i ciągle Was zawodzę z rozdziałami...
Dlatego postanowiłam, że skończę to opowiadanie i przestanę pisać na zawsze... miałam pomysł na kolejnego bloga, ale pogorszyłam się, nie będę umiała, to będzie suche i złe (nawet nie wiem czy moje przyszłe rozdziały tutaj tak nie wyjdą) dlatego przepraszam Was... Ale spokojnie, to opowiadanie zostanie zakończone, tak jak obiecałam, ponieważ ja dotrzymuję obietnic...
Przenieśmy się do rozdziału 24:
Początek pisałam w autokarze na wyjeździe do Włoch :3 Nigdy więcej nie będę tak pisać! Potem wklepywanie tego na komputer -_- MASAKRA! :D
Będzie pewnie meeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeegaaaaa przesłodzony :/
Mamy nową narratorkę :3 A mianowicie Pansy. Nawet nie wiecie jak fajnie mi się pisało z jej perspektywy <3
Jeśli jest coś niezbyt logicznie to przepraszam, najwyżej zwróćcie mi uwagę ;) Jestem gotowa na wszelką krytykę <3
Proszę Was o komentarze i Wasze opinie :*
Już więcej nie piszę, ENJOY :*
***
Pansy
-Jedziesz do
domu na święta?- zapytał Diabeł popijając spory łyk ze szklanki z Ognistą
Whiskey.
Zanim
zdążyłam cokolwiek powiedzieć ktoś zaczął walić w drzwi od naszego pokoju. Od
razu zacisnęłam rękę na różdżce w kieszeni, tak samo jak Blaise. Spojrzałam na
niego porozumiewawczo i skinęłam głową na znak, że jestem gotowa do ewentualnej
interwencji.
Już parę
razy w tym roku mieliśmy sytuację gdzie jakieś bachory śmierciożerców chciały
nas zaatakować, żeby pomścić swoich rodziców, którzy najczęściej po wojnie
trafili do Azkabanu bądź zostali ucałowani przez dementorów. Obwiniali nas,
dlatego że nam udało się wyjść z tego cało i ktoś rozpowiedział, że zdradziliśmy
Wężą Mordę* i resztę naszych kochanych koleżków. Gdyby nie było Malfoya, przy
pierwszym ataku, to Zabini do dzisiaj leżałby w Skrzydle Szpitalnym. Prawda
była taka, że ja i Blaise zostaliśmy uratowani cudem dzięki Smokowi, za którym
wstawił się Potter.
Nasi rodzice
nie mieli tyle szczęścia co my. Zostali zesłani do Azkabanu i zobaczymy ich
dopiero za dwadzieścia lat. Cóż, należało im się. Po tym co robili na służbie u
Voldzia, nie dziwię się.
Nigdy nie
chciałam włazić w to całe bagno, tak samo jak Smok i Diabeł. Niestety pod
przymusem musieliśmy przyjąć Mroczny Znak, który ciągle mi przeszkadza bo przez
Pyszałkowatego Lorda Beznosego nie mogę nosić koszulek z krótkim rękawem i
wszyscy będą na mnie dziwnie patrzeć. Dzięki Ci o Beznadziejny Panie za tak
miłą niespodziankę i wspaniały tatuaż, który jest po prostu ostatnim krzykiem
mody! Na pewno będę wszędzie mile widziana!
Podczas wojny nie było aż tak źle. W tym całym
koszmarze zawsze udawało mi się jakoś sprytnie uniknąć wykonywania jakichś
egzekucji, czy też napadania na mugolskie wioski. Nie udało mi się jednak
uniknąć patrzenia na te egzekucje, z których do dziś mam koszmary. Czułam do
mugoli wstręt, ale jakoś nie czułam potrzeby by ich zabijać czy w ogóle
krzywdzić. Zawsze muszą się znaleźć jakieś szczury, które po prostu zapełnią
świat, bez nich byłoby nudno.
Chociaż ostatnio
coraz mocniej utwierdzam się w przekonaniu, że mugole i szlamy to jednak nie
tylko obrzydliwe kreatury, które tylko bez sensu żyją i zatruwają nam
czarodziejom życie, ale też ludzie, którzy są nawet do zniesienia. Miesiąc temu
zaczęłam gadać z Panną-Wiem-To-Wszystko-Granger i choć wydawałoby się to
dziwne, udało nam się znaleźć wspólny język. Okazało się, że pomimo tego, że
jest szlamą to jest normalna.
Najbardziej mnie zdziwiło to, że pomimo tego, że jest gryfonką, to potrafi być
sprytna i nawet wredna. Ostatnio podzieliła się ze mną swoim planem dotyczącym
Malfoya, który według mnie był genialny. Nie dziwię się jej, że tak to
zaplanowała. Smok zmieniał dziewczyny jak rękawiczki i żadnej nie szanował.
Skąd miała mieć pewność, że ona nie będzie następna, a potem będzie cierpieć?
Wiedziałam o tym, że blondyn przez te wszystkie lata był pod wpływem
przeróżnych uroków czarnomagicznych, ale że uwielbiałam utrudniać mu życie to nic
nie powiedziałam jej tylko przytaknęłam i poparłam jej pomysł.
Chyba
jeszcze żadna z dziewczyn tego ślizgona nie była niedostępna dla szanownego
arystokraty Draco Malfoya. On pewnie nie wie co się teraz dzieje. Nigdy nie
musiał nic robić, a one padały mu do stóp. Teraz chodził po szkole zagubiony
ale ostatnio nawet lekko zdenerwowany. Ale cóż. Niech wreszcie chłop się
postara o dziewczynę, a nie na odwrót!
Blaise
podszedł do drzwi i je otworzył. Za progiem stał rozwścieczony Smok i bez słowa
wlazł do pomieszczenia, usiadł w fotelu wcześniej zajmowanym przez swojego
przyjaciela i wypił pół szklanki Ognistej należącej do Zabiniego. Z ulgą
puściłam różdżkę i uśmiechnęłam się szeroko. Granger musiała już go nieźle
wkurzyć.
-Tak Smoku,
możesz wejść- powiedział ironicznie ślizgon wciąż trzymający rękę na klamce.
Zamknął drzwi i odwrócił się.- Tak, możesz napić się mojej Whiskey i usiąść w moim
fotelu- prychnął i usiadł naprzeciwko przyjaciela, po czym przywołał różdżką
jeszcze jedną szklankę.
-Ja już po
prostu nie wytrzymuję!- krzyknął rozwścieczony blondyn.- Od miesiąca nie odzywa
się do mnie, unika mnie, ale jak już łaskawie na mnie spojrzy to uśmiecha się
tylko tajemniczo i trzepocze tymi swoimi długimi rzęsami! Jedyne tematy jakie
poruszamy to sprawy prefektów lub tajemnica Pierwotnego Pierścienia! Co jej
nagle odwaliło?! Najpierw się do mnie przytula, całuje i mówi, że jestem jej
potrzebny, a potem znowu się do mnie nie odzywa i znowu ucieka! Co się tu
właściwie na Salazara dzieje?! O co jej chodzi?!- chłopak spojrzał na mnie z
wyrzutem i błaganiem w oczach. Dłużej nie mogłam wytrzymać i wybuchnęłam
szczerym śmiechem.
-I co cię
tak bawi?- powiedział z miną niezadowolonego pięciolatka, któremu przed chwilą
zabrano jego ulubioną zabawkę.
-Granger
jest genialna- wykrztusiłam pomiędzy napadami śmiechu.
-Co?- wybity
z tropu Draco wytrzeszczył oczy, przez co zaczęłam się jeszcze bardziej śmiać.
-Smoku,
kobiet nie ogarniesz- powiedział Diabeł patrząc się na mnie ze zmarszczonym
czołem i niezrozumieniem w oczach, powodując u mnie kolejny napad śmiechu.
-Wy naprawdę
nie rozumiecie?- spytałam po częściowym uspokojeniu się. Otarłam łzy z oczu i
odchrząknęłam.- Pomyśl Draco, to nie jest trudne- zwróciłam się do przyjaciela.
-Gdybym o
tym pomyślał i od razu znalazł rozwiązanie to ta rozmowa w ogóle by nie miała
miejsca- powiedział ponuro. Jak widać bez szczegółowego wyjaśniania się nie
obędzie.
-Czy nie
ciekawi cię teraz co ona robi?- spytałam znudzonym głosem i przewróciłam
oczami. Faceci jednak mają gorsze mózgi od gumochłonów. Jak można się nie
skapnąć albo chociaż podejrzewać? No dobra, mam do czynienia z największym
arystokratą tego świata, który jest przyzwyczajony do dostawania tego czego
chce.
-No tak.
-Tęsknisz za
nią i zawsze kiedy ją widzisz to chciałbyś żeby tylko została?
-Tak.
-Jeszcze się
nie domyśliłeś?- nie mogłam w to uwierzyć! No przecież to jest takie proste!
Stop, przecież w tej sytuacji mam do czynienia z gumochłonem.
-A
powinienem?- zapytał z niedowierzaniem.
-Mężczyźni-
westchnęłam cicho przewracając oczami.
-Możesz mi
zwyczajnie powiedzieć o co jej chodzi?- burknął i spojrzał na mnie wilkiem.
Widać było, że jest zniecierpliwiony.
-No nie
wiem, może by cię jeszcze trochę pomęczyć…- uśmiechnęłam się sadystycznie.
-Parkinson!-
wrzasnął Malfoy, a ja się roześmiałam. Jego krzyk już od dawna nie robił na
mnie żadnego wrażenia.
-No dobra-
znowu przewróciłam oczami, założyłam nogę na nogę i chrząknęłam.- Ona ciągle
jest taka tajemnicza i tak dalej bo chce żebyś się postarał- powiedziałam
tonem, który zwykle się używa dla malutkich dzieci, które jeszcze nic nie
rozumieją.
-Postarał?-
powtórzył ze zmarszczonym czołem zastanawiając się co to właściwie znaczy.
-Na Merlina!
Draco, myśl!- krzyknęłam, ale on nadal miał zmarszczone czoło i nic nie
rozumiał.- Jesteś kolejnym Malfoyem, czarodziejem czystej krwi, arystokratą,
który zawsze dostawał to czego chce bez kiwnięcia palcem. Dziewczyn miałeś
wiele i zmieniałeś je jak rękawiczki. Tak, wiem że to było przez tę durną
klątwę twojego jakże uroczego ojczulka- zironizowałam.- Ale ona chce wiedzieć
czy nie zostawisz jej przy pierwszej lepszej okazji i jej nie zranisz to po
pierwsze, a po drugie czy nie chcesz jej tylko wykorzystać i potraktować jak te
inne puste dziewczyny, z którymi się zadawałeś, a po trzecie wyzywa cię, chce
żebyś się postarał bo musisz wiedzieć, że ona jest wyjątkowa i nie dostaniesz
jej tak po prostu bo jesteś szanownym Draco Malfoyem. Rozumiesz teraz?- z
każdym moim słowem na twarzy ślizgona pojawiało się coraz większe zrozumienie,
ale także niedowierzanie i rozbawienie. Kiedy skończyłam na jego twarzy wykwitł
typowy ślizgoński uśmieszek. Od razu uśmiechnęłam się do siebie w duchu.
Smok nic nie
powiedział. Wstał z fotela, odstawił szklankę na mahoniowy stolik stojący obok
i skierował się do drzwi.
-Dzięki,
Pansy- rzucił na odchodne i już go nie było.
-Po co tak
sobie komplikować życie?- zwrócił się do mnie Diabeł po chwili.- Nie mogła od
razu mu wszystkiego powiedzieć?
-A myślisz,
że jak niby miałaby wyglądać taka rozmowa według ciebie?- podniosłam wysoko
brwi i spojrzałam mu w oczy.- „Słuchaj Draco, kocham cię, ale boję się, że
potraktujesz mnie tak jak inne. Czy tak będzie”? Jakby taka absurdalna rozmowa
w ogóle miała miejsce to od razu on odpowiedziałby jej, że wcale nie. A niby
jak miałaby się upewnić, że on nie ma wobec niej złych intencji?
-Ale
przecież on jest w niej od zawsze szaleńczo zakochany i…
-Pamiętaj,
że przez wszystkie lata tak to nie wyglądało- wcięłam mu się od razu.- Pod
wpływem klątwy on był jej największym wrogiem, a dziewczyny traktował gorzej
niż ty.
-Ej!
-Nie ważne.
W każdym razie ja wszystko tutaj wam wytłumaczyłam.
-I tak nie
rozumiem.
-Bo widzisz
Diabełku, kobiety mają swój sposób myślenia, którego raczej nie pojmiesz-
westchnęłam z politowaniem.- Powiem ci tylko tyle: będzie się działo- mruknęłam
z zadowoleniem, a płomienie w kominku zatrzaskały wesoło.
***
Hermiona
-Hanna nie
jest potomkinią Helgi Hufflepuff!- krzyknęłam z wyrzutem na książkę, w której
znalazłam dzisiejszych potomków jednej z założycielek Hogwartu.
Trzeba chronić Zachariasza Smitha- przemknęło mi przez głowę i od razu
wysłałam patronusa do Harry’ego żeby się tym zajął. Kto by pomyślał, że ten
wredny i egoistyczny idiota jest dziedzicem Helgi Hufflepuff?
Spojrzałam
na Pasitheę* i westchnęłam cicho. Byłam okropnie zmęczona.
-Muszę już
iść- uśmiechnęłam się do niej blado i podałam jej parę herbatników na
przekąskę.- Zobaczymy się pewnie jutro- pogłaskałam ją po grzbiecie, po czym
zebrałam swoje rzeczy i wyszłam z Pokoju Życzeń. Zeszłam powoli dwa piętra
niżej i poszłam pod portret Shizuke Wanabe.
-Wywar Żywej
Śmierci- powiedziałam od niechcenia. Nie wiem czemu McGonagall tak się uwzięła
na hasła z eliksirów, mi to było obojętnie, ale zastanawiało mnie dlaczego na
okres przedświąteczny, czas nadziei, czasu z rodziną i zakończenia wszystkich
kłótni z innymi, nasze hasło odpowiada silnej truciźnie, której jedna kropla
potrafi zabić tuzin osób.
Rzuciłam
torbę obok sofy i usiadłam na niej. Po chwili usłyszałam ciche skrzypienie od
„jego części” naszego Pokoju Wspólnego. W duchu cicho westchnęłam.
Unikanie go
przy każdej możliwej okazji stawało się teraz coraz bardziej uciążliwe. Kiedy
on się wreszcie zorientuje o co chodzi i się postara? Przez cały miesiąc
unikałam go jak tylko mogłam, zaciekawiałam go, uciekałam tak jak miałam w
planie, ale on nic z tym nie robił. Nie biegł za mną, nie próbował mnie
zatrzymywać. Po prostu zawsze pozwalał mi odejść. Już wolałam jak nawet był dla mnie wredny. Czasem gdy się dyskretnie
odwracałam widziałam w jego stalowoszarych oczach niezrozumienie pomieszane z
bólem, niedowierzaniem i zaciekawieniem. Z jednej strony wkurzanie i
zaciekawianie go sprawiało mi ogromną przyjemność i miałam wtedy chorą
satysfakcję, ale z drugiej strony kiedy sobie przypominałam ten ból w jego
oczach, od razu czułam ostry sztylet wkuwany w moje serce. Przez cały miesiąc
dzielnie się trzymałam. Teraz chciałam żeby jak najszybciej się domyślił i
skrócił moje męczarnie.
-Powiedz mi
jedną rzecz- usłyszałam na wstępie jego nieziemski niski głos. Był spokojny.
Odwróciłam się w jego kierunku i spojrzałam na niego. Opierał się o framugę
drzwi i patrzył mi prosto w oczy.- Skąd ci przyszło do głowy, że chce cię
wykorzystać a potem zostawić?
Byłam
zaskoczona jego bezpośredniością, lecz także uradowana. Wreszcie się domyślił!
Tylko… jakim cudem tak trafnie? Stwierdziłam, że nie będę się nad tym zastanawiać.
-Że co?- to
były jedyne słowa, na które mnie było stać.
-Musisz
zrozumieć parę rzeczy- powiedział spokojnie i zrobił krok w moją stronę.
Usiadł obok
mnie. Każdy ruch wykonywał bardzo powoli i ostrożnie. Spojrzał mi głęboko w
oczy i westchnął cicho.
-Kiedy
pierwszy raz jechałem pociągiem do Hogwartu zakochałem się w pewnej małej
dziewczynce- zaczął szeptać ciągle patrząc mi w oczy.- Wpadła na mnie przez
przypadek. Pierwszym co zobaczyłem było ogromne gniazdo poplątanych brązowych
włosów. Lekko się zdenerwowałem i podniosłem się z ziemi po to, żeby wygarnąć
osobie z tym gniazdem, że powinna uważać jak łazi- w jego oczach pojawiły się
wesołe iskierki na skutek wspomnień.- Spojrzałem w dół. Najpierw ujrzałem
najpiękniejsze oczy na świecie w kolorze cynamonu, od których biło takie
ciepło, dobroć, entuzjazm jakiego jeszcze nigdy nie widziałem. Potem piękną,
trochę zarumienioną z emocji twarz, która była ciągle uśmiechnięta. Pomogłem
jej wstać, zaprzyjaźniliśmy się. Przez cały czas w drodze do zamku ze sobą rozmawialiśmy.
Była bardzo inteligentna i umiała się wypowiedzieć na każdy temat. Kiedy się
przedstawiła nie mogłem połączyć jej z żadnym rodem czarodziejów, których
uczyłem się od małego. Trochę mnie to zaniepokoiło, ale z tego co mówił mi
ojciec, żaden mugolak nic nie umiał i był idiotą, więc uznałem, że po prostu
zapomniałem tego nazwiska z drzew genealogicznych- zrobił krótką pauzę i
spojrzał na płomienie przywołując obraz tamtych zdarzeń. Odrobinę posmutniał i powrócił
wzrokiem do mnie.- Niestety ona trafiła do Gryffindoru, a ja tak jak reszta
mojej rodziny do Slytherinu- zaczął kontynuować, lecz z lekkim smutkiem.- Po
jakimś czasie napisałem do ojca, któremu zawsze mówiłem wszystko. Opowiedziałem
o wspaniałych przeżyciach w Hogwarcie, o wkurzającym Potterze i o niej. Kiedy
ojciec się dowiedział bardzo się zdenerwował, ponieważ okazało się, że była
mugolakiem, w dodatku przyjaciółką Złotego Chłopca i gryfonką. Kazał mi się do
niej nie zbliżać. W czasie przerwy świątecznej, kiedy wróciłem do domu ojciec
rzucił na mnie pełno klątw i uroków czarnomagicznych, nawet rzucił na mnie
penale oblivionem- przymknął oczy przypominając sobie bolesne chwile.-
Wszystkie te klątwy były ściśle związane z Wieczystą Przysięgą, którą musiałem
złożyć. Przez siedem lat miałem się do niej nie zbliżać, poniżać, wyśmiewać ją
i utrudniać jej życie na każdy możliwy sposób. We wszystkim miałem być od niej
lepszy i dodatkowo w tym czasie poszukać jakiejś dziewczyny. Ojciec liczył na
to, że zapomnę o niej przez tyle lat i nie będzie problemu- zrobił przerwę. Nie
mogłam się doczekać, aż zacznie kontynuować swoją opowieść, nie przerywałam mu.
Po prostu patrzyłam w stalowoszare tęczówki i słuchałam.- Po tym jak Czarny Pan
powrócił, ojciec ukrócił Wieczystą Przysięgę do sześciu lat, ponieważ każde
wspomnienie związane z pociągiem w pierwszej klasie było zasnute bólem i nie
funkcjonowałem przez to normalnie. Ojciec stwierdził, że i tak mu się ona już
nie przyda bo kiedy Czarny Pan wygra, dziewczyna z pociągu i tak będzie martwa.
Nic nie dało się odczytać z tamtych wspomnień. Zapamiętałem tylko dwie rzeczy:
zapach cynamonu, który zawsze czułem w amortencji, ale nigdy nie potrafiłem go
z niczym połączyć, zresztą za bardzo sprawiało mi to ból żebym mógł
czegokolwiek się domyślić i wspaniałe
cynamonowe oczy- wyciągnął do mnie rękę i założył niesforny kosmyk włosów za
ucho, który zasłaniał moje oczy.- Na początku wojny Wieczysta Przysięga
przestała działać. Przypomniałem sobie wszystko, włącznie z nią. Zacząłem się o
nią bać. Cały czas zajmowała moje myśli, przez cały czas czułem się winny za te
wszystkie lata poniżania jej- jego twarz przez cały czas wyrażała te emocje,
które wtedy czuł. Nie krył się za maską obojętności. Wszystko mogłam zobaczyć.-
Nikt się nie zorientował o czym myślę, dzięki
treningom mojego ojca w ukrywaniu emocji i dzięki mojej kochanej cioci Belli,
która nauczyła mnie oklumencji. Pewnego dnia moje opanowanie zostało wyzwane na
największą próbę. Do naszego dworu przybyli szmalcownicy razem z kimś kto
prawdopodobnie był Potterem. Kiedy to usłyszałem od razu pomyślałem o niej.
Słyszałem pogłoski, że wyruszyła razem z nim i mu pomaga. Kiedy ją zobaczyłem,
musiałem ostro się hamować, by nie wyrwać jej z rąk szmalcowników i przenieść w
jakieś bezpieczne miejsce. Najgorsze jednak było potem- powiedział z bólem i
spojrzał na moje przedramię, na którym było wyryte słowo szlama.- Jej krzyki
pamiętam do dzisiaj. O mały włos nie zamordowałem ciotki Bellatrix i nie
zdradziłem się. Przechodziłem prawdziwe męczarnie. Do dzisiaj często mi się to
śni w najgorszych koszmarach- poczułam, że łzy spływają mi po policzkach. Tak
bardzo się wzruszyłam, że już tego nie powstrzymywałam. Płakałam w najlepsze.-
Na szczęście Potterowi udało się wygrać. Dzięki temu byłem już wolny. Całkiem
wolny. Nie byłem ani pod władzą Czarnego Pana, ani pod Wieczystą Przysięgą, a
że jestem już dorosły to mogę robić co chcę. Miałem jednak obawy- zrobił
przerwę.- Jak po tylu latach bycia największymi wrogami, po tylu latach
poniżania, obrażania miałaby mi wybaczyć? Już nawet nie myślałem o tym, że
mogłaby mnie pokochać. Potem jednak pojawiła się nadzieja i determinacja.
Właśnie dlatego wróciłem do Hogwartu. Po to żebyś mi wybaczyła Hermiono. Po to
żebym mógł jakoś odkupić swoje winy- potem już nic nie mówił. Wiedziałam, że to
wyznanie bardzo wiele go kosztowało. Nie był przyzwyczajony do szczerego
mówienia o swoich uczuciach. Pewnie mówienie o mnie w trzeciej osobie, było dla
niego prostsze.
-Czyli nie
potraktujesz mnie tak jak tamte dziewczyny?- spytałam głosem zachrypniętym od
płaczu. Dalsze kręcenie i jakieś gierki były już dla mnie męczące.
Stwierdziłam, że będę mówiła prosto z mostu.
Jego prawa
powieka prawie niezauważalnie drgnęła, co zawsze zwiastowało, że coś zamierza
zrobić. Uśmiechnął się przebiegle i zanim zdążyłam jakkolwiek zareagować
podniósł mnie z sofy i zaczął się kręcić dookoła.
-Co ty
robisz?- wrzasnęłam ze śmiechem.
-Kiedy
wreszcie do ciebie dotrze, że jesteś wyjątkowa, mądra, piękna i wspaniała i że
nigdy cię nie opuszczę? Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz!
-Ale…
-Nie ma
żadnego ale- wciął mi się.- Skoro ja tak mówię, to tak jest!
-Dobra ale
postaw mnie już- krzyknęłam udając oburzenie, lecz po chwili wybuchłam
śmiechem.
-Nie-
odpowiedział, a ja zaczęłam się jeszcze bardziej śmiać.
-Ładnie
proszę - zatrzepotałam rzęsami i spojrzałam mu w oczy. To zawsze działało.
-Tym razem
musisz się bardziej postarać- jego odpowiedź bardzo mnie zaskoczyła. Jakim
cudem nie uległ?- Wymyśl coś, nie na daremno nazywają cię najmądrzejszą
czarownicą od czasów Roveny Ravenclaw. No chyba, że się mylą…
-Ej!- udałam
oburzenie, lecz po chwili zaczęłam intensywnie myśleć.-Bardzo ładnie proszę?
-Nie o to
chodzi- powiedział ciągle kręcąc się w kółko.
-No to
chociaż mi podpowiedz- uniósł wysoko brwi z triumfem.- Trudno mi się myśli, bo
już trochę mi nie dobrze od tych obrotów- wymyśliłam na poczekaniu, a on się zatrzymał.
-Chcę się
czegoś dowiedzieć. Czy mój powrót do Hogwartu nie poszedł na marne?
-Wybaczyłam
ci już dawno- powiedziałam przypominając sobie jego opowieść i po co wrócił do
Hogwartu.- Czy mógłbyś mnie już puścić?- zapytałam po chwili.
-Nie-
uśmiechnął się łobuzersko.
-Czego
jeszcze możesz chcieć?- pomyślałam na głos i zmarszczyłam czoło.
Jak po tylu latach bycia największymi
wrogami, po tylu latach poniżania, obrażania miałaby mi wybaczyć? Już nawet nie
myślałem o tym, że mogłaby mnie pokochać.
Od razu
zrozumiałam o co mu chodzi. Przybliżyłam się do jego ust.
-Kocham cię-
szepnęłam.
Nagle
usłyszałam jak ktoś otwiera drzwi od skrótu do Pokoju Wspólnego Gryffindoru.
-Miona, nie
uwierzysz co…!- wpadła zadyszana Ginny i kiedy ujrzała Dracona ze mną na rękach
od razu przerwała swoją wypowiedź.- Eee… To ja nie będę wam przeszkadzać.
Poszukam Annie- burknęła po czym spojrzała na mnie wzrokiem typu
„Będziesz-musiała-mi-potem-wszystko-powiedzieć-i-się-od-tego-nie-wymigasz” i
zniknęła za drzwiami.
***
Annie
-…Na
transmutacji profesor Dumbledore opowiadał nam o zamianie widelca w grzebień i
to wszystko dzisiaj- powiedziałam do leżącej Gwen.
Od miesiąca
pani Pomfrey nie udało się jej uzdrowić. Na szczęście usunęła z niej tę dziwną
czarną substancję, ale teraz Gwen była w śpiączce. Profesorka powiedziała mi,
że mówienie do niej jest bardzo dobrym pomysłem, ponieważ najprawdopodobniej nas słyszy i jej sie nudzi, dlatego od jakiegoś czasu
codziennie przychodziłam i opowiadałam o tym co się działo na lekcjach czy też
przekazywałam jej jakieś nowinki wśród naszych przyjaciół.
-Za dwa
tygodnie ślizgoni zagrają z puchonami- zaczęłam nowy temat.- Jestem bardzo
ciekawa jak Draco lata na miotle. Harry mi mówił, że beznadziejnie, ale jakoś
mu nie wierzę. Wiem, że zawsze ze sobą rywalizowali dlatego nie mogę się
doczekać, chcę sama ocenić. A za tydzień Katie robi imprezę urodzinową-
zawiesiłam głos. Od razu przypomniałam sobie imprezę po zwycięstwie gryfonów i
zrobiło mi się smutno.
Od czasu ataku
na Gwen Poszukiwacz Pierścienia się uspokoił. Według Miony było to złe,
ponieważ nie wiedziałyśmy co się dzieje. Ja też tak uważałam i ciągle miałam
się na baczności. Harry nauczył mnie parę przydatnych zaklęć obronnych, takich
które na moim etapie były do ogarnięcia. Nauczyłam parę z nich Daniela i swoich
najbliższych przyjaciół. Tak bardzo się o wszystkich bałam.
-Niedługo
będą święta- zwróciłam się znowu do Gwen zmieniając temat.- Rodzice
podkreślili, żebym koniecznie przyjechała do domu. Chyba mają dla mnie jakąś ogromną
niespodziankę- zrobiłam krótką pauzę, ponieważ nie wiedziałam co dalej
powiedzieć.- Oh Gwenny, tak bardzo mi ciebie brakuje- w moich oczach zebrało
się parę łez, które zaraz powstrzymałam. Bardzo mi bylo ciężko bez niej, jej wesołego śmiechu i opowiadań o jej małym niesfornym bracie, który zaczął wykazywać zdolności magiczne, ale musiałam być silna.- Mam nadzieję, że
pani Pomfrey cię obudzi przed przerwą świąteczną. Nawet upatrzyłam już dla
ciebie prezent- więcej nie mogłam nic powiedzieć.
Tak bardzo
za nią tęskniłam. Na szczęście Miona mnie bardzo wspierała, dzięki niej nadal
miałam nadzieję na to, że Gwen się obudzi. Dlaczego to musiało tak długo trwać?
W tym
momencie do Skrzydła wparowała Ginny, cała czerwona i zdyszana. Jej włosy były
w okropnym nieładzie, lecz na twarzy miała triumfalny uśmiech.
-Nie
uwierzysz co się stało!- krzyknęła cała rozweselona.- Harry wreszcie ze mną
zerwał! Tylko mi nie przerywaj- ostrzegła jak zobaczyła, że już otwieram usta.
Byłam strasznie zdziwiona. Czy Ginny nie powinna być smutna? Niezły humor, jak na taką sytuację. Gdyby ktoś zerwał ze mną to bym płakała w najlepsze.- Oboje
stwierdziliśmy, że nic więcej prócz przyjaźni do siebie nie czujemy i, teraz
będzie najlepsze, on zakochał się w Pansy Parkinson!
-Co?!-
otworzyłam szeroko usta ze zdumienia, a po chwili przypomniałam sobie jak w
Halloween Ginny tańczyła z Harrym, a tuż przy nich wirował Blaise Zabini z
Pansy Parkinson, którzy ciągle oglądali się za parą tamtych gryfonów i zaczęłam
się szczerze śmiać. Ruda już wcześniej opowiadała mi, że zaczyna coś czuć do
Zabiniego i kiedy ujrzałam tamtą sytuację od razu pomyślałam o tym, że Harry
mógłby być z Pansy zamiast z Weasley’ówną, a teraz okazało się, że to może
się spełnić.
-Miałam iść
z tą informacją do Miony- zignorowała mój śmiech.- Ale jak weszłam do ich
Pokoju Wspólnego zobaczyłam naszych prefektów naczelnych w chwili gdy chyba
wyznawali sobie miłość.
-Co?! Jesteś
pewna?!
-Tak!-
krzyknęła uradowana Ginny.- Skoro Fretka miała Mionkę na rękach to myślę, że
tak.
-Na rękach?!
-No przecież
ci mówię, Annie, nie krzycz tak. Masz coś ze słuchem?- roześmiała się ukazując śnieżnobiałe zęby.-
Malfoy wreszcie się zorientował o co jej chodziło przez cały miesiąc.
-I dobrze-
westchnęłam.- Ona już tak się katowała…- zawiesiłam głos i przypomniałam sobie
cały poprzedni miesiąc. Widok wkurzonego, zaciekawionego i zdezorientowanego
równocześnie Dracona Malfoya był świetny, Miona na początku miała ubaw ale po
miesiącu obojgu zaczęło im to sprawiać ból. Dobrze, że ten ślizgon się wreszcie
zorientował.
-To będzie
niezłe, mówię ci- odezwała się Ruda i rozsiadła się w krześle.- Najlepsze
historie miłosne są właśnie wtedy, gdy te osoby zakochają się w sobie w
najmniej oczekiwanym momencie i w osobie, której nigdy by się nie spodziewali,
a wręcz nie powinni się zakochać.
-Miona za
bardzo mi nie opowiadała o ich relacji przed tym rokiem- odezwałam się smutno.-
Dlaczego się siebie nie spodziewali? Czemu nie powinni? Jak się na nich patrzy
to od razu można pomyśleć, że…
-Tak teraz jest- przerwała mi Ginny i zachichotała.- Ale
kiedyś nigdy bym nie powiedziała, że będą razem…
***
Poszukiwacz Pierścienia
-To na pewno ona! Teraz będzie
wspaniała okazja żeby to sprawdzić, Panie!
-Jeszcze nie. Dopiero co uśpiliśmy
ich czujność, poza tym nie jesteśmy pewni czy ta Patil może mieć Pierścień.
Poza tym, pamiętaj, że jej siostra trafiła do Gryffindoru.
-Tak, ale reszta ich rodziny była
krukonami i wszystko wskazuje na nią, Panie- odezwał się mój wspólnik i schylił
nisko głowę.
-Tym razem nie możemy popełnić
żadnego błędu. Potter z Weasleyem i Granger zaczęli coś węszyć. Musimy zachować
najwyższą ostrożność. Dowiedz się więcej o tych siostrach Patil.
-Tak jest- ukłonił się i skierował do
wyjścia.
-Poproś o pomoc Malfoya, przynajmniej
nie popełnicie żadnego błędu. Ostatnio był bardzo pomocny.
Odwróciłem się w fotelu i zapatrzyłem
w ogień. Poprzednie napady były błędne i nie udało nam się skłócić Świętej
Trójcy. Teraz trzeba być bardzo ostrożnym. Ale to tylko kwestia czasu. Już
niedługo Pierwotny Pierścień będzie mój i będę mógł pomścić Czarnego Pana, Rose
i moich rodziców.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------
*Węża Morda- fajny pseudonim no nie? Coś mi sie wydaje, że wziełam to chyba z innego bloga... ale tak bardzo mi pasowało do mojej Pansy, że nie mogłam tego wyrzucić :3
*Pasitheę- nie wiedziałam jak odmienić imię Pasithea więc wyszło coś takiego :D Mam nadzieję, że poprawnie wyszlo :p
Co do rozdziału- mega słodki ale mi się podoba :3 Refleksje Pansy najlepsze <3 A co do jej rodziców i tego jakby braku litości i miłości do nich... Zrozumcie, że oni ja przymusili do tego i raczej za nimi nie przepadała. Oczywiście ich szanowała bo to jej rodzice, ale nigdy jakoś ich bardzo nie lubiła.
O co chodzi z Poszukiwaczem? Dlaczego Draco? Czyżby jednak był dwulicową tlenioną fretką za jaką jest uważany? Może tak, może nie...
Zobaczymy co się będzie dzialo dalej ;)
Chyba wszystko co chciałam napisałam :D Proszę o Wasze komentarze <3 (o ile ktokolwiek tu jeszcze zagląda)
Pozdrawiam serdecznie,
Hermiona :*
środa, 3 czerwca 2015
Jeszcze żyję :P
Kochani, pewnie zastanawialiście się co z rozdziałem 24... otóż przez to, że byłam na wycieczce we Włoszech i ogólnie teraz dużo się dzieje (wiecie, trzecia klasa gimnazjum, rozstanie z przyjaciółmi w perspektywie i nadzieja na dostanie się do dobrego liceum) to rozdział jeszcze nie skończony, ale wiem co się będzie działo, więc jeśli nie będę zajęta nad robieniem czegoś na podwyższenie sobie ocen to rozdział się pojawi za max dwa tygodnie, choć nic nie obiecuje, bo nie wiem czy Rumcajsowi starczy czasu na poprawienie. Rozdział zaczęty więc nie martwcie się ;) Pisze ten post po to, żebyście wiedzieli że jeszcze nie zginęłam i jakoś się trzymam... jest ciężko ale jakoś żyje...
Rozdział już niedługo :* pozdrawiam Was serdecznie i bardzo przepraszam za tak ogromne przerwy.
Hermiona :*
Rozdział już niedługo :* pozdrawiam Was serdecznie i bardzo przepraszam za tak ogromne przerwy.
Hermiona :*
Subskrybuj:
Posty (Atom)